SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki 2018. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki 2018. Pokaż wszystkie posty

26 grudnia 2018

Perfumowe postanowienia na 2019 rok

UWAGA UWAGA: PODSUMOWANIE STYCZNIA 2018!!
http://www.perfumellablog.pl/2019/02/minimalizm-kosmetyczny-styczen-2019.html

Jakie macie noworoczne postanowienia związane z urodą, kosmetykami i perfumami? 

Jeśli kupować mniej, nie robić zapasów, zużywać wszystko co macie w łazience, zostawić tylko same perfumowe i kosmetyczne hity to chcę zrobić tak samo. 

Sprzedać lub wymienić zapachy, które lubię mniej lub nie podobają mi się, oddać lub sprzedać puste flakoniki po perfumach, które, np, mam podwójne lub z jakiegoś względu nie chcę ich już mieć. Tak samo z kosmetykami do makijażu. 

Zajmie mi to zapewne sporo czasu (zużycie, sprzedaż, wymiana, porządki), wszystko po to, aby dążyć do minimalizmu, a właściwie powrócić do niego po dosyć długiej przerwie. 



Minimalizm jest fajny. Nie traci się czasu na szukanie, człowiek czuje się "lekko", po prostu lepiej i nie ma kłótni i nieporozumień w domu "bo znowu bałagan". 

Potrzeba oszczędzania pieniędzy spowodowała, że postanawiam od nowego 2019 roku wrócić do minimalizmu. Kto tak samo zrobi? Na blogu, na fb, na instagramie będę jak dawniej pokazywała produkty, których aktualnie używam, głównie oczywiście zapachy, oraz te rzeczy, które mam nadzieję uda mi się sprzedać bądź wymienić. 



Cel na 2019 - mieć i używać samych perfumowych i kosmetycznych hitów a nie byle czego, bo taką mam fanaberię, nie eksperymentować z nieznanym, sprawdzać próbki kremów a nie kupować całych słoiczków, testować perfumy, np. od koleżanek, więcej chodzić na spotkania urodowe, pokazy itp. 

Na Gwiazdkę dostałam kilka kart podarunkowych do popularnych drogerii. Super, że ważne są pół roku lub cały rok. Takie karty pozwolą mi na zaplanowane zakupy, czekam do wielkiej promocji 50%. Do tego czasu zdążę już pewne rzeczy zużyć. Co myślicie o moim pomyśle? Popieracie czy zwariowałam?




W Nowym 2019 Roku życzę Wam spełnienia marzeń, jak najszybszej realizacji planów i celów związanych z pracą czy... no właśnie - minimalizmem, dużo radości i szczerej miłości, samych pozytywnych chwil i wszechobecnego szczęścia. 




16 grudnia 2018

Dezodoranty Extase

Ponieważ spodobały się Wam moje poprzednie posty odnośnie kosmetyków makijażowych z dawnych lat, postanowiłam zamieścić jeszcze jeden, tym razem o dezodorantach... z drugiej połowy lat 90tych. 


Lata 90te inspirują mnie do dzisiaj. Kończyłam wtedy 8 klasę szkoły podstawowej, zaczęłam szkołę średnią a następnie podjęłam swoją pierwszą pracę w drogerii. Kiedy chodziłam do podstawówki, perfumowane dezodoranty w sprayu były bardzo modne, pachniały nimi moje koleżanki, nauczycielki i ja

Tak jak wszystkie dziewczyny, nosiłam po kilka kolorowych pachnidełek w plecaku, na przerwach każda prezentowała swoje zdobycze. To generalnie było moje pierwsze spotkanie z zapachem. Na specjalne okazje, np. szkolne dyskoteki, używałam zapachu waniliowego lub cytrynowego Riar (w googlach nie ma żadnego info o tym deo) i tańczyłam do piosenki Rhythm is a dancer oraz All that she wants. Puste opakowanie służyło jako mikrofon i można było poczuć się jak gwiazda estrady. 



Jeśli dobrze pamiętam, druga połowa świetnych lat 90tych to pojawienie się na polskim rynku dezodorantów Extase. Zdaje mi się, że to jedyna marka z tamtych lat, która utrzymała się na rynku do dziś a szata graficzna nie uległa drastycznym zmianom, zmodyfikowano nieco sam zapach dezodorantów, zachowując jednak ich charakterystyczną świeżą, kwiatową nutę, którą zapamiętałam. 

