Blase należy już do klasyki, ale broń Boże do przeszłości. Wciąż świetnie się sprzedaje, kobiety są w stanie wiele zrobić, by go dostać. W 2010 roku ktoś zapoczątkował plotkę, jakoby te perfumy wycofano z produkcji. Nie prawda, nadal są dostępne, trzeba tylko poszukać w osiedlowych drogeriach, ewentualnie w internecie. Co mogłabym powiedzieć o samym zapachu? Prawdziwie kwiatowa kompozycja, pasująca szczególnie jesienią i zimą, dla pań trzydziestoparoletnich, odpowiednia na wielkie wyjścia lub na co dzień. Niegdyś zapach ten wzbudzał sensację, dziś kupowany jest raczej z przyzwyczajenia, z sentymentu. Niemniej jednak potrzeba czasu, aby się z nim oswoić, polubić dziwne nuty zapachowe, które skłaniają do określania ich aldehydowymi. Dziwne nuty... ale z pewnością niepowtarzalne, bodajże nigdy nie kopiowane, poniekąd tajemnicze i odurzające. Mimo, że premiera nastąpiła w 1975 roku, Blase kojarzy mi się z latami 90tymi, wtedy kiedy kobiety zaczynały czuć się jakby wyzwolone, towary zaczynały być dostępne dla wszystkich a perfumy były po prostu luksusem. Opakowanie jest bardzo proste, ale wnętrze nie jest zwyczajne. Nawet największy flakon z powodzeniem możemy włożyć do torebki, nie będzie przeszkadzał. Jeżeli zależy nam na trwałości, wybierzmy najmniejszą wersję Blase, wówczas zapach tak szybko nie będzie się ulatniał. Trwałość dobra, ale na ubraniu, nijaka na skórze suchej.
SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW
Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024
01 marca 2011
16 lutego 2011
Currara - Touch and Die
Touch & Die nazywam tańszym odpowiednikiem Flowerbomb, z tym, że Flowerbomb jest niezwykle urokliwy, przyciągający, wyzwalający świadomą kobiecość a Touch & Die jest jedynie tego obietnicą. Niemniej jednak to pachnidło polecam paniom niezależnym, mocno stąpającym po ziemi; paniom trzydziestoletnim i nieco starszym. Młodym dziewczynom będzie kojarzył się z wytwornością, elegancją, wieczornym wyjściem. Ogólnie mówiąc jest to kompozycja orientalno-kwiatowa z wyrazistym dodatkiem nut owocowych, które grają tutaj według mnie pierwsze skrzypce (stąd skojarzenie z Flowerbomb). Nie hipnotyzuje mnie tropikalną świeżością, nie ujmuje żadną tajemniczością i zmysłowością, jak zakłada producent, chociaż jest przyjemny w noszeniu i mogłabym perfumować skórę cały czas (tak jak w przypadku Royal Desire by Christina Aguilera). To zdecydowanie słodkie, ciepłe, otulające, słoneczne perfumy, idealne na jesień oraz zimę. Pasują o każdej porze dnia, dobrze sprawdzają się w małych pomieszczeniach, gdyż nie są trwałe. Jak widać, z wad można zrobić zalety. Skłaniam się ku temu, by powiedzieć, iż na początku może bardzo się spodobać, jest wyrazisty, zdecydowany, lecz później nie rozwija się, wygasa bezpowrotnie. Przeciwnicy zapewne powiedzą: nazwa "Dotknąć & Umrzeć" odzwierciedla ulotną zawartość. Flakon w stylu lat 80tych, prosty, do torebki. Cena zapachu nawet około 20zł za najmniejszą pojemność.
07 lutego 2011
Perfumy Aire De Sevilla Primavera
Po otrzymaniu odlewki spieszę pisać dla Was recenzję.
Primavera firmy Aire De Sevilla to prawdziwie mydlane azarazem kwiatowe, musujące, świeże pachnidło, przeznaczone na dzień (stosowaćodrobinę po porannym prysznicu), dla pań dojrzałych, które preferują spokojny tryb życia, bez niespodzianek. Dla ceniącychtrwałość, czystość , prostotę, nie pragnących i nie oczekujących żadnych zmian.
