SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024

18 lipca 2015

Sensilis Correctionist krem na dzień (recenzja)

Luksus wiecznie młodej skóry - tym hasłem zachęciła mnie hiszpańska marka Sensilis do zastosowania kremów z serii Correctionist (programu korygującego zmarszczki). Szczerze powiedziawszy już seria Glacier Essence, zadbała o to, by moja skóra była odpowiednio nawilżona a drobne zmarszczki zostały spłycone.

Rezultaty, których oczekiwałam od Correctionist przedstawiały się następująco. Chciałam, aby skóra była napięta, jędrna, elastyczna, gładka dosłownie jak po botoksie a przy okazji dobrze nawilżona. Niniejsza recenzja dotyczy przeciwzmarszczkowo - regenerującego kremu na dzień (50ml). Pisząc o nim chcę wyznaczyć nowy sposób rozumienia dermokosmetyków.


Składnikiem kontrowersyjnym, ale bezpiecznym i kompleksowym, jak się przekonacie dalej, niezwykle skutecznym jest peptyd z jadu węża (Syn-Ake), którego nadrzędnym działaniem jest wygładzenie i zapobieganie powstawaniu zmarszczek poprzez hamowanie skurczów mięśni. Ponadto cząsteczka Syn-Ake chroni komórki skóry i makrocząsteczki przed stresem oksydacyjnym. Skóra staje się gładka gdy jest zrelaksowana. Kolejnymi istotnymi ingredientami są Witamina E, dermopeptyd Collaxyl i Retinol H10 również działające przeciwzmarszczkowo.


Cechą charakterystyczną opakowań u Sensilis jest minimalizm, zaś zawartość jest zawsze bogata w składniki. Kartonikowe opakowanie jest śliskie i gładkie, szybko przyciąga pyłki kurzu, podobnie jak słoiczek. Ale to nie wpłynęło w żaden sposób na moją opinię.

Jak wyżej wspomniałam, dzienna wersja przeznaczona jest dla skóry suchej więc automatycznie spodziewałam się konsystencji gęstej, zostawiającej długo wyczuwalny film na skórze, co bardzo by mi odpowiadało. Okazuje się, że formuła dziennego kremu jest delikatna, gęsta, ale łatwo i szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej i lepkiej warstwy, dzięki czemu od razu mogę nałożyć krem BB/CC, podkład lub puder w kamieniu i nie martwić się, że wszystko spłynie mi z twarzy podczas upałów. Lubię czuć kosmetyk na skórze i chyba jestem jedną z nielicznych osób, które mają takie preferencje, ale faktycznie latem szybko wchłaniający się krem jest niezastąpiony.

Barwa kremu jest w odcieniach jasnego beżu / ecru. Zapach charakterystyczny, niespotykany, trochę skórzany, aczkolwiek świeży, lekko cytrusowy, wyjątkowo długotrwały jak na tego typu kosmetyk (nawet do pół godziny). Nie koliduje z zapachem kosmetyków upiększających.


Pierwsze pozytywne zmiany w mojej skórze zobaczyły moje stałe klientki, które stwierdziły, że moja twarz optycznie stała się "taka twarda". Ale nie chodzi, że posępna czy smutna, mowa tu o poprawionej jędrności i wygładzeniu na policzkach, czole, brodzie - jak po botoksie! Brakowało im słów, wiedziałam jednak o co chodzi i byłam zdziwiona, że efekty widoczne były tak szybko (minęły wtedy 2 tygodnie).

Czuję i widzę, że mój podbródek ma rodzinną tendencję do obniżania się, ale Correctionist zadbał, by ten proces niemal zatrzymał się. W razie czego w przyszłości sięgnę po produkty z linii Upgrade. Dzienna wersja Correctionist zawiera filtr SPF 15, stanowi średnią ochronę, jednakże ja unikam słońca jak tylko mogę, zatem taki filtr w zupełności mi wystarczył. Dużą wagę zawsze przywiązuję do dobrego nawilżenia. Pod tym względem Correctionist sprawował się dobrze, nie musiałam w ciągu dnia drugi raz smarować twarzy, dopiero wieczorem, używając kremu na noc z tej serii.