Dezodoranty Extase kupuję w drogerii Jawa w Legionowie. Przypominają mi wczesną młodość... wspomnień czar... 

Jak stosowałam kiedyś dezodorant perfumowany? Wyobraźcie sobie, ale nie perfumowałam ciała a ubranie i dodatki. Deo Extase nie zawierał talku więc nie zostawiał białych śladów. Używałam dosłownie zbyt dużo, ale taka była moda, deo perfumowane w sprayu to był luksus. Jak stosuję go teraz? W tej kwestii nic się nie zmieniło. Deo w sprayu stosuję najczęściej po wieczornej kąpieli, dla dodatkowego odświeżenia lub po prostu dla poprawy nastroju w ciągu dnia. 



Niebieski korek Extase Bouquet to kompozycja świeżych, świeżo ściętych białych kwiatów z ciepłym budyniowym tłem, które ujawnia się dopiero na samym końcu trwania zapachu. Mamy tu do czynienia ze zmieniającym się stylem, ze świeżego na zdecydowany - kwiatowy. 

Zielony korek Extase Flowers - kompozycja kwiatowa z domieszką cytrusów i owoców. Czuję cytryny, maliny.. Najładniejsza kiedyś i obecnie. Daje super odświeżenie a przy tym jest delikatny. Czuję wiosnę, rześki poranek, czas nie biegnie szybko. Przez cały czas zapach Extase Flowers jest taki sam. Naprawdę bardzo ładny zapach. 

Różowy korek Extase Misty Roses - słuchajcie Kochani, ten zapach to esencja lat 90tych, najbardziej trwały i najbardziej wyrazisty, typowe Retro. Mamy tutaj akcenty orientalne, szyprowe, różane, pudrowe. Jest przy tym bardzo kobiecy i cieplutki. Jestem pewna, że bardzo młode osoby stwierdzą, że jest to dezodorant niebanalny, inny niż wszystkie. Rzeczywiście nazwa Misty Roses jest bardzo trafna. Bez obaw, róże są w tym zapachu jak za mgłą... 

Fioletowy korek Extase Violet czyli fiołek. Pamiętam, że ten kolor był najtrudniej dostępny w osiedlowej drogerii. W tamtych czasach królowały jednak bardziej róże niż fiołki. Ale to brzmi... "w tamtych czasach!". Dziś dezodorant Extase Violet zyskał na mocniejszej świeżości i czuję, że dodano do niego kwiat bzu. Barwy jakie widzę oczami wyobraźni po zastosowaniu tego deo to trawiaste zielenie, biel, fiolet, czerń. Wyobraźcie sobie jak pachną takie kolory. Zielony jak łodyga kwiatu, z której wycieka sok, biel to powstające pąki, zamieniają się w fioletowe kwiaty, natomiast czerń to zapach mokrej ziemi, w której rośnie boski kwiat. Niewątpliwie Extase Violet jest najciekawszym z całej opisanej serii. 



Serdecznie polecam Wam zapoznać się z tymi dezodorantami - jeśli ich nie znacie, jeśli znacie - warto przypomnieć sobie dobre chwile. Bo co może je najlepiej przywołać? Nie zdjęcie a zapach pięknych kwiatów. 




02 listopada 2018

Co kupiłam sobie z Editt Cosmetics...?

Nie ukrywam, że eksperymentuję z makijażem, tańsze polskie kosmetyki umożliwiają mi na zmianę wizerunku bardzo często, zaczęłam je kupować w młodości kiedy nie potrafiłam się malować a na drogie "diory" nie było mnie stać więc powracam do polskich w tym wpisie. To jest drugi post z cyklu "kosmetyczna nostalgia" i beauty historia. 

Polską firmę Editt Cosmetics poznałam bodajże 15 lat temu dzięki pudrowi w kamieniu E Compact Powder w granatowym opakowaniu, którego cena jak na tamte czasy była rewelacyjna - około 5zł. Kupowałam go w osiedlowej drogerii. Puder miał dużą gamę kolorów, od jasnego po naturalne brązy, z tego co pamiętam zawsze wybierałam transparentny. Nigdy mnie nie uczulał, nie podrażniał skóry, dobrze matowił, utrwalał makijaż i optycznie wygładzał skórę. Miał piękny zapach. 

