SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

11 maja 2016

Calvin Klein Secret Obsession (recenzja perfum)


W MOJEJ KOLEKCJI PERFUM 2016

W tej recenzji opowiem Wam o wodzie perfumowanej marki Calvin Klein zatytułowanej Secret Obsession, którą posiadam w swojej kolekcji na rok 2016. Niniejszy zapach niemal trzy lata temu miałam okazję po raz pierwszy przetestować, czułam wtedy, że chwilami pachnie na mnie podobnie jak woda perfumowana Heat amerykańskiej piosenkarki Beyonce, z tym, że całościowo Heat jest typowo słodki, oba nie mają wspólnych nut.

Ale wracając do Calvina Kleina, bo o nim mowa, na oficjalnych stronach marki i producenta (czyli firmy Coty, tej samej co wyprodukowała perfumy Beyonce) nie znajdziemy już żadnych informacji na temat Secret Obsession, więc aby przygotować się do recenzji, pozostało mi sięgnąć do archiwum bloga oraz przekopać internet w poszukiwaniu informacji.


LINIA OBSESSION

Jeśli chodzi o damskie wody, z tego co mi wiadomo, marka Calvin Klein wylansowała cztery z serii Obsession, tj. mchowo - kadzidlany zwany klasycznym, kaszmirowo - bursztynowy Obsession Night, następny, o wdzięcznej nazwie Obsession Sheer, z angielskiego czysty, kompletny, jednak na chwilę obecną nie jest mi znany, i czwarty, śliwkowo - cedrowy Secret Obsession z 2008 roku.

Pewnie zapytacie dlaczego scharakteryzowałam go w ten sposób? Śliwkowo - cedrowy? Każdy z nas ma inny gust w wyborze perfum, to jest oczywiste i nie podlega dyskusji. Chyba u większości z nas bywają takie dni, kiedy trudno jest jednoznacznie określić, które akordy przeważają w danej kompozycji. Na tę chwilę najbardziej wyczuwam właśnie te nuty płynące z flakonu.


FLAKON NICZYM GWIAZDA

Posiadam buteleczkę o pojemności 100ml. Została wykonana z grubego, ciemnego szkła. Jest dosyć ciężka, masywna, zdecydowanie do patrzenia niż do noszenia w przepastnej torebce. Nazwę ukryto pod korkiem. Po każdorazowym użyciu szybko widać odciski palców, była trudna do sfotografowania, "znakomicie" odbija się na niej otoczenie.

NOWATORSKI ZAPACH?

Myślę, że kształt i kolor flakonu odzwierciedlają egzotyczny, orientalny aromat tych perfum. Słuchając i czytając wypowiedzi użytkowników zapachu, forumowiczów, przeciwników, zwolenników, osób przekonanych do zakupu i wahających się, natknęłam się na wspólną opinię, która mówi, że woda perfumowana Secret Obsession była jedynie próbą powtórzenia spektakularnego sukcesu pierwszego tytułu z serii,  nic nowego do dorobku perfumiarstwa nie wnosi, gdyż zdecydowanie jest łagodniejsza, bardziej uniwersalna i akceptowana przez większość klientów czyli nawiasem mówiąc masowa i komercyjna. Te słowa nie zniechęciły mnie, abym sięgnęła po Secret Obsession; uwielbiam perfumy, nie wiem jak jest u Was, ale w ogóle negatywne opinie nie przemawiają do mnie, w każdym pachnidle znajdę ulubioną nutę, chociażby za parę lat. A zresztą omawiana propozycja jest dla mnie bardziej przystępna, otrzymuję wiele komplementów niż w przypadku klasycznego Obsession.


SKŁADNIKI ZAPACHOWE

W Secret Obsession zawarto kwiatowe, owocowe i orientalne nuty, które moim zdaniem całościowo tworzą kompozycję charakterystyczną, tajemniczą, taką w której przewija się na zmianę akord chłodny i pikantny, otulający, bo przykryty jakby woalką subtelnej, niewinnej słodyczy. Mamy w składzie dojrzałą śliwkę, jaśmin, gałkę muszkatołową, tuberozę, wanilię i drzewo cedrowe.

DLA JAKIEJ KOBIETY?

Nie jest to zapach silnie odświeżający a rozgrzewający, uważam, że bardzo intrygujący i zwracający uwagę. Stanowczy, dodaje pewności siebie, podkreśla mocny charakter, aczkolwiek (i w tym momencie może Was zdziwić co powiem) bardziej kojarzy mi się z kobietą spokojną, cierpliwą. Z kobietą, która nie odkrywa wszystkich kart przed innymi, chce być tajemnicza i prowadzi jakąś grę. Secret Obsession jest zapachem bardziej nobliwym i eleganckim niż absolutnie seksownym, choć zapewniam Was, że zmysłowości mu nie brakuje. Rzeczywiście nie jest tak mocny i tak kontrowersyjny jak klasyk.

Obawiam się jednego, że panie które przyzwyczaiły się do dynamicznych, zimnych, cytrusowych, wodnych, ozonowych akordów w perfumach, uznają go za duszący, krzykliwy, wręcz kłopotliwy i próba zmiany może skończyć się fiaskiem, zaś osoby ceniące perfumy wieczorowe, zdecydowane, pikantne, niezbyt słodkie, czasem lekko kwaskowate i przyprószone subtelnym pudrem, będą zachwycać się ich nieprzemijającym urokiem i zauważą oczyma wyobraźni jak Secret Obsession pięknie prezentuje się na ciele.


