SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

06 października 2015

Lierac Extreme Moisturizing Rescue Balm (recenzja kremu)

Wraz z przekroczeniem 30-go roku życia, skóra może stać się odwodniona i cieńsza; udowodniono, że stopniowo traci swoją świeżość, matowieje, szarzeje, zaczynają pojawiać się drobne zmarszczki i linie mimiczne. Zaczynamy wówczas szukać produktów, które dosłownie odrestaurują naszą skórę przynosząc ulgę i sprawiając, że zmarszczki znikną albo przynajmniej w dużym stopniu zapobiegniemy ich powstawaniu. Szukamy też komfortu użytkowania i luksusu.

Laboratorium Lierac stworzył serię HYDRAGENIST, która oferuje cztery produkty w serii, by spełniać nasze oczekiwania. Dla Was przygotowałam recenzję kremu Extreme Moisturizing Rescue Balm czyli nawilżającego balsamy dotleniającego, tzw. kuracja S.O.S. Wybrałam ten krem ze względu na jego ciekawą teksturę, skuteczne i natychmiastowe działanie, ekskluzywne opakowanie oraz fakt, że jest to kolejny interesujący produkt nawilżający od luksusowej marki jaką jest Lierac.



Moja potrzeba jest najważniejsza:

- krem mocno nawilżający

- odświeżająca formuła

- piękny zapach
Krem Lierac Extreme Moisturizing Rescue Balm występuje jedynie w słoiczku o pojemności 50ml. Dolna część opakowania jest matowa, nie widzimy ile jest produktu (w przypadku kremu raczej nie jest to potrzebne, codziennie go używamy), zaś górna metalowa błyszcząca, z logo Lierac. Całość wygląda bardzo ładnie i estetycznie.

W kartonowym (stylizowanym na metaliczne) pudełeczku znajdziemy ulotkę w języku polskim wraz z opisem całej serii. Krem dosyć mocno pachnie, świeżo, kwiatowo, w głębi czuję aromat migdała; tak jak w przypadku większości kremów przyzwyczajamy się, ale w przypadku zmieszania z fluidem, nadaje mu mocniejszy, ciekawszy zapach.

Opakowanie:

- miłe dla oka

- eleganckie

- tradycyjne

- 30ml



Kluczowym składnikiem niniejszego "balsamu w wodzie" jest ultraskoncentrowany kompleks Hydra o2 - 10%, posiada bowiem działanie rewitalizujące, nawadniające, odświeżające, wzmacnia dotlenienie komórek produkujących tzw. mikrowychwytywacze wody. Lierac łączy to co jest najlepsze w naturze w nauce. W składzie ponadto znajduje się: gliceryna, mocznik do 10% kwas hialuronowy, którego chyba nie trzeba przedstawiać, co więcej, biomimetyczny tlen, liście Vernonii, kompleks witamin i minerałów, proteiny migdała, regeneracyjnie działająca pochodna witaminy A tzw. Retinyl Palmitate (gdyż czysta witamina A czyli Retinol nie jest wystarczająco stabilna). Dzięki zaawansowanym składnikom nawilżenie to błahostka a nie prawdziwy problem.

Najlepsze dla mnie składniki aktywne:

- kompleks Hydra o2

- kwas hialuronowy

 

Dobry też na noc

Jest to jedyny krem do twarzy z Lieraca, który stosuję jako maseczkę na noc (maksymalnie 3 razy w tygodniu). Nie zmywam go, pozwalam mu całkowicie się wchłonąć. Rano skóra jest wypoczęta, gładka i grubsza w dotyku, zregenerowana i dosłownie "naprawiona", pozbawiona suchości i szarego kolorytu. Jesienią i zimą zawsze potrzebuję solidnej dawki nawilżenia i ochrony, dzięki takiemu zastosowaniu niniejszego produktu, czuję się komfortowo i zabezpieczam cerę przed pojawianiem się zmarszczek.

Formuła kremu jest żelowa, łatwo się rozprowadza, intensywnie nawilża i wypełnia, zostawia delikatną powłokę przywołującą na myśl silikonową bazę pod podkład. Zapewnia naszej skórze "kąpiel" o jakiej nigdy nie śniliśmy. Gołym okiem widać, że twarz jest promienna, wygładzona, przygotowana na dalsze zabiegi upiększające.

Gdy fluid jest zbyt ciemny lub konsystencja za gęsta, zmieszany z odrobiną Extreme Moisturizing Rescue Balm okaże się nadal przydatny. Musicie wiedzieć, że recenzowany krem najlepiej sprawdzi się na skórze normalnej, suchej a przy tym zmęczonej, zszarzałej, bardzo odwodnionej. Choć formuła jest żelowa i ekspresowo się wchłania, przy skórze mieszanej lub tłustej efekt "plastra" ochronnego nie będzie do końca tolerowany. Ale Lierac daje nam wybór, proponując inne preparaty, dedykowane specjalnie cerze wyjątkowo problematycznej.