Niesamowite, do dziś istnieje! Współgra z innymi kosmetykami, tj, bazą i podkładem, podoba mi się jak za jednym pociągnięciem pędzla wygładza twarz, przykrywa pory skóry, skóra staje się jednolita. Opakowanie przypomina mi nieistniejący już dziś flagowy puder Yardley. 

Postanowiłam zamówienie w sklepie internetowym editt.pl gdyż osiedlowy sklepik zakończył swoją działalność i w moim mieście naprawdę ciężko dostać niekomercyjne kosmetyki, które jak się przekonałam są w porządku. 




Jestem fanką polskich kosmetyków, gdybym była właścicielką firmy kosmetycznej albo pracowałabym w takiej na fajnym stanowisku, miałabym setki pomysłów na tworzenie nowych marek, linii, kolorystyki, stylu, zapachu, konsystencji, właściwości, bo jak już wiecie kosmetykami interesuję się od 1995 roku, pracowałam w sklepach kosmetycznych i nawet teraz po pracy zajmuję się dodatkowo sprzedażą kosmetyków do makijażu i perfum. O właśnie, nie wspominając o perfumach. 

W mojej głowie jest tysiące pomysłów odnośnie perfum i uwierzcie w to lub nie, nie chciałabym żeby były szalenie drogie, po prostu ładne i na każdą kieszeń. Nawet jeśli miałyby nazywać się Perfumella, tworząc je byłyby wyjątkowe tak jak ja. 

Ha ha ha, Kochani dosyć marzeń i przechwałek, czytajcie dalej co kupiłam z Editt Cosmetics. 






Poza pudrem wybrałam tusz do rzęs Lash Dominator dodający objętości i głębokiej czerni, grafitowe i niebieskie cienie do powiek, bo pisaliście, że chcecie zobaczyć makijaż w stylu lat 80tych. Zaglądajcie do mnie na instagram @perfumella oraz na moje instastory. 





Z pozostałych rzeczy jeśli chodzi o Editt Cosmetics mam dwie kredki do ust i oczu: jasnoróżowa i złota a także 2 błyszczyki w naturalnym kolorze ust. Powiem tak, ogólnie mam dużo kosmetyków do makijażu, ale jak wiadomo często się nudzą, po prostu "opatrzą" te same kolory cieni do powiek czy produktów do ust, kupiłam te kosmetyki z sentymentu, nostalgii, żeby wrócić do "tamtych" czasów, oraz aby uzupełnić oddzielną kosmetyczkę jaką zawsze mam w pracy. Znacie produkty Editt Cosmetics?

30 października 2018

Krem pod oczy ARTISTRY YOUTH XTEND zalety i właściwości


Sucha skóra wokół oczu? U mnie zdarza się to dosyć często, bo dużo czasu spędzam przy komputerze i w telefonie. W okresie jesienno - zimowym jestem szczególnie niewyspana, mam wrażenie, że obowiązków mi przybywa, szybko tracę energię i witalność. Postanowiłam zadbać porządnie o te najwrażliwsze miejsce na całej twarzy póki nie jest za późno. Wybrałam odżywczo - przeciwzmarszczkowy krem ARTISTRY YOUTH XTEND ze sklepu internetowego Amway.pl



Skóra pod oczami:
- odzwierciedlenie naszego trybu życia i ma inne wymagania pielęgnacyjne co skóra twarzy
- w największym stopniu narażona na działanie czynników zewnętrznych
- najszybciej pojawiają się zmarszczki zwłaszcza jeśli jest sucha
- składa się z bardzo delikatnych włókien kolagenowych i elastynowych oraz naczyń włosowatych (w skórze twarzy są włosowate i krwionośne) przez co ma tendencję do obrzęków
- praktycznie pozbawiona jest gruczołów łojowych przez co szybko traci wodę
- należy ją chronić poprzez preparaty nawilżające i odżywcze
- grubość nie przekracza 0,5 mm podczas gdy na pozostałych partiach twarzy wynosi około 2 mm
- regularne i intensywne nawilżanie dwa razy dziennie ku przywróceniu prawidłowej równowagi hydrolipidowej
- prawidłowa dieta dla dobrej kondycji skóry pod oczami i wokół nich ma być bogata w nienasycone kwasy tłuszczowe i dużą ilość wody
- niektórzy porównują skórę pod oczami do jesiennych liści, jest zszarzała, cienka, po prostu brzydka... 



