SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024

29 stycznia 2019

Moje perfumy Styczeń 2019

Styczeń 2019 jeśli chodzi o zapachy był poniekąd powrotem do perfum grudniowych (ze względu na słodkości). Piszę ten post spontanicznie, bez retuszu, zrobiłam na profilu facebookowym ankietę a) pomadki nude b) moje perfumy styczeń 2019. Najwięcej głosów było na moje perfum styczniowe. Na moje pomadki nude przyjdzie kolej w kolejnych blogowych wpisach. 

Mamy jeszcze zimę więc w styczniu 2019 automatycznie sięgałam po wody orientalne, ciężkie, słodkie, słowem - bardzo wyraziste a innego dnia, dla odmiany, po świeższe i subtelniejsze.Wiele wiele razy pisałam na blogu, że lubię polską markę Jacques Battini, która oferuje perfumy we francuskim stylu. Udało mi się wygrać na facebooku perfumy Jacques Battini Mystery ozdabiane prawdziwym kryształkiem Swarovskiego. 

Planuję napisać osobną recenzję tego zapachu, gdyż podobnie jak kultowy i mój ulubiony Night Dream, Mystery zasługuje na uznanie. Znam je od kilku lat, dopiero teraz na dobre zagościły w mojej kolekcji. 

Dla jakiej kobiety perfumy Mystery? Mystery - klasyczny orient czy szypr? Niesie ze sobą powiew świeżości, smak dojrzałych owoców i nutkę pieprzu (zapewniam, że pieprzu w składzie nie ma, ale miks kolendry, paczuli, pomarańczy powoduje, iż mamy do czynienia z perfumami zdecydowanymi i trwałymi). To zapach pełny tajemnicy, o której tylko wiemy my. 

Zbieram mnóstwo komplementów od mężczyzn (Mystery mają w sobie męską nutkę) i pomyśleć, że nie potrzeba wydawać kilku tysięcy złotych aby efekt końcowy komuś się spodobał. 

Krytycy pewnie powiedzą "bo ludzie to się nie zastanawiają nad zapachem i rzucają pierwszą lepszą myślą", no tak filozofia. Nic na to nie poradzimy, że żyjemy jeszcze szybciej niż chociażby 10 lat temu. Aktualnie istotna w perfumach jest dla mnie trwałość, dobre samopoczucie wywołane pasującymi do chwili nutami zapachowymi, styl w jakim je noszę a reszta (mam na myśli złe komentarze) nie ma znaczenia. W perfumach Mystery tkwi owa Tajemnica, jak ją zinterpretujemy? To zależy od nas. 


Drugie perfumy na styczeń 2019 to Corine de Farme Lecon de Seduction czyli lekcja uwodzenia. Na blogu znajdziecie recenzję dwóch perfum z Corine de Farme. Kilka lat temu, kiedy pracowałam w drogerii, kupiła na zapas kilka flakoników tych perfum i aktualnie zużywam ostatni. Opis zalet jest jak najbardziej aktualny zatem odsyłam Was do recenzji. W przeciwieństwie do Mystery - Lecon de Seduction są słodkie.



Trzeci styczniowy zapach to nieistniejąca już dziś woda perfumowana H&M Golden Bouquet. To podobieństwo do perfum Juicy Couture Viva la Juicy tylko w lżejszym wydaniu. Znacie? 

Czwarty zapach to Masaki Matsushima Matsu Sakura. Delikatne, słodkie i niewinne o tej porze roku. Na blogu przeczytacie recenzję, często miksowałam je z Mystery. Lewą stronę siebie spryskiwałam Mystery, zaś prawą Matsu Sakura. Fajny, lekko - ciężki, słodko - ostry efekt. Spróbujcie. 




Piąte i ostatnie perfumy na styczeń 2019 to Jennifer Lopez Still. Ostatnio pojawiły się w Rossmannie, ale ich siła jest nieco słabsza niż te, które kupuję przez internet. Perfumy Still są świeże, chłodne, delikatne. Na blogu kiedyś wspominałam o nich więc nie ma sensu pisać o nich ponownie. 




Napiszcie Kochani o swoich perfumach styczniowych. Jakich perfum używaliście w styczniu 2019?