Owszem, to perfumy bardzo trwałe, ale ujawniające mylące nutyzapachowe białych lilii i… popiołu, choć tak naprawdę zawierają kwiatpomarańczy oraz jaśmin. W fazie początkowej niezbyt przyjemne, bo duszące, ostre, natomiast po około 15minutach „uspokajają się”, nieco przypominają Pure Poison od Diora oraz Glow od JLo (recenzje znajdziesz na blogu).
Dodać trzeba, iż nie są tak naprawdę obietnicą wiosny azapowiedzią jesieni, nie kojarzą się ani ze słoneczną Hiszpanią ani z gorącąmiłością, są bardzo przeciętne, niezapamiętywane, w nadmiarze męczą na potęgę, choćzmieszane z Fluo – Masaki, jeszcze jako tako dają radę. Okazują się byćsynonimem stagnacji, pogodzenia się z losem. Brakuje im tej subtelności,wyrafinowania, elegancji. Mogą uczulać skórę. Nie perfumuj tych miejsc na ciele,na których bardzo widać żyły. Primavera kosztuje 22 Euro (150ml).
Primavera firmy Aire De Sevilla to prawdziwie mydlane azarazem kwiatowe, musujące, świeże pachnidło, przeznaczone na dzień (stosowaćodrobinę po porannym prysznicu), dla pań dojrzałych, które preferują spokojny tryb życia, bez niespodzianek. Dla ceniącychtrwałość, czystość , prostotę, nie pragnących i nie oczekujących żadnych zmian.
Owszem, to perfumy bardzo trwałe, ale ujawniające mylące nutyzapachowe białych lilii i… popiołu, choć tak naprawdę zawierają kwiatpomarańczy oraz jaśmin. W fazie początkowej niezbyt przyjemne, bo duszące, ostre, natomiast po około 15minutach „uspokajają się”, nieco przypominają Pure Poison od Diora oraz Glow od JLo (recenzje znajdziesz na blogu).
Dodać trzeba, iż nie są tak naprawdę obietnicą wiosny azapowiedzią jesieni, nie kojarzą się ani ze słoneczną Hiszpanią ani z gorącąmiłością, są bardzo przeciętne, niezapamiętywane, w nadmiarze męczą na potęgę, choćzmieszane z Fluo – Masaki, jeszcze jako tako dają radę. Okazują się byćsynonimem stagnacji, pogodzenia się z losem. Brakuje im tej subtelności,wyrafinowania, elegancji. Mogą uczulać skórę. Nie perfumuj tych miejsc na ciele,na których bardzo widać żyły. Primavera kosztuje 22 Euro (150ml).
23 stycznia 2011
Toksyczna kolekcjonerka perfum
My kobiety uwielbiamy używać pachnideł sygnowanych nazwiskami słynnych kreatorów mody, gwiazd i celebrytów, gdyż poszukujemy inspiracji. No właśnie tylko do czego nam ta inspiracja? Do kolekcjonowania perfum. Flakoniki przyciągają nasz wzrok jak magnes, tym samym obiecując przepiękną kompozycję wewnątrz, gwarantującą miłe, niezapomniane doznania olfaktoryczne.
My kobiety kolekcjonerki uwielbiamy zdobywać te niepozorne dzieła sztuki, występujące zwłaszcza w seriach limitowanych, mających specyficzny charakter. Dzielimy się na dwa rodzaje „zbieraczek”, zbieraczki zapachów niszowych i powszechnie dostępnych. Mamy ogromną satysfakcję z posiadania chociażby najmniejszego flakonika i samego faktu, że wyprodukowano go w niewielu egzemplarzach. Lubujemy się w prostych aczkolwiek zdecydowanych liniach lub w wykwintnych, wielokolorowych barwach.Kolekcjonerki zapachów aktualnie lansowanych wyczekują przecen. Nabyć zapach za 150zł niż za 350zł to kolosalna różnica.
