SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

12 grudnia 2011

Jak używać perfum? Babcine porady z kalendarza

Niemal każdy z nas posiadał kiedyś kalendarz "zdzierak" lub już zakupił na 2012r. Moja Mama, wierna swoim przyzwyczajeniom, takowy już posiada i oto co znalazłam nt. perfum. Na wstępnie nadmienię tylko, iż Babcia Alina - najbardziej znana autorka współczesnych polskich poradników - po kilku latach nieobecności postanowiła się przypomnieć i powrócić do Czytelników. Jest z nami od 1985r. W Internecie znalazłam tylko jedną ilustrację.







Foto ze strony potrawyregionalne.pl


Zatem w kalendarzu na 2012r. "Tajemnice zdrowia i urody" czytamy (fragment):

"Najłatwiej i najpełniej wyczarujemy swój własny zapach, jeśli wonności wcierać będziemy w kark, skórę za uszami, w zgięciu łokci, wierzch dłoni, wewnętrzną stronę przegubu oraz pod kolanami". Pondato, Babcia Alina poleca, aby nie perfumować odzieży, "(...) z wyjątkiem chusteczki do nosa". Co więcej, "trzeba bardzo uważać, aby zapach dezodorantu i lakieru do włosów nie kłócił się z zapachem perfum" i "o podstawowej zasadzie stałego kontaktu z wodą i mydłem przed stosowaniem pachnideł, pisać nie wypada". Babcia Alina nadmienia, iż "erotyzujące działanie przypisuje się wszystkim perfumom" a tym samym wyjaśnia, że "różnica między perfumami a wodą toaletową polega na stężeniu, w jakim występuje koncentrat zapachowy". To znaczy "perfumy zawierają od 1 do 20 procent esencji zapachowej, wody od 8 do 10 procent". Dalej czytamy zalecenia: "jeśli nie stać nas na dobre perfumy, kupujmy mniej kosztowne wody toaletowe; zawsze lepiej się odrobinę "niedoperfumować" niż uperfumować przesadnie; elegancką panią otaczać powinna subtelna mgiełka zapachu, nic ponadto".

Perfumy są drogie, mimo to przepadamy za nimi, natomiast prezent w tej postaci jest bardzo wytworny. Babcia Alina pamiętać każe, iż istnieją ogólne zasady, tj. "osoby bardzo młode używać powinny perfumy delikatne i lekkie". Do brunetek pasują pachnidła "zdecydowane i lekko gorzkawe", a do blondynek "subtelne i słodkie". Oczywiste jest, aby przy wyborze perfum, zwłaszcza na prezent, uwzględnić temperament, styl życia i indywidualność osoby obdarowanej. Perfumy towarzyszyły i będą towarzyszyć miłości a węch to iście prymitywny zmysł, który wówczas nie łatwo poddaje się świadomej kontroli.

03 grudnia 2011

Oriflame - Precious Moments

 
Jeżeli dysponujesz kwotą do 30zł, co więcej, uwielbiasz zapach Kenzo - Flower i zwyczajnie nie stać Cię na niego - zapisz się TUTAJ do klubu Oriflame i sięgnij po łudząco podobny Precious Moments tejże właśnie firmy.

Mam w tej chwili natłok myśli, o wszystkim chciałabym Wam napisać, ale trzeba wszystko zebrać w jedną całość i wybrać najważniejsze fakty. Zaczynając od opakowania. Moment, w którym otworzyłam zafoliowane pudełko i zaaplikowałam kroplę tego pachnidła, uważam za przełomowy. Powrócił zapach starych dobrych czasów, wówczas królowały perfumy Flower. Owszem, dziś nadal są "niezniszczalne", chociaż może nieco zapomniane. Niemniej jednak Precious Moments początkowo jest niemalże taki sam jak Flower. Ta sama świeżość, soczystość, chłód. Kiedyś pisałam Wam, że w sklepach sprzedawano odpowiednik Flower zwany po prostu Eau de Tokyo. Powstaje więc pytanie: czy Oriflame ma coś wspólnego z firmą Blue up? Gdyby ktoś zakrył mi oczy mogłabym przysiąc, że Eau de Tokyo i Precious Moments to jedno i to samo.


Oriflame proponuje używać Precious Moments zimą, w okresie karnawału. Ja uznaję to pachnidło jako świetną "broń" przed upalnym latem. Jak wspominałam jest to zapach bardzo zimny, rześki, soczysty, nawet nieco gorzki, pozbawiony elegancji, wyrafinowania. Nie kojarzy mi się z wytwornymi przyjęciami do białego rana jak sugeruje reklama. To ratunek dla rozgrzanego ciała, moment wytchnienia w ciągu gorącego dnia, chwila dla wyciszenia zmysłów. Chwila, rzekłam... Precious Moments nie jest trwałym zapachem, co pozwala na częstsze jego używanie. Na dnie flakonika widzimy biały pyłek diamentowy, gdy potrząśniemy flakon (przypomni się Wam śnieżna kula z Mikołajem od wujka z Ameryki :-) i spryskamy opaloną skórę, włosy, czarną sukienkę lub czarne rajstopy, otoczymy się srebrzystymi, błyszczącymi, brokatowymi drobinkami. Pewne nowatorstwo, aczkolwiek trzeba pamiętać, aby lepiej nie nosić tych perfum w torebce. Pyłek może przedostać się do dozownika i zablokować możliwość aplikacji. A gdybyśmy przypadkiem zapomniały założyć błyskotki, flakon ma w zanadrzu regulowany srebrny pierścionek w kształcie kwiatu. Niektóre panie myślą, że to czterolistna koniczyna. Kto wie, może przyniesie szczęście.

Tak więc Precious Moments to propozycja 3 w 1. Perfumy, ozdoba ciała diamentowymi drobinkami i biżuteria. W składzie mamy czarną porzeczkę, jeżynę, poziomkę, magnolię, jaśmin oraz piżmo i karmel. Mimo, iż wymieniłam poziomkę i karmel, nie ma w tym zapachu żadnej nuty słodyczy. Zdecydowanie polecam na lato. Raczej tylko młode panie uznają go za "swój", nieinwazyjny, przyjazny. Starsze uznają brokat i pierścionek za totalną tandetę a zapach jako mało zauważalny, nie innowacyjny. Do miana "przebojowy" wiele mu brakuje, ale w końcu nie jest to propozycja z najwyższej półki. Tylko buteleczka i diamentowy pył przywodzi na myśl zimę i Święta Bożego Narodzenia. Czy warto kupić? Na wstępie wspomniałam o podobieństwie do Kenzo oraz o niewielkiej kwocie. Za 50ml, jako konsultantki zapłacimy nawet 23zł, natomiast klientka zapłaci nawet 99zł.


23 listopada 2011

Oriflame M by Marcel

Marcel Marongiu jest głównym pomysłodawcą i chciałoby się również rzec - twórcą jednego z piękniejszych zapachów od Oriflame. Francusko - szwedzki projektant mody a zarazem dyrektor artystyczny domu Guy Laroche, znany jest z mocnych a tym samym ultra kobiecych projektów, najwyższej jakości materiałów i pięknych, czystych kolorów a wylansowane przez niego pachnidło to ukłon w stronę wciąż zmiennego świata mody, francuskiego szyku i skandynawskiego minimalizmu. Styl, wnikliwość, dokładność, zaangażowanie przyniosły mu rzesze fanek, do których należą, m.in. Madonna czy Alicia Keys.

M by Marcel to propozycja dla kobiet dobiegających czterdziestki i starszych, świadomych swojej urody i stylu (również w ubiorze). Idealna na jesień i zimę, zdecydowanie wieczorowa, ciężka, odważna. Dama (bo jakże inaczej nazwać kobietę, która używa tego zapachu) emanuje pewnością siebie, charyzmą, wolnością; jest muzą. M by Marcel zachwycają, intrygują a noszą w sobie nuty róży tureckiej, delikatnych akordów kadzidła, absyntu. W składzie mamy także daktyl, irys, zamsz, paczulę i ambrę. Wszystkie elementy tworzą niezwykle kobiecą, "pieprzną" woń a do tego bardzo trwałą. Aż chciałoby się ponarzekać, lecz ja, jako zwykła konsumentka, nie mam na co. To pachnidło kojarzy mi się z bogactwem, mega luksusem a poniekąd nawet z konserwatyzmem, bowiem gdzieś w tle czuję chłód i niedostępność...

