Kupiłam perfumy w ciemno. Oscar De La Renta Oscar Jasmine. Czy popełniłam błąd?
Z zamkniętymi oczami. Druga osoba kliknęła to, co wskazałam spośród setek propozycji. Nie znałam ani ceny, ani nut zapachowych, ani wyglądu buteleczki. To był ciekawy, intuicyjny eksperyment - ekscytujący i ryzykowny. Po raz pierwszy zdecydowałam się na taki krok - kocham perfumy, byłam gotowa na wszystko.
Jak zareagowałam na zakup perfum w ciemno?
Odpakowałam kartonik - flakon boski, zielono - turkusowy, szmaragdowy; korek w kształcie kwiatka jaśminu a sam zapach niczym zielona jaśminowa herbata jaką lubię pić wieczorem. Barwa buteleczki w kolorze mojej aury. Gdzieś w tle chwilowo czuję świeżość mięty i cytrusów, masełko, słodycz malinek, ale tego w składzie nie ma, oprócz delikatnej mgły cytrusowej.
Sprawdźmy zatem co w perfumach Oscar Jasmine się kryje:
- Bergamotka co daje ten maślany i świeży wydźwięk trwający ułamek sekundy.
- Tytułowy jaśmin.
- Tajemniczy ylang - ylang.
- Wosk pszczeli, balsam tofu, białe kwiaty, tonka.
- .... i kilka innych, ale wymienione w tym wpisie są takie znamienne dla tego zapachu.
Odpowiadając na pytanie na początku tego postu. Nie popełniłam błędu. Jestem zadowolona w 100%. Oskarowy kwiat jaśminu. Cudny lekkie wiosenno - letnie perfumy, pozbawione totalnej słodyczy, nie duszące, świeże i takie "mokre" niczym poranna rosa. A jak wyczujecie nieco pudru pochodzącego z kwiatu pomarańczy to macie dobrego nosa. Mój nos pokochał Oscar Jasmine i dawno żaden nie oczarował mnie aż tak.
Ten wpis znajdziecie również u mnie na instagramie, tutaj dodam jeszcze, że nie mogę doczekać się następnej wiosny i lata, ale najpierw trzeba przetrwać jesień i zimę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie artykułu. Zapraszam do skomentowania.