SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW
Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024
18 listopada 2011
Burberry - Body
Nie mając ponoć zielonego pojęcia o perfumach (słowa czytelników - krytyków), długo zastanawiałam się czy napisać recenzję najnowszego zapachu Burberry. No bo niby po co miałabym zapisywać, zapychać, niszczyć wirtualne karty internetu nudnymi, infantylnymi, nic nie wnoszącymi wypowiedziami. A jednak... zapach jest nawet ciekawy, że nie mogłam się powstrzymać od udzielenia poniższej wypowiedzi, dedykowanej tym, którzy uwielbiają czytać moje "kretyńskie", niedojrzałe recenzje.
Body to najbardziej wyczekiwane tegoroczne pachnidło w Polsce, a może i na świecie. Jeszcze gdy nie były w naszym kraju dostępne, na próżno było wypytywać o szczegóły przedstawicieli tej marki. O tym zapachu zrobiło się głośno za sprawą gorącej kampanii reklamowej. Burberry nie udostępniła spisu nut zapachowych a jedynie dosyć kontrowersyjne zdjęcie modelki Rosie Huntington - Whiteley, uznawanej już za ikonę brytyjskiego stylu. Sam zapach jest łatwy do noszenia, dzienny, promienny, ciepły, optymistyczny, raczej całoroczny, wyrażający elegancką prostotę a wszystko dzięki kwiatowo - drzewnej kompozycji. Zdecydowanie najbardziej dominuje nuta bazowa tj. drzewo sandałowe, wanilia, piżmo, ambra. W składzie mamy także irys, brzoskwinię, różę, zielony absynt i frezję. Początkowo lekko metaliczny, kojarzący się z nowoczesnością, ale nie nowatorstwem. Przyjemnie "duszący". Następnie mamy pudrowy zapach kwiatów a tenże bukiet otulony jest aromatami wilgotnych drzew. Gdzieś w tle wyczujemy akordy aksamitnych owoców.
Body przetestowałam z entuzjazmem, niestety nie skojarzył mi się ze zmysłową, pełną wdzięku kobietą, która nie ma nic do ukrycia. Jest to zapach skromny, grzeczny, ulotny. Fakt, że nie jest zbyt trwały przypomniał mi pewne porównanie, gdzieś tam zasłyszane. Kiedy artystka/artysta chce odwrócić uwagę od braków wokalnych, muzycznych tudzież aktorskich - nietuzinkowym, wyzywającym strojem przyćmi te niedoskonałości. Łopatologicznie uzasadniając, ociekająca zmysłowością reklama i mega seksowna modelka mają odwrócić uwagę od miernej trwałości perfum. Lepiej żeby erotyzm nie spajał się z wysoką kulturą osobistą chciałoby się rzec.
Flakon ładny, aczkolwiek ten o największej pojemności wygląda jakby zaraz miał się przewrócić i pewnie dlatego na sklepowych półkach zazwyczaj leżakuje. Cena: 390zł za 85ml.
08 listopada 2011
Oriflame - Volare Magnolia
Ostatni raz "zakochałam się" kilka miesięcy temu a były to pachnidła Choparda pod tytułem Happy Spirit i Happy Spirit Magical Nights. Nieco później "szukałam swojego miejsca", nic mi się nie podobało, nowości nie zbytnio mnie nie kusiły, starocie nieco się "przejadły". Owszem, czasem przyjemnie wrócić do pięknej przeszłości. Szkoda tylko, że niektóre zapachy są już niedostępne.
Konsultantką Oriflame zostałam dokładnie w październiku 2011 roku, miałam okazję przetestować wiele pachnideł tej firmy, zakupić i zatrzymać tudzież komuś podarować. Jak grom z jasnego nieba, w sensie pozytywnym oczywiście, dopadła mnie "miłość" do Volare Magnolia. Zapach znajomo pachniał, kilka minut zajęło mi przypomnienie sobie, gdzie i kiedy go "słyszałam i widziałam". Jakkolwiek idiotycznie by to brzmiało, nie raz zastanawiam się czy zapach można zobaczyć... No, ale nie ważne. Volare Magnolia "poznałam" na otwarciu ponoć największej na świecie fontanny - Warszawa. Jestem niemalże w 100% pewna, że był to ten zapach....
