SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024

15 sierpnia 2012

Jak testuję perfumy?

Jak testować perfumy? Jak używać perfum?

Kochani, od razu mówię, że nie będzie to żaden poradnik. Po prostu chcę się z Wami podzielić tym, w jaki sposób testuję perfumy. Mam oczywiście na uwadze osoby, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z pięknymi zapachami. Prawda jest taka, że nie zawsze możemy natrafić na kompetentną i rzetelną konsultantkę - sprzedawczynię. Szukając przyszłej pracy, pragnę taka być i wiedzę zdobytą na warsztatach zapachowych, z książek tematycznych oraz z własnego, wieloletniego doświadczenia / obcowania z perfumami przekazywać dalej. Oczywiste jest, że klient, miłośnik perfum, powinien każdy nowy zapach przetestować przed ewentualnym dokonaniem zakupu. 


Aby dokonać racjonalnej oceny, czy dany zapach jest "nasz", według mnie potrzeba nawet około dwóch tygodni. Zdarzało mi się, że recenzowałam zapachy po kilku dniach, ale z perspektywy czasu, kosmetycznych przyzwyczajeń, starzenia się skóry a przede wszystkim z uwagi na rzetelnie wykonywaną "pracę", dziś nie potrafię opisać zapachu tak szybko. Zatem uważam, że tylko długie przebywanie z wybranym zapachem perfum zbliża do wystawienia wiarygodnej oceny. "Dziś psiknęłam w perfumerii, noszę cały dzień i właśnie piszę recenzję tego brzydkiego zapachu" - nigdy nie czytam takich pseudo rekomendacji samozwańczych znawców.

 
Testy przeprowadzam najczęściej wieczorem, kiedy po całym dniu jestem już wyciszona. Perfumuję miejsca, w których żyły są najbardziej widoczne, czyli wierzch dłoni, okolice skroni, nadgarstki. Mówi się, że nos rano wykazuje najlepszą percepcję i wrażliwość na zapachy, gdyż nie jest zmęczony całodziennym wąchaniem. Zdaje się, że u mnie jest odwrotnie. Wieczorne wyciszenie i relaks sprawia, że wszystkie nuty odczytuję lepiej. Pośpiech jest najgorszym doradcą podczas moich testów. Podchodząc do pachnidła na spokojnie, oswajam się i zgłębiam tajemnice, zakamarki i trasy jakie podejmuje.
Często zdarza się, że pożyczam perfumy od koleżanek, przyjaciółek, znajomych, nigdy nie robię odlewek ze sklepowych testerów. Odlewki od pełnowymiarowych flakonów - jak najbardziej. Noszenie przy sobie dyżurnego atomizera na nic się w sklepie mi nie przyda. 

Pamiętam także o odpowiedniej temperaturze pomieszczenia. Zbyt niska, nie pozwoli zapachowi w pełni się rozwinąć. Tyczy się to przede wszystkim perfum z kategorii "świeże". 

Ostatnią kwestią, którą chcę poruszyć jest sposób, w jaki powinno się prawidłowo wąchać perfumy. Chodzi o to, aby robić mega szybkie wdechy nosem i równie szybko wydmuchiwać powietrze. Ponoć ta metoda zapobiega osiadaniu zapachu na włoskach wewnątrz komory nosowej. Przyznam Wam, że niniejszej metody wcale nie stosuję. W praktyce wygląda profesjonalnie, z pewnością jest skuteczna, ale czy rzeczywiście testowany zapach nas "upoi"?. Zapach musi mnie otaczać, chcę czuć go przy sobie...

08 sierpnia 2012

Perfumy Zephir de Rose Les Parfums de Rosine

Założycielce marki Les Parfums de Rosine, Marie - Helene Rogeon nie brakuje kreatywnych pomysłów, aby często ukazywać wielbicielom perfum nowe oblicza róży. Jak wieść niesie, w swoim podparyskim ogrodzie hoduje niemal dwieście odmian tego cudownego kwiatu. Swój sukces zawdzięcza współpracy z uznanym perfumiarzem Francois Robertem. Stworzyła z nim m.in. klasyczny La Rose de Rosine i aktualnie przeze mnie recenzowany.


Tworząc niniejsze perfumy, Rogeon miała przed oczami kobietę uczuciową, piękną, szlachetną, która ceni czystość i niewinność a jej świat jest otoczony delikatnością, świeżością, przypominającą letni poranek. Kompozycja składa się z połączenia anyżu i bazylii z ketmią piżmową i dwiema odmianami róży (bułgarska i damasceńska).

Jak faktycznie owe nuty "brzmią" na mojej skórze?

Generalnie zapach jest dziewczęcy, radosny, mocny, nieco pudrowy, niesamowicie trwały (mimo, że na skórze nie pozostawia tłustego "filmu"), odświeżający. Tuż po każdorazowym otwarciu flakonika czuję tylko zdumiewający aromat róży, natomiast po aplikacji moja skóra pachnie jedynie niepokojącymi akordami anyżu i bazylii. Niczym gąbka chłonie aromatyczne właściwości kwiatu, uwydatniając te składniki, o których chciałabym zapomnieć. Cóż, taki urok normalnej skóry z tendencją do suchej. Od początku do końca obezwładnia mnie eksplozja ziół a najdziwniejsze to, że gdzieś w tle wyczuwam różowy pieprz i cytrynę. Za cenę 300zł nie chciałam tak pachnieć. Trzeba było znaleźć wyjście z niewygodnej sytuacji. Jedynym ratunkiem, by zachować na sobie zapach róży, okazała się aplikacja na włosy. Oczywiście początkowo wyrażałam obiekcje, że to niezdrowe, bo włosy się niszczą i wypadają. Jednakże wystarczy mała kropelka Zephir de Rose delikatnie wtarta, abym mogła cieszyć się zapachem róży przez cały dzień.

Na dłuższą metę Zephir de Rose okazał się męczący, średnio co około dwa tygodnie wracam do niego, aczkolwiek nie powoduje u mnie tego, że zamykając oczy relaksuję się i "odpływam" z zachwytu. Nie czuję się elegancka. Nie jest to zapach frywolny, lubieżny, prowadzący do niebezpiecznych przyjemności.

Komu mogę go rekomendować?

Polecam przede wszystkim miłośniczkom pięknego kwiatu jakim jest niewątpliwie róża oraz kobietom, niezależnie od wieku, które oczekują od zapachu świeżości, naturalności, uniwersalności. Do takiej kategorii zaliczam również perfumy marek selektywnych: Jennifer Lopez - Glow oraz Estee Lauder - Pure White Linen.

Fajny na wiosnę i lato. Na jesień i zimę zbyt "chłodny".

Nie polecam kupować go "w ciemno" jak zrobiłam to ja.

Zephir de Rose należy do pachnideł z kategorii "ekskluzywne", flakon i opakowanie nie zwraca uwagi. Ale jego bogate wnętrze zasłania ten niedostatek.