Ten fascynujący zapach, utrzymujący się na drugim miejscu wśród oferty Oriflame, zamknięto w gustownym, nowoczesnym, modnym flakonie. Powrót do odcieni starego złota. Fakt faktem, o ile wnętrze trwałe o tyle korek dosyć szybko traci swą barwę (ściera się, matowieje), zwłaszcza podczas noszenia w torebce. Nie ma co "wycierać" tak ciekawego flakonu w czeluściach naszego "mini - centrum dowodzenia", lepiej postawić je w widocznym dobrze oświetlonym miejscu w naszej ulubionej części domu - czyli w sypialni/łazience, na toaletce.

Serdecznie polecam. Idealne perfumy na Sylwestra jak znalazł. Zupełnie odmienna propozycja perfumeryjna od wcześniejszych z Oriflame. Cena: około 90zł za 50ml.

Uwaga: Na dzień 06.04.2014 zapach w sklepie Oriflame nie jest już dostępny.

22 listopada 2011

Oriflame Delicacy

Inspiracją do stworzenia kuszącego flakonu perfum Delicacy były słodkie wypieki francuza Christophe`a Michalaka, jednego z najbardziej znanych cukierników na świecie. Michalak nazywa siebie projektantem, ubierającym nie kobiety a desery. Ponoć uczucie spełnienia towarzyszy mu wtedy, kiedy widzi radość w oczach osób, którym prezentuje swoje smakowite wypieki.

Oriflame reklamuje Delicacy jako najsłodszą z pokus... Buteleczka stworzona na kształt bajecznego ciastka..., zatem jak pachnie wnętrze...? Im dłużej "obcuję" z tym zapachem to przypomina mi smak rurek z kremem lub pączków z różanym nadzieniem, które tak uwielbiałam w dzieciństwie, jest kobiecy, delikatny, dzienny, nawet nieco infantylny i oczywisty, ale z pewnością nie szykowny czy uwodzicielski. Teraz hołduję zasadzie "jestem tym co jem" i trzymam się z daleka od słodyczy, jednakże słodkim perfumom nigdy się nie oprę. Moja radość była podwójna, na wieść, że Delicacy ma być prawdziwie słodkim pachnidłem. Niestety przeżyłam rozczarowanie, bowiem koniec (nuta bazowa) jest niemal taki sam jak początek (nuta głowy), w ogóle się nie rozwija, nie wyczuwam nuty serca, czasem całość przywodzi na myśl krem do twarzy bogaty w składniki zapachowe. Niemniej jednak ta owocowo - kwiatowa (bomba) kompozycja faktycznie odznacza się delikatnością, spokojem, ciepłem, niewinnością. W składzie mamy przepyszne owoce: truskawka, malina, gruszka; kwiaty: róża (według mnie najbardziej wyczuwalna) i inne jak: wanilia, piżmo, różowy pieprz (praktycznie go nie czuć). Perfumy słodkie, optymistyczne, całoroczne, fajne na prezent dla młodych, zakochanych pań, wierzących w romantyczną miłość... Delicacy to z pewnością wyjątkowe połączenie oryginalności i inspiracji, którego celem jest wydobyć słodkie strony charakteru kobiety. Po prostu ładny. Dostępny od Katalogu nr. 17/2011. Cena: około 55zł za 30ml.

18 listopada 2011

Burberry - Body

 
Nie mając ponoć zielonego pojęcia o perfumach (słowa czytelników - krytyków), długo zastanawiałam się czy napisać recenzję najnowszego zapachu Burberry. No bo niby po co miałabym zapisywać, zapychać, niszczyć wirtualne karty internetu nudnymi, infantylnymi, nic nie wnoszącymi wypowiedziami. A jednak... zapach jest nawet ciekawy, że nie mogłam się powstrzymać od udzielenia poniższej wypowiedzi, dedykowanej tym, którzy uwielbiają czytać moje "kretyńskie", niedojrzałe recenzje.

Body to najbardziej wyczekiwane tegoroczne pachnidło w Polsce, a może i na świecie. Jeszcze gdy nie były w naszym kraju dostępne, na próżno było wypytywać o szczegóły przedstawicieli tej marki. O tym zapachu zrobiło się głośno za sprawą gorącej kampanii reklamowej. Burberry nie udostępniła spisu nut zapachowych a jedynie dosyć kontrowersyjne zdjęcie modelki Rosie Huntington - Whiteley
, uznawanej już za ikonę brytyjskiego stylu. Sam zapach jest łatwy do noszenia, dzienny, promienny, ciepły, optymistyczny, raczej całoroczny, wyrażający elegancką prostotę a wszystko dzięki kwiatowo - drzewnej kompozycji. Zdecydowanie najbardziej dominuje nuta bazowa tj. drzewo sandałowe, wanilia, piżmo, ambra. W składzie mamy także irys, brzoskwinię, różę, zielony absynt i frezję. Początkowo lekko metaliczny, kojarzący się z nowoczesnością, ale nie nowatorstwem. Przyjemnie "duszący". Następnie mamy pudrowy zapach kwiatów a tenże bukiet otulony jest aromatami wilgotnych drzew. Gdzieś w tle wyczujemy akordy aksamitnych owoców.

Body przetestowałam z entuzjazmem, niestety nie skojarzył mi się ze zmysłową, pełną wdzięku kobietą, która nie ma nic do ukrycia. Jest to zapach skromny, grzeczny, ulotny. Fakt, że nie jest zbyt trwały przypomniał mi pewne porównanie, gdzieś tam zasłyszane. Kiedy artystka/artysta chce odwrócić uwagę od braków wokalnych, muzycznych tudzież aktorskich - nietuzinkowym, wyzywającym strojem przyćmi te niedoskonałości. Łopatologicznie uzasadniając, ociekająca zmysłowością reklama i mega seksowna modelka mają odwrócić uwagę od miernej trwałości perfum. Lepiej żeby erotyzm nie spajał się z wysoką kulturą osobistą chciałoby się rzec.


Flakon ładny, aczkolwiek ten o największej pojemności wygląda jakby zaraz miał się przewrócić i pewnie dlatego na sklepowych półkach zazwyczaj leżakuje. Cena: 390zł za 85ml.

 

08 listopada 2011

Oriflame - Volare Magnolia

Ostatni raz "zakochałam się" kilka miesięcy temu a były to pachnidła Choparda pod tytułem Happy Spirit i Happy Spirit Magical Nights. Nieco później "szukałam swojego miejsca", nic mi się nie podobało, nowości nie zbytnio mnie nie kusiły, starocie nieco się "przejadły". Owszem, czasem przyjemnie wrócić do pięknej przeszłości. Szkoda tylko, że niektóre zapachy są już niedostępne.

Konsultantką Oriflame zostałam dokładnie w październiku 2011 roku, miałam okazję przetestować wiele pachnideł tej firmy, zakupić i zatrzymać tudzież komuś podarować. Jak grom z jasnego nieba, w sensie pozytywnym oczywiście, dopadła mnie "miłość" do Volare Magnolia. Zapach znajomo pachniał, kilka minut zajęło mi przypomnienie sobie, gdzie i kiedy go "słyszałam i widziałam". Jakkolwiek idiotycznie by to brzmiało, nie raz zastanawiam się czy zapach można zobaczyć... No, ale nie ważne. Volare Magnolia "poznałam" na otwarciu ponoć największej na świecie fontanny - Warszawa. Jestem niemalże w 100% pewna, że był to ten zapach....

...tak subtelny, tak ciepły, tak zmysłowy i elegancki, że po raz pierwszy nie miałam siły się zatrzymać... Zdobywając łup jesienią, dopięłam swego, karmiąc głodne ego. Teraz ja mogę czuć się wyjątkowo, poprawiać sobie nastrój każdego dnia, rozmyślać o romantycznej miłości... Aromaty cytrusów, kwiatu pomarańczy, róży, jaśminu i piżma oraz tytułowej magnolii zamknięto w dziewczęcym, delikatnym, różowym flakonie. Nuty te są zaskakujące a jednocześnie pobudzające wyobraźnię, słodycz w powolnym tempie przeplata się z wonią cytrusów, co harmonijnie podkreśla wyjątkowość jaką jest bycie kobietą. Volare Magnolia jest nieskazitelny, delikatny, odzwierciedla romantyczne dusze. Słowem - przyjemny, nie duszący, rozwijający się harmonijnie, idealny na każdą porę roku, dla pań w każdym wieku. Co ważne, nie jest męczący ani uciążliwy. W późniejszej fazie może przywodzić na myśl zapach mydła. Niektórym klientkom przypomina perfumy Insolence od Guerlain. Jedynym mankamentem a zarazem cechą charakterystyczną perfum Oriflame jest słaba trwałość na skórze a mega na wełnianych ubraniach. Aczkolwiek za niską cenę warto po niego sięgnąć. Kupić dla siebie lub na prezent. Gorąco polecam. Jest to mój numer 1 na liście zapachów tejże firmy. Jedna kropla wieczorem absolutnie dla mnie wystarczy.Aktualizacja: mamy rok 2018 a tych perfum już dawno nie ma w Oriflame. Liczę na ich powrót.