...tak subtelny, tak ciepły, tak zmysłowy i elegancki, że po raz pierwszy nie miałam siły się zatrzymać... Zdobywając łup jesienią, dopięłam swego, karmiąc głodne ego. Teraz ja mogę czuć się wyjątkowo, poprawiać sobie nastrój każdego dnia, rozmyślać o romantycznej miłości... Aromaty cytrusów, kwiatu pomarańczy, róży, jaśminu i piżma oraz tytułowej magnolii zamknięto w dziewczęcym, delikatnym, różowym flakonie. Nuty te są zaskakujące a jednocześnie pobudzające wyobraźnię, słodycz w powolnym tempie przeplata się z wonią cytrusów, co harmonijnie podkreśla wyjątkowość jaką jest bycie kobietą. Volare Magnolia jest nieskazitelny, delikatny, odzwierciedla romantyczne dusze. Słowem - przyjemny, nie duszący, rozwijający się harmonijnie, idealny na każdą porę roku, dla pań w każdym wieku. Co ważne, nie jest męczący ani uciążliwy. W późniejszej fazie może przywodzić na myśl zapach mydła. Niektórym klientkom przypomina perfumy Insolence od Guerlain. Jedynym mankamentem a zarazem cechą charakterystyczną perfum Oriflame jest słaba trwałość na skórze a mega na wełnianych ubraniach. Aczkolwiek za niską cenę warto po niego sięgnąć. Kupić dla siebie lub na prezent. Gorąco polecam. Jest to mój numer 1 na liście zapachów tejże firmy. Jedna kropla wieczorem absolutnie dla mnie wystarczy.Aktualizacja: mamy rok 2018 a tych perfum już dawno nie ma w Oriflame. Liczę na ich powrót.
Konsultantką Oriflame zostałam dokładnie w październiku 2011 roku, miałam okazję przetestować wiele pachnideł tej firmy, zakupić i zatrzymać tudzież komuś podarować. Jak grom z jasnego nieba, w sensie pozytywnym oczywiście, dopadła mnie "miłość" do Volare Magnolia. Zapach znajomo pachniał, kilka minut zajęło mi przypomnienie sobie, gdzie i kiedy go "słyszałam i widziałam". Jakkolwiek idiotycznie by to brzmiało, nie raz zastanawiam się czy zapach można zobaczyć... No, ale nie ważne. Volare Magnolia "poznałam" na otwarciu ponoć największej na świecie fontanny - Warszawa. Jestem niemalże w 100% pewna, że był to ten zapach....
...tak subtelny, tak ciepły, tak zmysłowy i elegancki, że po raz pierwszy nie miałam siły się zatrzymać... Zdobywając łup jesienią, dopięłam swego, karmiąc głodne ego. Teraz ja mogę czuć się wyjątkowo, poprawiać sobie nastrój każdego dnia, rozmyślać o romantycznej miłości... Aromaty cytrusów, kwiatu pomarańczy, róży, jaśminu i piżma oraz tytułowej magnolii zamknięto w dziewczęcym, delikatnym, różowym flakonie. Nuty te są zaskakujące a jednocześnie pobudzające wyobraźnię, słodycz w powolnym tempie przeplata się z wonią cytrusów, co harmonijnie podkreśla wyjątkowość jaką jest bycie kobietą. Volare Magnolia jest nieskazitelny, delikatny, odzwierciedla romantyczne dusze. Słowem - przyjemny, nie duszący, rozwijający się harmonijnie, idealny na każdą porę roku, dla pań w każdym wieku. Co ważne, nie jest męczący ani uciążliwy. W późniejszej fazie może przywodzić na myśl zapach mydła. Niektórym klientkom przypomina perfumy Insolence od Guerlain. Jedynym mankamentem a zarazem cechą charakterystyczną perfum Oriflame jest słaba trwałość na skórze a mega na wełnianych ubraniach. Aczkolwiek za niską cenę warto po niego sięgnąć. Kupić dla siebie lub na prezent. Gorąco polecam. Jest to mój numer 1 na liście zapachów tejże firmy. Jedna kropla wieczorem absolutnie dla mnie wystarczy.Aktualizacja: mamy rok 2018 a tych perfum już dawno nie ma w Oriflame. Liczę na ich powrót.
09 września 2011
Perfumy Jennifer Lopez Live
Byłam niezmiernie ciekawa tego zapachu a kiedy wreszcie go otrzymałam poczułam się jakby oszukana. Rozpoznałam znajome nuty. Po kilku minutach doszłam do wniosku, że tak samo pachnie pewien odpowiednik, sprzedawany w dużych marketach i na bazarach po znacznie niższej cenie, mianowicie około 16zł.
Flakon przypomina kobiece kształty, natomiast kolor wody i opakowania jest ciemnoróżowy. Ale pomijając ten fakt, spodziewałam się, że Live będzie kompozycją promienną, wiosenno - letnią, świeżą a dzięki niemu kobieta będzie emanować radością. Nie myliłam się.