 



Na samym początku kiedy otwieram słoiczek z kremem pod oczy (i do twarzy też) zwracam uwagę na zapach. Ostatnio nie przepadam za wonią ogórkowo - aloesową i kwiatową. W przypadku kremu ARTISTRY YOUTH XTEND (oraz całej linii) moje oczy zauważyły piękne, ekskluzywne, futurystyczne opakowanie, niewątpliwie zachęcające do systematycznego stosowania. 

Zapach kosmetyku po otwarciu i podczas aplikacji jest owocowo - kakaowy, stopniowo zanikający. Formuła gładka i jedwabista, konsystencja bogata czyli jest dosyć gęsta, ale świetnie się rozprowadza; ochronna, natłuszczająca, wszystko po to, by przywrócić młodzieńczy blask. 

Wchłania się do 5ciu minut, w tym czasie zazwyczaj myję zęby albo wybieram kosmetyki do makijażu. Bogata formuła tego produktu nie jest przypadkowa, krem został stworzony z myślą o walce z mikrouszkodzeniami skóry wokół oczu i zmarszczkami (zapobieganie powstawaniu i spłycanie już powstałych). 

Pierwsze efekty zauważalne u mnie były po minimum trzech tygodniach systematycznego stosowania, po tym czasie skóra jest odżywiona i nawilżona, poprawia się bariera lipidowa skóry, spojrzenie odzyskuje młodzieńczy blask, spowalnia proces starzenia poprzez ochronę skóry przed wolnymi rodnikami i przyszłymi uszkodzeniami. Ważne dla mnie jest to, że pielęgnacja z ARTISTRY jest skuteczna i przyjemna. Podkreślę jeszcze raz, systematyczność jest wielce istotna, tylko wtedy mamy pewność, że odpowiednio dbamy o skórę, chronimy ją i pielęgnujemy w delikatny sposób. 

Ponadto dzięki gęstej i aksamitnej konsystencji krem jest wydajny, nie musiałam dużo nakładać, a jeśli już skusiłam się na więcej to fundowałam sobie kilkuminutowy masaż. Nie jest to produkt niwelujący zasinienia i opuchliznę wokół oczu więc jeśli tego szukacie, to bardziej bym skłaniała się w stronę żeli lekko chłodzących i ciepłych okładów ze świetlika lekarskiego.



Krem pod oczy ARTISTRY YOUTH XTEND:
- tuż po aplikacji przynosi ulgę przesuszonej skórze
- odpowiednio nawilża, poprawia trwałość makijażu
- walczy z niedoskonałościami skóry i zapobiega ich powstawaniu
- przywraca blask i jędrność czyli dosłownie - MOC
- zmniejsza drobne linie i zmarszczki "prasując je" czyli spłycając a nie odbijając światło
- poprawia barierę lipidową skóry pod oczami i na powiekach
- przyjemnie pachnie, dzięki czemu stosowanie jest satysfakcjonujące, podobnie jak całościowe działanie




Dlaczego warto sięgnąć akurat po krem pod oczy ARTISTRY YOUTH XTEND a nie inny? 

Po pierwsze składniki, składniki obejmują substancje pochodzenia naturalnego czyli wyciągi z owoców czarnej porzeczki oraz zielonej aceroli - gwarantują solidne nawilżenie i odżywienie skóry. 

Następnie w składzie zawarto wyciąg z owoców baobabu afrykańskiego wykazującego unikalną zdolność ochrony skóry przed uszkodzeniami w przyszłości. Ponadto, ujmijmy to jako owocowe wyciągi, gwarantują ładny zapach kremu. Kolejnym kluczowym elementem kremu pod oczy od ARTISTRY jest kompleks LifeSirt w połączeniu z opatentowanym peptydem Micro-X6 (stąd nazwa YOUTH XTEND), który przywraca świeży, młodzieńczy, jędrny wygląd skóry wokół oczu (zwiększa poziom kolagenu), co za tym idzie, zapewniając luksusową pielęgnację. Warto dodać, iż wspomniany kompleks LifeSirt zwiększa produkcję protein aż o 280%. 
Podsumowując, jeśli marzy Wam się mocna, jędrna, wygładzona, solidnie nawilżona skóra pod oczami to ten krem spełni to marzenie, wymagana jedynie cierpliwość i systematyczność w stosowaniu. Sama aplikacja jak wspomniałam jest niezwykle przyjemna, gdyż krem gładko rozprowadza się na skórze, nie tworzy wrażenia zastygającej maski, jest świetną bazą pod korektor lub podkład jeśli tam go nakładacie. 