Myślę, że mając ponad 30 lat, w moim przypadku krem okazuje się być zbyt mocnym, ale z drugiej strony, przebywam w pomieszczeniach klimatyzowanych, dużo pracuję a mało śpię, mam szansę zapobiec przedwczesnemu starzeniu się skóry i nie wyglądać na wiecznie zmęczoną.


Komu wobec tego szczególnie polecam dzienny krem Correctionist? Osobom zbliżającym się do czterdziestki, które chcą zapobiec utracie jędrności skóry i / lub poprawić jędrność a mają mało zmarszczek (krem wygładza tylko drobne linie optycznie i od wewnątrz, ale silnie napina). Correctionist na dzień jest silnym aktywatorem komórkowym, gwarantuje efekt naprężenia i nadaje odmłodzone cechy stosunkowo szybko. Uelastycznia, nie zapycha porów (nie wykazuje działania komedogennego choć zawiera glicerynę), więc tak naprawdę zaproponowałabym go również dla cery normalnej i mieszanej. Wygładza pory skóry, zmiękcza naskórek. Właściciele cery naczynkowej czy trądzikowej powinny sięgnąć po inne propozycje od Sensilis.


Krem Correctionist ze względu na silny składnik jakim jest peptyd z jadu węża przyciąga uwagę klientek a ja potwierdzam jego skuteczne i bezpieczne działanie. Choć wydawał się trudny zrozumieniu, studiowanie poszczególnych ingredientów rozjaśniło moje wątpliwości. Cieszę się, że krem nie uczulił mnie. Zapytacie pewnie czy czułam może mrowienie będące następstwem hamowania skurczów mięśni twarzy? Dziwnego mrowienia, chłodzenia czy uczucia gorąca nie doświadczyłam.

Podsumowanie:

- minimalizm w opakowaniu i bogactwo składników

- dość specyficzny, ale sugestywny zapach

- piękny kolor ecru konsystencji

- zawiera filtr SPF15

- poprawia jędrność i wygładza drobne linie

- redukuje widoczność porów skóry, nie zapychając ich

- dedykowany osobom 40+

- dostępny m.in. w drogerii hebe (np. ul. Żelazna 32 w Warszawie)

Polecam Correctionist, bo to tajna broń wielkiego kalibru na toaletce kobiety świadomej swojej wyjątkowości, preferującej ekskluzywne a zarazem praktyczne rozwiązania, dbającej o swój nastrój i efektywnie walczącej z niekorzystnymi zmianami w strukturze skóry.

Zajrzyjcie na stronę www.sensilis.pl i odkryjcie co marka ma jeszcze w swojej ofercie.





12 lipca 2015

Mgiełka do ciała Amway Wistful

Zastanawiałam się czy mgiełka zapachowa podobnie jak perfumy jest w stanie odzwierciedlić każdy mój nastrój i przystosować się do okazji. Okazuje się, że sprostała temu mgiełka Amway zatytułowana Wistful. Stworzona na bazie francuskich składników, co więcej, powstała z inspiracji świeżością, której nie sposób się oprzeć. Wistful z angielskiego oznacza zadumany, stęskniony. To jak tęsknota za wolnością, latem, za czymś dla mnie dobrym, co pojawia się jedynie w moich marzeniach.


Spray do ciała Wistful to świetna letnia propozycja dla pań, które chcą pachnieć lekko a przy tym pielęgnować swoją skórę. Firma Amway zawarła w tym zapachu odświeżające i musujące nuty limoncello (włoskiego likieru cytrynowego pochodzącego z Kampanii), frezji oraz subtelnego lotosu. Te dwa ostatnie składniki stanowią tło. Kompozycja pachnie na mnie zielono, ogórkowo, cytrynowo. Przynosi wspomnienie lodowego sorbetu, cytrusów, trawy, jest wspaniałą inauguracją wyczekiwanego urlopu, wywołuje uczucie letniej swobody.

Gra, uśmiech, zaskoczenie, ekscytacja, optymizm - codziennie na nowo można wymyślać dzień a piękny, niespotykany zapach mgiełki nastraja optymistycznie. Pełna trwałej świeżości, bezpretensjonalna, nakłania by marzyć odważnie i szybko zdobywać świat. Podkreśla uczucie ekscytacji, kiedy robię coś po raz pierwszy, pozbawia mnie niepokoju wobec nowo odczuwanych emocji, jest pozytywną chwilą, kiedy wszystko dobre się zaczyna. Przewiewna, chłodząca, nie przykleja ubrań do skóry choć wchłania się powoli a zapach unosi się nade mną. Skóra lśni promiennym blaskiem.