Działanie dodatkowe:

- "napój" dla suchej skóry, rewitalizacja, odświeżenie, wygładzenie

- formuła przywołuje na myśl silikonową bazę pod podkład

- daje "drugie życie" zbyt ciemnym podkładom



Opisywany balsam dla skóry sprawdził się u mnie bardzo dobrze, jestem zadowolona z efektów, które są wyraźne i trwałe. Z pewnością sięgnę po kolejny słoiczek i będę go używać według potrzeb. Dzięki natychmiastowemu działaniu nie czuję przymusu stosowania go cały czas, jednocześnie starcza na dłużej i mogę się nim cieszyć niemalże bez końca. Zarekomendowałabym ten produkt nawet osobom poniżej 30go roku życia. Patrząc na skład widzimy, że nie mamy do czynienia z bardzo silnymi przeciwzmarszczkowymi czy liftingującymi składnikami. Serdecznie polecam.

Dostępny w wielu aptekach i wybranych drogeriach.

Zajrzyjcie na stronę oficjalną: http://www.lierac.com.pl

Polecam, bo:

- to luksusowy produkt dający wyraźny i trwały efekt

- przyjemnie się go używa ze względu na żelową formułę

- ma piękny zapach (świeży na początku a w głębi migdałowy)

- osoby poniżej 30-go roku życia także mogą go używać pod warunkiem, że potrzebują mocnego nawilżenia


25 września 2015

Perfumy Nike Orange Woman



Perfumy i dezodoranty hiszpańskiej marki Nike (nie mylić z amerykańskim sportowym przedsiębiorstwem nike) dostępne są m.in. w drogerii hebe. Dystrybutorem na Polskę jest firma Asco. W numerze wrześniowym magazynu hebe (2015) przeczytacie mój krótki opis zapachu Nike Orange dla pań.

Marka Nike powstała w 1929 roku, obecnie produkty pod tym szyldem produkuje firma De Ruy Perfumes. Inspiracją do jej stworzenia była grecka bogini zwycięstwa, która uosabia siłę, szybkość, energię, zaś celem firmy było tworzyć nowatorskie i efektowne projekty, podkreślające styl życia nowoczesnej (na tamte czasy) kobiety i mężczyzny. Tak jest do dziś.



Nike Orange należy do kategorii kwiatowo - owocowej i dedykowany jest paniom pewnym siebie, niepokornym, wolnym, mogących decydować o sobie. Jest to zapach bardzo specyficzny, do którego musimy podejść ze spokojem, gdyż zawiera dosyć wyraziste nuty najlepiej sprawdzające się w jesienno - zimowych miesiącach, kiedy potrzebujemy trwalszych, mocniejszych pachnideł. Flakon jest minimalistyczny, ale zawartość jak się przekonacie - nie.



W szczycie kompozycji zawarto bergamotkę, gruszkę, jabłko, brzoskwinię i wiśnię. Zaznaczę, że są to owoce niedojrzałe, gorzkawe, orzeźwiające, musujące, "nieduszące", które tak naprawdę są tłem dla serca Orange, tj. jaśminu, ylang - ylang i róży - romantycznego tria, przemieniającego się z pudrowego w upojny, słodko - gorzki styl. Całość obejmuje akord drzewa sandałowego, paczuli, piżma i wanilii (jest praktycznie nie wyczuwalna).

Nike Orange to zaskakująco nietypowa a zarazem intrygująca propozycja, zawsze wywołująca określoną reakcję. Niewiarygodne, jak duży wpływa na człowieka może mieć odrobina ylang - ylang i piżma. Obok tego zapachu nie sposób przejść obojętnie, jest stymulujący do działania, lecz z drugiej strony pokryty nostalgią z dawnych lat. Czuć w nim ducha przeszłości, słychać wspomnienia naszych mam / babć; zapachy były wtedy takie konserwatywne i jak to mówią moje klientki "kolońskie" i "pieprzne".

Nike Orange nie jest kompozycją dla nieśmiałych, trzeba się jej nauczyć, jest bowiem silna i z takimi kobietami zawsze będzie kojarzona. Aby zbudować długotrwały zestaw polecam kupić perfumowany dezodorant w atomizerze i antyperspirant w sprayu.


22 września 2015

Sensilis Krem CC Divine


Z moich poprzednich recenzji dermokosmetyków Sensilis dowiedzieliście się, że marka wywodzi się z Hiszpanii i zdobyła wysoką pozycję dzięki wyjątkowemu podejściu do pielęgnacji urody kobiet. Najważniejsza inspiracją dla Sensilis jest życie, energia i sugestywny świat zaś celem wzbudzanie emocji w połączeniu z farmaceutyczną skutecznością i maksymalnym bezpieczeństwem dla skóry. Kobieta używająca produktów Sensilis jest aktywna i wymagająca, preferuje ekskluzywne i praktyczne rozwiązania. Przede wszystkim ma wybór, dba o siebie i swój nastrój, jednocześnie niwelując objawy starzenia i niekorzystne zmiany w strukturze skóry. Chce zawsze pięknie wyglądać i być podziwianą. Jestem taka a Ty?



