SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024

13 kwietnia 2011

Lilian Barony Milano Barony (Barony Woman)

Informacji o tym zapachu na próżno szukać w zasobach internetu. Posiadam jedynie próbkę, zdjęcie załączam poniżej. O samej marce Lilian Barony Milano niewiele wiem poza tym, że ma w swojej ofercie zapachy o nazwie Lilian i L`eau Lilian.

Perfumy Barony pasują na wiosnę, są świeże, lekko pieprzne, początkowo są jakby kopią słynnego Attimo, później pachną dosłownie jak ogórkowy szampon Timotei. Niewątpliwie charakterystyczne. Nie poprawiają nastroju, nie mają tajemnicy, aczkolwiek byłyby znakomitym uzupełnieniem porannej odświeżającej toalety. Jestem pewna, że w składzie jest konwalia, lotos i drzewo sandałowe. Trwałość zadowalająca. Zmieszane z zapachem Kate Moss - Velvet Hour pachną jak kasza gryczana!

Gdzie kupić? Tego chyba nikt nie wie. Może na internetowych aukcjach?

Jeśli macie jakieś informacje / sprostowania na temat tego zapachu to piszcie w komentarzach.



10 kwietnia 2011

Pussy Deluxe Pussy Deluxe

Marka Pussy Deluxe została stworzona przez niemiecką firmę Maurer & Wirtz. Producent określa tytułowy zapach jako "szczyptę wiosny wzbogaconej dotykiem lata a potem wymieszanej z odrobiną jesieni ze śladem wiosny". Cóż, trochę dziwna charakterystyka, jednakże bardzo trafna. Gdyby tak rozłożyć Pussy Deluxe na czynniki pierwsze, to faktycznie dzieli się jakby na cztery części. Początkowo pachnie popiołem, dymem, przez co często zostaje przekreślany. Jest ciężki i drażniący. Całe szczęście, że trwa to tylko parę chwil. Ja dałam mu szansę, poczekałam i zaobserwowałam jak się zmienia. W kolejnych minutach łagodnieje, jakby budzi się z zimowego snu, staje się lekko pudrowy, by potem ponownie "zaatakować" nasze nozdrza i przeobrazić się w słodką mieszankę "wybuchową", w której dominują akcenty wanilii, piżma, ambry, poziomek i pralinek. W końcowej, czwartej fazie zapach ten znika, jakby bezpowrotnie, stapia się ze skórą, jest ledwo wyczuwalny i smutny. Smutny zupełnie jak jesień. Kobieta ma wiele twarzy, poszczególne fazy perfum Pussy Deluxe odzwierciedlają jej nastrój, próbę ukrycia smutku czy wstydu. Są jednocześnie zaproszeniem do ekscytujących wrażeń, do przeżywania intensywnej rozkoszy. Sama zdecyduj czy być kobietą - demonem w ciele anioła czy odwrotnie. Pussy Deluxe to typowy słodziak, którego pokochasz albo znienawidzisz. Polecam młodym dziewczynom, dojrzałe panie uznają pewnie go za kicz. Trwałość na skórze do 4 godzin, na ubraniu kilka dni. Intryguje mnie, ale nie zasługuje na miano ulubionego.

Słowa piosenki grupy Golec uOrkiestra najlepiej oddają moje wyobrażenie o tym zapachu:

"Gdy widze słodyce to kwice,
A ocy mi świecą jak znicze.
Lecz dobrze o tym wiesz,
Że połknąłbym jak zwierz,
Co tylko, co tylko, tylko chcesz...".

06 kwietnia 2011

Perfumy - Cytaty dotyczące PERFUM


Coco Chanel mawiała, że kobieta bez perfum to kobieta bez przyszłości natomiast M. Monroe twierdziła, że kładzie się spać ubrana tylko w kilka kropli perfum Chanel No 5.

Oto cytaty, które udało mi się w Internecie znaleźć, oczywiście nt. perfum.

"W kwiaciarni perfumy nie pachną".

"Muzyka niczym nie przypomina sztuki. Przypomina perfumy". Sakaguchi Ango

"Pokusa to perfumy, które wdycha się tak długo, aż człowiek zapragnie mieć flakon". Jean - Paul Belomondo

"Perfumy (...) są jak wiadomość, którą chce się przekazać. Nie potrzeba do tego żadnego języka. Można być głuchoniemym, można być z innej cywilizacji, a i tak zrozumie się tę wiadomość. W perfumach jest jakiś irracjonalny, tajemniczy element". Janusz Leon Wiśniewski
"Zmiany przychodzą jak lekki wiatr, który porusza zasłony o poranku i jak delikatne perfumy pachnące dzikimi kwiatami, ukrytymi w trawie". John Steinbeck