Nie chodzi mi o to, by pod wpływem tego zapachu ulegali mi mężczyźni, chcę po prostu czuć się swobodnie i wyjątkowo - sama dla siebie. Chcę cieszyć się chwilą i prywatnością. Wistful przywodzi mi na myśl filozofię zen, stwarza nieograniczony czas relaksu, składniki cudownie układają się na skórze zaś witamina E i gliceryna zawarte w mgiełce zmiękczają i chronią ją, dodatkowo pokrywając delikatną nawilżającą bezbarwną powłoką.

Wydawało mi się, że trudno będzie nabyć mgiełkę, która będzie naprawdę rześka i lekka w odbiorze, dopasuje się do nastroju, nie będzie zostawiać plam na ubraniu a przy tym zadba o skórę. Amway udowadnia, że jest to możliwe i ukazuje Wistful jako symbol rzeczy cennych i wyjątkowych. Dzięki Wistful z ufnością patrzę w przyszłość, otwieram się na nowe, cenię każdą chwilę. Indywidualność, pewność siebie, autentyczność - to wszystko przekłada się na aromatyczne nuty.

Dedykuję ten zapach kobiecie nowoczesnej, seksownej, która ujawnia swoją osobowość poprzez emocje i naturalność.

 
Sposobów noszenia mgiełki zapachowej jest mnóstwo. Niektóre panie spryskują tylko włosy, apaszki, klatkę piersiową czy... stopy. Inne dodają kilkanaście kropel do bezzapachowego balsamu do ciała czy kremu do rąk. Są tacy co stosują ją tylko zaraz po kąpieli, w przekonaniu, że ukoją skórę - mgiełka Wistful jest tego potwierdzeniem. 



Miejsce między piersiami - tam najczęściej aplikuję mgiełkę podczas upalnego lata. Czasem wkładałam ją na kilka minut do lodówki, by poczuć silniejsze orzeźwienie. Doprowadza do "gęsiej skórki"! Hmm czyżby miała właściwości ujędrniające...?


Wysoki flakon (100ml) idealne odzwierciedla charakter zapachu mgiełki. Dosyć masywny w dotyku, udekorowany na wzór rośliny, owy wzór jakby trójwymiarowy (w zależności pod jakim kątem patrzymy). Widać, ile jeszcze zostało do końca produktu. Zadowala mnie trwałość, maksymalnie dwie - trzy godziny, dłużej na bawełnianych bluzkach czy apaszkach. Nie boję się, że przedawkuję ten zapach. Jest znakomitą alternatywą dla ciężkich perfum. Piękna niczym letni deszcz.

Cieszę się, że mogłam poznać aromat Wistful, jest bardzo ładny, ciekawy i intrygujący, aż chciałoby napić się takiego drinka. Doskonale spełnia swoją funkcję. Kolory, które widzę oczyma wyobraźni, mając na sobie ten zapach, to zdecydowanie zielony (wcale nie sugeruję się barwą buteleczki), w dalszej kolejności żółty, brązowy. Definitywnie to "mój zapach".

Gdzie kupić mgiełkę Wistful? Zajrzyjcie na stronę firmy Amway po więcej informacji www.amway.pl

 

Podsumowanie:

- niesamowicie świeża, musująca i niebanalna kompozycja

- wzbogacona witaminą E i gliceryną

- rewelacyjnie odświeża, nawilża, ochładza ciało

- dobra trwałość i wydajność (flakon 100ml)

- świetna alternatywa dla zbyt mocnych perfum

- nie uczula

- dostępna jedynie na www.amway.pl (w pewnym sensie niszowa)


11 lipca 2015

Klinika Stanika wg. Panache! (fotki)

Klinika Stanika to bezpłatna akcja, która jest kontynuacją polityki firmy So Chic, dystrybutora marek Panache na polskim rynku oferującego biustonosze do miseczki K już od 60 cm pod biustem!