CZY PERFUMY SECRET OBSESSION SĄ TRWAŁE?

To pytanie wielokrotnie słyszę od moich znajomych i czasem odnoszę wrażenie, że nie do końca zależy im na stylu zapachu tylko na trwałości. Wiadomo, że woda perfumowana jest trwalsza od toaletowej, bo bardziej skoncentrowana, składniki wolniej się rozwijają. Za każdym razem podkreślam, że ważne jest z jakiego źródła pochodzą perfumy; warto kupować je prosto od producenta.

Jeszcze kilka lat temu perfumy w drogeriach komercyjnych pochodziły z niewiadomych źródeł, nie cieszyły się dobrą jakością, na opakowaniach widniały chińskie i arabskie znaki (również wewnątrz kartonika), brakowało detali, kolorystyka kartoników nie odpowiadała oryginałom. Na szczęście te czasy minęły (mam nadzieję) bezpowrotnie, na polskim rynku dostępne są coraz lepsze jakościowo zapachy. Secret Obsession kupiłam w Rossmannie. Na mnie utrzymuje się maksymalnie do czterech godzin, często ponawiam aplikację przed upływem tego czasu. Czy to długo? Sami musicie ocenić, porównując na sobie.



REKOMENDACJA

Zbliżając się ku końcowi, przyznam Wam, że omawiana propozycja od Calvina Kleina naprawdę podoba mi się, bo jest taka dojrzała i w grzecznie ujmując, dobrze ułożona. Z reguły perfumy orientalne poleca się stosować jesienią i zimą, uważam, że niniejsza kompozycja najcudowniej rozwinie się podczas upalnego lata, o ile nie przesadzimy zbytnio z ilością i częstotliwością. Warto dać jej szansę i sprawdzić na własnej skórze jak będzie się zmieniać. Jeśli nawet to będzie jednorazowy zakup, zostawcie sobie piękną buteleczkę na pamiątkę.

07 maja 2016

Giorgio Armani Si EDP recenzja perfum


FENOMEN SI

Zanim poznałam perfumy Si od Armaniego, zastanawiałam się czy szum jaki powstał wokół rzeczonego zapachu był wynikiem oszałamiająco pięknej kompozycji czy reklamy z aktorką Cate Blanchett. Fenomen Si był sprzeczny z deklaracjami niektórych pań - moich zaprzyjaźnionych klientek z poprzedniej pracy w drogerii, które twierdziły, że nie lubią słodkich perfum.

Dziś jako posiadaczka klasycznej wody perfumowanej stwierdzam, że znakomita kompilacja aromatycznych składników czyniących Si nowoczesnym szyprem bezpardonowo przyćmiła gwiazdę. A kobiety jak gdyby nigdy nic zapomniały o swoich oświadczeniach i poddały się całkowicie atrakcyjnemu Si.



KOBIETA SI

Zapach uosabia kobietę nowoczesną, inteligentną, charyzmatyczną, która mówi TAK dla życia. Jest silna, kocha siebie, ma wielkie marzenia i piękne sny, pamięta o sobie w każdym momencie życia, jest zwolenniczką filozofii TU i TERAZ. Determinacja, dynamizm, pewność siebie - te słowa kojarzę z zapachem świeżym, pozbawionym słodkich i zdecydowanych akordów, ale miłość i szacunek do siebie najlepiej wyrażą słodkie akcenty zawarte właśnie w Si.


Nie trudno zauważyć, Giorgio Armani w cudownym Si składa hołd kobiecości, naturalnemu pięknu, pragnieniu życia w wolności - i to mnie przekonało najbardziej; uczuciu wolności poddaję się bezgranicznie.


INSPIRACJA AZJĄ?

Flakon Si zrobił na mnie wielkie wrażenie. Grube szkło (wbrew pozorom wygodne w trzymaniu, podczas aplikacji), prosty wzór (wyrażający filozofię Armaniego), zaś tzw. "wisienką na torcie" jest masywny czarny korek przypominający płomień świecy, dzięki czemu całość emanuje elegancją, podobnie jak wnętrze. Napis Si utrzymano w azjatyckim stylu.


CHARAKTER ZAPACHU

Si przemawia do mnie słodko - cierpkim aromatem nektaru z czarnej porzeczki, który z każdą kolejną chwilą ustępuje zwiewnej frezji i pudrowo - kremowej róży oraz nucie bazy - białego drewna. Kompozycja jest delikatna, zmysłowa, roztacza wokół mnie aurę tajemniczości i sprawia, że zostaję zapamiętana. Na mojej skórze przez cały czas jest słodko - pudrowa, ciepła, waniliowa, brzoskwiniowa, czasem "do głosu" dochodzi gorzkawy powiew czarnej porzeczki i świeżość bergamotki. Jest niczym gra, uzależnia od pierwszych chwil i nigdy się nie nudzi. Skrywa w sobie beztroskę, piękne emocje, namiętność, odrzuca jakiekolwiek granice, pobudza wyobraźnię, czaruje starannie wyselekcjonowanymi esencjami, aby podkreślić wrażliwe wnętrze, które niestety mam. Otula, ogrzewa skórę, ale podstępnie obezwładnia zmysły, podąża wraz ze mną. Sprawia, że łatwiej jest mi zrozumieć pewne sprawy,  słuchać ludzi co mają do powiedzenia oraz wyrażać uczucia bez obaw o odrzucenie. Bo jestem na TAK.


