Jak pachną perfumy Tous Love Me The Emerald Elixir?
Recenzja damskich perfum Tous Love Me jak zawsze szczera, znajdziecie w niej listę składników i ogólne wrażenie z codziennego noszenia zapachu. Ale wszystko Kochani po kolei.
Perfumy Love Me The Emerald Elixir nie są pierwszymi z marki Tous jakie znalazły się w mojej kolekcji, wcześniej opisywałam dla Was, np. śliczne Bonjour Senorita czy pachnące białą czekoladą Happy Moments. Love Me kupiłam sobie na urodziny, miały atrakcyjną cenę promocyjną, poza tym flakonik jest w kolorze zielonym szmaradoym będącym tuż obok czerwonego idealnym kolorem na rok 2025 - rok drewnianego węża. Co mnie skusiło do zakupu tych perfum? O tym dowiecie się z tego wpisu.
Flakon perfum Love Me
Jest śliczny, fotogeniczny (zrobiłam powyższe zdjęcie specjalnie złej jakości, żebyście zobaczyli, że nawet wtedy jest piękny kolor), masywny, w kształcie misia - symbolu Tous, w przepięknym szmaragdowym kolorze; widać, ile zostało jeszcze płynu w środku, korek - nasadkę zdejmuje się choć wygląda jakby nie można było zdjąć.
Perfumy pachnące jak białe cukierki "migdałki"
Tuż po alikacji recenzowane perfumy właśnie tak pachną, białymi cukierkami landrynkami "migdałkami" więc tutaj witam fanki perfum JPG Scandal edp, lecz szybko ten aromat, urok znika i pojawia się akcent mleczny a następnie pikantna świeżość, chłód i męskie akordy. W tym momencie pojawia się w mojej wyobraźni definicja kochania samego siebie. Po damsku z delikatnością i po męsku z odwagą i warto spojrzeć prawdzie w oczy, albo kochamy siebie bezgranicznie albo nie i próbujemy docenić siebie i to co mamy. Powiem teraz kontrowersyjne słowa. Tylko ci, którzy nie kochają siebie będą negatywnie do niego podchodzić (tak jak podchodzą negatywnie do innych i generalnie do życia), szukać na siłę słabym punktów tego zapachu tak jak każdego kolejnego a co za tym idzie, bez szacunku do sztuki perfumiarstwa. Wybieram to pierwsze. Kontynuując recenzję, trudno mi scharakteryzować rodzaj tych perfum - są troche orientalne, gourmondowe (smakowite), owocowe, przepełnione kwiatami i ostrzejszymi nutami. Słodycz jest soczysta, ale tłumiona przez nuty zielone (przypomina mi dawne perfumy Aura Mugler), paczulę, która później dominuje przez cały czas. Powodują pytania, następują porównania, że są za ciężkie, za mocno wtapiają się w skórę i tym podobne opinie. Mnogość perfum chociażby marki Tous daje nam wybór więc darujmy sobie złe opinie akurat o Love Me. Nie mogłabym tak źle mówić w ogóle o perfumach gdyż są moją pasją a nie jednorazową, dzienną przygodą w łazience, kiedy po szybkim, bezmyślnym użyciu, lądują spowrotem na toaletce.
Spójrzmy jeszcze na skład perfum Love Me
Gruszka, grejfrut, pomarańcza, jaśmin, fiołek, wanilia, paczula, czystek, piżmo. W tych perfumach wiele się dzieje, ale składniki przenikają przez siebie w szybkim tempie, od nas samych zależy czy usłyszymy o tym co mówiłam, czy jednak przejdziemy obojtnie i potraktujemy Love Me jako kolejnego drogeryjnego przeciętniaka idealnie dopasowanego do obecnych trendów polegających na przedstawianiu kompozycji jako słodkiej, zielonej, świeżej, ostrej, nawet często w męskim wyrazistym stylu.
Przyznam, że przed zakupem tych perfum czytałam wiele opinii i żadna nie była do końca pozytywna więc tym bardziej nie uwierzyłam. Nie żałuję zakupu, jestem zadowolona choć nie jest to w 100% zapach odpowiadający moim gustom mimo, że jest jaśmin w składzie. Mówię, żeby przeciwnikom stało się zadość, bo recenzja bez wetknięcia małej szpileczki to nie recenzja. Odpowiadając na pytanie z początku wpisu, skusił mnie flakon a konkretnie kolor, chcę jak najwięcej w 2025 roku otaczać się takimi barwami i nietuzinkowymi zapachami. Do tego nieco czerwonego koloru w makijażu czy ubraniach i wszystko pójdzie gładko.