"Perfumy to niewidoczny, ale niezapomniany i niedościgniony dodatek. Są zapowiedzią przybycia kobiety, pobrzmiewają jeszcze, gdy ona już odeszła". Coco Chanel

"Perfumy to muzyka ciała i tak jak muzyka mogą być siłą leczącą i dodatnio wpływać na nastrój człowieka". J. Stephan Jellinek

 

 
uroda.onet.pl

05 kwietnia 2011

Chopard - Happy Spirit Magical Nights

W moim życiu byłam zakochana raz i nadal jestem, nasza miłość kwitnie jak najpiękniejszy kwiat. Jeśli miałabym zdradzić swojego mężczyznę to tylko z Chopardowskim zapachem Happy Spirit z serii Magical Nights. Gdyby ktoś miał mnie teraz zapytać jakie składniki perfum są u mnie na kilku pierwszych miejscach, to bez wątpienia, bez zbytniego zastanowienia wymieniłabym orchideę (szczególnie waniliową), karmel, pralinki... czyli te, które kojarzą się z słodyczą, miłością a nawet infantylnością. Nie można prosić o więcej, choć poza wymienionymi, w tym zapachu znajdują się również: osmantus, malinowy sorbet, ambra, yuzu (owoc w kształcie mandarynki tylko o żółtym kolorze) oraz sycylijska czerwona pomarańcza.
Perfumy te wprowadzono na rynek w 2008 roku, są bardziej zmysłową i uwodzicielską wersją Happy Spirit. Polecam na wieczór. Jest bardzo wyjątkowy, gustowny, elegancki, daleko mu do banału. Zapewniam, że pomimo tak słodkich składników jak chociażby karmel i pralinki, HP MN wcale nie jest słodki, ciężki czy kleisty, da się wyczuć subtelny powiew pudrowej świeżości. Rozwija się pięknie na skórze, trwa i trwa. Niesamowite, ale aromat pierwszych nut przypomina mi jak pyszne może być drogie schłodzone czerwone wino, które sączyłabym w ogrodzie, podczas upalnej nocy. Później perfumy te stają się bardzo ciepłe, przepełnione namiętnością, młodością, magią. Piękne. Polecam tym paniom, które nie lubią się spieszyć!

Aktualizacja: mamy rok 2018 a tego zapachu już nie ma w sprzedaży.

31 marca 2011

Kate Moss Velvet Hour

Czary - mary. Po pierwszym zapachu Kate Moss, który ponoć okazał się hitem, przyszła kolej na Velvet Hour. Pisząc tę recenzję, mam przed sobą (dzięki uprzejmości Ewy K.) najmniejszy flakon z resztą zawartości i próbuję zebrać myśli, by coś sensownego napisać. Założenie producenta jest banalne, Velvet Hour ma przywodzić na myśl seksowną i wytworną atmosferę wieczoru. Modelka, o twarzy niewinnej nastolatki, próbuje przekonać mnie, że kobiecość trzeba odkrywać każdej nocy. Czyli co? Coty, fabryka słodziaków, tym razem zaskakuje.

Reklama reklamą, nie zawsze się sugeruję. Sam zapach okazał się dosyć nietypowy, przestrzenny aczkolwiek pozostający przy skórze. Mimo tego, przez kilka poprzednich dni, ku mojej uciesze, zbierałam komplementy. I tutaj mamy haczyk, zapach ten delikatnie zmienia się pod wpływem zmiany temperatury ciała, snuje się wokół właścicielki, pretenduje do miana zapachu z "ogonem", wyczuwam wtedy pieprz. Ogólnie Velvet Hour to perfumy, które w pierwszej chwili przywodzą na myśl tylko i wyłącznie kadzidło i orient, ale po upływie godziny stają się lżejsze. Poza błękitnym pieprzem i kadzidłem, w składzie mamy m.in. drzewo sandałowe, ambrę, paczulę i frezję. Ogólnie można określić to jako drzewno - kwiatowo - pieprzną kompozycję, która z pewnością urzeknie wszystkie panie, aczkolwiek (jak w przypadku każdych perfum) ciągłe stosowanie przyczyni się do szybkiej adaptacji ciała/nosa do zapachu. Zatem najlepiej używać na wyjątkowe okazje. Pora roku, wiek, styl właściwie nie ma znaczenia. Niektórym paniom kojarzy się z Midnight Poison, gdyż oba emanują chłodem, lub... tanim zapachem z kiosku, od którego boli głowa. Dla mnie Velvet Hour jest poniekąd tajemniczy, drapieżny, uwodzicielski, aczkolwiek nigdy nie zajmie pierwszego miejsca wśród ulubionych pachnideł, bo w porównaniu z innymi (np. totalnie seksownym Womanity, Angel czy Coco) czyli o zupełnie odmiennych komponentach, okazuje się być płaskim, banalnym, wręcz śmiesznym, w tandetnej, taniej oprawie.