Perfumy Si idealnie dopełniają dzienną i wieczorową kreację, tworząc niezapomniane wrażenie. Totalnie komercyjne, ale wyborne i pasjonujące; pasują na każdą okazję, rozpoznaję je w tramwaju, biurze, na imprezie... kompletnie mi to nie przeszkadza, za każdym razem tworzą wyjątkową historię, która nie lubi się powtarzać.


TRWAŁOŚĆ ZAPACHU

Zapewne zadacie po raz setny to samo pytanie: czy perfumy Giorgio Armani Si są trwałe? Powiem krótko; sprawdzajcie dokładnie źródło, kto jest dystrybutorem, miejsce zakupu, podejrzanie niskie ceny. Ja kupiłam Si w perfumerii Douglas, z jakości i trwałości jestem zadowolona. Nie jest to zdecydowana woda perfumowana, która pozostawia tzw. "ogon" za właścicielką; aby mężczyzna mógł poczuć Si na swojej kobiecie, musi się do niej zbliżyć. Si jest zapachem bliskoskórnym, otulającym, intymnym, subtelnym, miękkim jak kaszmir, emanującym świetlistą słodyczą. Gorąco polecam.




Myślę, że woda perfumowana Armani Si spodoba się kobietom, które mają w swoich kolekcjach takie wytworne zapachy jak Lancome La Vie Est Belle, Balmain Extatic, Paco Rabanne Olympea.


Czy używaliście już wody perfumowanej Giorgio Armani Si? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

21 kwietnia 2016

Mój makijaż do pracy z ARTISTRY

Malując się do pracy stawiam zawsze na wyraźny, rozświetlający makijaż, który wraz z silnie nawilżającym serum czy kremem skutecznie niweluje zmęczenie i daje perfekcyjny wygląd na cały dzień. Pracuję w klimatyzowanym pomieszczeniu, prowadzę spotkania zapachowe, rano jeżdżę do klientek zrobić im dzienny makijaż, wobec czego zawsze muszę nienagannie wyglądać. Jesienią i wiosną nęka mnie atopowe zapalenie skóry, wówczas muszę zachować ostrożność w doborze kosmetyków do pielęgnacji i makijażu.

Jeśli chodzi o kolorówkę, nigdy nie zawiodłam się na firmie Amway, która wprowadziła ostatnio nowe produkty do makijażu z linii ARTISTRY, odświeżając przy okazję serię cieni do powiek i róży do policzków, oferując je w eleganckich opakowaniach. Nie mogłam się doczekać kiedy będę je Wam polecać.

W makijażu nie mogłabym pominąć ust, nie muszę mieć tuszu do rzęs czy korektora, dobrze dobrana pomadka to mój must have w kosmetyczce.

Zobaczcie jak wygląda mój makijaż do pracy - fotka z cyklu "przed" i "po". Zdjęcia mojej twarzy (oprócz wymyślonej reklamy podkładu -> szczegóły nieco niżej) w obu przypadkach nie są retuszowane.



Na oczyszczoną odświeżającym żelem twarz nałożyłam tonik ARTISTRY HYDRA-V, następnie krem nawilżający w słoiczku z tej samej serii, by po chwili zastosować lekką bazę Exact Fit przedłużającą trwałość makijażu, wyrównującą koloryt, rozświetlającą. Kolejnym etapem jest nałożenie długotrwałego podkładu ARTISTRY Exact Fit, kryjącego niedoskonałości, podkreślającego naturalny blask skóry dzięki cząsteczkom pryzmatycznym i mieszance pereł z Tahiti. Kolor, który mam na sobie to L2W1 (więcej o podkładzie w kolejnym wpisie wkrótce).




Kocham marzyć; marzenia relaksują mnie po ciężkim dniu w pracy, pomagają spojrzeć inaczej na wiele spraw, ale przede wszystkim sprawiają, że jestem w nich kimś kim chciałabym być choć przez chwilę, dlatego stworzyłam własną wizję reklamy fluidu Exact Fit, wizję reklamy, w której chciałabym naprawdę wystąpić, przenieść ją do realnego świata. Jak się Wam podoba?


Jeśli chodzi o cienie do powiek, to zastosowałam paletę zatytułowaną Pink Chocolate, w której znajduje się odświeżający spojrzenie cień bazowy w kolorze nude-róż  (na środek powieki), dodatkowo zastosowałam pod oczy, zamiast korektora i na czoło zamiast rozświetlacza! Każdy korektor, który miałam do tej pory wchodzi w załamania, tworząc nieestetyczne białe paski.

Drugim cieniem z niniejszej paletki jest średni brąz wpadający w miedziano - różową tonację, kolejny jasno - różowy i ostatni, ciemny brąz wpadający w róż i fiolet (okala powiekę), zawierający subtelną dozę złotych drobinek.



Pink Chocolate doskonale podkreśla m.in. oczy brązowe i zielone (cienie optycznie przybierają fioletowe barwy), nadaje głębi spojrzeniu, odświeża je, maskuje zmęczenie. Formuła poszczególnych kolorów jest dobrze napigmentowana, drobno zmielona dzięki czemu dobrze przylegają do skóry, nie osypują się, nie zbierają się w załamaniach powiek, są bardzo trwałe, odporne na ścieranie i blaknięcie. Dają efekt mokrej skóry, lekko perłowy, całkowicie rozświetlający, metaliczny. W dotyku delikatne, kremowo - pudrowe; bezzapachowe.


