Jeśli niniejszy post otworzyliście w telefonie komórkowym, polecam przestawić na widok komputerowy (na samym dole postu jest link), tym sposobem macie dostęp do całej strony, w tym archiwalnych postów.
Z marki Lancome recenzowałam na Perfumellablog.pl wiele
propozycji, m.in. Miracle i Poeme, teraz przyszła pora na nieustający bestseller
- klasyczną wodę perfumowaną La Vie Est Belle z 2012 roku, która wystartowała
na rynku praktycznie równocześnie z Giorgio Armani Si edp (różnica kilku
miesięcy) i tak naprawdę do dziś wciąż ze sobą konkurują a klienci stwierdzają,
że są to podobne "klimaty" (też jest czarna porzeczka, jaśmin i
wanilia), bowiem zmysłowe, słodkie, intensywne, szyprowe, jesienne, zimowe,
ciepłe, blisko skórne, rozgrzewające.
Ale przyjrzyjmy się La Vie Est Belle na
spokojnie, nutka po nutce jak przystało...
Ambasadorką linii La Vie Est Belle została aktorka Julia
Roberts, w każdej video reklamie mówi do nas, że życie jest piękne i cenne
jak diament. I z tym się zgadzam w 100%. Co prawda nie znam się na filmach, w tym temacie jestem amatorką, ale aktorsko Julia nie przekonuje mnie (w każdej filmowej roli ma moment kłótni, przez co zawsze brzmi tak samo) za to perfumowa kampania przemawia do mnie całkowicie, jej uśmiech, włosy, outfit są boskie! Praktycznie przy każdej kolejnej odsłonie
LVEB przekaz jest ten sam.
Zapach dedykowany jest żyjącym chwilą i dążącym do poczucia
prawdziwego szczęścia niepoprawnym optymistkom.
Buteleczka została nazwana Uśmiech Kryształu, masywna, z
grubego szkła, ozdobiona okrągłym tłoczeniem mającym przypominać uśmiech
wpisany w serce kryształowego kwadratu. Dotyk luksusu na skórze podkreśla
perłowa wstążka z organzy w kształcie skrzydeł, symbolizujących wolność, powiew
wiatru. Kiedy kończy się zawartość flakonik niestety nie wygląda już tak
ekskluzywnie i cały czar niknie. Nie jest przeznaczony do wielokrotnego
napełniania.
Kiedy jest pełny przypomina mi kobietę, ze zwiewną chustą na szyi,
idącą po swoje, nie zatrzymującą się, radosną i pewną siebie. Jeśli któraś z
Pań czytających ten post pragnie być szczęśliwa każdego dnia, nie pozostaje nic
innego jak użyć La Vie Est Belle i zainspirować się prostym aczkolwiek dobitnym
przesłaniem płynącym prosto z otulającego wnętrza. Bo słabej trwałości nie
można tejże kompozycji zarzucić, trzyma się wyśmienicie, na ubraniu nawet kilka
dni, to zapach z tzw. "ogonem", podąża za właścicielką niczym cień.
Szczerze mówiąc nigdy nie oceniałam La Vie Est Belle jako
totalnie słodkiej kompozycji, wręcz przeciwnie, wyczuwam na sobie najbardziej
metaliczny powiew irysa (irys kojarzy mi się również z rozgotowaną marchewką)
oraz cierpką niedojrzałą czarną porzeczkę. Według mnie te dwa składniki
sprawiają, że zapach staje się uniwersalny, nie jest przesłodzony, pasuje na co
dzień i na wyjątkowe okazje.
Dalej pojawiają się gruszka, jaśmin, róża następnie
kwiat pomarańczy i paczula, to właśnie ten pomarańczowo - paczulowy duet daje
przydymiony, świeży, intensywny powiew mocy. Choć jest więcej składników, te
czuję najczęściej, najmocniej, są intensywne. Podobnie jak w przypadku niedawno
recenzowanej wody perfumowanej Olympea Aqua, w LVEB mamy ten samy przydymiony
efekt, co w nadmiarze bywa "duszący", więc przestrzegam przed
przesadzaniem w perfumowaniu się. Co więcej, niniejsze perfumy, podobnie jak w
przypadku Paco stworzylu Olivier Polge, Dominique Ropion, Anne Flipo.
Róża jako
symbol marki Lancome, oczywiście figuruje w składzie, w nucie serca, nie jest
jednak mocno wyczuwalna moim zdaniem, jest tłem, dodaje nieco pudru.... łagodząc moc pozostałych składników.
Przydymiony (tak, wiem, używam po raz kolejny tego słowa tak samo jak słowa moc, bo moc w nim jest!),
balsamiczny, świeży, drzewny, kwiatowy, metaliczny, cierpki, słodki, pudrowy -
takie skojarzenia przychodzą mi na myśl kiedy mam na sobie La Vie Est Belle.
Bardzo pozytywne jak widać.
Zapach konkret, pełny uniwersalnych nut, czystej zmysłowości,
energii, ciepła, głęboki, zadziorny, ekscytujący, do którego lubię co pewien czas
wracać, bo... pragnę być szczęśliwa. Dla Pani z klasą i z odrobiną szaleństwa.
Niektórzy mówią, że początek rozwijania się tych perfum jest
chemiczny, infantylny, nie wyrafinowany, płaski, bez polotu. Ja tak nie uważam,
nie zgadzam się, zresztą czy każda ścieżka na samym początku naszej drogi dążenia
do celu jest usłana różami?
Z pytaniem Was zostawiam, jeśli jakimś cudem
omijaliście ten zapach szerokim łukiem, jesień jest najlepszą w moim
przekonaniu porą roku, aby zacząć zmieniać swoją kolekcję perfum. Koniecznie
spróbujcie La Vie Est Belle edp.
Nie ukrywam, ale chciałabym mieć w swojej kolekcji więcej perfum Lancome, zwłaszcza z linii LVEB. Wszystko przede mną!
Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za przeczytanie recenzji.