Zdarzyło mi się zapytać celebrytkę, sąsiadkę, znajomą, znajomą znajomej... jakich perfum używa. Wszystkie panie wymieniły "chyba madmłazel jakoś tam, coś tam w tej zielonej buteleczce" jako zapach numer jeden, który zawsze mają w torebce, używają go jak im się przypomni, dokładnej nazwy tak naprawdę nie pamiętają, nie zastanawiają się jak pachnie, po prostu pachnie, albo noszą, aby coś nosić a i tak ich nie lubią. To takie dyżurne perfumy, co "krzywdy" właścicielce nie zrobią czyli nie nabawi się w jednej chwili bólu głowy. Zadowoli się przeciętnością, która rzekomo zaspokoi jej rzeczywiste pragnienia. Udowodniono, że nieustanne życie wśród przedmiotów, które wywołują u nas irytację, powodują powstawanie toksyn w organizmie zaś doskonała rzecz daje poczucie ulgi. Zastanawia mnie czy to z lenistwa boimy się doskonałości czy brak nam pomysłu na życie?
Noszenie pełnego a w dodatku pięknego flakonu w przepastnej torbie to zdrada i brak poszanowania dla sztuki - przyzna mi rację koneser. W szybkiej kulturze, kulturze instant mało kto pamięta o kulturze perfumowania się i downspeedingu. Czasem najlepsze pomysły przychodzą nam do głowy, gdy po prostu pozwolimy jej odpocząć. Testowanie zapachów w ciszy, używanie ich jako niewidzialnej biżuterii - te chwile mogą być niezapomniane, bogate w doświadczenia a sztuka jaką jest perfumiarstwo pozwoli inaczej spojrzeć na rzeczywistość. Aby zostać „smakoszem” czasu (i perfum) warto zmienić sposób myślenia, zatęsknić za kreatywnym lenistwem, poszukać tego, co sprawi nam przyjemność. Dla mnie są to perfumy, aplikowanie ich na moje ciało, mówienie o nich. A dla Was?
Gdyby tak na chwilę zatrzymać się i pomyśleć, to jest przecież tyle pachnideł na rynku, które tak naprawdę mają coś więcej do zaoferowania aniżeli sam oczywisty zapach. Cudowny aromat ulubionego pachnidła, po który w zaciszu domowym sięgamy daje nam spokój wewnętrzny, poczucie harmonii, ma moc uwydatniania naszej wartości, nie przeczę, że tworzy nawet fałszywy wizerunek i ma magiczną moc do zmiany naszego zachowania.
Dopiero kiedy z uwagą używamy perfum odkrywamy jego wartość (zmniejszenie dystansu psychicznego między nimi a właścicielem) i jakość, one będą zawierać nasze emocje. Powinny nam sprawiać tyle przyjemności, ile pożytku, użyteczność i piękno idą bowiem w parze. Im więcej, częściej ich używamy pozwalamy im w pewien sposób "dojrzeć", poznajemy ich naturę, przyzwyczajamy się do definiowania gustu i jego przeciwieństwa, nie umyka nam więc ewentualna przeciętność czy bezużyteczność. Dobry zapach jest naszym "opakowaniem" i nie powinniśmy się czuć z tego powodu winni, chcemy przecież tworzyć jak najlepszy wizerunek siebie, w zgodzie ze sobą.
W perfumach istnieje taki składnik jak zielona herbata - świetlisty, "czysty", delikatny, lekki, zwiewny, "nie duszący", oczywisty, minimalistyczny, zawsze chłodny i świetnie współgrający z cytrusami. Rzeczywiście nie męczy otoczenia, myśli nie plączą się w głowie, gdy go czujemy ciało przybiera niezdeformowane pozy, jest w nas witalność i energia. Gdyby tak połączyć akord zielonej herbaty z jaśminem (komponentem o wielu twarzach), upojnym, rozluźniającym, subtelnie słodkim, bardziej intensywnym, wzbogaconym ożywczą zielonością będziemy mieć duet doskonały, elegancki, odświeżający, uniwersalny. To tylko przykład; cierpliwość w testach, wewnętrzny spokój a przede wszystkim chęci i czas pozwoli uniknąć złego wyboru, całkowitemu poddaniu się i posiadaniu dyżurnych perfum, z których nie będziemy zadowoleni.
Nie neguję u Was dyżurnych perfum jeśli rzeczywiście takowe posiadacie, bo wiem, że znamiennym czynnikiem są finanse, nie każdy też ma pamięć do nazw, nie każdy pasjonuje się światem zapachów, ale każdy powinien mieć swój własny zapachowy styl, który inne osoby bez problemu zrozumieją i będą podziwiać. Zacząć można w każdej chwili.
Zapachu dyżurnego nie mam, zbyt duże jest moje serce, by ograniczać się tylko do jednej miłostki. Jestem kobietą, jestem zmienna, niecodzienna, inna, każdego dnia odkrywam nową siebie. Zapachy dają tyle radości, że szkoda życia, by uwiesić się tylko jednego ramienia. Koło ratunkowe potrzebne jest gdy toniemy, a zapachy sprawiają że płyniemy na fali radości i szczęścia. Nie tędy droga, nie po to są tworzone te kompozycje, by tylko liznąć tematu, bez zastanowienia i czerpania z ich mocy.
OdpowiedzUsuńOwszem mam u siebie zapachy po które sięgam/sięgałam w minionym roku częściej, taki miałam kaprys, potrzebę i pragnienie. Jednak każdy był podyktowany wewnętrzną potrzebą, z rozmysłem i czcią.
Jutro powinno pojawić się krótkie zestawienie tych wyjątkowych u mnie, w minionym roku, serdecznie zapraszam na kilka słów o tych zapachach moimi oczami.
http://bluegirl-ewa.blogspot.com/
Muszę przyznać, że dobrze dobrane perfumy dają +100 do atrakcyjności każdej kobiecie ;]
OdpowiedzUsuń