SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW
Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024
28 sierpnia 2011
Masaki Matsushima - Mat Chocolat
Wszystkie odcienie brązu a zwłaszcza odcień czekoladowy są hitem sezonu jesiennego. Makijaż czy strój w odcieniach kawy z mlekiem uzupełnimy zapachem Mat;Chocolat. Awangardowy Matsushima zdradził kiedyś, że gdyby nie był projektantem, chciałby zostać mistrzem czekolady, zatem punktem odniesienia do tego najbardziej kreatywnego projektu była właśnie przez niemal wszystkich ulubiona czekolada. Pracując nad tym pachnidłem, nie dość, że spełnił swoje dwa marzenia, to teraz spełnia nasze.
Początek Mat;Chocolat (z cyklu "przyczajony tygrys - ukryty smok") jest uderzeniem gorzkich nut grejfruta, arbuza oraz czarnej porzeczki. Miałam wrażenie, że spożywam pomarańczową galaretkę w mocno gorzkiej czekoladzie. Trwało to zaledwie parę chwil. Nuta głowy ustępuje miejsca gorącej, zmysłowej nucie serca. Mamy tutaj ową czekoladę i kakao. Wyczuwam również chropowate wiórki kokosowe i kawę z mlekiem. Całość zwieńczona jest charakterystyczną nutą bazy składającą się z białego piżma oraz drzewa sandałowego. Wszystkie uzupełniają się wzajemnie, ale nie są ekspansywne.
Mat;Chocolat to niezwykle apetyczne połączenie wspomnianej czekolady ze zdystansowanymi aromatami orzeźwiających owoców, które jednak po pewnym czasie nikną pod jej naporem. Zapewnia zmysłowe doznania, otacza mnie ciepłem, przywołuje dziecięce wspomnienia. Jest to zapach z kategorii jesienno - zimowej, subtelnej, intymnej, słodko - gorzkiej, ale jednak z przewagą słodyczy. Pozostaje tuż przy skórze, otulając ją fantastycznymi aromatami, tak banalnymi, że aż pięknymi. Nie jest prowokacyjny, nie czułam potrzeby bycia "dojrzałym" do niego, nie wyróżniałam się w tłumie. Smaczny, "kuchenny", niezbyt ciężki, nieskomplikowany, osobisty, ale czy naprawdę faktycznie rewelacyjny, bo kreatywny? Na polskim rynku kosmetycznym znajdziemy multum kosmetyków na bazie czekolady, przez co Mat;Chocolat tak naprawdę nie wydaje się być innowacyjny a "oczywisty".
Flakon jest dosyć nietypowy, będący ponoć technicznym osiągnięciem. Kolor oraz dekoracja przywodzą na myśl gorzką czekoladę. Wcześniejsze perfumy Matsushimy z "kolekcji" Mat; przeznaczone są dla mężczyzn.
Obiecywałam sobie wiele, trwałość Mat;Chocolat bardzo mnie usatysfakcjonowała. Polecam wszystkim paniom. Dla miłośniczek czekolady i zapachu Angel od Thierry Muglera jest to pozycja obowiązkowa. Cena: 200zł za 40ml.
26 sierpnia 2011
Czy używanie perfum w miejscach publicznych powinno być zakazane?
Wraz z powstawaniem (ku uciesze zwolenników) nowych perfumerii dochodzą do mnie krytyczne słowa przeciwników, według których używanie perfum w publicznym miejscu powinno być zakazane, tak samo jak palenie tytoniu. Kobieta / mężczyzna, którzy (kolokwialnie mówiąc) "wyleją" na siebie niezbyt atrakcyjny zapach, chociażby nawet za kilka stów, są utrapieniem dla towarzystwa. Zapach chemii nie jest obojętny dla nosa, gardła, płuc. Na forach internetowych pojawiły się (bzdury) spekulacje jakoby nadmiar wdychania pachnideł powodował powstawanie raka płuc lub uzależnienie... Jestem ciekawa jakie jest Wasze stanowisko w tej sprawie? Czy używanie perfum w miejscach publicznych powinno być zakazane a nieprzestrzeganie rzekomego regulaminu karane karą grzywny?