Z pomocą tych kolorów wyczarujecie elegancki makijaż dzienny i wieczorowy, pasujący do każdego stroju. Choć producent sugeruje nam, że paleta służy do rozświetlania, konturowania, akcentowania, podkreślania oka, dla ciekawych efektów nie obawiam się używać tych cieni w innej kombinacji niż propozycja znajdująca się na opakowaniu. Jest to moja pierwsza paleta, w której podobają mi się wszystkie kolory.

Cienie znajdują się w wytwornym złoto - czarnym kompakcie z lusterkiem i aplikatorem. Górna część utrzymana w złotawej tonacji została ozdobiona stylową literą "A" kojarzącą się z marką ARTISTRY.



Ciemnofioletową matową kredkę do oczu Signature Color PLUMBERRY użyłam do zaznaczenia dolnej linii wodnej, gdyż tam najlepiej sprawdzić trwałość kosmetyku, ponadto świetnie uwydatniła spojrzenie. Za drugim pociągnięciem stało się intensywne i przenikliwe; linia nie ścierała się.

Kredka jest miękka, daje głęboki śliwkowy kolor, łatwo się temperuje i nie kruszy. Z pewnością przypadnie do gustu osobom zaczynającym przygodę z makijażem, gdyż jedna warstwa jest subtelna, trudno ją nakładać na cień. Dołączono aplikator - gąbeczkę, umożliwiający rozcieranie konturu dla efektu smokey eye.



Kolor różu do policzków z ARTISTRY, którego użyłam w tym makijażu to GOLDEN LIGHT. Zastąpił mi również bronzer (nałożyłam nad brwiami, na skroniach, zaznaczyłam kształt twarzy) a następnym razem zastosuję go jako cień do powiek. Znajduje się również w złotym kompakcie z lusterkiem, dołączono pędzelek z miękkiego, naturalnego włosia.

Róż posiada formułę pudrową, zawiera mikrogranulki, ułatwiające precyzyjną aplikację, zaś mikroskopijne pigmenty nadają skórze zdrowy, naturalny wygląd, w połączeniu z sypkim pudrem nie rzadko 3D. Trzyma się cały dzień, lubi towarzystwo pudru sypkiego, którym omiotłam twarz na zakończenie.



Jeśli chodzi o makijaż ust, po raz drugi zaopatrzyłam się w szminkę ARTISTRY Signature Color w odcieniu Wild Orchid 15; optycznie powiększyła usta, wygładziła i odświeżyła dzięki swojej luksusowej, pielęgnującej formule.



Z najnowszej kolekcji makijażowej marki ARTISTRY najbardziej przypadły mi do gustu cienie do powiek. Polubiłam je za trwałość, piękne kolory, łatwość aplikacji i cudowne opakowanie. Genialnie wyglądają pojedynczo i połączone razem, tworząc subtelny lub odważny look, w zależności od mojego nastroju czy okazji. Paleta jest jeszcze lepsza jakościowo i kolorystycznie niż jej poprzednia wersja.

Jestem zadowolona również z najnowszego różu do policzków. Jego uniwersalny brązowy kolor sprawia, że doskonale sprawdzi się także jako bronzer i cień do powiek. Serdecznie polecam, firma Amway oferuje nam znakomitej jakości kosmetyki. Sprawdźcie przy najbliższej okazji.



Więcej informacji znajdziecie na stronie firmy Amway https://www.amway.pl/uroda/makijaz

17 kwietnia 2016

Jak osiągnąć sukces? Jak być bogatym?

Często w mailach pytacie skąd od tylu lat czerpię "siłę" do pisania bloga, czym dla mnie jest sukces (i bogactwo) i jak go osiągnąć, jak stać się bogatym? Na te ostatnie pytanie najtrudniej jest mi odpowiedzieć, gdyż nie mam własnej firmy, nie pochodzę z bogatej rodziny, nikt nigdy nie dał mi pieniędzy. Odpowiem po prostu w jaki sposób wyobrażam sobie bogatą osobę sukcesu. 

Ile ludzi, tyle definicji sukcesu. Czuję, że istnieje jednak wspólny mianownik - CEL i pozostałe (nazwijmy to) czynności mu towarzyszące. Nie osiągniemy satysfakcji i sukcesu, np. zawodowego męcząc się w znienawidzonej pracy, "dzięki której" spłacimy jedynie podstawowe rachunki i szkoda nam będzie chociażby 100zł na ubranie, nie mówiąc o lepszym jedzeniu.

Należę do osób, które uparcie brną do obranego celu, nawet najmniejszego, wiele razy stawiałam wszystko na jedną kartę, gdyż żywię przekonanie, że kto nie spróbuje ten się nie dowie. Wasze komentarze, wiadomości, spotkania, możliwość poznawania ciekawych ludzi, również testowanie nowych pięknych perfum czy markowych kosmetyków, porównywanie ich z innymi, czytanie o nich, dzielenie się opinią, okazywanie wdzięczności - to wszystko motywuje mnie do pisania bloga, lubię to robić.

Moim zdaniem osoby bogate, ludzie sukcesu robią tylko to, co lubią, ich godzina kosztuje dużo, szanują swój czas i znają jego wartość, nie zajmują się wszystkim naraz, ale robią coś ważnego na już, aby popchnąć życie do przodu. Dla nich każdy dzień musi być najlepszy, wyjątkowy, przepełniony wzniosłą myślą (inspirują innych i szukają inspiracji). Codziennie wyobrażają sobie i zapisują cel lub kilka celów do wykonania w ciągu tygodnia, miesiąca czy roku, myślą pozytywnie o pieniądzach, planują i konsekwentnie realizują skreślając na koniec dnia poszczególne punkty.