Naturalny wygląd wciąż jest w cenie. Wydawałoby się trudne osiągnąć kolor i korekcję w jednym geście, ale Sensilis po ponad 20 latach doświadczeń w tworzeniu zaawansowanych kuracji przeciwzmarszczkowych przedstawia nam krem DIVINE CC jako przeciwstarzeniową kurację upiększającą, oferującą nieskazitelny kolor dla uzyskania natychmiastowego efektu; naturalnego. Krótko wspomnę czym jest krem CC. To lepiej kryjąca wersja kremu BB a skrót pochodzi od słów Color Correction / Color Control.

SKŁADNIKI AKTYWNE

Krem DIVINE CC działa na kilku poziomach, tj. przeciwzmarszczkowy i zapobiegający starzeniu, udoskonalający, nawilżający, przeciwutleniający, rozświetlający, kryjący, ochronny (filtr przeciwsłoneczny SPF 15). Moje ulubione składniki zawarte w niniejszym produkcie to:

- kwas hialuronowy (wywierający głębokie i trwałe działanie nawilżające, skóra jest wzmocniona i bardziej elastyczna, drobne zmarszczki wygładzone)

- lakownica lśniąca (tzw. grzyb nieśmiertelności i wyciąg z japońskiego drzewa wiśniowego (wiśnia piłkowana) - chronią skórę przed działaniem wolnych rodników, by była dłużej młodsza i elastyczna

Pozostałe ingredienty to m.in. jojoba, peptydy kolagenowe, białko z orzechów laskowych, wyciągi z bambusa.



CHROŃ SKARB JAKIM JEST MŁODOŚĆ

Krem DIVINE CC występuje tylko w gładkiej białej tubie o pojemności 40ml z aplikatorem "pompką", bez dostępu powietrza, dzięki czemu aplikacja jest higieniczna, ponadto krem jest chroniony przed światłem, zostają zachowane jakość i skuteczność składników aktywnych. Kartonikowe opakowanie kryje w sobie ulotkę w języku polskim, opis składników i zalecenia do stosowania.

 

Krem oferowany jest w dwóch kolorach: light 01 i medium 02. Ja mam kolor light, który przy mojej jasnej karnacji przed aplikacją i w trakcie wygląda na zbyt ciemny. Ostatecznie dopasowuje się, stając się niewidocznym. Formuła kremu (i efekt końcowy) przypomina podkład matujący, bowiem krem tuż po rozsmarowaniu szybko zastyga wtapiając się w skórę.



Choć dedykowany jest do każdego rodzaju cery i posiada beztłuszczową teksturę (nie waży się i nie wałkuje), z uwagi na tą znamienną cechę poleciłabym go do skóry normalnej a zwłaszcza mieszanej lub tłustej, przy suchej może trudniej się nakładać i wymagać uprzednio nałożonego bogatego kremu, np. Sensilis Glacier Essence. W przeciwnym razie, przez to, że szybko "zastyga" może podkreślić widoczność zmarszczek, optycznie poszerzyć pory skóry zamiast je ukrywać i z czasem minimalizować. Jeśli nałożymy wówczas dobry krem nawilżający to i sucha cera stanie się gładsza, aksamitna, miękka.

 

Jeśli chodzi o funkcję korektora, gdyż kremy CC tym także się charakteryzują, DIVINE CC ustawiłabym na końcu szeregu. Dlaczego, zapytacie? Testowałam ten krem na kilku osobach, niedoskonałości takie jak lekkie zaczerwienienie, piegi czy niezbyt głębokie bruzdy nosowo wargowe są optycznie niwelowane, ale trądzik czy blizny były nadal widoczne. Daje znaczne rozświetlenie (odbijanie światła, odświeżenie cery) z zachowaniem pożądanego matu, wygładza pory skóry pozwalając przy tym jej oddychać, wyraźnie poprawia elastyczność. Bardzo dobrze nawilża, pomaga mi ukrywać zmęczenie na twarzy spowodowane niewyspaniem. Lubię kosmetyki, które w składzie mają kwas hialuronowy.

Mówiąc o zapachu, jest dość intensywny, ale zupełnie nie przeszkadzający, wyciszający się zaraz po zastosowaniu. Pachnie tak samo jak seria Sensilis Correctionist: niespotykanie, charakterystycznie. Trochę skórzany, aczkolwiek świeży, lekko cytrusowy.

 
Tak wygląda na twarzy. Bardzo naturalnie.

Jak widzimy, krem Sensilis DIVINE CC to panaceum na nasze wszystkie urodowe wątpliwości. Nie tylko zatuszuje drobne problemy skórne, lekko perłowo rozświetli (jeden ze składników mineralnych to mika), utrzyma się cały dzień, posiada cenne substancje zdolne do przenikania głęboko w warstwy skóry i za jednym ruchem skóra staje się gładsza i zadbana. Polecam wszystkim paniom pragnącym używać kosmetyków luksusowych a przede wszystkim skutecznych, nie obiecujących a spełniających oczekiwania. Więcej informacji oraz adresy, gdzie można kupić krem DIVINE CC znajdziecie na stronie www.sensilis.pl

 

Podsumowanie:

- higieniczne opakowanie chroniące jakość i skuteczność

- bogaty w składniki aktywne, m.in. peptydy kolagenowe i kwas hialuronowy

- wszechstronne działanie, począwszy od nawilżającego, przez rozświetlające i przeciwzmarszczkowe, na lekko kryjącym skończywszy