09 września 2011

Perfumy Jennifer Lopez Live

Byłam niezmiernie ciekawa tego zapachu a kiedy wreszcie go otrzymałam poczułam się jakby oszukana. Rozpoznałam znajome nuty. Po kilku minutach doszłam do wniosku, że tak samo pachnie pewien odpowiednik, sprzedawany w dużych marketach i na bazarach po znacznie niższej cenie, mianowicie około 16zł.
Flakon przypomina kobiece kształty, natomiast kolor wody i opakowania jest ciemnoróżowy. Ale pomijając ten fakt, spodziewałam się, że Live będzie kompozycją promienną, wiosenno - letnią, świeżą a dzięki niemu kobieta będzie emanować radością. Nie myliłam się.

W miarę upływu czasu subtelna słodycz ustępuje miejsca miłemu orzeźwieniu, dodającemu energii do działania. Pomiędzy nutą serca a bazową następuje moment przełomowy. Live przypomina zapach Cat de Luxe Wit Kisses marki Naomi Cambell, mam tutaj na myśli aromaty opuncji figowej, której w obu zapachach nie ma, ale za to są wspólne takie jak: czerwona porzeczka, peonia i wanilia! Niemniej jednak Live dodają wigoru, ale nie elegancji. Jeśli chodzi o trwałość to nie zamierzam narzekać. Nie ma co się obawiać jeśli się przesadzi w aplikacji.
Nie twierdzę, że to super hit, aczkolwiek warto zwrócić uwagę na to pachnidło, zaczynając chociażby od testów na nadgarstku. Polecam przede wszystkim młodym kobietom. Buteleczka bardzo ładna, bo zgrabna i wielokolorowa a nazwa Live idealnie pasuje do całości. Pozostałe składniki: limonka, ananas, fiołek, drzewo sandałowe oraz piżmo. Live to nie synonim luksusu i bogactwa a radości i odświeżonej...miłości.

31 sierpnia 2011

Paris Perfumeria - perfumeria internetowa

Gdy ktoś zapyta mnie jakie są moje marzenia związane z zapachami, odpowiem bez zastanowienia: otworzyć własną stacjonarno - internetową perfumerię w Warszawie lub okolicach... Jak do tej pory nie udało mi się tego spełnić, ale wszystko przede mną.

Tymczasem miło poczytać o sukcesach innych. Wraz z p. Andrzejem z Krakowa zapraszam Was Kochani do internetowego sklepu o wdzięcznej nazwie Paris Perfumeria. Znajdziecie tam pachnidła wielu popularnych marek w atrakcyjnych cenach. Polecam!




28 sierpnia 2011

Masaki Matsushima - Mat Chocolat


Wszystkie odcienie brązu a zwłaszcza odcień czekoladowy są hitem sezonu jesiennego. Makijaż czy strój w odcieniach kawy z mlekiem uzupełnimy zapachem Mat;Chocolat. Awangardowy Matsushima zdradził kiedyś, że gdyby nie był projektantem, chciałby zostać mistrzem czekolady, zatem punktem odniesienia do tego najbardziej kreatywnego projektu była właśnie przez niemal wszystkich ulubiona czekolada. Pracując nad tym pachnidłem, nie dość, że spełnił swoje dwa marzenia, to teraz spełnia nasze.

Początek Mat;Chocolat (z cyklu "przyczajony tygrys - ukryty smok") jest uderzeniem gorzkich nut grejfruta, arbuza oraz czarnej porzeczki. Miałam wrażenie, że spożywam pomarańczową galaretkę w mocno gorzkiej czekoladzie. Trwało to zaledwie parę chwil. Nuta głowy ustępuje miejsca gorącej, zmysłowej nucie serca. Mamy tutaj ową czekoladę i kakao. Wyczuwam również chropowate wiórki kokosowe i kawę z mlekiem. Całość zwieńczona jest charakterystyczną nutą bazy składającą się z białego piżma oraz drzewa sandałowego. Wszystkie uzupełniają się wzajemnie, ale nie są ekspansywne.

Mat;Chocolat to niezwykle apetyczne połączenie wspomnianej czekolady ze zdystansowanymi aromatami orzeźwiających owoców, które jednak po pewnym czasie nikną pod jej naporem. Zapewnia zmysłowe doznania, otacza mnie ciepłem, przywołuje dziecięce wspomnienia. Jest to zapach z kategorii jesienno - zimowej, subtelnej, intymnej, słodko - gorzkiej, ale jednak z przewagą słodyczy. Pozostaje tuż przy skórze, otulając ją fantastycznymi aromatami, tak banalnymi, że aż pięknymi. Nie jest prowokacyjny, nie czułam potrzeby bycia "dojrzałym" do niego, nie wyróżniałam się w tłumie. Smaczny, "kuchenny", niezbyt ciężki, nieskomplikowany, osobisty, ale czy naprawdę faktycznie rewelacyjny, bo kreatywny? Na polskim rynku kosmetycznym znajdziemy multum kosmetyków na bazie czekolady, przez co Mat;Chocolat tak naprawdę nie wydaje się być innowacyjny a "oczywisty".

Flakon jest dosyć nietypowy, będący ponoć technicznym osiągnięciem. Kolor oraz dekoracja przywodzą na myśl gorzką czekoladę. Wcześniejsze perfumy Matsushimy z "kolekcji" Mat; przeznaczone są dla mężczyzn.

Obiecywałam sobie wiele, trwałość Mat;Chocolat bardzo mnie usatysfakcjonowała. Polecam wszystkim paniom. Dla miłośniczek czekolady i zapachu Angel od Thierry Muglera jest to pozycja obowiązkowa. Cena: 200zł za 40ml.

 

26 sierpnia 2011

Czy używanie perfum w miejscach publicznych powinno być zakazane?

Wraz z powstawaniem (ku uciesze zwolenników) nowych perfumerii dochodzą do mnie krytyczne słowa przeciwników, według których używanie perfum w publicznym miejscu powinno być zakazane, tak samo jak palenie tytoniu. Kobieta / mężczyzna, którzy (kolokwialnie mówiąc) "wyleją" na siebie niezbyt atrakcyjny zapach, chociażby nawet za kilka stów, są utrapieniem dla towarzystwa. Zapach chemii nie jest obojętny dla nosa, gardła, płuc. Na forach internetowych pojawiły się (bzdury) spekulacje jakoby nadmiar wdychania pachnideł powodował powstawanie raka płuc lub uzależnienie... Jestem ciekawa jakie jest Wasze stanowisko w tej sprawie? Czy używanie perfum w miejscach publicznych powinno być zakazane a nieprzestrzeganie rzekomego regulaminu karane karą grzywny?


 
Foto ze strony: blogcdn.com

11 sierpnia 2011

Victoria`s Secret - Dream Angels Heavenly

Zapach ten początkowo mnie zachwycił. Była to dla mnie nowość, wiele dobrego o nim słyszałam, tym samym radość była podwójna, kiedy wreszcie go przetestowałam. Prawdziwie amerykański, czysty, pudrowy, ciepły, subtelny, ale dopiero wtedy, gdy w całości się rozwinie. Początek nachalny, męczący, duszący, jakby męski, ostry, na pograniczu orzeźwienia i słodyczy. Na szczęście krótko trwa. Niemniej jednak jest to zapach dzienny, otulający, dyskretny, przypominający niektóre tłuste kremy do cer dojrzałych. Kojarzy mi się z zachodzącym słońcem, deszczowym latem, początkiem jesieni. Generalnie, całkiem przyjemny, choć średnio trwały. Flakon dosyć elegancki, jednakże złota oprawa szybko wyblakła, także na atomizerze. Przy oszczędnym używaniu starcza na bardzo długo. Nie oryginalny. Polecam paniom, które chcą pachnieć inaczej niż wszyscy. Składniki zapachowe to przede wszystkim wyczuwalna zaraz po aplikacji wszechobecna wanilia, kardamon nadający specyficznego, bo ostrego "wyrazu", frezja, irys, drzewo sandałowe, orchidea w tle.

