Kiedy piszę dla Was niniejszą recenzję, Paradiso to jedyny
zapach marki Roberto Cavalli jaki na obecną chwilę posiadam w swojej kolekcji,
aczkolwiek i tak zużycie jak widzicie na zdjęciu poniżej jest bardzo duże. Nie
ukrywam, że mam na uwadze kilka innych kompozycji lansowanych przez włoskiego
projektanta, np. Paradiso Assoluto, gdyż został mi pusty flakonik (czerwony
kolor), ale widocznie nie jest jeszcze ten czas, żeby się nimi cieszyć.
Wszystko na spokojnie, wiele perfum dopiero po latach znalazło się w moim
zbiorze.
Kochani, spójrzcie na ten piękny flakonik, wysuwa się na
pierwszy plan, bogato zdobiony, masywny, ciężki, elegancki. Wokół szyjki widzę
złoty łańcuch albo sznur, zależy jak to zinterpretujecie. Nazwa Paradiso oznacza
z włoskiego Raj na ziemi, ale żeby
wstąpić do raju trzeba być wolnym człowiekiem, pokonać obawy, odrzucić co nam
ciąży, pokochać naturę, wówczas ten sznur, który nas więzi puści, wyzerujemy i
zaczniemy od nowa, bo w raju nie ma złości i odczucia, że jest się we
"więzieniu", jest po prostu miłość. Nie mam pojęcia czy to samo autorka
Louise Turner miała na myśli, z takimi uczuciami, "obrazami" kojarzy
mi się ta buteleczka.
Lato, beztroska, egzotyczne miejsca, upał, lekki powiew
wiatru, szum fal - z tym ma się kojarzyć Paradiso. Dokładnie tak jest, bardzo mi
się podoba, kompozycja jest trwała, głęboka, słoneczna, otulająca i zarazem
przestrzenna, powoduje uśmiech na mojej twarzy, jest niebywale intrygująca.
Cytrusów nie podano tu w kwaśnej, zimnej, gorzkiej, świeżej odsłonie. Są
dojrzałe, z dodatkiem czegoś słodkiego i poniekąd suchego, wciąż jednak
zachowujące swój przejrzysty, nieco metaliczny i lśniący charakter. Być może
Moi Drodzy osładza je jaśmin, uspokaja bym powiedziała.
Woda perfumowana
Paradiso jest raczej jednostajna, nie zmienia się w czasie, ale nic przez to
nie traci, "nie krzyczy", nie drażni, nie jest "dusząca",
składniki są idealnie wyważone. Dla mnie Paradiso to klucz do równoległego
świata, tego lepszego, pełnego nadziei, poukładanego, w którym wszystko ma
swoje miejsce i nic nie dzieje się bez przyczyny.
Zaraz za cytrusami oraz
jaśminem podąża cyprys, oleander i sosna śródziemnomorska. Drzewna baza
wspaniale wydobywa zmysłowość jaśminu, utrwala go, sprawia, że całość
zapamiętamy na długo.
Niektórzy mówią, że Paradiso to zapach pełen energii, bo
zawiera dużo cytrusów, dla mnie osobiście cytrusowa otoczka jedynie muska
nozdrza, bowiem na mnie układa się w spokojny sposób, bez żadnej "bomby
witaminowej". Myślę, że jest to propozycja uniwersalna, lecz z ciekawym i
niespotykanym motywem leśno - kwiatowym, co dodaje tej specyficznej tajemnicy.
Nie patrząc na buteleczkę, zamykając oczy i czując Paradiso w mojej wyobraźni
pojawiają się następujące kolory: żółty, niebieski, zielony - kojarzone z
pozytywnymi aspektami naszego życia, nadzieją, wolnością, ciepełkiem, luksusem.
Polecam przetestować ten zapach, nie omijać go szerokim łukiem a dać mu dużą szansę, jego jakość
jest wspaniała, przyjemnie pachnie i dodaje pewności siebie. Biżuteryjny flakonik, do tego w prostej formie będzie fajną
ozdobą toaletki.
Wczoraj Paradiso do mnie przywędrował. Zawsze go omijałam, bo ubzdurałam sobie, że to słodki owocowy ulep. Okazuje się jednak, że to zapach, który naprawdę może uwieść 😍
OdpowiedzUsuń