Dla mnie ten krem jest rewelacyjny i dobrze, że po niego sięgnęłam. Zresztą cała linia ARTISTRY YOUTH XTEND walczy z upływem czasu, regeneruje skórę (nie tylko po lecie) i sprawia, że jest młodsza a rysy twarzy stają się łagodniejsze. Najlepiej by było (jeśli oczywiście nie znacie jeszcze tego kremu) zapytać prywatnego przedsiębiorcę Amway, który zajmuje się tymi kosmetykami, umówić się z nim na spotkanie, w ramach którego przetestujecie ten krem i dowiecie się więcej o jego właściwościach i zaletach. Ewentualnie odwiedzajcie sklep internetowy Amway.pl

„Każda kobieta jest jedyna w swoim rodzaju. Jej piękno to niepowtarzalne dzieło sztuki.” - Edith Rehnborg, pionierka, przedsiębiorczyni i założycielka marki ARTISTRY.

16 października 2018

Kosmetyki Vipera i kawałek mojej beauty historii


Kochani, ten post będzie długi, ale dochodzą do mnie wiadomości, że takie najbardziej lubicie. Nie będę go edytować i poprawiać, nie mam na to czasu a chcę jak najwięcej dla Was napisać.  

Chcę się podzielić z Wami kawałkiem mojej beauty historii i dziś pod lupę biorę polskie kosmetyki makijażowe Vipera, które kupiłam w oficjalnym sklepie internetowym i zaznaczam, że nie jest to post sponsorowany czy coś w tym stylu, piszę o tej marce z sentymentu i sympatii. Próbowałam "odwzorować" tamte kosmetyki i tamten czas nabywając kilka produktów. Czytajcie dalej, aby przekonać się czy mi się to udało.


Kosmetyki Vipera poznałam w drugiej połowie lat 90tych, kupowałam je w osiedlowym sklepie w Legionowie (dziś już nie istnieje), później pojawiły się w prywatnej drogerii, w której pracowałam będąc nastolatką i poznawałam świat piękna - piękne szminki, boskie perfumy (królowała wtedy debiutancka woda modelki Naomi Campbell), cudowne kolory lakierów do paznokci, zbierałam i wklejałam porady kosmetyczne z kobiecych magazynów i nie przypuszczałam, że kiedyś nadejdzie era internetu. 


Nieodłącznym elementem mojej ówczesnej kosmetyczki były dwa kolorowe produkty Vipera:

1 Prasowany puder z gąbeczką i lusterkiem. Jeśli dobrze pamiętam to opakowanie było albo ciemnoszare albo granatowe, na pewno prostokątne. Testowałam na sobie wiele kosmetyków i często popełniałam błąd nakładając sam puder w kamieniu na nakremowaną twarz. Dziś wiem, że wybierałam wtedy zbyt ciemny kolor  tego pudru, w sklepie często brakowało jaśniejszych, wobec czego nie zawsze wyglądałam dobrze, choć produkt sam w sobie jak na tamte czasy był dobrej jakości. To był odcień medium. 

Tak czy inaczej, ten puder mogłam mieć zawsze w torebce, by w każdej chwili poprawić makeup i czuć się luksusowo, muszę jeszcze raz podkreślić - jak na tamte czasy. 

Z biegiem lat powstawały w Polsce drogerie sieciowe, znikały te małe prywatne i w moim mieście marka Vipera była trudno dostępna, zaś zakupy internetowe nie były jeszcze takie modne, moja koleżanka kupowała gdzieś te kosmetyki i mi je wysyłała. A ja marzyłam, że zostałam twarzą Vipery, niczym amerykańska celebrytka jeździłam po Polsce i świecie lansując je na eventach a moje fotografie na tle pięknych kosmetyków widziałam w prasie. Jeździłam na różne castingi w nadziei, że tam będą i mnie dostrzegą. Ot, nastoletnie głupiutkie marzenia nie do spełnienia.