Klinika Stanika to profesjonalne bra fitterki, zwane w projekcie Stanikowe Panie Doktor. Głównym celem akcji jest wyleczenie jak największej ilości Polek z symptomów źle dobranego rozmiaru biustonosza poprzez diagnozę i wypisanie recepty bra fittingowej. Stanikowe Panie Doktor zostały także wyposażone w wiedzę z zakresu samobadania piersi, którą chętnie przekazują swoim „pacjentkom”, by Polki - jako nowoczesne kobiety - mogły być pewne swojego zdrowia. „Odwiedź Klinikę Stanika i ciesz się spektakularnym efektem „bezinwazyjnej operacji bra fitingowej***”.


Miałam okazję być na tej akcji i skorzystać z porad bra fittingowych w Warszawie.

Sprawdź kiedy dyżurują bra fitterki! http://www.klinikastanika.pl/OSTRY-DYZUR-591.html  Tylko w tym dniu rabat 30% na drugi biustonosz z oferty marek Panache!


08 lipca 2015

Jestem w magazynie Modna Bielizna Lato 2015

Po mojej obecności w Magazynie Mody Intymnej Wiosna 2015 przyszedł czas na kwartalnik Modna Bielizna Lato 2015! Zajrzyjcie na stronę 171. Dostępny w wersji papierowej lub online <<<TUTAJ>>>

07 lipca 2015

Recenzja maski do włosów BIOSILK Hydrating Therapy

Odżywki i maski do włosów do produkty, po których moim zdaniem efekty są widoczne nawet po pierwszym użyciu. Po amerykańskiej masce BioSilk Hydrating Therapy oczekiwałam głębokiego nawilżenia włosów i lepszego rozczesywania. Skusiła mnie również obietnica, że kosmetyki tej marki nie zawierają amoniaku, co oznacza, że nie będą podrażniać skóry głowy i są bezpieczne dla kobiet w ciąży.

Moje włosy są długie, naturalnie falowane, plączące się, z tendencją do okresowego wypadania i "oklapnięcia". Na skórze głowy często występuje uczulenie związane z alergenami w jedzeniu i chyba tylko niemycie głowy mogłoby to uspokoić. No, ale tak się nie da.



Maskę Hydrating Therapy (266ml) zamknięto w gładkiej niebieskiej tubie z wygodnym zamknięciem, które również można odkręcać. Nie wylewa się, nie trzeba rozcinać opakowania, by wydobyć resztę produktu. Patrząc pod słońce zobaczymy ile nam jeszcze zostało. Niebieski kolor tuby symbolizuje wodę / nawilżenie.

Zapach świeży i ostrawy, jakby cytrusowo - cynamonowy przechodzący w leśny, dosyć długo utrzymuje się na włosach. Zazwyczaj pierwszego dnia po umyciu (lub na noc) noszę włosy zwinięte w kok a drugiego rozpuszczam, dzięki czemu są świeże i pachną dłużej.

Konsystencja kremowa, biała, podczas aplikacji przezroczysta. Z racji tego, że jest to maska, spodziewałam się gęstej formuły, ale dzięki delikatnej, kremowe, łatwo i szybko się spłukuje. Nakładałam ją na włosy od nasady aż po same końce i trzymałam do pięciu minut.

 
Składniki aktywne, których użyto do produkcji niniejszego kosmetyku to ryż peruwiański czyli komosa ryżowa (wykazująca właściwości odżywcze), proteiny jedwabiu (wygładzają i nabłyszczają), olejek z prasowanych nasion marakui (regenerujący, bogaty w witaminę A i C, nawilżający i rewitalizujący), oliwa z oliwek (nawilża i chroni) oraz prowitaminę B5 (nawilża, regeneruje).

Może zabrzmi to dziecinnie, ale trudno jest mi rozpoznać na mokrych włosach czy użyłam odpowiedniej ilości maski. Metodą prób i błędów używałam różnych ilości, okazało się, że dopiero prawie pełna garść odpowiednio nawilżyła i zabezpieczyła moje długie włosy przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Zawsze suszę włosy i w pracy mam klimatyzację, więc tylko solidne nawilżenie wchodzi w grę.