W miarę upływu czasu subtelna słodycz ustępuje miejsca miłemu orzeźwieniu, dodającemu energii do działania. Pomiędzy nutą serca a bazową następuje moment przełomowy. Live przypomina zapach Cat de Luxe Wit Kisses marki Naomi Cambell, mam tutaj na myśli aromaty opuncji figowej, której w obu zapachach nie ma, ale za to są wspólne takie jak: czerwona porzeczka, peonia i wanilia! Niemniej jednak Live dodają wigoru, ale nie elegancji. Jeśli chodzi o trwałość to nie zamierzam narzekać. Nie ma co się obawiać jeśli się przesadzi w aplikacji. Nie twierdzę, że to super hit, aczkolwiek warto zwrócić uwagę na to pachnidło, zaczynając chociażby od testów na nadgarstku. Polecam przede wszystkim młodym kobietom. Buteleczka bardzo ładna, bo zgrabna i wielokolorowa a nazwa Live idealnie pasuje do całości. Pozostałe składniki: limonka, ananas, fiołek, drzewo sandałowe oraz piżmo. Live to nie synonim luksusu i bogactwa a radości i odświeżonej...miłości.
Flakon przypomina kobiece kształty, natomiast kolor wody i opakowania jest ciemnoróżowy. Ale pomijając ten fakt, spodziewałam się, że Live będzie kompozycją promienną, wiosenno - letnią, świeżą a dzięki niemu kobieta będzie emanować radością. Nie myliłam się.
W miarę upływu czasu subtelna słodycz ustępuje miejsca miłemu orzeźwieniu, dodającemu energii do działania. Pomiędzy nutą serca a bazową następuje moment przełomowy. Live przypomina zapach Cat de Luxe Wit Kisses marki Naomi Cambell, mam tutaj na myśli aromaty opuncji figowej, której w obu zapachach nie ma, ale za to są wspólne takie jak: czerwona porzeczka, peonia i wanilia! Niemniej jednak Live dodają wigoru, ale nie elegancji. Jeśli chodzi o trwałość to nie zamierzam narzekać. Nie ma co się obawiać jeśli się przesadzi w aplikacji. Nie twierdzę, że to super hit, aczkolwiek warto zwrócić uwagę na to pachnidło, zaczynając chociażby od testów na nadgarstku. Polecam przede wszystkim młodym kobietom. Buteleczka bardzo ładna, bo zgrabna i wielokolorowa a nazwa Live idealnie pasuje do całości. Pozostałe składniki: limonka, ananas, fiołek, drzewo sandałowe oraz piżmo. Live to nie synonim luksusu i bogactwa a radości i odświeżonej...miłości.
31 sierpnia 2011
Paris Perfumeria - perfumeria internetowa
Gdy ktoś zapyta mnie jakie są moje marzenia związane z zapachami, odpowiem bez zastanowienia: otworzyć własną stacjonarno - internetową perfumerię w Warszawie lub okolicach... Jak do tej pory nie udało mi się tego spełnić, ale wszystko przede mną.
Tymczasem miło poczytać o sukcesach innych. Wraz z p. Andrzejem z Krakowa zapraszam Was Kochani do internetowego sklepu o wdzięcznej nazwie Paris Perfumeria. Znajdziecie tam pachnidła wielu popularnych marek w atrakcyjnych cenach. Polecam!
Tymczasem miło poczytać o sukcesach innych. Wraz z p. Andrzejem z Krakowa zapraszam Was Kochani do internetowego sklepu o wdzięcznej nazwie Paris Perfumeria. Znajdziecie tam pachnidła wielu popularnych marek w atrakcyjnych cenach. Polecam!
28 sierpnia 2011
Masaki Matsushima - Mat Chocolat
Wszystkie odcienie brązu a zwłaszcza odcień czekoladowy są hitem sezonu jesiennego. Makijaż czy strój w odcieniach kawy z mlekiem uzupełnimy zapachem Mat;Chocolat. Awangardowy Matsushima zdradził kiedyś, że gdyby nie był projektantem, chciałby zostać mistrzem czekolady, zatem punktem odniesienia do tego najbardziej kreatywnego projektu była właśnie przez niemal wszystkich ulubiona czekolada. Pracując nad tym pachnidłem, nie dość, że spełnił swoje dwa marzenia, to teraz spełnia nasze.
