Woda perfumowana Lady Million Empire marki Paco Rabanne
wygrała w ostatnim głosowaniu na moim instastory @madameperfumella . Jeśli chodzi o linię Lady Million (nie
spodziewałam się, że wyjdzie kilka wariantów) to miałam do tej pory klasyczną
wersję i został mi tylko pusty flakonik, natomiast obecnie używam wersji
Empire, której buteleczka symbolizuje sztabkę różowego złota i jest niezwykle fotogeniczna. Występuje w trzech pojemnościach: 30, 50, 80ml, ja posiadam 80ml oraz
miniaturę, którą dostałam kiedyś do zakupów. Empire wydano w 2019 roku.
Zapach dedykowany jest współczesnym księżniczkom, odważnie
sięgającym po sukces, bazującym na własnych zasadach. Co zatem te perfumy kryją
w sobie takiego wyjątkowego, że chce się do nich wracać jak obiecuje producent?
Czy w ogóle chce się do nich wracać, od tego trzeba by zacząć.
Dopóki nie
weszłam na oficjalną stronę pacorabanne.com byłam święcie przekonana, że mam do
czynienia z całkowicie malinowym i pralinkowym zapachem, niosącym ze sobą
jedynie podszept wanilii i charakterystycznej metalicznej nuty, która zawsze
towarzyszyła mi podczas noszenia klasycznej wody perfumowanej. Nos mnie zawiódł
Moi Drodzy w 100%, albo podświadomie chciałam czegoś malinowego, tak
skonstruowano tą kompozycję, że na mojej skórze staje się całkowicie malinowa i
generalnie słodka.
Początek kompozycji jest musujący, pikantny i świeży, ale
szybko ten efekt wow gaśnie i robi się mocno owocowy, ponadto czuję w nim hmm
jakby nalewkę wiśniową, subtelne nuty koniaku, ale one nie dominują. W składzie
mamy magnolię, świeży a zarazem pudrowy kwiat pomarańczy, iskrzący osmantus,
śliwkę mirabelkę, przydymioną i ziemistą białą paczulę oraz wanilię. Zero malin
a tak smacznie pachną, choć przyznam, iż słodycz jest tu wyważona, nie dusząca,
nie nachalna, co ciekawe Empire ujawnia się jako najbardziej słodkie z całej
serii.
To pierwsza szyprowo - kwiatowa kompozycja od Paco Rabanne zawierająca w
sobie również nuty gourmand. Trzymają się blisko skóry, są ciepłe, zmysłowe,
nie oczekuję, że coś się zmieni i nagle będę czuła je z każdym gestem,
pozostają cały czas przy mnie, nie czuje ich otoczenie, jednakże ja czuję się
pewna siebie, w końcu nawet nazwa zobowiązuje.
Jednak brakuje mi w nich czegoś,
co pozwoli mi ocenić go jako piękny, cudowny, intrygujący, wiecie - taki wow!. Chyba tego, że dosyć
krótko utrzymuje się na mojej skórze, dlatego perfumuję również (okazjonalnie) włosy i
ubranie. Na pewno jest to odrobinę lżejsza wersja niż standardowy zapach lady
Million za sprawą musujących akordów.
Jako fanka perfum nie żałuję, że go
przetestowałam i posiadam w swojej kolekcji, był wielokrotnie moim
"zapachem dnia", będę do niego wracać, to jest pewne, mimo wszystko przyjemnie się go nosi, spróbuję zmieszać je z bardziej świeżymi, cytrusowymi, zimnymi i zobaczę co z tego wyjdzie.
Nie jestem w stanie
napisać nic więcej, zapewniam, że nie są to brzydkie perfumy, jednak mając do
wyboru Empire i klasykę, wybieram klasykę w złotej sztabce.
Bardzo fajnie to prowadzisz!
OdpowiedzUsuń