Mówi się, że ludzie sukcesu wstają wcześniej od innych, nawet do 5 godzin przed pracą, czytają książki motywacyjne lub poradniki minimum godzinę dziennie i artykułują jak bardzo uwielbiają to robić. Charakteryzuje ich niezachwiana wiara, optymizm, pozytywne nastawienie, są zawsze uśmiechnięci, bo to przyciąga dla nich dobre sytuacje, wpływowych ludzi, kolejne szanse i możliwości. Z pewnością nie boją się podążać za marzeniami, nie oczekują co dadzą im inni tylko co oni mogą dać od siebie, nie narzekają, nie kalkulują, nie zastanawiają się co by było gdyby; kiedy czują impuls - po prostu działają.

Stosują zdrową dietę, wykonują ćwiczenia fizyczne, spacerują, dbają o zdrowie czyli nie jedzą na zapas i przed spaniem, unikają wysokokalorycznych produktów, mają życiowy balans, zawsze znajdują złoty środek i panaceum na całe zło.

Uwierzycie lub nie, ale bogaci ludzie sukcesu okazują światu wdzięczność, dziękują za fenomen zwany życiem, są najlepszą wersją siebie każdego dnia (doszkalają się, pozbywają się złych myśli, przekonań czy złych nawyków) i nigdy nie mają oporów przed zapytaniem o pomoc kogoś bardziej doświadczonego. Ich znajomi mają taką samą pasję, motywują, wspierają; cechuje ich charyzma, dynamizm.

Mają swój styl, dobre nawyki; nie robią zakupów pod wpływem impulsu lub dla poprawy humoru, wolnego czasu nie spędzają na przeglądaniu serwisów społecznościowych, nie zostają w łóżku "jeszcze dwie minutki", nie spóźniają się na umówione spotkanie, nie chwalą się, myślą zawsze dobrze o sobie a ewentualne porażki przyjmują ze spokojem i wytrwale brną do mety.

Pamiętajmy, że życie jest procesem a nie celem, przeżywajmy je, jakiś cel stawiajmy sobie każdego dnia i bądźmy świadomi jaka jest nasza rola w dążeniu do niego, bowiem wyzwania są możliwościami, porażki wzmacniają a zmiany to świadoma strategia działania. Podkreślę jeszcze raz, że nie będziecie szczęśliwi i bogaci gnijąc w znienawidzonej robocie, która niczym cichy zabójca psychicznie wykończy Was do reszty. Dbajmy o siebie, bo nikt inny za nas tego nie zrobi.

12 kwietnia 2016

Allverne krem do twarzy - cera sucha (recenzja)


Filozofia Allverne

"Inspiruje nas natura, z której czerpiemy roślinne ekstrakty i naturalne składniki o potwierdzonej skuteczności. Tworzymy kosmetyki w oparciu o najnowsze osiągnięcia z zakresu kosmetologii i dermatologii. Ważny jest dla nas komfort trzech zmysłów: wzorku, węchu i dotyku".

O filozofii Allverne wspominałam przy recenzowaniu kilku poprzednich produktów, zestawiając ze swoimi przekonaniami, wspominałam o niej również przy opisywaniu mojego ulubionego kosmetyku do  pielęgnacji ciała czyli aksamitnego żelu pod prysznic Lotos / Jaśmin, który pachnie niemal tak samo jak nie istniejące już dziś perfumy Miss Dior Cherie.


Nauka & Natura

Tematem recenzji jest intensywnie łagodzący krem do twarzy Allverne z serii Science & Nature przeznaczony do stosowania na dzień i na noc, o fizjologicznym pH. Niniejszy produkt odpowiada na najważniejsze potrzeby cery suchej i bardzo suchej, delikatnej, wrażliwej, ze skłonnością do alergii. Odpowiedni również dla osób, które chcą zapobiec powstawaniu zmarszczek.


Opakowanie

Krem znajduje się w 50ml plastikowej buteleczce z dozownikiem, co ułatwia aplikację, ale nie widzimy, ile jeszcze pozostało produktu.

Konsystencja jest biała, aksamitna, odświeżająca, szybko się wchłania, ale ma tendencję do "zastygania" dając "w dotyku" delikatne pudrowe wykończenie. Dobrze nawilża, natłuszcza, tworzy / uszczelnia naturalną barierę ochronną, nie pozostawiając uczucia lepkości przez co nadaje się również pod podkład.

Zapach jest subtelny, świeży, po aplikacji zanika. Kartonikowe opakowanie zawiera wiele przydatnych informacji dotyczących składników, działania i stosowania kremu; również w języku angielskim, zaś wnętrze kryje w sobie podziękowania Allverne za wybór kosmetyku do codziennej pielęgnacji.


Składniki aktywne

Krem zawiera kompleks lipidowy odpowiadający za działanie przeciwzapalne bowiem jest bogaty w kwas linolowy i fitosterole. Kojącym składnikiem nowej generacji jest tetrapeptyd, straszny w swojej nazwie, ale zmniejszający wrażliwość i zwiększający próg tolerancji skóry. Pozostałe istotne ingredienty to ceramidy, allantoina, pantenol, nawilżająca witamina E, oleje roślinne regenerujące: migdałowy, awokado, morelowy, arganowy, bawełniany oraz masło karite.


Działanie

Rozpoczynając stosowanie "niebieskiego" kremu Allverne chciałam przede wszystkim, aby zlikwidował oznaki zmęczenia i stresu, które przez intensywną pracę i bezsenność w ciągu dwóch miesięcy stały się moim największym kosmetycznym "problemem". Opuchnięta twarz, pozbawiona energii, szary koloryt skóry, która w niektórych miejscach była szorstka, z widocznym atopowym zapaleniem skóry.

