Z zapachami holenderskiej firmy Rituals zapoznałam się mniej więcej 2 lata temu i z zainteresowaniem wyczekiwałam kolejnych nowości. Kosmetyki znałam i stosowałam już dużo dużo wcześniej - zresztą nadmieniałam o tym w poście o balsamie do ciała The Ritual of Happy Buddha a obecnie The Ritual of Mehr. Jeszcze w lutym tego roku rozmawiałam z moją Mamą na temat zagranicznych butików Rituals... i marzyłyśmy, aby wreszcie flagowy sklep powstał w Polsce. I powstał - w warszawskiej galerii handlowej Westfield Arkadia - cudowny, bajkowy, w którym kultury wschodu odkrywają przed nami swoje magiczne tajemnice zapraszając do bosko pachnącego wszechświata. Karma wraca Moi Drodzy - to o czym i w jaki sposób myślimy wraca do nas.
Istnieją dwie pojemności L`Eclat - standardowa 50 ml (na zdjęciach) i podróżna 15 ml. L`Eclat z języka francuskiego oznacza Blask i dokładnie ten zapach taki jest - jasny, świetlisty, energetyczny, musujący, miodowy, bursztynowy, pomarańczowy, drzewny, ciepły, korzenny. Akordy drzewne zacierają ślad słodyczy a wybijają dosyć mocno nuty zmysłowych żółtych kwiatów (przynajmniej na mojej skórze tak wyczuwam), co czyni całość niezwykle elegancką.
Skład L`Eclat jest tak naprawdę bardzo krótki (neroli, mimoza, drzewo sandałowe) - są to bowiem perfumy molekularne (złożone z tradycyjnych nut zapachowych i posiadające cząstkę molekularną podbijającą naturalną woń skóry, przy okazji mocno pobudzającą zmysł powonienia), dla kobiet i mężczyzn czyli unisex, które warto połączyć z innymi perfumami, by spersonalizować swoją garderobę zapachową i za każdym razem zostawiać unikatowy ślad po sobie.
L`Eclat cenię za trwałość, ciekawe składniki, to moja ulubiona kompozycja spośród całej aktualnej oferty dostępnej w Polsce, najpiękniej łączy się z mgiełką do ciała z linii Mehr w dowolnej konfiguracji, za każdym razem słodka pomarańcza wysuwa się na pierwszy plan a aromat jakby się wydawało wcale nie staje się letni a jesienny i zimowy - rozgrzewający, pikantny, nieco imbirowy i orzechowy; natomiast na drugim miejscu wybrałabym limitowaną Serendipity a na trzecim Soleil D`or.
Buteleczka idealnie odwzorowuje zamysł, klimat L`Eclat - stonowany aczkolwiek wytworny, szczerze powiedziawszy pasuje mi bardziej do kobiet niż mężczyzn, aczkolwiek nie wątpię, że z typowo męskim zapachem mógłby solidnie "namieszać" tworząc kompozycję niepowtarzalną, w końcu w perfumach dla panów też pojawiają się przecież kwiaty. Muszę spróbować!
Podczas stosowania tego zapachu pojawiła mi się tylko raz pewna myśl, że "gdzieś taki zapach już czułam". Na samym początku, tuż po aplikacji, może wydawać się, że zbliżony jest do zapachu marki Lanvin Eclat d`Arpege wydanego dwie dekady temu, lecz na szczęście trwa to dosłownie ułamek sekundy. To, co wydawało mi się jednakowe to bursztynowy, suchy, słoneczny akord. Musiałam o tym wspomnieć, gdyż pojawiają się czasem pytania o perfumy podobne do innych perfum...
Podsumowując, polecam przetestować opisywaną wodę perfumowaną z uwagi na fajny, jesienny klimat jaki oferuje. Urocza? Z pewnością, ale lepiej pasuje słowo sensualna, dojrzała, nieuchwytna, czarująca. Dostawałam wiele pytań na maila kiedy ukaże się wpis, więc oto i on. Nie jest w żaden sposób sponsorowany, napisałam dla Was kilka słów od serca, bo zwyczajnie w świecie kocham perfumy i moja miłość do nich nie słabnie, uwielbiam "rozkładać" je na czynniki pierwsze. Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia w kolejnej recenzji.