Foto ze strony: blogcdn.com
Foto ze strony: blogcdn.com
11 sierpnia 2011
Victoria`s Secret - Dream Angels Heavenly
Zapach ten początkowo mnie zachwycił. Była to dla mnie nowość, wiele dobrego o nim słyszałam, tym samym radość była podwójna, kiedy wreszcie go przetestowałam. Prawdziwie amerykański, czysty, pudrowy, ciepły, subtelny, ale dopiero wtedy, gdy w całości się rozwinie. Początek nachalny, męczący, duszący, jakby męski, ostry, na pograniczu orzeźwienia i słodyczy. Na szczęście krótko trwa. Niemniej jednak jest to zapach dzienny, otulający, dyskretny, przypominający niektóre tłuste kremy do cer dojrzałych. Kojarzy mi się z zachodzącym słońcem, deszczowym latem, początkiem jesieni. Generalnie, całkiem przyjemny, choć średnio trwały. Flakon dosyć elegancki, jednakże złota oprawa szybko wyblakła, także na atomizerze. Przy oszczędnym używaniu starcza na bardzo długo. Nie oryginalny. Polecam paniom, które chcą pachnieć inaczej niż wszyscy. Składniki zapachowe to przede wszystkim wyczuwalna zaraz po aplikacji wszechobecna wanilia, kardamon nadający specyficznego, bo ostrego "wyrazu", frezja, irys, drzewo sandałowe, orchidea w tle.
01 lipca 2011
Elizabeth Arden Mediterranean
Mediterranean to zapach, po który warto sięgać podczas upalnego lata i wtedy, gdy możemy go nabyć po okazyjnej cenie. Ewentualnie powinny usatysfakcjonować nas miniaturki, jeśli nie mamy innego w zastępstwie.
Wylansowany w 2007 roku, nie zwrócił mojej uwagi aż do teraz. Prawdę powiedziawszy nawet wcześniej nie widziałam go na sklepowych półkach mimo, że E. Arden to wszechobecna masówka. Nie zamierzam pastwić się nad tym pachnidłem ani jakoś specjalnie go wychwalać, przejdę po prostu do rzeczy. Zaczynając opis flakonu, mamy tutaj zwyczajną prostotę, nie potrafię porównać go z kształtami kobiecego ciała tak, jak uczynił to rzekomo producent. Błękitny kolor faktycznie przywodzi na myśl wspomnienia cudownych wakacyjnych chwil spędzonych z ukochanym. Sam zapach trudno nazwać ładnym, ma w sobie coś "męskiego" dokładnie jak Cool Water Wave (również recenzowany na tym blogu), nie możemy wymagać od niego klasy, elegancji, zmysłowości. Propozycja zdecydowanie na dzień, Mediterranean jest bowiem płaski, lekko świeży i lekko chłodny, ale nawet niekiedy cukierkowy a czasem za bardzo pachnie drewnem! i stąd moje skojarzenie z męskimi akordami. Takie połączenie nie było do tej pory spotykane w zapachach tej marki. W składzie mamy: mandarynkę, brzoskwiniowy sorbet oraz śliwkę damaceńską jako promienny początek, następnie, w nucie serca doszukamy się m.in. zapachu magnolii a w nucie bazowej, utrwalającej, nieprzemijające wrażenie "męskich nut" tj. drewno sandałowe, bursztyn i piżmo. Mediterranean pasuje do pań trzydziestoletnich, ciemnowłosych, pewnych siebie, pragnących nieustannie "łapać w żagle wiatr", chociaż przesłanie głosi, że na pewno spodoba się każdej kobiecie. Mimo, że w składzie znajduje się również orchidea z Madagaskaru, zapach nie zrobił na mnie zbytniego wrażenia. Argumenty przedstawiłam powyżej. Trwałość słaba. Nie "zaspokoił" moich nozdrzy. Oczywiście większość z Was nie zgodzi się z moją opinią, zachęcam do komentowania poniżej. Cena Mediterranean: 115zł za 100ml.