Początek Mat;Chocolat (z cyklu "przyczajony tygrys - ukryty smok") jest uderzeniem gorzkich nut grejfruta, arbuza oraz czarnej porzeczki. Miałam wrażenie, że spożywam pomarańczową galaretkę w mocno gorzkiej czekoladzie. Trwało to zaledwie parę chwil. Nuta głowy ustępuje miejsca gorącej, zmysłowej nucie serca. Mamy tutaj ową czekoladę i kakao. Wyczuwam również chropowate wiórki kokosowe i kawę z mlekiem. Całość zwieńczona jest charakterystyczną nutą bazy składającą się z białego piżma oraz drzewa sandałowego. Wszystkie uzupełniają się wzajemnie, ale nie są ekspansywne.
Mat;Chocolat to niezwykle apetyczne połączenie wspomnianej czekolady ze zdystansowanymi aromatami orzeźwiających owoców, które jednak po pewnym czasie nikną pod jej naporem. Zapewnia zmysłowe doznania, otacza mnie ciepłem, przywołuje dziecięce wspomnienia. Jest to zapach z kategorii jesienno - zimowej, subtelnej, intymnej, słodko - gorzkiej, ale jednak z przewagą słodyczy. Pozostaje tuż przy skórze, otulając ją fantastycznymi aromatami, tak banalnymi, że aż pięknymi. Nie jest prowokacyjny, nie czułam potrzeby bycia "dojrzałym" do niego, nie wyróżniałam się w tłumie. Smaczny, "kuchenny", niezbyt ciężki, nieskomplikowany, osobisty, ale czy naprawdę faktycznie rewelacyjny, bo kreatywny? Na polskim rynku kosmetycznym znajdziemy multum kosmetyków na bazie czekolady, przez co Mat;Chocolat tak naprawdę nie wydaje się być innowacyjny a "oczywisty".
Flakon jest dosyć nietypowy, będący ponoć technicznym osiągnięciem. Kolor oraz dekoracja przywodzą na myśl gorzką czekoladę. Wcześniejsze perfumy Matsushimy z "kolekcji" Mat; przeznaczone są dla mężczyzn.
Obiecywałam sobie wiele, trwałość Mat;Chocolat bardzo mnie usatysfakcjonowała. Polecam wszystkim paniom. Dla miłośniczek czekolady i zapachu Angel od Thierry Muglera jest to pozycja obowiązkowa. Cena: 200zł za 40ml.
26 sierpnia 2011
Czy używanie perfum w miejscach publicznych powinno być zakazane?
Wraz z powstawaniem (ku uciesze zwolenników) nowych perfumerii dochodzą do mnie krytyczne słowa przeciwników, według których używanie perfum w publicznym miejscu powinno być zakazane, tak samo jak palenie tytoniu. Kobieta / mężczyzna, którzy (kolokwialnie mówiąc) "wyleją" na siebie niezbyt atrakcyjny zapach, chociażby nawet za kilka stów, są utrapieniem dla towarzystwa. Zapach chemii nie jest obojętny dla nosa, gardła, płuc. Na forach internetowych pojawiły się (bzdury) spekulacje jakoby nadmiar wdychania pachnideł powodował powstawanie raka płuc lub uzależnienie... Jestem ciekawa jakie jest Wasze stanowisko w tej sprawie? Czy używanie perfum w miejscach publicznych powinno być zakazane a nieprzestrzeganie rzekomego regulaminu karane karą grzywny?
Foto ze strony: blogcdn.com
Foto ze strony: blogcdn.com
11 sierpnia 2011
Victoria`s Secret - Dream Angels Heavenly
Zapach ten początkowo mnie zachwycił. Była to dla mnie nowość, wiele dobrego o nim słyszałam, tym samym radość była podwójna, kiedy wreszcie go przetestowałam. Prawdziwie amerykański, czysty, pudrowy, ciepły, subtelny, ale dopiero wtedy, gdy w całości się rozwinie. Początek nachalny, męczący, duszący, jakby męski, ostry, na pograniczu orzeźwienia i słodyczy. Na szczęście krótko trwa. Niemniej jednak jest to zapach dzienny, otulający, dyskretny, przypominający niektóre tłuste kremy do cer dojrzałych. Kojarzy mi się z zachodzącym słońcem, deszczowym latem, początkiem jesieni. Generalnie, całkiem przyjemny, choć średnio trwały. Flakon dosyć elegancki, jednakże złota oprawa szybko wyblakła, także na atomizerze. Przy oszczędnym używaniu starcza na bardzo długo. Nie oryginalny. Polecam paniom, które chcą pachnieć inaczej niż wszyscy. Składniki zapachowe to przede wszystkim wyczuwalna zaraz po aplikacji wszechobecna wanilia, kardamon nadający specyficznego, bo ostrego "wyrazu", frezja, irys, drzewo sandałowe, orchidea w tle.
Subskrybuj:
Posty (Atom)