01 lipca 2011

Elizabeth Arden Mediterranean

Mediterranean to zapach, po który warto sięgać podczas upalnego lata i wtedy, gdy możemy go nabyć po okazyjnej cenie. Ewentualnie powinny usatysfakcjonować nas miniaturki, jeśli nie mamy innego w zastępstwie.

Wylansowany w 2007 roku, nie zwrócił mojej uwagi aż do teraz. Prawdę powiedziawszy nawet wcześniej nie widziałam go na sklepowych półkach mimo, że E. Arden to wszechobecna masówka. Nie zamierzam pastwić się nad tym pachnidłem ani jakoś specjalnie go wychwalać, przejdę po prostu do rzeczy. Zaczynając opis flakonu, mamy tutaj zwyczajną prostotę, nie potrafię porównać go z kształtami kobiecego ciała tak, jak uczynił to rzekomo producent. Błękitny kolor faktycznie przywodzi na myśl wspomnienia cudownych wakacyjnych chwil spędzonych z ukochanym. Sam zapach trudno nazwać ładnym, ma w sobie coś "męskiego" dokładnie jak Cool Water Wave (również recenzowany na tym blogu), nie możemy wymagać od niego klasy, elegancji, zmysłowości. Propozycja zdecydowanie na dzień, Mediterranean jest bowiem płaski, lekko świeży i lekko chłodny, ale nawet niekiedy cukierkowy a czasem za bardzo pachnie drewnem! i stąd moje skojarzenie z męskimi akordami. Takie połączenie nie było do tej pory spotykane w zapachach tej marki. W składzie mamy: mandarynkę, brzoskwiniowy sorbet oraz śliwkę damaceńską jako promienny początek, następnie, w nucie serca doszukamy się m.in. zapachu magnolii a w nucie bazowej, utrwalającej, nieprzemijające wrażenie "męskich nut" tj. drewno sandałowe, bursztyn i piżmo. Mediterranean pasuje do pań trzydziestoletnich, ciemnowłosych, pewnych siebie, pragnących nieustannie "łapać w żagle wiatr", chociaż przesłanie głosi, że na pewno spodoba się każdej kobiecie. Mimo, że w składzie znajduje się również orchidea z Madagaskaru, zapach nie zrobił na mnie zbytniego wrażenia. Argumenty przedstawiłam powyżej. Trwałość słaba. Nie "zaspokoił" moich nozdrzy. Oczywiście większość z Was nie zgodzi się z moją opinią, zachęcam do komentowania poniżej. Cena Mediterranean: 115zł za 100ml.

23 kwietnia 2011

Masaki Matsushima Shiro

Shiro z języka japońskiego oznacza po prostu Biel. Shiro, zamknięty w designerskim, nowoczesnym flakonie, miał być zapachem unikalnym, eleganckim, harmonijnie łączącym wyrafinowanie ze spokojem i równowagą, symbolizującym relaks i odprężenie a okazał się dla mnie nic nie znaczącą próbą powrotu do nieskazitelnej czystości duszy, która tkwi gdzieś pośród zakamarków próżności, nadmiaru i przepychu.

Shiro jest kompozycją charakteryzującą się świeżością, jednakże nie ma w nim zapowiadanej delikatności i ciepła. Początkowo przypominał słaby aromat zielonych ogórków w śmietanie z cukrem, później stał się bardzo intensywny, ostry, niespokojny, momentami przezroczysty, zimny, przeplatany pudrowymi, jakby różanymi akcentami. Trudno węchem "wydobyć" poszczególne nuty a podobno w składzie znajdują się m.in.: bawełna, róża, fiołek alpejski, irys, piżmo. Dla miłośniczek wymienionych nut zapachowych, znamienną, korzystną cechą Shiro jest jego bardzo dobra trwałość.

Trudno jest mi powiedzieć, że Shiro to klapa, zważywszy, że mam ogromny sentyment do marki Masaki Matsushima.


22 kwietnia 2011

Perfumy o zapachu kobiecej waginy!! Szok!

Były już perfumy o zapachu kału, bekonu i ludzkiej krwi. Teraz pora na zapach kobiecej waginy. Mam tylko nadzieję, że umytej!

"Wielkim" pomysłodawcą tego projektu z 2007 roku była firma Vivaeros, zajmująca się produkcją oraz dystrybucją gadżetów erotycznych. Perfumy otrzymały nazwę VULVA i wymagają delikatnego wstrząsania przed każdorazowym użytkiem, po to, by podnieść z dna najważniejszą nutę zapachową. Stworzenie tego zapachu miało być wyjściem na przeciw zapotrzebowaniom współczesnego świata. Kobieta maskuje swoją naturalną woń stosując różne syntetyczne specyfiki. Używając perfum VULVA zintensyfikuje męskie fantazje erotyczne. Cena: 25 Euro.

Zapach kobiecej waginy podbił już Europę i Zachód. Targetem są ponoć nie tyko mężczyźni. Z informacji podanych w internecie dowiadujemy się, że aromat VULVY najbardziej podoba się paniom homoseksualnym.


 
Foto ze strony: farm2.static.flickr.com

Strona oficjalna: www.vulva-original.com/gb

13 kwietnia 2011

Lilian Barony Milano Barony (Barony Woman)

Informacji o tym zapachu na próżno szukać w zasobach internetu. Posiadam jedynie próbkę, zdjęcie załączam poniżej. O samej marce Lilian Barony Milano niewiele wiem poza tym, że ma w swojej ofercie zapachy o nazwie Lilian i L`eau Lilian.

Perfumy Barony pasują na wiosnę, są świeże, lekko pieprzne, początkowo są jakby kopią słynnego Attimo, później pachną dosłownie jak ogórkowy szampon Timotei. Niewątpliwie charakterystyczne. Nie poprawiają nastroju, nie mają tajemnicy, aczkolwiek byłyby znakomitym uzupełnieniem porannej odświeżającej toalety. Jestem pewna, że w składzie jest konwalia, lotos i drzewo sandałowe. Trwałość zadowalająca. Zmieszane z zapachem Kate Moss - Velvet Hour pachną jak kasza gryczana!

Gdzie kupić? Tego chyba nikt nie wie. Może na internetowych aukcjach?

Jeśli macie jakieś informacje / sprostowania na temat tego zapachu to piszcie w komentarzach.



10 kwietnia 2011

Pussy Deluxe Pussy Deluxe

Marka Pussy Deluxe została stworzona przez niemiecką firmę Maurer & Wirtz. Producent określa tytułowy zapach jako "szczyptę wiosny wzbogaconej dotykiem lata a potem wymieszanej z odrobiną jesieni ze śladem wiosny". Cóż, trochę dziwna charakterystyka, jednakże bardzo trafna. Gdyby tak rozłożyć Pussy Deluxe na czynniki pierwsze, to faktycznie dzieli się jakby na cztery części. Początkowo pachnie popiołem, dymem, przez co często zostaje przekreślany. Jest ciężki i drażniący. Całe szczęście, że trwa to tylko parę chwil. Ja dałam mu szansę, poczekałam i zaobserwowałam jak się zmienia. W kolejnych minutach łagodnieje, jakby budzi się z zimowego snu, staje się lekko pudrowy, by potem ponownie "zaatakować" nasze nozdrza i przeobrazić się w słodką mieszankę "wybuchową", w której dominują akcenty wanilii, piżma, ambry, poziomek i pralinek. W końcowej, czwartej fazie zapach ten znika, jakby bezpowrotnie, stapia się ze skórą, jest ledwo wyczuwalny i smutny. Smutny zupełnie jak jesień. Kobieta ma wiele twarzy, poszczególne fazy perfum Pussy Deluxe odzwierciedlają jej nastrój, próbę ukrycia smutku czy wstydu. Są jednocześnie zaproszeniem do ekscytujących wrażeń, do przeżywania intensywnej rozkoszy. Sama zdecyduj czy być kobietą - demonem w ciele anioła czy odwrotnie. Pussy Deluxe to typowy słodziak, którego pokochasz albo znienawidzisz. Polecam młodym dziewczynom, dojrzałe panie uznają pewnie go za kicz. Trwałość na skórze do 4 godzin, na ubraniu kilka dni. Intryguje mnie, ale nie zasługuje na miano ulubionego.

Słowa piosenki grupy Golec uOrkiestra najlepiej oddają moje wyobrażenie o tym zapachu:

"Gdy widze słodyce to kwice,
A ocy mi świecą jak znicze.
Lecz dobrze o tym wiesz,
Że połknąłbym jak zwierz,
Co tylko, co tylko, tylko chcesz...".