Nie przypuszczałam, że skoro jest dedykowany skórze delikatnej i wrażliwej czyli ma przede wszystkim łagodzić, przyczyni się do optycznej poprawy mojego wyglądu, wierzyłam jednak, że znakomicie nawilży i zregeneruje skórę. Opakowanie starczyło mi na dwa miesiące, używałam zgodnie z podpowiedzią producenta - rano i wieczorem, natomiast pierwsze efekty uzyskałam po około trzech tygodniach.

Muszę przyznać, że krem od Allverne wyciszył moją skórę; opuchnięcia i szorstkość zostały zniwelowane; odkrył przede mną cerę pełną blasku, świeżą, wypoczętą, wygładzoną (myślę, że zawartość najprostszych składników, tzn. łagodzącego pantenolu, alantoiny i witaminy E grała pierwsze skrzypce). Na tym polega według mnie jego doskonałość, wyjątkowość, uniwersalność, prostota, skuteczność. Zapewne ważny okaże się dla Was również fakt, że nie zapchał porów skóry, nie miałam potrzeby ponownego smarowania się, bo skutecznie zapobiegał ucieczce wody z naskórka.


Jestem skłonna już teraz zaliczyć go do ulubionych wiosennych kremów również za to, że nie wałkował się, dobrze korespondował z pudrem lub podkładem, skóra po kilku godzinach nie łuszczyła się, zaczerpnęła z niego wszystko co najlepsze a efekt wizualny nie był jednorazowy. Pobudził komórki skóry do intensywnej odnowy, przywrócił sprężystość, zrewitalizował i przeciwdziałał podrażnieniom. Jest naprawdę fajny i wygodny w użytkowaniu.


Myślę, że osobom chcącym "zdjąć napięcie" z twarzy, zregenerować ją, nawilżyć oraz zapobiec powstawaniu zmarszczek w przyszłości, opisywany krem bardziej przypadnie do gustu aniżeli chcącym niwelować już powstałe zmarszczki, choć o poprawę jędrności skutecznie on zadba.

Polecam zajrzeć na oficjalną stronę www.allverne.pl oraz przeczytać inne recenzje na moim blogu dotyczące kosmetyków Allverne.

Skład INCI

Podsumowanie:

- doskonałość jego polega na umiejętności nawilżenia, wyciszenia i zregenerowania skóry z uwzględnieniem zapobiegawczego działania przeciwzmarszczkowego

- bogactwo składników naturalnego pochodzenia

- wygodne opakowanie z higieniczną pompką

- delikatna konsystencja

- szybko się wchłania i jest idealny po podkład

- więcej informacji na www.allverne.pl www.sklep.allverne.pl


03 kwietnia 2016

SZAMPON W KREMIE zalety i wady

Mycie włosów bardzo szybko staje się czynnością rutynową, jak mycie zębów. Producenci prześcigają się w oferowaniu nam różnych szamponów - tradycyjnych i suchych (zwanych Minipoo). Pieniący się i mocno pachnący ma dużo zalet - to niezaprzeczalny fakt. Z drugiej strony.. chcemy być EKO a przede wszystkim chcemy stosować jak najzdrowsze kosmetyki więc poszukujemy innych rozwiązań. Ostatnio stały się modne szampony w kremie. Jak działają? Czy warto ich używać? Jakie mają zalety i wady?

Zapytałam kilka osób w różnym wieku o wrażenia po zastosowaniu szamponu w kremie, sama użyłam kilku z różnych marek, efekt w przypadku moich włosów zawsze był taki sam.


NOWATORSKI WYNALAZEK HITEM W USA

Nowatorski sposób mycia włosów wywodzi się z USA. Określenie NO poo (stosowane zamiennie z LOW poo) pochodzi od No Shampoo (czyli bez szamponu; szamponowi mówimy nie) i polecany jest do każdego rodzaju włosów, jednak z uwagi na dużą zawartość składników pochodzenia naturalnego poleca się go głównie osobom o suchej lub wrażliwej skórze głowy. Pierwsze wrażenie podczas zakupu zawsze jest pozytywne, taki kosmetyk pięknie pachnie i obiecuje zdrową pielęgnację.

Andżelika (16) - Pokochałam szampon w kremie od pierwszej chwili. Mogę pochwalić się koleżankom, że mam coś innego na łazienkowej półce. Mam zdrowe włosy, używam różnych szamponów i ten w kremie zastępuje mi wówczas maskę lub odżywkę. Chcę być EKO dla siebie.


TRADYCYJNY SPOSÓB UŻYCIA

Szampon w kremie ma niepieniącą się, gęstą formułę, przez co przypomina odżywkę lub mleczko do ciała i od pierwszej chwili po aplikacji może potęgować wrażenie niewystarczająco umytych lub mocno przetłuszczonych włosów. To czasem mylne wrażenie powoduje, że jakby nieświadomie nakładamy go coraz więcej i więcej przez co nie jest wydajny. Tak naprawdę wystarczy nałożyć go odrobinę na wilgotne włosy (uprzednio rozrobić z ciepłą wodą) od nasady aż po same końce i masować skórę / włosy przynajmniej dwie minuty.

STOP SLS-om!