Wylansowany w 2007 roku, nie zwrócił mojej uwagi aż do teraz. Prawdę powiedziawszy nawet wcześniej nie widziałam go na sklepowych półkach mimo, że E. Arden to wszechobecna masówka. Nie zamierzam pastwić się nad tym pachnidłem ani jakoś specjalnie go wychwalać, przejdę po prostu do rzeczy. Zaczynając opis flakonu, mamy tutaj zwyczajną prostotę, nie potrafię porównać go z kształtami kobiecego ciała tak, jak uczynił to rzekomo producent. Błękitny kolor faktycznie przywodzi na myśl wspomnienia cudownych wakacyjnych chwil spędzonych z ukochanym. Sam zapach trudno nazwać ładnym, ma w sobie coś "męskiego" dokładnie jak Cool Water Wave (również recenzowany na tym blogu), nie możemy wymagać od niego klasy, elegancji, zmysłowości. Propozycja zdecydowanie na dzień, Mediterranean jest bowiem płaski, lekko świeży i lekko chłodny, ale nawet niekiedy cukierkowy a czasem za bardzo pachnie drewnem! i stąd moje skojarzenie z męskimi akordami. Takie połączenie nie było do tej pory spotykane w zapachach tej marki. W składzie mamy: mandarynkę, brzoskwiniowy sorbet oraz śliwkę damaceńską jako promienny początek, następnie, w nucie serca doszukamy się m.in. zapachu magnolii a w nucie bazowej, utrwalającej, nieprzemijające wrażenie "męskich nut" tj. drewno sandałowe, bursztyn i piżmo. Mediterranean pasuje do pań trzydziestoletnich, ciemnowłosych, pewnych siebie, pragnących nieustannie "łapać w żagle wiatr", chociaż przesłanie głosi, że na pewno spodoba się każdej kobiecie. Mimo, że w składzie znajduje się również orchidea z Madagaskaru, zapach nie zrobił na mnie zbytniego wrażenia. Argumenty przedstawiłam powyżej. Trwałość słaba. Nie "zaspokoił" moich nozdrzy. Oczywiście większość z Was nie zgodzi się z moją opinią, zachęcam do komentowania poniżej. Cena Mediterranean: 115zł za 100ml.
23 kwietnia 2011
Masaki Matsushima Shiro
Shiro z języka japońskiego oznacza po prostu Biel. Shiro, zamknięty w designerskim, nowoczesnym flakonie, miał być zapachem unikalnym, eleganckim, harmonijnie łączącym wyrafinowanie ze spokojem i równowagą, symbolizującym relaks i odprężenie a okazał się dla mnie nic nie znaczącą próbą powrotu do nieskazitelnej czystości duszy, która tkwi gdzieś pośród zakamarków próżności, nadmiaru i przepychu.
Shiro jest kompozycją charakteryzującą się świeżością, jednakże nie ma w nim zapowiadanej delikatności i ciepła. Początkowo przypominał słaby aromat zielonych ogórków w śmietanie z cukrem, później stał się bardzo intensywny, ostry, niespokojny, momentami przezroczysty, zimny, przeplatany pudrowymi, jakby różanymi akcentami. Trudno węchem "wydobyć" poszczególne nuty a podobno w składzie znajdują się m.in.: bawełna, róża, fiołek alpejski, irys, piżmo. Dla miłośniczek wymienionych nut zapachowych, znamienną, korzystną cechą Shiro jest jego bardzo dobra trwałość.
Trudno jest mi powiedzieć, że Shiro to klapa, zważywszy, że mam ogromny sentyment do marki Masaki Matsushima.
Shiro jest kompozycją charakteryzującą się świeżością, jednakże nie ma w nim zapowiadanej delikatności i ciepła. Początkowo przypominał słaby aromat zielonych ogórków w śmietanie z cukrem, później stał się bardzo intensywny, ostry, niespokojny, momentami przezroczysty, zimny, przeplatany pudrowymi, jakby różanymi akcentami. Trudno węchem "wydobyć" poszczególne nuty a podobno w składzie znajdują się m.in.: bawełna, róża, fiołek alpejski, irys, piżmo. Dla miłośniczek wymienionych nut zapachowych, znamienną, korzystną cechą Shiro jest jego bardzo dobra trwałość.
Trudno jest mi powiedzieć, że Shiro to klapa, zważywszy, że mam ogromny sentyment do marki Masaki Matsushima.
22 kwietnia 2011
Perfumy o zapachu kobiecej waginy!! Szok!