- odcień 01 jest dosyć ciemny

- zawiera filtr SPF 15

- może zastępować dzienny krem (nakładać po nałożeniu serum Sensilis), przy suchej skórze na krem Sensilis i tym samym stać się bazą pod ulubiony fluid

- dobry zwłaszcza dla skóry mieszanej lub tłustej

- wygładza drobne linie mimiczne

- wykazuje efekt matujący, szybko zastyga na skórze, bardzo trwały (do 24h)

- testowany dermatologicznie

- dostępny w dobrych aptekach, zajrzyjcie na stronę oficjalną www.sensilis.pl

 

20 września 2015

Perfumy Oriflame Giordani Gold Essenza



W swojej kolekcji posiadam kilka zapachów z Oriflame, z zaciekawieniem wypatruję nowości jakie firma ma wydać, zwłaszcza z serii Giordani Gold, gdyż zawsze opowiadają pewną historię lub dają pole do popisu mojej wyobraźni.

Jesienią i zimą lubię zapachy słodkie, dosyć ciężkie, orientalne, ciepłe, otulające. Są bardzo kobiece, ciekawie się rozwijają, długo na mnie pachną, mają w sobie klasyczne składniki począwszy od kwiatu pomarańczy, na wanilii skończywszy. Cieszę się, że moje marzenia oraz marzenia innych użytkowniczek produktów Oriflame są dla firmy inspiracją.



"Sztuka pięknego życia" to hasło promujące najnowszą, wyjątkową, bo najbardziej luksusową propozycję zapachową dla pań. Oriflame swoim klientkom po raz pierwszy proponuje prawdziwe perfumy zatytułowane Essenza.

Twórca opisuje proces powstawania rzeczonego pachnidła następująco „W produkcji zapachu wykorzystaliśmy proces ekstrakcji kwiatu pomarańczy, którego dopracowanie zajmuje wiele czasu. Raz na tydzień, wraz z współpracownikami zbieraliśmy się przy maszynie, aby ustalić odpowiednie parametry: temperaturę i ciśnienie. Dzięki starannemu podejściu byliśmy w stanie wydobyć najpiękniejszą nutę, która kryła się we włoskich kwiatach pomarańczy. Osiągnięcie odpowiednich proporcji, zajęło nam kilka miesięcy. Pozwoliło nam to na stworzenie perfum Essenza". W dalszej części wpisu dowiesz się kto stworzył ten zapach.


Kim moim zdaniem jest kobieta używająca perfum Giordani Gold Essenza?

To nowoczesna kobieta sukcesu, 30-letnia, ceniąca produkty w znakomitej jakości, przywiązana do marki, która spełnia jej oczekiwania. Czuje się sexy, jest pewna siebie, zdecydowana, dąży do bycia idealną, widać ją z daleka, kipi elegancją. Nienaganna figura, klasyczny strój, np. dopasowana garsonka czy dzianinowy kombinezon i szpilki, koniecznie szpilki, do tego firmowa torebka, najchętniej w czarnym kolorze. Zapach stąpa przed nią i podąża za nią, reaguje na każdy jej zmysłowy ruch. Ona wie czego chce i nie boi się podejmowania nowych wyzwań i osiągania celów. Essenza pomaga jej, daje poczucie szczęścia, po prostu sprawia, że życie jest piękne.

Czym dla mnie jest sztuka pięknego życia?

Życie w luksusie, wolność, zdrowie, radość, bezpieczeństwo, miłość, realizowanie swoich pasji a nie praca z przymusu żeby przetrwać z dnia na dzień to w mojej opinii klucz do pięknego, bezstresowego życia. Dla każdego z nas znaczenie tej sztuki jest inne. Usiądź, weź kartkę papieru i napisz czym dla ciebie jest sztuka pięknego życia?



Złoty flakon

Perfumy Essenza zamknięto w masywnym, przezroczystym szklanym flakonie przypominającym kryształ, przyozdobiono złotym korkiem, na szczycie którego zawarto inicjały marki GG. Piękno butelki określa wyjątkowość kompilacji składników i jej pozycję premium. Został wspaniale zaprojektowany, wygodnie leży w dłoni, szkoda go wkładać do torby typu worek, tak wytworny zapach powinien mieć osobną kieszeń do przechowywania. Najlepiej jednak prezentuje się na toaletce w towarzystwie kosmetyków do makijażu Oriflame GG.

Godny uwagi jest fakt, że do wykończenia buteleczki użyto prawdziwego 24-karatowego złota. Każdy detal uważnie przemyślano, stworzono kompozycję tzw. multi-sensored czyli pobudzającą wszystkie zmysły.



Historia powstania zapachu Essenza

Kim jest twórca? To światowej sławy perfumiarz Fabrice Pellegrin, który pracował m.in. przy tworzeniu wody perfumowanej More by Demi sygnowanej nazwiskiem aktorki Demi More. Jego inspiracją do stworzenia Essenzy stał się poranny spacer po sycylijskim gaju, obserwował pierwsze promienie słońca igrające w liściach drzew. Zaskoczyła go wtedy fala cudownego aromatu kwiatów pomarańczy, aromatu przypominającego złociste światło słońca....