06 kwietnia 2011

Perfumy - Cytaty dotyczące PERFUM


Coco Chanel mawiała, że kobieta bez perfum to kobieta bez przyszłości natomiast M. Monroe twierdziła, że kładzie się spać ubrana tylko w kilka kropli perfum Chanel No 5.

Oto cytaty, które udało mi się w Internecie znaleźć, oczywiście nt. perfum.

"W kwiaciarni perfumy nie pachną".

"Muzyka niczym nie przypomina sztuki. Przypomina perfumy". Sakaguchi Ango

"Pokusa to perfumy, które wdycha się tak długo, aż człowiek zapragnie mieć flakon". Jean - Paul Belomondo

"Perfumy (...) są jak wiadomość, którą chce się przekazać. Nie potrzeba do tego żadnego języka. Można być głuchoniemym, można być z innej cywilizacji, a i tak zrozumie się tę wiadomość. W perfumach jest jakiś irracjonalny, tajemniczy element". Janusz Leon Wiśniewski
"Zmiany przychodzą jak lekki wiatr, który porusza zasłony o poranku i jak delikatne perfumy pachnące dzikimi kwiatami, ukrytymi w trawie". John Steinbeck

"Perfumy to niewidoczny, ale niezapomniany i niedościgniony dodatek. Są zapowiedzią przybycia kobiety, pobrzmiewają jeszcze, gdy ona już odeszła". Coco Chanel

"Perfumy to muzyka ciała i tak jak muzyka mogą być siłą leczącą i dodatnio wpływać na nastrój człowieka". J. Stephan Jellinek

 

 
uroda.onet.pl

05 kwietnia 2011

Chopard - Happy Spirit Magical Nights

W moim życiu byłam zakochana raz i nadal jestem, nasza miłość kwitnie jak najpiękniejszy kwiat. Jeśli miałabym zdradzić swojego mężczyznę to tylko z Chopardowskim zapachem Happy Spirit z serii Magical Nights. Gdyby ktoś miał mnie teraz zapytać jakie składniki perfum są u mnie na kilku pierwszych miejscach, to bez wątpienia, bez zbytniego zastanowienia wymieniłabym orchideę (szczególnie waniliową), karmel, pralinki... czyli te, które kojarzą się z słodyczą, miłością a nawet infantylnością. Nie można prosić o więcej, choć poza wymienionymi, w tym zapachu znajdują się również: osmantus, malinowy sorbet, ambra, yuzu (owoc w kształcie mandarynki tylko o żółtym kolorze) oraz sycylijska czerwona pomarańcza.
Perfumy te wprowadzono na rynek w 2008 roku, są bardziej zmysłową i uwodzicielską wersją Happy Spirit. Polecam na wieczór. Jest bardzo wyjątkowy, gustowny, elegancki, daleko mu do banału. Zapewniam, że pomimo tak słodkich składników jak chociażby karmel i pralinki, HP MN wcale nie jest słodki, ciężki czy kleisty, da się wyczuć subtelny powiew pudrowej świeżości. Rozwija się pięknie na skórze, trwa i trwa. Niesamowite, ale aromat pierwszych nut przypomina mi jak pyszne może być drogie schłodzone czerwone wino, które sączyłabym w ogrodzie, podczas upalnej nocy. Później perfumy te stają się bardzo ciepłe, przepełnione namiętnością, młodością, magią. Piękne. Polecam tym paniom, które nie lubią się spieszyć!

Aktualizacja: mamy rok 2018 a tego zapachu już nie ma w sprzedaży.

31 marca 2011

Kate Moss Velvet Hour

Czary - mary. Po pierwszym zapachu Kate Moss, który ponoć okazał się hitem, przyszła kolej na Velvet Hour. Pisząc tę recenzję, mam przed sobą (dzięki uprzejmości Ewy K.) najmniejszy flakon z resztą zawartości i próbuję zebrać myśli, by coś sensownego napisać. Założenie producenta jest banalne, Velvet Hour ma przywodzić na myśl seksowną i wytworną atmosferę wieczoru. Modelka, o twarzy niewinnej nastolatki, próbuje przekonać mnie, że kobiecość trzeba odkrywać każdej nocy. Czyli co? Coty, fabryka słodziaków, tym razem zaskakuje.

Reklama reklamą, nie zawsze się sugeruję. Sam zapach okazał się dosyć nietypowy, przestrzenny aczkolwiek pozostający przy skórze. Mimo tego, przez kilka poprzednich dni, ku mojej uciesze, zbierałam komplementy. I tutaj mamy haczyk, zapach ten delikatnie zmienia się pod wpływem zmiany temperatury ciała, snuje się wokół właścicielki, pretenduje do miana zapachu z "ogonem", wyczuwam wtedy pieprz. Ogólnie Velvet Hour to perfumy, które w pierwszej chwili przywodzą na myśl tylko i wyłącznie kadzidło i orient, ale po upływie godziny stają się lżejsze. Poza błękitnym pieprzem i kadzidłem, w składzie mamy m.in. drzewo sandałowe, ambrę, paczulę i frezję. Ogólnie można określić to jako drzewno - kwiatowo - pieprzną kompozycję, która z pewnością urzeknie wszystkie panie, aczkolwiek (jak w przypadku każdych perfum) ciągłe stosowanie przyczyni się do szybkiej adaptacji ciała/nosa do zapachu. Zatem najlepiej używać na wyjątkowe okazje. Pora roku, wiek, styl właściwie nie ma znaczenia. Niektórym paniom kojarzy się z Midnight Poison, gdyż oba emanują chłodem, lub... tanim zapachem z kiosku, od którego boli głowa. Dla mnie Velvet Hour jest poniekąd tajemniczy, drapieżny, uwodzicielski, aczkolwiek nigdy nie zajmie pierwszego miejsca wśród ulubionych pachnideł, bo w porównaniu z innymi (np. totalnie seksownym Womanity, Angel czy Coco) czyli o zupełnie odmiennych komponentach, okazuje się być płaskim, banalnym, wręcz śmiesznym, w tandetnej, taniej oprawie.

15 marca 2011

Salvador Dali - Eau De Ruby Lips

 
Zapach czystości, świeżości. Subtelny, codzienny, uniwersalny, polecany energicznym paniom. Nie kusi, nie ukrywa żadnej tajemnicy, ale ujawnia odrobinę elegancji, choć z pewnością nienarzucającej się. Należy do kategorii perfum przezroczystych, sezonowych tak samo jak wcześniej opisywany Pure White Linen z Estee Lauder. Przywołuje uśmiech na twarzy, delikatnie chłodzi skórę, otula rześką mgiełką, kilkakrotna aplikacja podczas upałów jest jak najbardziej wskazana. Nie ma obawy przed przedawkowaniem, Eau De Ruby Lips zawiera bowiem "bezpieczne" aromaty grejpfruta, konwalii, magnolii. Okazał się średnio trwały, jednakże ma tendencję do przechodzenia na ubranie. Mimo tego, iż w składzie znajduje się ananas, miód owocowy oraz piżmo, zapach nie jest wcale słodki, także amatorki totalnych słodyczy nie znajdą tu nic dla siebie, powieje bowiem nudą. Zapachem w podobnym stylu będzie obecnie sprzedawany Pure by GAP. Eau De Ruby Lips nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia, jest zwyczajny, cena wynosi: 105 zł za 100ml.

14 marca 2011

Jimmy Choo - Jimmy Choo


Testowałam wiele nowych i starszych perfum, jednakże, jak do tej pory, debiutanckie damskie pachnidło od Jimmy`ego Choo rozczarowało mnie najbardziej. Nie piszę tego bynajmniej, by wywołać popłoch i złość...

Owy debiut nazywam zapachem dwupoziomowym. Dlaczego?, zapytacie. Otóż, zamiast trzech nut zapachowych, wyczuwam jedynie dwie, najpierw kwaskowatość potem słodycz, walczą ze sobą, trwają krótko, w dodatku nie zmieniają się. Perfumy te nie są zbyt trwałe, nawet na ubraniu nie wytrzymują dłużej niż dwie godziny, aplikację trzeba powtarzać kilkakrotnie w ciągu dnia. Pachną tanio, zwyczajnie, bez rewelacji, ponadto faktycznie dosięgnął mnie (tak jak pisze Czytelniczka Angela) efekt deja vu, skądś je znam. Nie sądzę, aby stały się tak bardzo rozpoznawalne jak, np. Angel czy Euphoria aczkolwiek znajdą określone rzesze wielbicielek, poszukujących świeżo - słodkich zapachów na wiosnę. Taki jest Jimmy Choo. Świeży, rześki, przezroczysty a także słodki, zarazem cierpki i musujący. Początkowo owa słodycz zachwyciła mnie, później stała się nie do zniesienia mimo, że moja ulubiona orchidea znajduje się w składzie. Od początku ubóstwiany albo znienawidzony. Przypomina mi nieco Touch of Pink od Lacoste.