27 stycznia 2019

Makijaż z ARTISTRY Styczeń 2019

Uwaga! Jest już fotorelacja z Artistry Studio Parisian Style Edition nazywana przez niektórych w skrócie Artistry Studio Paris:http://www.perfumellablog.pl/2019/03/artistry-studio-paris.html


Jeśli czytaliście mój post o Postanowieniach Noworocznych na 2019 rok apropo perfum i kosmetyków, to zamierzam zużyć wszystko co mam napoczęte, kupować i stosować tylko absolutne hity. Kiedy to piszę to zdarzyło mi się w tym roku kupić jedną rzecz do makeupu, która hitem już nie będzie - zobaczcie poprzedni post. Nigdy nie kupię już kosmetyku bez uprzedniego przetestowania, bo tylko ładnie wygląda w opakowaniu. Właśnie próbuję odkodować zagadkę mojego "minimalizmu", czy to wynika z tzw. "przebudzenia duchowego" czy z wygodnictwa (jeśli chcecie to dajcie znać to napiszę post jak ostatnio postrzegam zapachy i co to wg. mnie jest przebudzenie duchowe) a może to po prostu z chęci zmiany siebie i swoich kosmetycznych rytuałów na jeszcze lepsze? Styczeń 2019 przynosi mi pozytywne imprezy rodzinne jak urodziny, chrzciny, więc chcę dobrze wyglądać i mieć dobre samopoczucie. 

Jeśli chodzi o makijaż na Styczeń 2019 to skoro mowa tu o super hitach to zdecydowałam się na kolorówkę ARTISTRY ze sklepu internetowego Amway.pl Zaznaczam, że będzie to długi post, tak więc zanim zaczniecie na dobre czytać, polecam zrobić sobie kawkę lub herbatkę. To tak tytułem wstępu moi Drodzy.



Widzieliście na moim blogu i instagramie @perfumellablog opisy, recenzje, zdjęcia różnych kosmetyków i zapachów ARTISTRY. Niniejsze produkty sprawdzają się u mnie znakomicie, ponadto stosuję różne od wielu wielu lat a teraz cieszę się na wieść o nadchodzących w 2019 nowościach z ARTISTRY STUDIO Paris Edition. Tak, tak, kolejny przystanek to Paryż! W tym wpisie przedstawiam wszystkie kosmetyki używane w Styczniu 2019 jeśli chodzi o ARTISTRY I ARTISTRY STUDIO NYC EDITION i zachęcam do odwiedzenia strony Amway.pl w poszukiwaniu odpowiednich dla siebie.

Zacznijmy od podkładu. Prawda jest taka... bez podkładu cera nie uzyska gładkości i co tu dużo mówić, nie będzie odpowiednio przygotowana do zdjęć. Na tym zależało mi najbardziej.






Ekskluzywny podkład liftingujący ARTISTRY YOUTH XTEND. Kończę w tym miesiącu kolejne opakowanie. Mój kolor to zawsze L2N2. na początku myślałam, że o ton jaśniejszy byłby dla mnie lepszy, bowiem fluid po minucie nieco ciemnieje, przekonałam się jednak, że wygląda równie naturalnie jak jaśniejszy i dosłownie ożywia moją cerę. Na instagramie wstawiałam dla Was opinię. W tym wpisie przedstawię najważniejsze właściwości / zalety podkładu ARTISTRY YOUTH XTEND:

- kremowa, aksamitna konsystencja, średnio gęsta, świetnie rozprowadza się palcami, ale także pędzlem do podkładu ARTISTRY

- kluczowy składnik to liftingujący peptyd i nawilżający hialuronian sodu dzięki czemu moja skóra wygląda naprawdę pięknie a przede wszystkim naturalnie

- nie zbiera się w zagłębieniach, upiększa, stosowany systematycznie pozytywnie wpływa na wygląd i kondycję skóry

- działanie przeciwzmarszczkowe, ochronne (zawiera filtr SPF20)

Szczególnie polecam opisywany podkład jeżeli macie cerę suchą lub normalną. Stopień krycia bardzo mnie satysfakcjonuje, nie widać zmarszczek na skórze, nierówności i rozszerzone pory skóry są mniej widoczne. Warto umówić się z konsultantką ARTISTRY i przetestować kilka odcieni, dobierając idealny dla siebie. Na stronie Amway.pl można odszukać taką osobę, która najbliżej Was mieszka i zajmuje się biznesem Amway lub napisać do mnie na maila perfumella@interia.pl lub na instagramie @perfumellablog to podam kontakt do znajomych konsultantek. 