Fabrice pragnął odtworzyć ten moment oraz wyjątkowe uczucie, które mu towarzyszyło, wobec czego Essenza powstawała przez wiele miesięcy. Istotny wpływ miały również słynne słowa Coco Chanel "Kobieta bez zapachu to kobieta bez przyszłości". Dzięki Essenzie przyszłość kobiet będzie lepsza, świetlana.

Jak zatem pachną perfumy Giordani Gold Essenza?

To najbardziej luksusowy zapach jaki do tej pory firma Oriflame wylansowała. Ma ogromną szansę, by natychmiast spodobać się stałym klientkom i fankom perfum Oriflame, ma niesamowity potencjał jako produkt dla nowych konsumentów. Marka Giordani Gold oferuje nowe doznania dla naszego zmysłu powonienia, bowiem perfumy to najbardziej skoncentrowana, najczystsza oraz najdłużej utrzymująca się na skórze postać zapachu a co za tym idzie, najbardziej ekskluzywna i najdroższa.

Jedyny w swoim rodzaju, wysublimowany akord Kwiatu Pomarańczy Luxury Essenza jest nutą dominującą, zawartą w sercu kompozycji, dzięki której niniejsze perfumy mają musujący, świetlisty, smakowity, olśniewająco ciepły, magiczny charakter. Niniejszy dźwięk wydobywający się z wnętrza Essenzy był tworzony z najwyższą starannością z kwiatów pomarańczy najlepszej jakości, co więcej, stworzony tylko dla Oriflame, tylko dla Giordani Gold Essenza. Nuta ta nie zostanie już nigdy użyta do stworzenia jakichkolwiek innych perfum.



Essenza należy do kategorii kwiatowo - drzewnej, trzy nuty zapachowe są niczym porywająca kompozycja muzyczna, nuty harmonijnie przepływają, splatają się, zbliżają i oddalają się. Akord głowy (wyczuwalny do 10 minut po aplikacji) należy do kalabryjskich cytrusów w tym bergamotki, cytryny, mandarynki, dodających nieco przyjemnego chłodnego powiewu świeżości, na które nakładają się nuty wspomnianego Kwiatu Pomarańczy Luxury Essenza, wielkolistnego jaśminu i zielonych migdałów dodających odrobinę pudrowego, ale słodkiego charakteru. Nuta bazy stanowi trio złożone z toskańskiego drewna, bursztynu i piżma.



Całość jest dosłownie smaczna, taka "płynna", czuję dojrzałą, naturalnie słodką pomarańczę. Zresztą po około godzinie dokładnie poznasz perfekcyjną osobowość Essenzy a jej rewelacyjna trwałość będzie Cię zaskakiwać za każdym razem kiedy jej użyjesz. Nie martw się, w tym zapachu nie poczujesz duszącego i raniącego nozdrza alkoholu, to nie ta liga zapachowa.


Musisz wiedzieć, że ja noszę je z wielką przyjemnością, zdobywam komplementy, mam świetny nastrój, dzięki nim realizuję część punktów z mojej prywatnej listy dotyczącej sztuki pięknego życia. Jestem nimi oczarowana, flakon zajmuje już czołowe miejsce wśród pozostałych pachnideł z mojej kolekcji. Gorąco polecam! Dostępny od końca września 2015 u konsultantek Oriflame.

 Podsumowanie:

- pierwsze prawdziwe damskie perfumy od Oriflame

- przepełnione kunsztem i promieniujące luksusowymi składnikami

- flakon ozdobiono 24-karatowym złotem

- pięknie rozwijają się na skórze i zaskakują znakomitą trwałością

- są wielowymiarowe, składają się z trzech części: pudrowej świeżości, lekkiej słodyczy, splecionych w mocnym drzewnym uścisku

- nie są duszące, dodają elegancji, poprawiają samopoczucie

- ciepłe składniki sprawiają, że perfumy Essenza będą idealne na jesień i zimę

- doskonałe na prezent dla kogoś bliskiego

- pod nakrętką kryje się niespodzianka: logo GG, świadczące o oryginalności zapachu

- zajrzyj na stronę www.pl.oriflame.com po więcej informacji

- mój facebook / instagram / snapchat to @perfumellablog


14 września 2015

Sarong Panache Swim świetny także na jesień 2015!



Jestem spod znaku Koziorożca. Mówi się, że ludzie spod Koziorożca to osoby praktyczne. Coś w tym jest. Lubię daną rzecz wykorzystywać ponownie, np. pusty flakon perfum jako element dekoracji, szklane opakowanie po żelu pod prysznic jako wazon na działce lub litrowy pojemnik po masce do włosów przeznaczony w jego drugim życiu na przechowywanie wacików. Możliwości jest mnóstwo. Ostatnio spróbowałam też pokombinować z czymś innym...