Były już perfumy o zapachu kału, bekonu i ludzkiej krwi. Teraz pora na zapach kobiecej waginy. Mam tylko nadzieję, że umytej!
"Wielkim" pomysłodawcą tego projektu z 2007 roku była firma Vivaeros, zajmująca się produkcją oraz dystrybucją gadżetów erotycznych. Perfumy otrzymały nazwę VULVA i wymagają delikatnego wstrząsania przed każdorazowym użytkiem, po to, by podnieść z dna najważniejszą nutę zapachową. Stworzenie tego zapachu miało być wyjściem na przeciw zapotrzebowaniom współczesnego świata. Kobieta maskuje swoją naturalną woń stosując różne syntetyczne specyfiki. Używając perfum VULVA zintensyfikuje męskie fantazje erotyczne. Cena: 25 Euro.
Zapach kobiecej waginy podbił już Europę i Zachód. Targetem są ponoć nie tyko mężczyźni. Z informacji podanych w internecie dowiadujemy się, że aromat VULVY najbardziej podoba się paniom homoseksualnym.
Foto ze strony: farm2.static.flickr.com
Strona oficjalna: www.vulva-original.com/gb
"Wielkim" pomysłodawcą tego projektu z 2007 roku była firma Vivaeros, zajmująca się produkcją oraz dystrybucją gadżetów erotycznych. Perfumy otrzymały nazwę VULVA i wymagają delikatnego wstrząsania przed każdorazowym użytkiem, po to, by podnieść z dna najważniejszą nutę zapachową. Stworzenie tego zapachu miało być wyjściem na przeciw zapotrzebowaniom współczesnego świata. Kobieta maskuje swoją naturalną woń stosując różne syntetyczne specyfiki. Używając perfum VULVA zintensyfikuje męskie fantazje erotyczne. Cena: 25 Euro.
Zapach kobiecej waginy podbił już Europę i Zachód. Targetem są ponoć nie tyko mężczyźni. Z informacji podanych w internecie dowiadujemy się, że aromat VULVY najbardziej podoba się paniom homoseksualnym.
Foto ze strony: farm2.static.flickr.com
Strona oficjalna: www.vulva-original.com/gb
13 kwietnia 2011
Lilian Barony Milano Barony (Barony Woman)
Informacji o tym zapachu na próżno szukać w zasobach internetu. Posiadam jedynie próbkę, zdjęcie załączam poniżej. O samej marce Lilian Barony Milano niewiele wiem poza tym, że ma w swojej ofercie zapachy o nazwie Lilian i L`eau Lilian.
Perfumy Barony pasują na wiosnę, są świeże, lekko pieprzne, początkowo są jakby kopią słynnego Attimo, później pachną dosłownie jak ogórkowy szampon Timotei. Niewątpliwie charakterystyczne. Nie poprawiają nastroju, nie mają tajemnicy, aczkolwiek byłyby znakomitym uzupełnieniem porannej odświeżającej toalety. Jestem pewna, że w składzie jest konwalia, lotos i drzewo sandałowe. Trwałość zadowalająca. Zmieszane z zapachem Kate Moss - Velvet Hour pachną jak kasza gryczana!
Gdzie kupić? Tego chyba nikt nie wie. Może na internetowych aukcjach?
Jeśli macie jakieś informacje / sprostowania na temat tego zapachu to piszcie w komentarzach.
Perfumy Barony pasują na wiosnę, są świeże, lekko pieprzne, początkowo są jakby kopią słynnego Attimo, później pachną dosłownie jak ogórkowy szampon Timotei. Niewątpliwie charakterystyczne. Nie poprawiają nastroju, nie mają tajemnicy, aczkolwiek byłyby znakomitym uzupełnieniem porannej odświeżającej toalety. Jestem pewna, że w składzie jest konwalia, lotos i drzewo sandałowe. Trwałość zadowalająca. Zmieszane z zapachem Kate Moss - Velvet Hour pachną jak kasza gryczana!
Gdzie kupić? Tego chyba nikt nie wie. Może na internetowych aukcjach?
Jeśli macie jakieś informacje / sprostowania na temat tego zapachu to piszcie w komentarzach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)