Dzisiejszy wpis będzie po prostu taką pogadanką o kosmetykach, jakie były kiedyś (końcówka lat 80tych i 90te) czyli te, które używałam lub chciałam mieć oraz o tych, co są obecnie. Jeśli interesuje Was ta tematyka to zapraszam do przeczytania.
Światem beauty zaczęłam interesować się w końcowych latach 80tych a na dobre weszłam z początkiem lat 90tych. W gazetach dla Pań najbardziej lubiłam działy dotyczące urody, zdrowia i mody, wycinałam i wklejałam do zeszytu porady i propozycje produktów kosmetycznych i perfum. Szkoda, że nie mam już tych zeszytów żeby Wam pokazać. Nie ukrywam, to był czas kiedy oglądałam telewizję i piękne reklamy szamponów, kosmetyków plażowych, dezodorantów z pięknymi paniami na opakowaniu.
Wówczas w gazetach i generalnie na półkach prywatnych sklepów drogeryjnych królowały takie kosmetyki jak śmietanka oczyszczająca do twarzy, podkład pod podkład, puder sypki i puder klasyczny w kamieniu, dezodoranty w sprayu a zwłaszcza kulkowe (po których dostawałam okrutnego uczulenia) a także najzwyklejsze kremy nawilżające do twarzy. Dopiero druga połowa lat 90tych przyniosła popularność takim kosmetykom jak kremy do rąk i do stóp, maseczki bankietowe, błyszczyki rollon, perfumy i produkty makijażowe, ówcześnie luksusowe szampony zagranicznych firm, podobnie jak kosmetyki do opalania. To był moment kiedy przestało się bazę pod makijaż nazywać podkładem pod podkład, lansowano trend mleczko plus tonik a do tego kolagenowe kremy przeciwzmarszczkowe.
Co więcej, to w końcówce lat 90tych nasz rynek perfum zalała fala stadionowych podróbek i kompletnie nie trwałych odpowiedników i do dziś niektórzy klienci pierwsze pytanie jakie kierują do konsultantki w sklepie brzmi: "Czy te perfumy są trwałe?". Przykładowo, zapach kultowy już, flagowy od Gabrieli Sabatini jako odpowiednik nazywał się Set Point. I tak to było Moi Drodzy. Dawne dzieje, ale niewątpliwie ciekawe. Niegdyś każdy miał po równo i świat tak nie pędził. Dziś prześcigamy się praktycznie we wszystkim, marek kosmetycznych przybywa, rosną rodzinne małe przedsiębiorstwa, moda jest na naturalne kosmetyki, wegańskie, wymagające przechowywania w lodówce. Nie tylko mleczko plus tonik obecnie, pamiętać trzeba o żelu do mycia twarzy, mgiełce nawilżająco - odświeżającej, kremie pod oczy, płynie micelarnym, serum na dzień, serum na noc. Kto kiedyś słyszał o hydrolatach czy olejkach do demakijażu? Nikt. Wybór spośród tylu kosmetyków przyprawia o zawrót głowy chyba każdego zwłaszcza, jeśli chcemy kupić coś na prezent.
Jak było lepiej - wczoraj czy dziś? Pod względem estetyki opakowań oczywiście teraz, pod względem działania z pewnością teraz, jeżeli chodzi o wybór - kiedyś był mniejszy i być może łatwiejszy. Używało się stale jednej linii, teraz zmieniamy co dwa - trzy tygodnie, bo przykładowo dany krem nie działa. Cóż, krem żeby zadziałał musi być stosowany minimum te 28 dni, pierwsze oznaki poprawy skóry mogą być już po 2 tygodniach. Powiem Wam szczerze, że chciałabym wrócić to tamtych lat, żyło się łatwiej choć dostępność kosmetyków nie była za dobra, świat nie stał się światem instant, nikt się nie bał. choroby były, ale przechodziło się je łagodnie. Po prostu było wtedy lepiej, bo i było się młodym.
Nie pamiętam tylko składów dawnych kosmetyków, z pewnością nie zwracało się takiej uwagi jak teraz, zresztą wszystko obecnie jest szkodliwe dla skóry - nawet deszcz.
Dziękuję za przeczytanie tego krótkiego postu. Kto z Was pamięta dawne kosmetyki? Podzielcie się w komentarzach jak to kiedyś było. :)
Post nie jest sponsorowany, napisałam go z sentymentu związanego z kosmetykami jakich używałam w latach swojej młodości.
Lancome-Idol
OdpowiedzUsuń