Mam takie pytanie do Was. Czy używacie podkładu na powieki? Ja zawsze, odnoszę wówczas wrażenie "nieubranych" lub "niedokończonego" makijażu oczu.





Uzupełniająco do podkładu używam wielofunkcyjnego korektora z pędzelkiem ARTISTRY EXACT FIT. Oj Kochani, nie pamiętam już ile razy go miałam w kosmetyczce, na pewno wiele, za każdym razem jest niezawodny. Również pisałam o nim parokrotnie na instagramie. 

Dlaczego jest wielofunkcyjny? Idealna formuła nie obciążająca skóry sprawia, że nadaje się do stosowania pod oczy, nie zastygając w zmarszczkach, które mam od dziecka pod oczami (po prostu tak układa mi się skóra jak się uśmiecham). Ponadto jeśli chcecie zwiększyć intensywność cieni do powiek czy szminki to jest do tego idealny.






Tusz do rzęs to kolejny kosmetyk, bez którego nie wyobrażam sobie "wyjściowego" makijażu. Z nowości w mojej kosmetyczce mam maskarę 3 w 1 ARTISTRY STUDIO NYC Edition, która posiada regulację silikonowej szczoteczki, dzięki czemu intensywność makijażu zależy od ustawienia. Spontanicznie opisała ten mechanizm Kinga Szczotka konsultantka ARTISTRY. Zajrzyjcie do niej na fb i obejrzyjcie filmik <<TUTAJ>>

Specjalna formuła tuszu do rzęs od ARTISTRY STUDIO nadaje objętości, rozdziela, unosi rzęsy, lecz ja zauważyłam jeszcze super wydłużenie, podkręcenie, pogrubienie (stosując obie długości szczoteczki) bez efektu sklejania rzęs, kruszenia, nieestetycznych grudek.












Na cieniach do powiek chcę zwrócić w tym poście największą uwagę. Na blogu opisywałam paletkę cieni brązowych z ARTISTRY EXACT FIT w kolorze Pink Chocolate. Za każdym razem na nowo mnie fascynuje, bo jest pierwszą, w której podobają mi się wszystkie kolory. Jesienią 2018 spróbowałam innej wersji kolorystycznej - Plumberry czyli jasno - ciemne śliwkowe fiolety, które uważam, że (tak, chwalę się) przepięknie podkreślają zieloną tęczówkę). Fiolety będą zawsze dla mnie modne, razem z brązowymi najlepiej współgrają z moją karnacją, tęczówką, stylem ubierania się. W połączeniu z brązem fiolety staja się także klasyczne, makijaż nimi nie jest nudny i pozostaje w dobrym guście, nawet jeśli ktoś nie jest profesjonalistą. 







Drugą wersję jaką posiadam to Smokey Eye czyli odcienie szarości wpadające w niebieskości. Obie paletki towarzyszą mi także w zimie. Nałożone na korektor ARTISTRY EXACT FIT dobrze przylegają do skóry, nie osypują się, nie zbierają w załamaniach powiek. Ponadto nałożone pędzelkiem lekko zwilżonym wodą termalną, dają efekt perłowy, rozświetlający czy nawet metaliczny. 

Drobno zmielona formuła odpowiada za odporny na blaknięcie kolor, odpowiednie rozprowadzanie się koloru po powiece i kremowo - pudrową konsystencję. Łatwo buduje się nimi kolor i łatwo blenduje. Napiszę tak samo jak w przypadku dawnej recenzji brązowych cieni: producent sugeruje nam, że paleta służy do rozświetlania, konturowania, akcentowania, podkreślania oka, dla ciekawych efektów nie obawiam się używać tych cieni w innej kombinacji niż propozycja znajdująca się na opakowaniu. Cienie znajdują się w wytwornym złoto - czarnym kompakcie z lusterkiem i aplikatorem. Górna część utrzymana w złotawej tonacji została ozdobiona stylową literą "A" kojarzącą się z marką ARTISTRY.