Nie sądzę, aby tylko pozytywne nastawienie w stosunku do tego produktu wpłynęło na moją ostateczną opinię. Maska Hydrating Therapy dosłownie spenetrowała moje włosy dokładnie nawilżając je, nie powodując przy tym obciążenia, ponadto wydobyła moc koloru moich włosów. Zyskały witalność i naturalny blask. Nie miałam problemów z ich rozczesaniem, nie plątały się a w dotyku nie były kruche. Fale lekko się wyprostowały; włosy nie puszyły się nawet podczas suszenia a struktura przyjemnie wygładziła, optycznie pogrubiła. Moje życzenie zostało spełnione. Używanie tej maski było przyjemnością wobec czego zachęcam do zainteresowania się nią. Osobom, które chcą wspomóc sobie czynność prostowania włosów; mają włosy suche, zniszczone, ewentualnie normalne czy niesforne opisywana maska na pewno przypadnie do gustu. Poproście bliską osobę, aby zajęła się Waszymi włosami, efekt będzie lepszy, jak z salonu! Więcej informacji o marce BioSilk znaleźć można na www.biosilk.pl

 

Skład produktu:

Aqua/Water/Eau, Cetearyl Alcohol, Dicetyldimonium Chloride, Behentrimonium Chloride, Glycerin, Bisamino PEG/PPG-41/3 Aminoethyl PG-Propyl Dimethicone, Glyceryl Stearate SE, Stearamidopropyl Dimethylamine, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Polysorbate 60, Passiflora Edulis (Maracuja) Seed Oil , Hydrolyzed Silk, Hydrolyzed Quinoa, Panthenol, Phenyl Trimethicone, Glycolic Acid , Dimethicone, PCA Dimethicone, Butylene Glycol, Decyl Glucoside, Cyclopentasiloxane, Cyclotetrasiloxane, Xylitylglucoside, Anhydroxylitol, Xylitol, PEG-8 Dimethicone, Linoleamidopropyl PG-Dimonium Chloride Phosphate, Cetrimonium Chloride, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Polyquaternium-37, Propylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, PPG-1 Trideceth-6, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Hexylene Glycol, Potassium Sorbate, Fragrance (Parfum), Butylphenyl Methylpropional , Limonene, Linalool , Hexyl Cinnamal, Citric Acid



Podsumowanie recenzji maski do włosów BioSilk Hydrating Therapy:

- nawilża, chroni włosy, ułatwia rozczesywanie, nie podrażnia skóry głowy

- wygładza, podkreśla kolor

- polecam zwłaszcza do suchych i niesfornych włosów

- lekko prostuje

- zapach świeży, długotrwały

- produkt nie jest testowany na zwierzętach i nie zawiera parabenów

- nie zawiera amoniaku, bezpieczna dla kobiet w ciąży

- nietypowa pojemność jak na kosmetyki dostępne w Polsce, bo 266ml, ale taka duża tuba fajnie prezentuje się na sklepowej półce a potem w naszej łazience; przyciąga wzrok


06 lipca 2015

Perfumy Bruce Willis Lovingly LR

O debiutanckiej damskiej wodzie perfumowanej Lovingly wylansowanej przez aktora Bruce`a Willisa opowiadałam na spotkaniu Poszukiwanie idealnego zapachu. Poznajcie historię jak ją zdobyłam i jak pachnie.

Lubię oglądać telewizyjne reklamy perfum, wiele mówią o danym zapachu a czasem są jedynie podpowiedzią, mogą być inspiracją, nawet niespełnionym jeszcze marzeniem. W każdym razie wywołują u mnie określone emocje, które niejednokrotnie są trudne do opisania.

Kiedy zobaczyłam reklamę wody perfumowanej Lovingly zwróciłam szczególną uwagę na piękne suknie, rezydencję i spokój jaki w niej panował. Czyli coś co chcę mieć. Spokój i wolność. Nie ukrywam, że marzę o wystąpieniu w reklamie perfum, ale póki jestem młoda, by tą młodość zatrzymać.

Pamiętam jak poszukiwałam Lovingly tygodniami. Początkowo myślałam, że jest dostępny tylko w Stanach. Szukałam. Nie było go w żadnej stacjonarnej perfumerii czy drogerii w Polsce, bałam się jednak kupować na aukcjach z niewiadomego źródła, pytałam znajomych czy coś o nim wiedzą. Nikt nic nie wiedział a ja przecież musiałam go mieć. Nie miałam pojęcia jak pachnie, wyobrażałam sobie jego aromat sugerując się obejrzaną reklamą i opisem nut. Ludzie powiadają, że marzenia się spełniają tylko trzeba "chcieć". Dla mnie "chcieć" to zbyt mało, właściwie to nic nie znaczy. Co z tego, że chcę, jak okoliczności nie sprzyjają otrzymania tego? Po kilku tygodniach zapomniałam o tym zapachu.