Poniższą reklamę interpretuję dwojako. Kobiecie jest tak przyjemnie, że pragnie czuć te perfumy bardziej i bardziej. Druga interpretacja, zapach jest tak brzydki, że aż ciało boli. W każdym razie reklama wprowadziła mnie w błąd. Ale gdzie zatem znaleźć złoty środek? Dla mnie przygoda z pierwszym zapachem marki Jimmy Choo była jednorazowa. Lepiej niech produkuje tylko galanterię. Pisząc zapowiedź, spodziewałam się słodko - świeżej kompozycji, aczkolwiek w momencie aplikacji oczekiwałam jednak totalnej, wyrafinowanej, zmysłowej, nie kończącej się słodyczy, aż do przesady. Zmylił mnie flakon, który do złudzenia przypomina buteleczkę z Flowerbomb.

Nie jest to zapach ani zmysłowy ani luksusowy tylko codzienny, dla pań w każdym wieku. Zgodzę się ze stwierdzeniem, że zawiera w sobie nutę prowokacji, z pewnością przez cierpkie akordy, aczkolwiek nie przywodzi na myśl (podaję za opisem z Sephory) stylu, blasku i wyjątkowości czerwonego dywanu.

Składniki: gruszka, orchidea, pomarańcze, paczula, toffee (którego praktycznie nie czuję). Zalety? Ładne, estetyczne, nowoczesne opakowanie. Wady to m.in.: zbyt wysoka cena (około 390zł za 40ml), słaba trwałość.

Udanych testów.

 

13 marca 2011

Estee Lauder - Sensuous


Każdy człowiek definiuje kobiecość w inny sposób. To pewność siebie, takt, zmysłowość, troskliwość. Sensuous jest zbiorem tych wszystkich cech. To zapach wielowymiarowy, zmysłowy, ciepły, otulający, elegancki, świetlisty. Nieskomplikowany, po prostu bardzo ładny, bezpieczny, o dosyć dobrej trwałości a przecież o to przede wszystkim chodzi podczas poszukiwania idealnych perfum. Idealny na dzień i wieczór, na ślub czy spotkanie biznesowe. Wielbicielkom takich perfum jak Samsara, Notorious, Reveal czy Amarige - Sensuous na pewno się spodoba a przynajmniej nie przejdą obok niego obojętnie. Zauważyłam jednak, że jest mało popularny, przez co wydaje się jeszcze bardziej wyjątkowy. Początkowe nuty nie są zbyt ciekawe, drażnią, wydają się być bardzo ciężkie, typowo wieczorowe, dopiero po upływie 30 minut odkrywają swoją tajemnicę, udowadniając, że kobieta może być zmysłowa w każdym wieku. Zatem mamy m.in.: nuty drzewne, ambrę, miód, czarny pieprz, jaśmin. Słodycz jest tu dozowana bardzo oszczędnie, dzięki czemu Sensuous nie jest nudny ani intensywny. Odpowiedni na każdą porę roku. Uniwersalny. Reklama zapachu ma inspirować oraz przekonywać, iż każda z nas powinna go nosić na własny sposób. Cena: 350zł za 100ml. Bardzo polecam wszystkim paniom.

 

11 marca 2011

Słynne Japońskie Perfumy

Kataklizm w Japonii. Tsunami zalewa port, budynki płoną. Trzęsienie ziemi niszczy domostwa. Rośnie liczba ofiar. Moim marzeniem było zwiedzić Japonię, jednak dziś zdaję sobie sprawę, że legło w gruzach. Wyrażam szczere współczucie dla tych ludzi, którzy potracili swój dobytek a co za tym idzie pracę, najbliższych.

W tym miejscu chciałabym przedstawić słynne przedsiębiorstwa kosmetyczne i projektantów, którzy poza kosmetykami i modą wylansowali także piękne perfumy. Teksty pochodzą głównie z Wikipedii.

Shiseido - "Jego nazwa pochodzi z konfucjańskiej "Księgi Wróżb". Już w roku 1893 istniała apteka Shiseido, której założycielem był farmaceuta Arinobu Fukuhara. W roku 1915 jego syn - Shinzo Fukuhara, zmienił profil przedsiębiorstwa z farmaceutycznego na kosmetyczny i rozpoczął produkcję perfum. W 1924 przedsiębiorstwo zaczęło wydawać gazetę "Shiseido Geppo" (później jej nazwę zmieniono na "Shiseido Graph", następnie, w 1937, na "Hanatsubaki"). W 19271957 rozpoczęła sprzedaż w Tajwanie, Singapurze, Hongkongu i Hawajach, wktórce także na Haiti. W 1965 powstał oddział przedsiębiorstwa pod nazwą Shiseido Cosmetics America. Wkrótce rozszerzyła zasięg sprzedaży na Europę, Australię i Oceanię. W 1981 przedsiębiorstwo wydało perfumy Nombre Noir, które szybko zyskały dużą popularność". wikipedia


  

Kenzo - "ten dom mody założył Japończyk Kenzo Takada urodzony 27 lutego w 1939 w mieście Himeji. Przedsiębiorstwo powstało w 1964. Początkowo działało pod firmą Jungle Jap. W 1988Kenzo Perfums i współuczestniczył w tworzeniu perfum: Kenzo de Kenzo, Kenzo pour Homme, Parfum d'Été, Le Monde est Beau, Jungle Elephant, L'Eau par Kenzo, Jungle pour Homme, L'Eau par Kenzo pour Homme oraz Flower by Kenzo. Natępnie stworzył linię Kenzoki. W 1998 główną kolekcję Kenzo zaprojektował Gilles Rosier, który wkrótce stał się dyrektorem artystycznym przedsiębiorstwa. Kenzo należy do francuskiej grupy dóbr luksusowych LVMH". wikipedia


  

Hanae Mori - do swoich kolekcji odzieży włącza tradycyjne japońskie motywy. Zaprojektowała suknię ślubną dla księżniczki Masako.

Inne: Issey Miyake, Masaki Matsushima

 

Estee Lauder - Pure White Linen

 
Pure White Linen czyli Czysta Biała Bielizna.. Która z nas by nie chciała zawsze czuć się świeżo w upalne dni? Jest to zapach radosny, przejrzysty, odświeżający, poprawiający nastrój, pozwala poczuć się komfortowo w trudnych sytuacjach. Niewątpliwie należy do sezonówek, nie jest zapamiętywany jako zapach na całe życie. Młodym jasnowłosym paniom oraz wielbicielkom takich perfum jak Green Tea - Elizabeth Arden, Art - Masaki Matsushima czy Close - Gap (ale tej dawnej wersji) z pewnością od razu przypadnie do gustu z uwagi na delikatność i świetlistość.
Pure White Linen jest jak wiatr..szybko przemija, raczej nie jest zbyt trwały, polecam stosować go rano, po kąpieli, tylko na skórę, razem z balsamem do ciała z tej samej linii oraz kilka razy w ciągu dnia, by dopełnić efekt. Ulotność sprawia, że może wydawać się jednolity, bez wyrazu, aczkolwiek jeśli chcemy poczuć się beztrosko i nie robić wokół wrażenia wymuszoną elegancją a co za tym idzie być anonimowe, pozostać w cieniu otoczenia, to ten zapach okaże się niezastąpiony. Nie uwodzi, nie wzbudza pożądania, nie jest tajemniczy.
Pojawia się następna kwestia, czy pomimo negatywnych opinii tak na prawdę warto go mieć w swojej kolekcji? Jeżeli kolekcjonujesz perfumy tylko dla posiadania flakoników to tak. Natomiast jeśli planujesz zakup jakiegoś "świeżaka", w którym nie ma bitwy między kwiatami a cytrusami tylko składniki płynnie przenikają się, to sięgnij raczej po któryś z wyżej wymienionych. Moja znajoma poleciła mi, bym podczas upałów włożyła flakon Pure White Linen do lodówki na kilka godzin. Sprawdzę co z tego wyniknie. Skoro mowa o flakonie, jest niezwykle prosty, klasyczny, ale czy ponadczasowy? Składniki zapachowe to m.in.: lilia, biała frezja, tulipan, róża, perlista malina, mandarynka, grapefruit, drzewo sandałowe. Cena: od 120zł za 30ml wody perfumowanej. Cena balsamu do ciała zaczyna się od 35zł za 75ml.


