Sen o perfumach. Pozytywny sen o zapachach.
#1 - bo być może będzie tu więcej wpisów tego typu o ile będziecie chcieli. Kilka lat temu napisałam post Sennik Perfumy, który do dziś chętnie jest czytany. Ostatnio miałam piękny sen z zapachami i postanowiłam opisać go tak jakby był opowiadaniem. Zdradzę Wam, że we śnie fikcja mieszała się z rzeczywistością i po raz pierwszy był to pozytywny sen, jeśli chodzi o temat pracy. Jest zatem postęp. Ciekawa jestem jak byście go zinterpretowali? Jeśli śniły Wam się perfumy - napiszcie w komentarzach, chętnie poczytam.
Mój sen o perfumach....
Katarzyna pracowała w sklepie z kosmetykami i perfumami już od niemal trzydziestu lat. Kiedy zaczynała, w latach 90-tych, była młodą dziewczyną, która nie wiedziała jeszcze, że pewnego dnia zapachy staną się jej pasją, a może nawet sensem życia.
Na początku traktowała to jako zwykłą pracę - praktyki. Układała na półkach kolorowe flakony, doradzała klientom, spryskiwała papierowe paseczki najnowszymi premierami. Jednak im dłużej obcowała z perfumami, tym bardziej zaczęła dostrzegać, że to nie tylko produkt – to historia, emocja, podróż w czasie.
Pewnego dnia do sklepu weszła starsza kobieta. Trzymała w dłoni pusty flakonik starego zapachu i z przejęciem zapytała:
— Czy macie jeszcze ten zapach? To jedyna rzecz, która przypomina mi mojego męża…
Katarzyna znała ten zapach – klasyczny szyprowy akord, nieco staroświecki, z wyraźną nutą mchu dębowego i paczuli. Niestety, został wycofany kilka lat temu. Serce jej ścisnęło, gdy widziała rozczarowanie na twarzy kobiety. Ale nie mogła jej zostawić bez niczego. Zaproponowała kilka zapachów o podobnym charakterze, pozwoliła zanurzyć się w nutach, pobudzić wspomnienia. Kiedy kobieta zamknęła oczy i uśmiechnęła się, Katarzyna wiedziała, że znalazła coś, co chociaż na chwilę przywróci obraz dawnej miłości klientki.
Od tego dnia zaczęła podchodzić do perfum inaczej. Uczyła się ich historii, zapisywała składniki, uważnie obserwowała, jak różne nuty rozwijają się na skórze. W wolnych chwilach czytała o klasycznych kompozycjach, legendarnych perfumiarzach, o tym, jak zmieniały się trendy zapachowe przez dekady, zaczęła prowadzić bloga o perfumach. Wiedziała, że perfumy to nie tylko flakonik na półce – to cząstka ludzkich emocji, ich wspomnień, czasem nawet tajemnic.
Zaczęła też zauważać, jak zapachy wpływają na ludzi. Widziała, jak młoda kobieta wybiera słodki, waniliowy zapach, bo chce poczuć się otulona ciepłem i bezpieczeństwem. Jak biznesmen sięga po drzewne, eleganckie perfumy, które dodają mu pewności siebie przed ważnym spotkaniem. Jak mężczyzna w średnim wieku wącha klasyczne propozycje zapachowe, przypominające mu ojca, który kiedyś używał czegoś podobnego.
Katarzyna miała swoich stałych klientów. Często wracali, bo wiedzieli, że ona nie tylko profesjonalnie sprzeda im perfumy, ale i znajdzie zapach, który pasuje do ich duszy. Nie proponowała im reklamowanych nowości, jeśli czuła, że to nie ich styl. Była jak perfumowa wróżka – wsłuchiwała się w ich słowa, w emocje, w to, jak się dziś czują i kim chcieliby być. Jej mieszkanie z biegiem lat również zaczęło się zmieniać. Na półkach zamiast książek stały flakony z perfumami, a w szufladach leżały pachnące blottery. W weekendy eksperymentowała z własnymi mieszankami olejków eterycznych, próbując zrozumieć, jak działają nuty głowy, serca i bazy. Miała notes pełen zapachowych zapisków – o tym, jak zmienia się kompozycja w czasie, jak różne składniki reagują na skórze.
Któregoś deszczowego dnia przyszedł do niej klient, który powiedział:
— Pamiętam, jak doradzała mi pani kilka lat temu. Dzięki pani odkryłem swój zapach. Czuję się w nim jak najlepsza wersja siebie.
To był moment, w którym Katarzyna zrozumiała, że nie sprzedaje perfum w dosłownym znaczeniu. Ona pomaga ludziom odnaleźć część siebie, jej praca jest przydatna i ma duże znaczenie. Zrozumiała to po prawie trzydziestu latach pracy z perfumami. I choć czasem marzyła o własnej małej perfumerii albo chociaż o własnych perfumach sygnowanych jej imieniem i nazwiskiem, o podróżach do światowej stolicy perfum - Grasse, to wiedziała jedno – perfumy to nie tylko praca. To jej pasja, jej świat, cudowny świat. Bo zapachy to coś więcej niż tylko ładna woń. To sztuka, wspomnienia, emocje. To sposób, w jaki ludzie wyrażają siebie – a ona była kimś, kto pomagał im odnaleźć swój osobisty zapachowy podpis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie artykułu. Zapraszam do skomentowania.