Marka Panache Swim w swojej ofercie ma świetne Sarongi (rodzaj spódnicy upiętej z jednego płata tkaniny), mój ma nazwę Tallulah, wzór w kolorowe liście palmy. Sarong zakładany na kostium kąpielowy służy mi jako mini i maksi spódnica, sukienka drapowana i kaskadowa, ewentualnie bluzka. Jednakże żadna z tych stylizacji nie będzie służyć jesienią czy zimą a ja nie zamierzałam czekać do następnej wiosny i lata.

 
Jak się okazuje Sarong od Panache Swim świetnie służy również jako apaszka, ozdabiając proste, nudne, jednokolorowe, szczególnie jasne ubranie. Wykonano go ze sztucznego materiału tj. poliestru (100%), ale patrząc z perspektywy mody, która od zawsze zmienną jest, studiując metki znanych producentów odzieży, zwrócicie uwagę, że poliester rządzi na rynku i źle się nie ma. Jest bardzo wytrzymały.
 

Sarong Panache Swim: prosty w konserwacji (prać tylko ręcznie z dodatkiem delikatnych detergentów), nie wymaga prasowania, po każdym praniu zachowuje swój kształt i kolor, nie elektryzuje się. Gładki, owinięty wokół szyi daje naprawdę dużo ciepła, nie podrażnia skóry i nie farbuje jej. Dosyć miękki, lekko transparentny, łatwy do ułożenia. Wystawiany na działanie promieni słonecznych lub chlorowanej wody może nieco wyblaknąć, ale jesienią nie musimy się tym martwić. Dojrzymy w nim kojarzone z tą porą roku odcienie pomarańczowe. Będzie pasować do sukienki, kurtki "parki" czy płaszcza.



Fajny także na prezent. Stworzony dla idealnego dopasowania, wystylizowany dla komfortu. Panache słucha kobiet i realizuje pragnienia!



Każda kobieta pragnie wyglądać szykownie i zdaje sobie sprawę jak ogromną rolę w stylizacji odgrywają dodatki. Zwracajcie zawsze uwagę jakie Sarongi oferuje Panache, by wzbogacić Wasz ubiór o nietuzinkowy i efektowny detal. Letnie korale czy kwiatowe broszki jesienią warto zastąpić niebagatelnymi apaszkami.



Podsumowanie:

- uniwersalny rozmiar

- ciekawy wzór, pasuje na każdą porę roku

- wiele zastosowań, ukrywa mankamenty figury

- wytrzymały, łatwy do ułożenia

- zajmuje mało miejsca

- prać tylko ręcznie

- więcej informacji o Panache na stronie panache-lingerie.com/pl/


10 września 2015

Allverne Eliksir do rąk i ciała Lotos i Jaśmin (recenzja)

Niewiele firm proponuje klientom balsamy do ciała z tej samej linii zapachowej co żele pod prysznic. Panuje bowiem przekonanie, że pełne linie począwszy od produktów do mycia a na perfumach skończywszy, w dodatku pakowane w zestawach świątecznych nie spełniają swoich podstawowych funkcji pielęgnacyjnych tylko dobrze pachną i pozwalają stworzyć tzw. garderobę zapachową. Do niedawna myślałam o tym w ten sam sposób, lecz kiedy poznałam cudownie pachnący żel pod prysznic lotos i jaśmin (stanowiący esencję natury dla mojego ciała i zmysłów) z polskiej marki Allverne powyższe obawy na szczęście odeszły w zapomnienie. Marka oferuje eliksir do rąk i ciała o takim samym zapachu co żel! Dedykowany skórze suchej i pozbawionej jędrności. W tej recenzji przedstawię Wam zalety niniejszego kosmetyku i podpowiem w jaki sposób najlepiej go stosować.



Warto zwrócić uwagę, że producent za sprawą wygodnego opakowania ułatwia aplikację lotionu. Dobrze, że po naciśnięciu wydobywa się odrobina, nie musiałam wycierać dłoni od nadmiaru. W tym kosmetyku nie wyobrażam sobie innej barwy niż białej, będącej synonimem czystości i relaksu. Konsystencja nie jest gęsta, choć niknie szybko w dłoniach to dobrze się rozprowadza, pozostawiając skórę nawilżoną, delikatną, przyjemnie pachnącą, odświeżoną.



Zastanawia Was pewnie jakie składniki zawiera niniejszy eliksir od Allverne. Nazwa pięknie brzmi, jego działanie jest bardzo dobre, ale co takiego szczególnego zawiera, że chce się często po niego sięgać? Opracowany na bazie koktajlu z olejów roślinnych, tj. masło karite (jako źródło witaminy A i E wzmacnia cement komórkowy), oleju arganowego (tzw. olej z drzewa życia; nawilża, ujędrnia i poprawia elastyczność skóry) i masła kakaowego (regeneruje, nadaje gładkość i blask). Dodatkowo eliksir został wzbogacony sokiem z aloesu, który zmiękcza i odświeża skórę. Ingredientem wspomagającym działanie jest popularna w kosmetyce gliceryna, posiadająca właściwości higroskopijne, nawilżające i łagodzące podrażnienia.