15 marca 2011

Salvador Dali - Eau De Ruby Lips

 
Zapach czystości, świeżości. Subtelny, codzienny, uniwersalny, polecany energicznym paniom. Nie kusi, nie ukrywa żadnej tajemnicy, ale ujawnia odrobinę elegancji, choć z pewnością nienarzucającej się. Należy do kategorii perfum przezroczystych, sezonowych tak samo jak wcześniej opisywany Pure White Linen z Estee Lauder. Przywołuje uśmiech na twarzy, delikatnie chłodzi skórę, otula rześką mgiełką, kilkakrotna aplikacja podczas upałów jest jak najbardziej wskazana. Nie ma obawy przed przedawkowaniem, Eau De Ruby Lips zawiera bowiem "bezpieczne" aromaty grejpfruta, konwalii, magnolii. Okazał się średnio trwały, jednakże ma tendencję do przechodzenia na ubranie. Mimo tego, iż w składzie znajduje się ananas, miód owocowy oraz piżmo, zapach nie jest wcale słodki, także amatorki totalnych słodyczy nie znajdą tu nic dla siebie, powieje bowiem nudą. Zapachem w podobnym stylu będzie obecnie sprzedawany Pure by GAP. Eau De Ruby Lips nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia, jest zwyczajny, cena wynosi: 105 zł za 100ml.

14 marca 2011

Jimmy Choo - Jimmy Choo


Testowałam wiele nowych i starszych perfum, jednakże, jak do tej pory, debiutanckie damskie pachnidło od Jimmy`ego Choo rozczarowało mnie najbardziej. Nie piszę tego bynajmniej, by wywołać popłoch i złość...

Owy debiut nazywam zapachem dwupoziomowym. Dlaczego?, zapytacie. Otóż, zamiast trzech nut zapachowych, wyczuwam jedynie dwie, najpierw kwaskowatość potem słodycz, walczą ze sobą, trwają krótko, w dodatku nie zmieniają się. Perfumy te nie są zbyt trwałe, nawet na ubraniu nie wytrzymują dłużej niż dwie godziny, aplikację trzeba powtarzać kilkakrotnie w ciągu dnia. Pachną tanio, zwyczajnie, bez rewelacji, ponadto faktycznie dosięgnął mnie (tak jak pisze Czytelniczka Angela) efekt deja vu, skądś je znam. Nie sądzę, aby stały się tak bardzo rozpoznawalne jak, np. Angel czy Euphoria aczkolwiek znajdą określone rzesze wielbicielek, poszukujących świeżo - słodkich zapachów na wiosnę. Taki jest Jimmy Choo. Świeży, rześki, przezroczysty a także słodki, zarazem cierpki i musujący. Początkowo owa słodycz zachwyciła mnie, później stała się nie do zniesienia mimo, że moja ulubiona orchidea znajduje się w składzie. Od początku ubóstwiany albo znienawidzony. Przypomina mi nieco Touch of Pink od Lacoste.

Poniższą reklamę interpretuję dwojako. Kobiecie jest tak przyjemnie, że pragnie czuć te perfumy bardziej i bardziej. Druga interpretacja, zapach jest tak brzydki, że aż ciało boli. W każdym razie reklama wprowadziła mnie w błąd. Ale gdzie zatem znaleźć złoty środek? Dla mnie przygoda z pierwszym zapachem marki Jimmy Choo była jednorazowa. Lepiej niech produkuje tylko galanterię. Pisząc zapowiedź, spodziewałam się słodko - świeżej kompozycji, aczkolwiek w momencie aplikacji oczekiwałam jednak totalnej, wyrafinowanej, zmysłowej, nie kończącej się słodyczy, aż do przesady. Zmylił mnie flakon, który do złudzenia przypomina buteleczkę z Flowerbomb.

Nie jest to zapach ani zmysłowy ani luksusowy tylko codzienny, dla pań w każdym wieku. Zgodzę się ze stwierdzeniem, że zawiera w sobie nutę prowokacji, z pewnością przez cierpkie akordy, aczkolwiek nie przywodzi na myśl (podaję za opisem z Sephory) stylu, blasku i wyjątkowości czerwonego dywanu.

Składniki: gruszka, orchidea, pomarańcze, paczula, toffee (którego praktycznie nie czuję). Zalety? Ładne, estetyczne, nowoczesne opakowanie. Wady to m.in.: zbyt wysoka cena (około 390zł za 40ml), słaba trwałość.

Udanych testów.