20 lat temu...
Rok 2000 pod względem perfum stał się dla mnie przełomowy.
Wydano bowiem wodę perfumowaną Miracle, używanie której miało nas utwierdzić w
przekonaniu, że żyje się TU i TERAZ, trzeba korzystać z każdej chwili, nie
patrzeć w przeszłość a napawać się teraźniejszością i myśleć optymistycznie o
przyszłości, wówczas nadejdzie dla nas długo wyczekiwany cud. Cud miłości,
szczęścia, radości.
Myślę, że określenie życia w pełnej świadomości bardziej
wpisuje się w moją potrzebę roku 2019 / 2020 niż dwie dekady temu. Rok 2000 to
wciąż ten czas kiedy chodziłam jeszcze do szkoły średniej, nie stać mnie było
na drogie perfumy, za pozwoleniem przyjaciółki perfumowałam się z flakonika jej
mamy. Wtedy kwiatowa kompozycja od Lancome wydawała się dla mnie taka
"dorosła", bogata, nowoczesna, pasująca do kobiet zarabiających duże
pieniądze. Dziś już nieco zapomniana, w perfumerii stoi najczęściej na samym
dole regału sprzedażowego, postanowiłam w tym poście przypomnieć sobie jej
walory i pokrótce opisać nuty zapachowe w niej zawarte.
Wiemy, że pierwsze
wrażenie jest tylko jedno, lecz po tylu latach można ponownie zakochać się w
tych perfumach. Tuż po aplikacji raczę się musującymi i świeżymi akordami
cytrusów i kwiatów. Z biegiem czasu staje się prawdziwie kwiatowy, korzenny,
owocowy, tropikalny, czysty. Szlachetna słodycz owoców doskonale wyważona,
projekcja kilkugodzinna, oaza spokoju, oczarowuje subtelną świeżością,
delikatnością i świeżością.
To perfumy jedyne w swoim rodzaju, nie do pomylenia
z innymi, wciąż nadal modne, stylowe, pod względem charakteru ząb czasu ich nie
ruszył, doskonale wpisują się w aktualne trendy i potrzeby - często szukamy
uniwersalnego zapachu na dzień, do pracy czy spotkanie. Zapach zachwyca,
roztaczając wokół mnie atmosferę piękna i wyjątkowości. Dynamiczny, pikantny,
momentami chłodny, promienny, prawdziwie kobiecy, skrywający pewną magię.
Czuję, że jest to wspomnienie wyjątkowych chwil, kiedy nie martwiłam się o nic,
byłam beztroska i wolna.
W składzie Moi Drodzy poza frezją znajdziemy jeszcze
magnolię, jaśmin, imbir, piżmo, chińską śliwkę liczi, bursztyn, pieprz. Styl
kompozycji nie zmienia się, do dziś nie potrafię uchwycić zmieniających się nut
zapachowych, widocznie tak bardzo harmonijnie przepływają. Czy to dlatego, że
nie potrafię uchwycić chwili? Nadchodzący, nowy 2020 rok będzie dla mnie w 100%
"pod szyldem" TU i TERAZ.
Miracle to perfumy, które podobają mi się
do dziś, chętnie ubieram je wiosną i latem, lubię przypomnieć je sobie również
podczas chłodniejszych dni. Inspirujące, dodające pewności siebie, niezwykle
urocze i radosne, lekko zadziorne za sprawą pieprzu i imbiru. Flakonik klasyczny,
prosty, minimalistyczny.
Gdybym kupiła je w ciemno, na pewno nie byłabym
zawiedziona. Określenia "mdły, duszący, bez wyrazu" są nie na
miejscu. Gorąco polecam przetestować na skórze i ubraniu. Jasnoróżowy płyn czy
jak kto woli juice zamknięty w przezroczystej, dosyć masywnej buteleczce,
symbolizuje energię nowego dnia, dobrego życia, niewinności, początek
niesamowitych niezapomnianych przeżyć. Warto spróbować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie artykułu. Zapraszam do skomentowania.