Dlaczego się nie pieni? Nie zawiera SLSów czyli tanich, pieniących się detergentów, które mogą pozbawić skórę naturalnej, ochronnej bariery lipidowej, tym samym podnosząc ryzyko wystąpienia podrażnień. Należy podkreślić, że szampon w kremie nie zawiera również silikonów, barwników; działa łagodnie na skórę głowy i dobrze oczyszcza włosy, dzięki czemu śmiało można polecać go do codziennego stosowania.

Marian (38) - Absolutnie nie wyobrażam sobie, żeby szampon do włosów nie pienił się. Musiałem dwa razy umyć tym w kremie, bo miałem wrażenie tłustych, brudnych włosów. Może jest to nowatorstwo, ale ja nie mam czasu na takie bajery.


Przykładowe składniki, które używane są do produkcji szamponu w kremie to: roślinna gliceryna, pantenol, emolienty, łagodne niejonowe detergenty, olej sojowy, masło shea, ochronny wyciąg z głogu, lanolina, olej rycynowy, melisa, mocznik, rozmaryn, palczatka wełniasta.

ZAPACH

Zapach szamponu w kremie niczym sie nie różni od tradycyjnych. W zależności od użytych substancji może pachnieć zarówno świeżo jak i słodko, aczkolwiek krótko utrzymuje się na włosach.

Katarzyna (30) - Używam od kilku miesięcy szamponów w kremie różnych marek. Zapach każdego z nich nie utrzymuje się na moich włosach nawet godziny, w połączeniu z zapachem mojej skóry przybiera aromat dziecięcej zasypki. Mimo wszystko lubię go używać, poza tym mam atopowe zapalenie skóry i dodatkowo nie wywołuje podrażnień.

MATOWY EFEKT?

Jest ciekawą alternatywą dla dziecięcych szamponów, które mocno plączą włosy. Dzięki natłuszczającej konsystencji włosy łatwo się rozczesują, stają się miękkie, łatwe do ułożenia, są odporne na szkodliwe działanie czynników zewnętrznych, fryzura o dwa dni dłużej zachowuje świeżość. Faktycznie są odżywione, optycznie zdrowsze, bywają obciążone (wrażenie skorupy na włosach a przy włosach wypadających wrażenie wzmożonego wypadania). Trzeba przyznać, iż doskonale wygładza fryzurę, lekko prostuje, niweluje efekt "siana" na głowie.

Uwaga! Choć szampon w kremie skutecznie radzi sobie z usuwaniem wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń (lakiery utrwalające, pasty i żele modelujące) ma tendencję do szybkiego zmywania farby koloryzującej, matowienia włosów (przypruszania subtelnym białym nalotem, podobnie jak suche szampony), wobec czego nie dodaje blasku ani nie podkreśla koloru.

Marta (25) - Czasem nie mam pomysłu na zmianę fryzury. Sięgam wtedy po sprawdzony szampon w kremie, który wyprostuje mi włosy, zmatuje (bo to jest szalenie na topie) i nie muszę sie martwić, że jutro będę miała siano zamiast włosów.


NIE EKONOMICZNY

Najlepiej sprawdza się na włosach krótkich i do ramion, jest bowiem trudny i czasochłonny do spłukania zwłaszcza po nałożeniu sporej porcji. Zazwyczaj pojemność opakowania wynosi 200ml i kosztuje nawet ponad 20zł więc przy codziennym stosowaniu przy bardzo długich włosach nie jest to zbyt opłacalny zakup, poza tym zużyjemy więcej wody.

Jak widzicie, szampon w kremie posiada tyle zalet co i wad. Jeśli zależy Wam na intensywnym nawilżeniu, łatwym rozczesywaniu, wygładzeniu i... zmatowieniu włosów, no i podobnie jak  Andżelika, chcecie "być EKO dla siebie" i uciec od chemikaliów - sięgnijcie po tę innowacyjną propozycję, zaś jeśli nie macie przekonania co do właściwości oczyszczających - pozostaje zaufać własnym przyzwyczajeniom. Używacie szamponu w kremie? Jakie jest Wasze zdanie?

02 kwietnia 2016

Maseczka w płacie Artistry Hydra-V by Amway (recenzja)


POTRZEBA Szczerze powiedziawszy stać by mnie było na pójście do kosmetyczki chociażby raz w miesiącu, ale zwyczajnie nie mam na to czasu, bo jeszcze więcej pracuję niż w poprzedniej firmie. A praca to przecież nasz drugi dom, zabiera mnóstwo czasu, łącznie z dojazdami, wobec czego po powrocie marzę o wypoczynku w domowym zaciszu.

Z pomocą ponownie przychodzi do mnie amerykańska marka ARTISTRY i serwuje relaks z dbaniem o urodę w jednym -  nawilżającą maseczkę do twarzy z serii HYDRA-V. Na blogu recenzowałam już dla Was tonik z tej linii, zajrzyjcie do archiwum. Uwielbiam kosmetyki firmy Amway, zaczęłam używać ich w latach 90tych, z wielką radością wyczekuję kolejnych nowości.


OPAKOWANIE Niebieskie kartonikowe opakowanie kryje w sobie 5 jednorazowych, gabarytowo dosyć dużych maseczek do twarzy wykonanych z mikrofibry, solidnie nasączonych przyjemnie pachnącym (rześko) serum nawilżającym. Taki rodzaj maseczek jest dla mnie nowością, na forach internetowych coraz więcej osób deklaruje chęć użycia takowej lub już używa, co staje się modne. Łatwość stosowania połączona ze specjalną formułą (składniki wymieniam niżej) to nowy trend w dziedzinie nawilżania skóry. W opakowaniu znajduje się ulotka w języku polskim.