Foto: uroda.onet.pl
Lepiej we wszystkim zachowywać umiar. W związku z tym przytoczę teraz historię, która przyśniła mi się wczoraj. Rozmawiałam we śnie ze starszą kobietą, użalającą się nad losem swojej córki. Cała ta opowieść przypomina scenariusz filmowy. Otóż ta córka, imieniem Dagmara, wydawała niemal każdą swoją pensję na zakup nowych perfum. Kupowała na zapas flakoniki o największych pojemnościach, co więcej, nigdy ich nie otwierała, tylko odkładała na półkę i codziennie patrzyła na kolorowe opakowania. Zaniedbywała swój wygląd zewnętrzny i kondycję psychiczną. Próbowała na siłę umawiać się z mężczyznami, lecz każdy uznawał ją za nieatrakcyjną. Perfumy miały jej rekompensować miłosne niepowodzenia, prowizorycznie poskładać skruszone serce i upodobnić do Ewy, młodszej siostry, elegantki i łowczyni męskich serc. Ewa nie potrafiła w żaden sposób dogadać się z Dagmarą, ponadto, Dagmara w ogromnej szafie ukrywała przed nią swoją kolekcję zapachów. Pewnego dnia Dagmara oznajmiła, że wyjeżdża na jeden dzień w podróż służbową i w obawie przed kradzieżą, poprosiła siostrę, by tymczasowo zaopiekowała się domem. Myśląc, że dojdą do konkretnego porozumienia, zgodziła się od razu. Tylko nie przewidywała, że będzie tam nadzwyczaj znudzona do tego stopnia, że nie będzie miała ochoty na kontakty z mężczyznami.
uroda.onet.pl
Chodziła z kąta w kąt, popijając od godziny czerwone wino, w pewnym momencie poczuła piękny zapach perfum. Zajrzała do szafy, wisiały tam same ubrania. Wydawałoby się, że owa odzież tak cudownie pachnie. Ewa zaczęła rozrzucać – w jej opinii – szmaty, w pewnym momencie przewróciła się, wewnętrzna ściana szafy odpadła i w tymże momencie ukazała się cała kolekcja nieodpakowanych perfum Dagmary. Podniosła się z podłogi i zaczęła odpakowywać perfumy, jedne po drugim. Upajała się zapachami aż w końcu zemdlała. Następnego dnia rano, Dagmara wróciła z delegacji i zastała swoją sypialnię w totalnym nieładzie. Ewa leżała wciąż na ziemi, próbując jakoś wstać. Dagmara zanosiła się od ataków złości, bo oto rodzona siostra odkryła jej największą tajemnicę. Zwariowała… I jaki z tego wniosek? Lepiej z kimś pogadać niż kupować coś na przymus. Udanych a zarazem spokojnych zakupów pachnideł Wam życzę!
Foto: uroda.onet.pl
16 stycznia 2011
Perfumy Kayah
Byłam nastolatką, kiedy na rynek weszły perfumy Kayah. Jak dobrze pamiętam był to rok 1997, sprzedawane były m.in. w warszawskim domu handlowym Sawa. Gwałtownie weszły na rynek i tak samo skończyła się sprzedaż. Zapach dziś zapomniany, kojarzę go jako chłodny, orzeźwiający, na lato, ale nie mam 100% pewności. Flakon na kształt w stylu dzisiejszych C-Thru, może nieco cieńszy, kolory stworzone na wzór pasków zebry. Trwało to tak krótko, było to tak dawno, że nasuwa się pytanie, czy faktycznie to były perfumy naszej rodzimej piosenkarki..? W późniejszych latach, mianowicie w 2004 roku pojawiła się informacja o międzynarodowej firmie LR International Cosmetic & Marketing, która ponoć wypuściła zapachy Kayah Woman oraz Kayah Man. Niestety (o ile faktycznie istniały) nie miałam okazji ich testować a tym bardziej nie widziałam ich w sklepach.
15 stycznia 2011
Perfumy Michaela Jacksona - Jackson`s Tribute i Jackson`s Legend
Z racji tego, że na blogu prezentuję recenzje perfum, do tej pory nie było żadnej zapowiedzi. Trzeba iść dalej, zatem ta będzie pierwszą. Świat obiega właśnie informacja o wypuszczeniu na rynek perfum damskich i męskich, stworzonych w hołdzie dla Michaela Jacksona. Niedawno wydano nowy krążek (Hollywood Tonight to mój ulubiony kawałek z tejże płyty) a teraz czas na zapachy...
Oficjalna premiera perfum o nazwach Jackson`s Tribute i Jackson`s Legend ma odbyć się 7 Marca 2011 w Stanach Zjednoczonych.
O zapachach w obu wersjach na razie wiadomo jedynie tyle, że są inspirowane roślinnością rosnącą na ranczu Neverland.