 

08 marca 2011

Ralph Lauren - Notorious

 

W klasycznym flakonie, właściwie nie przyciągającym zbytniej uwagi, kryje się zapach mocny, bo pikantny, z nutami orientalnymi i kwiatowymi,które sprawią, że każda kobieta poczuje się elegancko, wytwornie i wyjątkowo. Niby banalny opis a jednak z pewnością zachęcający. Założeniem marki podczas produkcji i promocji Notorious było złożenie hołdu kobiecości, ale tej drapieżnej, niebezpiecznej. Ja rzekłabym tak, nasza kobiecość to przede wszystkim sposób bycia, subtelność w zachowaniu i wypowiedziach oraz lekka powściągliwość w okazywaniu mężczyznom zainteresowania z jednoczesnym upodobaniem do flirtowania. Od zarania dziejów kobiety były natchnieniem poetów i muzyków uznających je za jednoznacznik piękna i ciepła, toteż używając tego zapachu warto zrzucić maskę silnej, niezależnej baby i nie brać życia za bary a odkryć wrażliwość, romantyzm, szykowność z odrobiną prowokacji. Przecież mamy wiele twarzy… Notorious jako dopełnienie naszego wizerunku, od początku czaruje,nie jest ciężki a słodki, stąd moje powyższe skojarzenia.

Smutne, iż niektórym ten zapach kojarzy się z pogrzebem, kurzem a flakon z płytą nagrobkową.Najlepszym pomysłem wydaje się być próba skreślenia złych wspomnień i otworzenie się na nowe, lepsze życie, może nawet osławione..? Nuty zapachowe:   czarna porzeczka, bergamotka, piwonia,goździk, różowy pieprz, paczula, piżmo, fiołek. Trwałość bardzo dobra. Polecam wszystkim paniom. Raczej na późne jesienne lub zimowe popołudnie i wieczór. Dla mnie piękny i zmysłowy. Cena:około 200zł za 30ml.


 


01 marca 2011

Max Factor Blase

Blase należy już do klasyki, ale broń Boże do przeszłości. Wciąż świetnie się sprzedaje, kobiety są w stanie wiele zrobić, by go dostać. W 2010 roku ktoś zapoczątkował plotkę, jakoby te perfumy wycofano z produkcji. Nie prawda, nadal są dostępne, trzeba tylko poszukać w osiedlowych drogeriach, ewentualnie w internecie. Co mogłabym powiedzieć o samym zapachu? Prawdziwie kwiatowa kompozycja, pasująca szczególnie jesienią i zimą, dla pań trzydziestoparoletnich, odpowiednia na wielkie wyjścia lub na co dzień. Niegdyś zapach ten wzbudzał sensację, dziś kupowany jest raczej z przyzwyczajenia, z sentymentu. Niemniej jednak potrzeba czasu, aby się z nim oswoić, polubić dziwne nuty zapachowe, które skłaniają do określania ich aldehydowymi. Dziwne nuty... ale z pewnością niepowtarzalne, bodajże nigdy nie kopiowane, poniekąd tajemnicze i odurzające. Mimo, że premiera nastąpiła w 1975 roku, Blase kojarzy mi się z latami 90tymi, wtedy kiedy kobiety zaczynały czuć się jakby wyzwolone, towary zaczynały być dostępne dla wszystkich a perfumy były po prostu luksusem. Opakowanie jest bardzo proste, ale wnętrze nie jest zwyczajne. Nawet największy flakon z powodzeniem możemy włożyć do torebki, nie będzie przeszkadzał. Jeżeli zależy nam na trwałości, wybierzmy najmniejszą wersję Blase, wówczas zapach tak szybko nie będzie się ulatniał. Trwałość dobra, ale na ubraniu, nijaka na skórze suchej. 

16 lutego 2011

Currara - Touch and Die

Touch & Die nazywam tańszym odpowiednikiem Flowerbomb, z tym, że Flowerbomb jest niezwykle urokliwy, przyciągający, wyzwalający świadomą kobiecość a Touch & Die jest jedynie tego obietnicą. Niemniej jednak to pachnidło polecam paniom niezależnym, mocno stąpającym po ziemi; paniom trzydziestoletnim i nieco starszym. Młodym dziewczynom będzie kojarzył się z wytwornością, elegancją, wieczornym wyjściem. Ogólnie mówiąc jest to kompozycja orientalno-kwiatowa z wyrazistym dodatkiem nut owocowych, które grają tutaj według mnie pierwsze skrzypce (stąd skojarzenie z Flowerbomb). Nie hipnotyzuje mnie tropikalną świeżością, nie ujmuje żadną tajemniczością i zmysłowością, jak zakłada producent, chociaż jest przyjemny w noszeniu i mogłabym perfumować skórę cały czas (tak jak w przypadku Royal Desire by Christina Aguilera). To zdecydowanie słodkie, ciepłe, otulające, słoneczne perfumy, idealne na jesień oraz zimę. Pasują o każdej porze dnia, dobrze sprawdzają się w małych pomieszczeniach, gdyż nie są trwałe. Jak widać, z wad można zrobić zalety. Skłaniam się ku temu, by powiedzieć, iż na początku może bardzo się spodobać, jest wyrazisty, zdecydowany, lecz później nie rozwija się, wygasa bezpowrotnie. Przeciwnicy zapewne powiedzą: nazwa "Dotknąć & Umrzeć" odzwierciedla ulotną zawartość. Flakon w stylu lat 80tych, prosty, do torebki. Cena zapachu nawet około 20zł za najmniejszą pojemność.

07 lutego 2011

Perfumy Aire De Sevilla Primavera

Po otrzymaniu odlewki spieszę pisać dla Was recenzję.

Primavera firmy Aire De Sevilla to prawdziwie mydlane azarazem kwiatowe, musujące, świeże pachnidło, przeznaczone na dzień (stosowaćodrobinę po porannym prysznicu), dla pań dojrzałych, które preferują spokojny tryb życia, bez niespodzianek. Dla ceniącychtrwałość, czystość , prostotę, nie pragnących i nie oczekujących żadnych zmian.

Owszem, to perfumy bardzo trwałe, ale ujawniające mylące nutyzapachowe białych lilii i… popiołu, choć tak naprawdę zawierają kwiatpomarańczy oraz jaśmin. W fazie początkowej niezbyt przyjemne, bo duszące, ostre, natomiast po około 15minutach „uspokajają się”, nieco przypominają Pure Poison od Diora oraz Glow od JLo (recenzje znajdziesz na blogu).


Dodać trzeba, iż nie są tak naprawdę obietnicą wiosny azapowiedzią jesieni, nie kojarzą się ani ze słoneczną Hiszpanią ani z gorącąmiłością, są bardzo przeciętne, niezapamiętywane, w nadmiarze męczą na potęgę, choćzmieszane z Fluo – Masaki, jeszcze jako tako dają radę. Okazują się byćsynonimem stagnacji, pogodzenia się z losem. Brakuje im tej subtelności,wyrafinowania, elegancji. Mogą uczulać skórę. Nie perfumuj tych miejsc na ciele,na których bardzo widać żyły. Primavera kosztuje 22 Euro (150ml).

23 stycznia 2011

Toksyczna kolekcjonerka perfum

My kobiety uwielbiamy używać pachnideł sygnowanych nazwiskami słynnych kreatorów mody, gwiazd i celebrytów, gdyż poszukujemy inspiracji. No właśnie tylko do czego nam ta inspiracja? Do kolekcjonowania perfum. Flakoniki przyciągają nasz wzrok jak magnes, tym samym obiecując przepiękną kompozycję wewnątrz, gwarantującą miłe, niezapomniane doznania olfaktoryczne.


My kobiety kolekcjonerki uwielbiamy zdobywać te niepozorne dzieła sztuki, występujące zwłaszcza w seriach limitowanych, mających specyficzny charakter. Dzielimy się na dwa rodzaje „zbieraczek”, zbieraczki zapachów niszowych i powszechnie dostępnych. Mamy ogromną satysfakcję z posiadania chociażby najmniejszego flakonika i samego faktu, że wyprodukowano go w niewielu egzemplarzach. Lubujemy się w prostych aczkolwiek zdecydowanych liniach lub w wykwintnych, wielokolorowych barwach.Kolekcjonerki zapachów aktualnie lansowanych wyczekują przecen. Nabyć zapach za 150zł niż za 350zł to kolosalna różnica.





