Tak naprawdę nie planowałam zakupu żadnych nowych perfum w
styczniu 2020, bo zdobyłam jeden z zapachów must have na 2020 czyli Promise
marki Jennifer Lopez, o którym wspominałam przy okazji pisania postu
dotyczącego wonnych marzeń na nowy rok, ale moja druga połówka namówiła mnie na
skorzystanie z promocji perfumowej w hebe, w której opisywane dziś perfumy
kosztowały wcześniej 199 zł za 100 ml a kupiłam je za dokładnie 89,99 zł.
Pełna
nazwa to Tommy Hilfiger Eau De Prep Tommy Girl Eau De Toilette z 2011 roku, co
by nie przedłużać, nazwa oznacza po prostu odzwierciedlenie amerykańskiego
luzu, elegancji, młodości i klasy.
Styl Preppy sięga lat 30-stych ubiegłego
wieku, ale nie martwcie się, zapach od Tommy`ego nie jest staromodny. Napiszę
Wam w jaki sposób niniejszy zapach rozwija się na mnie, jaki składnik jest
najbardziej wyczuwalny oraz czy warto po niego sięgnąć.
Jeśli chodzi o tą
markę, to wcześniej miałam zapach Tommy Girl z lat 90tych i został mi tylko
pusty flakonik natomiast w aktualnej pracy mam do czynienia z zapachem
gruszkowym i brzoskwiniowym (małe flakoniki z kokardkami).
Eau De Prep zawiera
w sobie kilka klasycznych składników kwiatowo - owocowych z jednym mniej
znanym, wiodącym jednak prym w tejże kompozycji. Chodzi o głóg, w dodatku w
objęciach paczuli i akordów drzewnych.
Jak pachnie głóg? W momencie kwitnienia
intensywnie i nieprzyjemnie, brudem, potem, miodem, choć kwiaty ma piękne.
Należy jednak pamiętać, że odczuwanie woni jest różne u różnych osób, dla
jednych drażniące, dla innych obojętne. W tym zapachu i w połączeniu z paczulą
tworzy przydymioną słodycz. Na szczęście jednak, w recenzowanych perfumach nic
źle nie pachnie, całość można ocenić jako słodką, drzewną, pudrową,
balsamiczną, piżmową, owocową, kwiatową, jednostajną, nie zmieniającą się w
czasie. Składniki przenikają harmonijnie i mają nieco kremowe tło,
prawdopodobnie dzięki akcentom piżmowym. Różowy pieprz, który znajduje się w
otwarciu nie jest dla mnie wyczuwalny, tak samo liście fiołka, dopiero
soczyste, słodkie jabłko. Kompletnie nie są to perfumy sportowe czy wieczorowe,
chętnie noszę je w ciągu dnia, bez okazji, po prostu, aby poczuć się lepiej.
Pewnie zapytacie o trwałość. Jest to woda toaletowa więc muszę naprawdę dużo
użyć, żeby, chociaż tylko ja czuła ten zapach przez kilka godzin, oczywiście im
cieplejsza atmosfera tym lepiej się rozwija, na ubraniu i we włosach trzyma się
znakomicie, na skórze niekoniecznie. Raczej pozostaje blisko skóry, nie czuje
go moje otoczenie, jest przyjemny, ale nie zwraca uwagi i pytań nie powoduje.
Jest po prostu tłem dla stylizacji, nie podkreśla mojej osobowości, aczkolwiek
nie jest drażniący czy ciężki.
Nie chciałabym oceniać go jako bezbarwny, jest
ciepły, miły, lecz nie zauważalny przez innych - przejdę i nikt mnie nie
dostrzeże. Malutkie podobieństwo czuję do perfum Joop All About Eve - ze
względu na słodką nutę jabłka. Zatem wspomniany głóg plus paczula idealnie
komponuje się z soczystym jabłkiem i rozpoznaję je najszybciej. Recenzję piszę
na podstawie perfum z jednego źródła, jeśli macie z innego, np. z jakiejś
internetowej perfumerii to dajcie koniecznie znać jak z trwałością i mocą Eau
De Prep.
Na koniec dodam, iż choć miniona dekada była w perfumiarstwie
pod znakiem róży to w Eau De Prep tej róży nie czuję. Zapewniam jednak, że opisywana woda toaletowa
skojarzy się Wam z wakacyjną beztroską, upalnym latem, przyjemnymi chwilami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie artykułu. Zapraszam do skomentowania.