Pewnego dnia wybrałam się na kawę do restauracji Giovanni Rubino w Warszawie. W oczekiwaniu na zamówienie wzięłam do ręki leżący przy barze katalog produktów firmy LR Health & Beauty. Otworzyłam i moim oczom ukazała się reklama Lovingly. Byłam zdumiona i w pewnym sensie poczułam ulgę, bo zapach był tak blisko mnie. Następnego dnia złożyłam zamówienie i po krótkim czasie cieszyłam się już nowymi perfumami w mojej kolekcji.

https://www.youtube.com/watch?v=wf6LrkWQ2k0

Woda perfumowana Lovingly jest specyficzna; pachnie na mnie piżmowo (czyt. "zwierzęco"), drapieżnie, naprzemiennie pudrowo i kremowo (zwłaszcza w ciepłym pomieszczeniu), balsamicznie, w tle gdzieś do głosu dochodzi nuta ziemista i cytrusowa, ale jest ledwo wyczuwalna, nie dodająca całości chłodu a swoistej głębi. Nie czuję tej "zieleni" jak obiecuje producent, lecz widzę ją oczyma wyobraźni.

Lovingly jest kompozycją ciepłą, intymną, bliskoskórną, która jeśli dobrze się wsłuchacie dzieli się na dwie części, w zależności od odległości. Głębia lekko słodka i delikatna przykryta jest pudrową świeżością, również subtelną, dzięki czemu niniejsze perfumy zaproponowałabym do noszenia na dzień, jak nie na specjalne okazje. Panie preferujące świeże kompozycje niech zwrócą uwagę na Lovingly zwłaszcza, że opakowanie ich jest urocze i delikatne, ale szczerze powiedziawszy czuję, że miłośniczki słodkich pachnideł będą bardziej zainteresowane. Bowiem za słodkimi perfumami przemawia owe ciepło, które Lovingly oferuje. Kolory, które widzę w wyobraźni po użyciu tych perfum to biały, zielony, bursztynowy. Poznajcie zatem składniki, z których skomponowano opisywany zapach. Cytrusy, białe kwiaty, drzewo sandałowe, piżmo.

Czy ostatecznie Lovingly to zapach, który mi się podoba? Jest przyjemny, najlepszy ze wszystkich w ofercie LR, ale szczerze powiedziawszy myślałam, że będzie bardziej świeży i świetlisty, coś w charakterze Lubin Gin Fizz. Niemniej jednak nie rozczarowałam się, słyszę komplementy, podkreśla niewinność; jest taki "spokojny" i "grzeczny". Roztacza aurę zmysłowości i romantyczności. Jest dowodem miłości Bruce`a Willisa dla żony Emmy...


Jak z trwałością? Wiem, że o to zapytacie. Otóż, kreowanie kompozycji zapachowych to dla firmy LR Health & Beauty tradycja już od ponad 25 lat. Lansując zapach wykreowany przez gwiazdę nie mogą sobie pozwolić na podanie byle czego. Lovinlgy trwa na mnie od 5 do 7 godzin, stopniowo słabnąc. Formuła nie wnika tak szybko w skórę, wobec czego zapach utrzymuje się na mnie dłużej. Napis na flakonie jest słabo widoczny, trzeba ustawić go pod odpowiednim kątem. Buteleczkę wykonano z masywnego szkła, ozdobiono perłową kokardką, tym samym zachowując minimalistyczny styl i podkreślając charakter ukrytego w nim zapachu. Pojemność: 50ml. Opakowanie kartonikowe, białe, nie zabezpieczone folią.



Co sądzicie o tym zapachu po przeczytaniu mojej opinii? Macie chęć na pudrowo - ciepłą, romantyczno-zmysłową przygodę olfaktoryczną? W razie pytań piszcie na maila: perfumella@interia.pl

30 czerwca 2015

Magazyn drogeria Hebe Lipiec 2015

Tradycyjnie już zapraszam Was do drogerii Hebe po kolejny numer magazynu Hebe. W lipcowym pojawiam się ponownie w artykule "Kolor idealnych perfum".

Artykuł jest również dostępny online: http://issuu.com/drogeriahebe/docs/hebe_072015