W ankiecie dotyczącej wyboru damskich perfum do recenzji,
przeprowadzonej na instastory na moim profilu instagramowym, wygrał najnowszy
zapach Libre marki Yves Saint Laurent konkurujący ze starszą już propozycją
Rebl`n`Fleur Rihanny. Dziękuję za aktywność w głosowaniu, z miłą chęcią piszę
zatem dla Was recenzję Libre.
Za każdym razem kiedy słyszę słowo Wolność czyli Libre to
"rozpływam się", wiecie - w pozytywnym znaczeniu, marzę o wolności,
chciałabym móc w życiu robić to co chcę i co przyniesie mi satysfakcję a nie
to, co muszę, bo nie ma innego wyjścia na daną chwilę i przez to muszę
wegetować, z niknącą nadzieją na lepszą przyszłość.
Jeśli wierzycie w istnienie
reinkarnacji, to prawdopodobnie w moim poprzednim wcieleniu byłam albo jakimś
więźniem przez pomyłkę osadzonym w zakładzie albo po prostu "niebieskim
ptakiem", artystą, pustelnikiem, może niewolnikiem. Kimś, kto nie cierpiał
żyć pod przymusem. Żadne oczyszczenie duszy, siebie, osobowości nie nastąpi,
jeśli nie będziemy wolni.
Dlatego kiedy zobaczyłam nazwę nowych perfum od YSL,
do tego usłyszałam piosenkę śpiewaną przez Duę Lipę "Mogę robić to, co
chcę, w dowolnym momencie. Jestem wolna.." pomyślałam, iż będą to
fantastyczne perfumy dla mnie, reprezentujące moje stanowisko. Wolność jest
piękna. Wolność to brak przymusu. Wolność to działanie w tym, co się kocha.
Wolność jest cudem. Piosenką reklamową i nazwą a do tego eleganckim, bogato
zdobionym flakonem, Libre "zaplusował" u mnie Kochani na całego. Byłam na pokazie
zapowiadającym ten zapach - jedno wielkie WOW. Piękna reklama, cudowne pokazy
mody wyświetlane na ekranie, manifestacja totalnej kobiecości.
Kobieta YSL?
Odważna, piękna, tajemnicza, wyzwolona, świadoma swoich pragnień, pewna siebie,
elegancka, łamie wszelkie konwenanse i przekracza granice. Dopełnieniem
cudownego wizerunku będzie woń wody perfumowanej Libre.
Flakon jest bogato
zdobiony, klasyczny, przywodzi na myśl czarny garnitur ze złotymi dodatkami,
oplata go złote logo YSL a wieńczy czarna zatyczka ze złotą szyjką.
W samym
zapachu zawarto trzy style - słodki, świeży i... no właśnie, dodano męski
"pierwiastek", który czyni Libre wyrazistym. Mowa o prowansalskiej lawendzie,
przeplatającej się nucie głowy i serca. Lawenda przełamuje świeżość i słodycz,
dodając od siebie nieco mroku, metalicznego, suchego, zimnego akcentu.
Towarzyszą jej dojrzała mandarynka, czarna porzeczka (choć moim zdaniem
bardziej czuć jej liście), następnie po chwili ujawnia się ciepły, słodki, dostojny jaśmin i łączy się z nieco pudrowym, egzotycznym kwiatem pomarańczy. Wanilia,
cedr i piżmo stanowią bazę Libre i raczej występują tu w roli utrwalacza niż
wyczuwalnego składnika - przynajmniej tak całość zachowuje się na mojej skórze. Kontrastowy a jednocześnie oczywisty, dedykowany kobiecie silnej, uzależnionej
od luksusu, ale też pozostającej w zgodzie z naturą, czerpiącej radość z życia.
Moi Drodzy, sprawdźcie ten zapach, przetestujcie ma sobie, na spokojnie. Jestem
ciekawa, które nuty najbardziej wyczujecie, z pewnością jest to kompozycja
kwiatowa, aromatyczna, korzenna, słodka, świeża jednocześnie.
Niby delikatny a
z pazurem, cudowna projekcja, jestem pod wrażeniem siły Libre, nie pachnie
tanio a wytwornie, klasyka miesza się z nowoczesnością, zmienia się z godziny
na godzinę i nigdy nie jest taki sam. Mówię stanowczo TAK, używam z
przyjemnością.
Mi też bardzo podoba się reklama tych perfum. Normalnie rzadko kiedy kupują mnie reklamy, ale ta mi się tak podoba, że serio rozważam zakup tych perfum. Wydaje mi się że się nimi nie zawiodę, lubię takie kobiece, ale równocześnie mocne perfumy :)
OdpowiedzUsuń