Julian Rouas Paris produkuje zapachy z serii Tribute to Michael Jackson - to firma produkująca perfumy na zamówienie.
www.cache.daylife.com
Wcześniej dostępne były inne zapachy Michaela Jackona, m.in. Mystique de Michael Jackon oraz Magic Beat z 1986 roku.
www.gentryselling.com
Co o tym sądzicie? Kupicie?
Oficjalna premiera perfum o nazwach Jackson`s Tribute i Jackson`s Legend ma odbyć się 7 Marca 2011 w Stanach Zjednoczonych.
O zapachach w obu wersjach na razie wiadomo jedynie tyle, że są inspirowane roślinnością rosnącą na ranczu Neverland.
Julian Rouas Paris produkuje zapachy z serii Tribute to Michael Jackson - to firma produkująca perfumy na zamówienie.
www.cache.daylife.com
Wcześniej dostępne były inne zapachy Michaela Jackona, m.in. Mystique de Michael Jackon oraz Magic Beat z 1986 roku.
www.gentryselling.com
Co o tym sądzicie? Kupicie?
02 stycznia 2011
Thierry Mugler Angel
Moi znajomi nazywają mnie aniołkiem, z uwagi na mój (ponoć) słodki, niewinny wygląd, eleganckie zachowanie - za całokształt. Te pochlebne opinie oraz wiele mówiąca nazwa - Angel - przyczyniły się do tego, że wreszcie sięgnęłam po ten zapach, przy okazji obiecujący wiele słodyczy (czekolada, miód, karmel, wanilia, paczula). Nigdy wcześniej nie czytałam żadnych recenzji, wiedziałam tylko, że jest ubóstwiany przez Polki i każdego dnia "schodzi" jak świeże bułeczki, bo żadne inne pachnidło do tej pory tak nie pachniało.
Perfumy te wykreowane w latach dziewięćdziesiątych ub. wieku miały być przeznaczone dla kobiety na zewnątrz prezentującej oblicze anioła a wewnątrz skrywającej diabelską duszę. Połączenie to oraz słowa Muglera "Strzeżcie się aniołów" wywołały nie małe poruszenie, okazały się bardzo dwuznaczne, ekstrawaganckie, tajemnicze. Już sam wygląd flakonu, symbolu nieba i marzeń, obiecywał dynamizm, świeżą, rześką zawartość. Wtedy następowało rozczarowanie - z reguły bardzo pozytywne, choć pojawiały się także negatywne opinie w stylu "zapach zmarłych", "przeterminowana czekolada" i tym podobne "kwiatki". Moje odczucia tkwiły gdzieś po środku, długo nie mogłam się zdecydować czy zapach do mnie pasuje. Minął miesiąc i dopiero zużyłam małą odlewkę, którą podarowała mi koleżanka - wierna fanka tych perfum. Angel jest faktycznie nietypowy, zmysłowy, intrygujący, nie dla każdej - a dla wyjątkowej kobiety, znającej swoją wartość, stąpającej mocno po ziemi, lecz czasem oddającej się sile marzeń i wizualizacji. Przeciwnie do założeń kreatora, nie poleciłabym tego zapachu "diablicom" a dwudziesto - trzydziestoletnim "aniołom", pragnącym nieustannego zainteresowania i adoracji, ocierającym się tylko o grzech. Najlepszy według mnie na jesienne i zimowe wieczory. Ciepły, niezwykle trwały, waniliowo - czekoladowy, wyrazisty. Jeżeli zdecydujesz się używać Angela w ciągu dnia pamiętaj, że nadmiar może mdlić, przeszkadzać Tobie i otoczeniu. Subtelna doza wspaniale będzie korespondować z Twoją skórą, wyczujesz każdą nutę, przechodzącą w następną. Nawet jeżeli będzie to jednorazowa "przygoda", nigdy go nie zapomnisz. Do skomponowania zestawu możesz wybrać pomiędzy mgiełką do włosów, żelem pod prysznic lub dezodorantem w sprayu. Jeżeli masz w domu malutki kominek, naturalny podgrzewacz - wystarczy podgrzewać dwie, góra trzy krople tych perfum (zamiast do tej pory używanych olejków eterycznych) a przyjemny zapach rozejdzie się po pokoju, sprawiając, że w mig stanie się przytulny, wypełniony harmonią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)