Karl Lagerfeld Tokyo Shibuya to kolejny zapach projektanta, jaki znalazł się w mojej kolekcji. Dostałam go od rodziny na urodziny i na wstępie napiszę, że zostawię go sobie na sezon wiosenno - letni. Bo jest to zapach świeży, nie duszący, nieco ostry - z pewnością wtedy nabierze uroku i najlepiej się rozwinie, a jednocześnie jest zagadkowy i nie obawiam się użyć słowa - dziwny, osobliwy, nieco odmienny jakimi raczą nas okoliczne drogerie. Poprzednia propozycja Karla Legerfelda - Paryż - już była zapowiedzią alternatywnych kompozycji, mogących spodobać się jedynie wybranej klienteli, znudzonej chociażby "lawielabell", natomiast Tokyo Shibuya to wisienka na torcie wśród nietypowych drogeryjnych zapachów. Mówię - drogeryjnych, gdyż fani niszowców nie zwrócą raczej na tą kompozycję uwagi.
Do Tokyo Shibuya potrzeba odpowiedniego dnia i godziny, nie przypadnie do gustu każdemu i należą się oklaski temu, kto kupi ten zapach w ciemno, jest duże ryzyko, że się nie spodoba wybranej osobie no chyba, że jest taką fanką perfum i flakoników jak ja. Kto ubóstwia kompozycje pełne świeżości, takie "surowe", kwaśne, "zielone", roślinne, przywołujące na myśl woń natury (niestety muszę stwierdzić, że czuję w nich koperek...), chłodne, z dystansem, nietuzinkowe - niech sięgnie po nie, zaś kto lubi słodkie, zmysłowe, bardzo kobiece, ciepłe, ciężkie, wyrafinowane - niech omija z daleka.
Podkreślam jeszcze raz, to nie jest zapach dla wszystkich, z trudem jest mi napisać coś więcej o nich poza tym, że jestem niezmiernie zadowolona z trwałości, czułam conajmniej 5 godzin na sobie i na ubraniu a to jest w moim odczuciu sporo jak na perfumy z drogerii.
Analizując skład, znajdziecie akordy wodne, cytrusowe, rabarbarowe a także kwiaty takie jak magnolia, piwonia, płatki wiśni, natomiast baza niniejszej wody perfumowane złożona jest z białego piżma, drzewa cedrowego i bursztynu. Zastanawia mnie, który składnik oprócz cytrusów sprawia, że całość jest taka kwaśna, energetyczna, wibrująca, bowiem za efekt "maślany" odpowiada kwiat wiśni (na szczęście trwa krótko, nie dałabym rady dłużej), najpierw jest wielki wybuch, zapach pulsuje, rozkwita, tętni życiem a następnie słabnie, ukazując kontrast, choć wciąż pozostaje chłodny i "czysty". I zobaczcie, nie ma róży! Ale jest rabarbar, ostatnimi czasy dosyć rzadko pojawia się w damskich perfumach.
Jeśli chce Wam się zapachu mało ekspansywnego, ale trwałego, pachnącego jak poranna rosa, świeżo ścięte kwiaty, zioła, planujecie wyjazd w ciepłe kraje albo szukacie już zapachu na nadchodzące ciepłe pory roku lub jesteście fankami Japonii - sprawdźcie Tokyo Shibuya, w przeciwnym razie zerknijcie na inne propozycje Karla Lagerfelda.
karl lagerfeld perfumy tokyo opinie