W sklepie internetowym w kolekcji na 2018 nie znalazłam chociażby odrobinę podobnego opakowania pudru jakie miał ten z końca lat 90tych. Obecne są okrągłe, np. linia Cashmere Veil, w pudrze mają wytłoczony wzór a zewnętrzna część jest wzorzysta. Kupiłam podkład kompaktowy Camera Photo Make-up w kolorze 03 Dandy i jest sporo ciemniejszy od mojej skóry, kolorem i ostatecznym wykończeniem niebywale podobny do ówczesnego pudru.



2 Pojedyncze cienie do powiek. I tu zaczyna się zabawa. W esklepie znalazłam podobne do tych z dawnych lat i kupiłam kilka (mam na myśli podobne opakowanie). Jest to linia Neo Joy. Kolory, które wybrałam to 912, 949, 955, 968. Z drugiej linii Younique wybrałam numer 212 ciemny zielony mat. Linia cieni Younique najbardziej przypomina mi wspomniane pudry w kamieniu, brzegi opakowania są kanciaste. 

Odpowiada mi jakość dzisiejszych produktów z Vipery. Przedstawione cienie nie osypują się, trzymają się cały dzień, mają mocne barwy, są wygodne w aplikacji, mają poręczne malutkie opakowania i nie zajmują wiele miejsca w kosmetyczce. Nie widzę różnicy w jakości pomiędzy Neo Joy a Younique. Obie linie są tak samo fajne.  

Wybrałam 2 odcienie zieleni, bo mam zielone oczy, kupiłam ostatnio kilka zielonych ubrań, moje spojrzenie będzie tajemnicze i niepokojące. Odcień rdzy nr 955 to typowo jesienny kolor i ładnie się komponuje z ciemnografitowym nr 912. Brąz nr 968 wpada w głęboki odcień śliwkowy i nałożony na środku powieki sprawia, że oczy są wyraziste. 

Obserwujcie moje instastory na instagramie @perfumella - tam często wrzucam zdjęcia kosmetyków i makijażu, jaki mam akurat na sobie i pasujące do tego zapachy.





Kiedyś nie potrafiłam łączyć poszczególnych odcieni i nawet nie próbowałam się za to zabierać. Dziś prawdę powiedziawszy jest podobnie, ale bardziej chodzi mi o czas. Nakładając jeden kolor na powiekę mam zapewniony cały makijaż oczu i mam chyba to szczęście, że jest mi w takim dobrze. 

Dawne odcienie jakie kupowałam z Vipery to ciemne zielenie, jasne kremowe nude oraz grafitowe. Taka była moda moi drodzy. Perła mieszała się z matem. Nakładałam cienie palcami, aby połysk perłowy był wyraźniejszy. W kolejnych latach jasne białe perłowe cienie i w ogóle rozświetlona twarz to był obciach. Od niedawna do łask wróciła połyskująca moda i ludzie zapomnieli, że to lata 90te zapoczątkowały ten trend. Do tego ciemne bordowo - brązowe usta w stylu bohaterek serialu Beverly Hills 90210, fryzura z grzywką na bok a'la Alf, szeroki sweter i martensy i to był super modny look.



Kupiłam również szminkę 04 z linii Just Lips. Kremowa, wygładzająca, kryjąca formuła, przyjemny słodki landrynkowy zapach, fajna trwałość i połysk, jakby wtopiony w usta. Myślę, że w przyszłości skuszę się na inne kolory tych pomadek a na pewno na cienie do powiek. Z wcześniejszych zakupów w drogerii, mam iskrzący perfumowany puder z dozownikiem - pompką, niczym perfumy z dawnych lat. 

Na zamówienie ze sklep.vipera.com.pl czekałam 2 dni i natrafiłam na ofertę - wysyłka za darmo przy zakupach od 100zł. Firma Vipera ma 30 lat, dzięki pojedynczym cieniom powróciłam do lat młodości. Jestem zadowolona z zakupów, ze wszystkich kosmetyków.  

A Wy jakie firmy kosmetyczne pamiętacie z młodości?