Połączenie opisanych składników z pięknym aromatem lotosu i jaśminu wzmaga doznania związane z codzienną pielęgnacją. Najczęściej używałam go jako kremu do rąk, gdyż był bardzo wygodny w użyciu, szybko się wchłaniał, nie kleił i nie brudził ubrań, po aplikacji byłam gotowa do wyjścia. Tym sposobem mogłam cieszyć się nim dłużej, charakteryzował się całkowitą zgodnością z moją skórą, ona chłonęła go w szybkim tempie, za każdym razem dobrze tolerowała; gdybym stosowała go jako balsam, zużyłabym go w dwa tygodnie.

Na swój sposób jest to produkt wielofunkcyjny, można dodać posiekane orzechy, wymieszać i zrobić sobie piling do rąk. Niesamowite jest to, że formuła rzeczonego lotionu zawsze była zimna i zwarta, nawet podczas upałów. Przyjemnie chłodził moje dłonie i koił po kąpieli słonecznej.



Rekomenduję Wam ten produkt gorąco! Nie śmiałabym nazwać go preparatem kosmetycznym, jest eliksirem na dobry nastrój a przede wszystkim stworzono go do pozytywnej pielęgnacji dla ciała i duszy! Kosmetyki Allverne poprzez zmysłowe zapachy i zbawienne właściwości uczą nas jak prawidłowo dbać o swoje ciało i zawsze mieć dobry nastrój. Polecam zajrzeć również po więcej informacji na temat innych produktów z marki Allverne allverne.pl



Podsumowanie:

- podobnie jak eliksir do kąpieli, zapach lotionu przypomina perfumy Miss Dior Cherie

- zawiera masło karite, olej arganowy i masło kakaowe oraz sok z aloesu

- delikatna formuła, szybko się wchłania, nawilża, dodaje blasku

- nie jest to produkt do masażu a do podstawowej pielęgnacji, zaś w połączeniu, np. z posiekanymi orzechami lub cukrem stanie się dobrym pilingiem do rąk

- minimalistyczny design i funkcjonalność opakowania

- poprzez zapach eliksiru marka pokazuje autentyczność, radość, bliskość, zmysłowość

- nie czujemy charakterystycznego zapachu czekolady (masło kakaowe) a subtelny aromat lotosu (symbol absolutnej czystości) i odprężającego jaśminu (symbol wiecznej miłości)

- świetny jako balsam po opalaniu, gdyż chłodzi i świetnie odświeża

- dostępny w sprzedaży internetowej a stacjonarnie m.in. w drogeriach hebe na terenie całej Polski


- więcej informacji na allverne.pl









01 września 2015

Krem do włosów PHYTOKERATINE Extreme (recenzja)

Bywają takie dni kiedy mam mniej czasu dla siebie a muszę szybko umyć włosy. Wówczas nie ma mowy o nakładaniu jakiejś odżywki i spłukiwaniu jej lub stylizowaniu fryzury za pomocą lokówki. Ale zdarza się, że nawet nie mam czasu na umycie włosów a chcę by dobrze wyglądały a tym samym nie były zbytnio wyprostowane. Z pomocą przychodzi wyjątkowy krem do włosów PHYTOKERATINE Extreme od francuskiej marki Phyto. W niniejszej recenzji chcę Wam przedstawić zalety tego produktu oraz pokazać, że ma wszechstronne działanie z korzyścią dla włosów i utrzymania naszego dobrego samopoczucia.

GŁADKA FORMUŁA

Szukajcie kremu do włosów PHYTOKERATINE Extreme w granatowym, wysokim, wąskim, zafoliowanym kartoniku (pojemność 100ml), który kryje w sobie masywne, szklane, przezroczyste opakowanie z pompką. W miarę zużywania widzimy ile go jeszcze zostało i podziwiamy luksusową buteleczkę (którą można ponownie wykorzystać do innych celów). Konsystencja jasno żółta, nie gęsta, nie klejąca się, pachnąca na zmianę słodko i świeżo; migdałami i roślinnością.



KLUCZOWE SKŁADNIKI

Już sama nazwa kosmetyku wskazuje nam, że zawarto w nim roślinną keratynę, która ma głębokie działanie naprawcze, odżywcze, wygładzające a w połączeniu ze składnikami towarzyszącymi (masło Sapote i olej z baobabu - zwanymi "następcami oleju arganowego"), niniejszy krem posiada właściwości również regenerujące i nabłyszczające. Masło Sapote dodatkowo posiada funkcje ochronne UV, kojące, kondycjonujące i lekko rozjaśniające włosy (ale w tym produkcie ta cecha nie uaktywnia się), zaś olej z baobabu odbudowuje je i przywraca naturalną witalność. Produkt nie zawiera siarczanów. Dodatkowo w składzie występuje nawilżająca gliceryna, wygładzające ekstrakty z kwiatu piwonii, pielęgnujący olej z owoców drzewa Mauritia flexuosa, zwany buriti lub aguaje.

JAK STOSOWAĆ?

