W ciągu ostatnich miesięcy zdobyłam dwa damskie zapachy z
marki Cartier mianowicie Panterę klasyczną edp i w tym poście recenzowany czyli
Carat edp. Różnią się między sobą bardzo, tam mieliśmy propozycję zdecydowaną i
orientalną, tutaj pojawia się świetlista, świeża, kwiatowa kompozycja, którą
kojarzę z wiosną i latem.
Flakonik nie posiada korka, przypomina mi manierkę
lub otwarcie zapalniczki, generalnie design moim zdaniem jest już dosyć
staroświecki, przypominający ozdobne kryształy w kształcie kieliszków czy
wazonów modne w latach 80tych. Sam zapach jest dla mnie nieco dziwny, nie
potrafię się jeszcze do niego przyzwyczaić, nie rozumiem ich, poza tym gdzieś
to już czułam. Teraz pamiętam, że niemalże ten sam zapach to Estee Lauder Pure
White Linen, przy czym, EL miał w sobie nutkę goryczki, a Carat nie posiada w
sobie nic ostrego.
Generalnie ten styl "lodowego", zimnego pachnidła nie jest dla
mnie nowością. Już widzę, iż ta recenzja będzie chaotyczna i krótka, kompletnie
nie profesjonalna, zwolennicy pewnie powiedzą, że powinnam się wstydzić pisać źle o tak szlachetnych perfumach. Mimo
wszystko robiłam wiele podejść do tego zapachu i tak naprawdę nie miałam w
planach go recenzować, jednakże w analizach wyszukiwania często pojawiało się
hasło Cartier Carat, więc mówię - spróbuję.
Producent podaje, iż jest to bardzo
świetlista, kwiatowa woda perfumowana, ale na stronie nie wymienia składników w
niej zawartych. Zgodzę się całkowicie, iż otwarcie kompozycji jest pełne blasku
i cytrynowej świeżości, zimnej, kojarzonej z czystością, nie trwa to chwili,
czuję ją przez cały czas. Kolejne nuty ulotne, subtelne, może owocowe,
wakacyjne, wilgotne.
Nie jest to zapach pudrowy, ciężki, ale przestrzenny i
świetlisty, w którym dominują wodne kwiaty, woń mokrych łodyg, ziemi, wiatru, niewinności.
Jest na swój sposób ciekawy i intrygujący, moc płatków kwiatów i wody
skumulowana w jednym punkcie, dopiero później następuje niespodziewane
otwarcie, dzięki czemu aromat rozchodzi się wokół mnie.
Nie dostałam nigdy
komplementów mając na sobie Carat, przeszedł bez echa, nic nie przebije
Pantery. Nowoczesność łączy się z retro stylem, pod względem buteleczki jak i
samego charakteru pachnidła. Moja przygoda z Carat zakończy się na jednym
flakoniku.
Znacie te perfumy?