Każda maseczka zapakowana jest oddzielnie; stosujemy w zależności od potrzeby. Wycięto w niej otwory na oczy, nos i usta. Trzeba ją delikatnie a zarazem szybko wyjmować, aby się nie skleiła a serum nie spłynęło, od razu nakładać na uprzednio oczyszczoną skórę. Warto poprosić bliską osobę, aby pomogła w aplikacji. Spokojnie leżąc (a przy tym oczywiście relaksując się) będziemy mieli pewność, że tkanina nie zsunie się z twarzy a płyn nie dostanie się do oczu.





SKŁADNIKI AKTYWNE W jednym płacie maseczki HYDRA-V zawarto 30g silnie skoncentrowanej esencji nawilżającej, w której znajduje się kwas hialuronowy (zwany "magnesem wilgoci") i liposomy ARTISTRY HYDRA-V na bazie wody z fiordów norweskich.

Inne istotne składniki, niektóre mniej znane w Polsce to odbudowująca arginina, gliceryna, ekstrakt z konwalnika japońskiego, soliród stymulujący produkcję mocznika w skórze, mocznik, algi, zmiękczający olejek rycynowy.


SPOSÓB UŻYCIA Moim zdaniem dobrze dobrana maseczka to obowiązek w codziennej pielęgnacji twarzy. Przy stosowaniu omawianego typu nie musimy martwić się, że zastygnie na skórze, przybierając postać trudnej do usunięcia skorupy.

Sposób użycia jest bardzo prosty. Po otwarciu saszetki i wyjęciu produktu, usuń małą siateczkę znajdującą się po wewnętrznej stronie maseczki, następnie nałóż na skórę stroną bez siateczki i dopasuj maseczkę w sposób, który zapewni jej najlepsze ułożenie. Kolejnym krokiem jest usunięcie grubszej siateczki. Po 20 minutach poleca się zastosowanie ulubionego programu pielęgnacyjnego.

Uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby potrzymać ją co najmniej 10 minut dłużej, skóra nie przyzwyczaja się do składników, czerpie z nich to, co najlepsze. Na koniec wyciskałam z płata pozostały jeszcze płyn i wklepywałam delikatnie w drobne linie.


DZIAŁANIE I EFEKT Maseczka ARTISTRY HYDRA-V działa błyskawicznie, zapewniając mojej skórze odpowiedni poziom nawilżenia (efekt utrzymuje się nawet do 8 godzin), zdrowy wygląd i komfort. Skóra pod wpływem aktywnych składników stała się elastyczna, miękka, delikatna, promienna, jaśniejsza, taka dotleniona i dosłownie odstresowana;  niewielkie zaczerwienienia zostały wyciszone, obrzęk zmniejszony.

Podczas wspomnianych 20 minut maseczka była chłodna, co potęgowało efekt odświeżenia, z każdą kolejną minutą czułam jak skóra się napina. Płat maseczki nie miał tendencji do dziurawienia się, ale przy powolnej aplikacji czasem się sklejał, trzeba było nakładać ją energicznie. Ale nie uważam tego za wadę. Ważne, że wszystkie składniki tkanina równo rozprowadzała na skórze. Zniwelowała uczucie ściągnięcia i wypełniła na zewnątrz drobne zmarszczki spowodowane wysuszeniem skóry, chroniąc ją przed ponowną utratą wody.


Maseczkę HYDRA-V zapisuję na liście produktów luksusowych i korzystnie wpływających na moją skórę. Uważam, że po ciężkiej pracy lub nieprzespanej nocy skóra zasługuje na takie ekspresowe "doładowanie". Maseczka jest niesamowicie wygodna w życiu, przydatna również w podróży a co najważniejsze daje szybki i długotrwały rezultat, tak pożądany w aktywnym i niekoniecznie zdrowym trybie życia jaki prowadzimy. Czułam się jakbym korzystała z profesjonalnego zabiegu w SPA, daje relaks i odprężenie z dbałością o urodę.

Bardzo ją polubiłam, polecam Wam poznać jej dobroczynne właściwości i przekonać się na własnej skórze jak szybko potrafi dostarczyć cennych składników, zrelaksować i poprawić nastrój. Warto podarować takie maseczki na prezent, opakowanie przyciąga uwagę; będą świetną alternatywą dla tradycyjnych kremów czy nietrafionych perfum. Nie ważne, że będziecie wyglądać w niej zabawnie - będziecie dbać o siebie.

Zachęcam do zapoznania się z całą ofertą produktową z serii HYDRA-V, zaopatrzyć się w pełny program pielęgnacyjny dopasowany do danego rodzaju cery i cieszyć się pięknym rezultatem.

PODSUMOWANIE:

- maseczka ARTISTRY HYDRA-V natychmiastowo nawilża, wygładza, zmiękcza skórę

- silnie działająca formuła o właściwościach zatrzymujących wilgoć sprawia, że skóra zyskuje zdrowy wygląd

- chłodzi, odświeża, napina, promuje niezrównanie jedwabiście gładką cerę na długo

- odbudowuje, wzmacnia naturalne funkcje obronne skóry, eliminuje oznaki stresu

- każda maseczka zapakowana jest oddzielnie i solidnie nasączona esencją nawilżającą

- pozostawia przyjemny chłód i dodaje energii

- polecana do każdego rodzaju cery, przywracając równowagę i zadbany wygląd

- wszelkie informacje nt. serii HYDRA-V marki ARTISTRY znajdziecie na oficjalnej stronie www.amway.pl

Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024