Krem PHYTOKERATINE Extreme stosowałam na swa sposoby. Jako ekspresową odżywkę do włosów bez spłukiwania, ułatwiającą rozczesywanie, przywracającą miękkość, dodającą objętości, chroniącą przed szkodliwym działaniem suszarki (stanowi termoochronę do 220 stopni Celsjusza). Wyobraźcie sobie, ale początkowo byłam nastawiona sceptycznie, bałam się, że moje długie włosy po wysuszeniu będą tłuste, ciężkie, oklapnięte zwłaszcza, że mokre chłonęły krem jak szalone (musiałam użyć aż sześć pompek). Na szczęście myliłam się. Drugim sposobem było nakładanie kremu PHYTOKERATINE Extreme na wysuszone włosy i potraktowanie tego produktu (także kilkakrotnie w ciągu dnia) jako super serum BB natychmiastowo odkrywające ich niezrównane piękno, polegające na świetlistym blasku i jedwabistej miękkości. Na suche długie włosy wystarczą maksymalnie dwie - trzy pompki.



PORADY

Byłam pewna, że stosowanie dwóch metod na raz ochroni moje włosy przed puszeniem się, będzie zapobiegać rozdwajaniu się końcówek oraz uszkodzeniom spowodowanym nadmierną wilgocią i innymi szkodliwymi czynnikami środowiskowymi. Aby cieszyć się długotrwałymi rezultatami, przed aplikacją rozetrzyjcie i ogrzejcie produkt w dłoniach. Oczywiście metod używania tego kremu może być dużo więcej, np. przy włosach suchych, ale krótkich i cienkich przyda się rozmieszanie kremu w przegotowanej, ciepłej wodzie i przelanie zawartości do pojemnika ze sprayem i ostrożne spryskiwanie ułożonej fryzury, by nadać jej blasku i przyjemnego zapachu. Inną propozycją może być nałożenie dużej dozy kremu na suche włosy, pozostawienie na noc i zmycie następnego dnia rano. Niektórzy pomyślą, że to całkiem niezła alternatywa dla olejowania włosów, krem łatwo się zmywa i ekstremalnie odżywia. Niestety zużycie kosmetyku jest niemal natychmiastowe, polecam jednak zaopatrzyć się w specjalną maskę PHYTOKERATINE.



RÓWNIEŻ DO WŁOSÓW PRZETŁUSZCZAJĄCYCH SIĘ

Producent dedykuje niniejszy krem do suchych, mocno zniszczonych, uszkodzonych włosów. Ja dodałabym jeszcze gęstych i przetłuszczających się u nasady a suchych na końcówkach. Przy zastosowaniu mojej drugiej metody, ale w ciągu dnia, czułam jak pochłaniał nadmiar sebum, włosy były suchsze, zdyscyplinowane, bardziej wygładzone, podatne na szybką stylizację. Uratował mój nastrój i sprawił, że mogłam iść na spotkanie bez obaw o fryzurę. Generalnie jest to kosmetyk nie uczulający, nie powodujący powstawania łupieżu, gdyż nakładamy go jedynie na pasma włosów a dawkę dozujemy w zależności od ich długości i grubości, naszych potrzeb.



Kochani, na blogu pokazuję Wam i recenzuję jedynie produkty, które mi służą. Krem PHYTOKERATINE Extreme z Phyto jest tego kolejnym przykładem. Jestem zadowolona z efektów, moje włosy nie były wyprostowane (keratyna ma takie właściwości), zachowały swój naturalny lekki skręt, ładnie pachniały, nie puszyły się ani nie były przesuszone. Stosowanie moich dwóch metod przyczyniło się do tego, że szybko zadbałam o prawidłową regenerację i odżywienie, dzięki czemu do dziś moja fryzura wygląda na zadbaną i nie czuję potrzeby codziennego mycia włosów. Rekomenduję szczególnie do włosów przetłuszczających się a suchych na końcach, zniszczonych farbowaniem lub trwałą, podatnych na stylizację a przy tym wymagających solidnej termoochrony. Ciekawe informacje i pełną gamę produktów Phyto znajdziecie na www.phyto.pl



Składniki: Paeonia officinalis flower extract, propanediol, isodecyl neopentanoate, aqua, cetearyl alcohol, pouteria sapota seed butter, mauritia flexuosa fruit oil, adansonia digitata seed oil, polyquaternium-37, polyquaternium-70, parfum, polymnia sonchifolia root juice, behentrimonium methosulfate, saccharide isomerate, dipropylene glycol, phenoxyethanol chlorphenesin, glycerin, citric acid, vitis vinifera seed extract, alcohol, protein, tocopherol, peg-40 hydrogenated castor oil, xanthan gum, sodium citrate, maltodextrin, CI 75470 / carmine, sodium benzoate, potassium sorbate.



Podsumowanie:

- krem PHYTOKERATINE Extreme głęboko odbudowuje, odżywia, regeneruje zniszczone włosy

- zawiera m.in. trzy kluczowe składniki: roślinną keratynę, masło Sapote, olej z baobabu

- stosuję go jako odżywkę bez spłukiwania

- posiada funkcję termoochronną i ułatwia stylizację

- przyjemnie pachnie migdałami i roślinnością

- nałożony na suche włosy natychmiastowo je upiększa niczym serum BB

- nie zawiera podrażniających siarczanów

- luksusowe opakowanie

- produkt nie wymagający spłukiwania

- dostępny w aptekach i drogeriach (zajrzyj na www.phyto.pl)


Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024