Foto: uroda.onet.pl


Lepiej we wszystkim zachowywać umiar. W związku z tym przytoczę teraz historię, która przyśniła mi się wczoraj. Rozmawiałam we śnie ze starszą kobietą, użalającą się nad losem swojej córki. Cała ta opowieść przypomina scenariusz filmowy. Otóż ta córka, imieniem Dagmara, wydawała niemal każdą swoją pensję na zakup nowych perfum. Kupowała na zapas flakoniki o największych pojemnościach, co więcej, nigdy ich nie otwierała, tylko odkładała na półkę i codziennie patrzyła na kolorowe opakowania. Zaniedbywała swój wygląd zewnętrzny i kondycję psychiczną. Próbowała na siłę umawiać się z mężczyznami, lecz każdy uznawał ją za nieatrakcyjną. Perfumy miały jej rekompensować miłosne niepowodzenia, prowizorycznie poskładać skruszone serce i upodobnić do Ewy, młodszej siostry, elegantki i łowczyni męskich serc. Ewa nie potrafiła w żaden sposób dogadać się z Dagmarą, ponadto, Dagmara w ogromnej szafie ukrywała przed nią swoją kolekcję zapachów. Pewnego dnia Dagmara oznajmiła, że wyjeżdża na jeden dzień w podróż służbową i w obawie przed kradzieżą, poprosiła siostrę, by tymczasowo zaopiekowała się domem. Myśląc, że dojdą do konkretnego porozumienia, zgodziła się od razu. Tylko nie przewidywała, że będzie tam nadzwyczaj znudzona do tego stopnia, że nie będzie miała ochoty na kontakty z mężczyznami.





uroda.onet.pl


Chodziła z kąta w kąt, popijając od godziny czerwone wino, w pewnym momencie poczuła piękny zapach perfum. Zajrzała do szafy, wisiały tam same ubrania. Wydawałoby się, że owa odzież tak cudownie pachnie. Ewa zaczęła rozrzucać – w jej opinii – szmaty, w pewnym momencie przewróciła się, wewnętrzna ściana szafy odpadła i w tymże momencie ukazała się cała kolekcja nieodpakowanych perfum Dagmary. Podniosła się z podłogi i zaczęła odpakowywać perfumy, jedne po drugim. Upajała się zapachami aż w końcu zemdlała. Następnego dnia rano, Dagmara wróciła z delegacji i zastała swoją sypialnię w totalnym nieładzie. Ewa leżała wciąż na ziemi, próbując jakoś wstać. Dagmara zanosiła się od ataków złości, bo oto rodzona siostra odkryła jej największą tajemnicę. Zwariowała… I jaki z tego wniosek? Lepiej z kimś pogadać niż kupować coś na przymus. Udanych a zarazem spokojnych zakupów pachnideł Wam życzę!
 




Foto: uroda.onet.pl

16 stycznia 2011

Perfumy Kayah

Byłam nastolatką, kiedy na rynek weszły perfumy Kayah. Jak dobrze pamiętam był to rok 1997, sprzedawane były m.in. w warszawskim domu handlowym Sawa. Gwałtownie weszły na rynek i tak samo skończyła się sprzedaż. Zapach dziś zapomniany, kojarzę go jako chłodny, orzeźwiający, na lato, ale nie mam 100% pewności. Flakon na kształt w stylu dzisiejszych C-Thru, może nieco cieńszy, kolory stworzone na wzór pasków zebry. Trwało to tak krótko, było to tak dawno, że nasuwa się pytanie, czy faktycznie to były perfumy naszej rodzimej piosenkarki..? W późniejszych latach, mianowicie w 2004 roku pojawiła się informacja o międzynarodowej firmie LR International Cosmetic & Marketing, która ponoć wypuściła zapachy Kayah Woman oraz Kayah Man. Niestety (o ile faktycznie istniały) nie miałam okazji ich testować a tym bardziej nie widziałam ich w sklepach.

15 stycznia 2011

Perfumy Michaela Jacksona - Jackson`s Tribute i Jackson`s Legend

Z racji tego, że na blogu prezentuję recenzje perfum, do tej pory nie było żadnej zapowiedzi. Trzeba iść dalej, zatem ta będzie pierwszą. Świat obiega właśnie informacja o wypuszczeniu na rynek perfum damskich i męskich, stworzonych w hołdzie dla Michaela Jacksona. Niedawno wydano nowy krążek (Hollywood Tonight to mój ulubiony kawałek z tejże płyty) a teraz czas na zapachy...

Oficjalna premiera perfum o nazwach Jackson`s Tribute i Jackson`s Legend ma odbyć się 7 Marca 2011 w Stanach Zjednoczonych.

O zapachach w obu wersjach na razie wiadomo jedynie tyle, że są inspirowane roślinnością rosnącą na ranczu Neverland.
Julian Rouas Paris produkuje zapachy z serii Tribute to Michael Jackson - to firma produkująca perfumy na zamówienie.


www.cache.daylife.com

Wcześniej dostępne były inne zapachy Michaela Jackona, m.in. Mystique de Michael Jackon  oraz Magic Beat z 1986 roku.

 
www.gentryselling.com

Co o tym sądzicie? Kupicie?

02 stycznia 2011

Thierry Mugler Angel

Moi znajomi nazywają mnie aniołkiem, z uwagi na mój (ponoć) słodki, niewinny wygląd, eleganckie zachowanie - za całokształt. Te pochlebne opinie oraz wiele mówiąca nazwa - Angel - przyczyniły się do tego, że wreszcie sięgnęłam po ten zapach, przy okazji obiecujący wiele słodyczy (czekolada, miód, karmel, wanilia, paczula). Nigdy wcześniej nie czytałam żadnych recenzji, wiedziałam tylko, że jest ubóstwiany przez Polki i każdego dnia "schodzi" jak świeże bułeczki, bo żadne inne pachnidło do tej pory tak nie pachniało.


Perfumy te wykreowane w latach dziewięćdziesiątych ub. wieku miały być przeznaczone dla kobiety na zewnątrz prezentującej oblicze anioła a wewnątrz skrywającej diabelską duszę. Połączenie to oraz słowa Muglera "Strzeżcie się aniołów" wywołały nie małe poruszenie, okazały się bardzo dwuznaczne, ekstrawaganckie, tajemnicze. Już sam wygląd flakonu, symbolu nieba i marzeń, obiecywał dynamizm, świeżą, rześką zawartość. Wtedy następowało rozczarowanie - z reguły bardzo pozytywne, choć pojawiały się także negatywne opinie w stylu "zapach zmarłych", "przeterminowana czekolada" i tym podobne "kwiatki". Moje odczucia tkwiły gdzieś po środku, długo nie mogłam się zdecydować czy zapach do mnie pasuje. Minął miesiąc i dopiero zużyłam małą odlewkę, którą podarowała mi koleżanka - wierna fanka tych perfum. Angel jest faktycznie nietypowy, zmysłowy, intrygujący, nie dla każdej - a dla wyjątkowej kobiety, znającej swoją wartość, stąpającej mocno po ziemi, lecz czasem oddającej się sile marzeń i wizualizacji. Przeciwnie do założeń kreatora, nie poleciłabym tego zapachu "diablicom" a dwudziesto - trzydziestoletnim "aniołom", pragnącym nieustannego zainteresowania i adoracji, ocierającym się tylko o grzech. Najlepszy według mnie na jesienne i zimowe wieczory. Ciepły, niezwykle trwały, waniliowo - czekoladowy, wyrazisty. Jeżeli zdecydujesz się używać Angela w ciągu dnia pamiętaj, że nadmiar może mdlić, przeszkadzać Tobie i otoczeniu. Subtelna doza wspaniale będzie korespondować z Twoją skórą, wyczujesz każdą nutę, przechodzącą w następną. Nawet jeżeli będzie to jednorazowa "przygoda", nigdy go nie zapomnisz. Do skomponowania zestawu możesz wybrać pomiędzy mgiełką do włosów, żelem pod prysznic lub dezodorantem w sprayu. Jeżeli masz w domu malutki kominek, naturalny podgrzewacz - wystarczy podgrzewać dwie, góra trzy krople tych perfum (zamiast do tej pory używanych olejków eterycznych) a przyjemny zapach rozejdzie się po pokoju, sprawiając, że w mig stanie się przytulny, wypełniony harmonią. 


Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024