Myślę, że z pomocą tych wszystkich kosmetyków uzyskałam instagramowy look, polegający na gładkiej i rozświetlonej skórze, zakrytych niedoskonałościach i optycznemu odmłodzeniu. Jak sądzicie? Jakie kosmetyki kolorowe z marki ARTISTRY najbardziej lubicie?



Po więcej info na temat wszystkich prezentowanych kosmetyków zapraszam na stronę Amway.pl lub Amagram.amway.pl

26 stycznia 2019

PUMA X Maybelline Co wybrałam z limitowanej kolekcji?

Też tak macie, że limitowane kolekcje makijażowe są świetne? Przekonałam się o tym kilkakrotnie jeśli chodzi o różne marki kolorowe. Pamiętając o moich noworocznych postanowieniach weszłam do drogerii tylko po żel pod prysznic i rozświetlacz do twarzy, bo obecny straszył od tygodnia denkiem. 



Ponieważ lubię nowości, skusiłam się na propozycję PUMA X Maybelline Chrome Highlighter 08 Knockout. 

W limitowanej kolekcji jest jeszcze tusz do rzęs z tradycyjną szczoteczką i bardzo mokrą, niegęstą formułą produktu, widziałam płynne pomadki i kredki do oczu. 

Jeśli chodzi o mój zakup, to nie było testera, w oświetleniu drogeryjnym wydawał się beżowy, czyli taki jak lubię, jednak po przyjściu do domu okazał się inny. Rozświetlacz miał za zadanie stworzyć pewny, trwały, odważny, nieskazitelny makijaż. Połączenie mody sportowej z urodą i pięknem. Wstawiłam na mój instagram @perfumellablog story z aplikacją tego kosmetyku więc przesyłam Wam screeny.







Jak widzicie na fotkach, rozświetlacz PUMA X Maybelline dobrze.... kryje... i daje złoto - różową perłowo - metaliczną poświatę, co chyba miało symbolizować różowe policzki od zmęczenia po treningu. 

Zdjęcia nie oddadzą 100% właściwego różowego odcienia. Według mnie bardziej nadaje się jako róż i cień do powiek, do wykonania makijażu typu rose - beige, 

Drobinki, które widzimy w opakowaniu nie rzucają się w oczy po aplikacji tak jak metaliczny blask. Formuła jest raczej sucha i pudrowa. Kompletnie nie kojarzy mi się ta kolorystyka ze sportem, rozświetlacz ma na mojej skórze ciepły odcień. Tak myślę do jakich cieni by mi pasował...

Jeśli chodzi o trwałość to musi być nałożony na dobrze "zagruntowaną" twarz, bo tylko wtedy będzie się miał czego "trzymać" i będzie się długo trzymał. Z "nagiej" skóry czyli bez żadnych kosmetyków kolorowych znika za jednym pociągnięciem dłoni. Nie ma co się oszukiwać, najładniej wygląda się tylko w pełnym, mocnym makijażu, ale z kolorystyką naturalną, wtedy wydaje się naszym obserwującym, że jest go mało a w rzeczywistości jest go cała tona. Tak, wiem... oszustwo, ale na tym polega ten biznes. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia na instagramie. Jeszcze 10 lat temu promowano naturalność dziś naturalność, ale ta prawdziwa w modzie nie jest. 

Co mogę powiedzieć na koniec? Nie będzie to mój makijażowy hit jeżeli mowa o efekcie końcowym, bo wolę rozświetlacze jaśniejsze, z beżową nutką kolorystyczną. Myślę, że po prostu był to niepotrzebny zakup, bo mogłam wykorzystać jakiś perłowy cień do powiek gdybym już była "w kropce". Niemniej jednak do wykonania szybkiego makeupu jak znalazł ponieważ jest dobrze napigmentowany. 

Tak jak mówię, jeśli chodzi o trwałość to jest super, jeżeli lubicie rosegoldy i kochacie Maybelline to nie ma co dalej pisać - po prostu go wypróbujcie. Generalnie to zakup udany, natrafiłam na kolejny dobry jakościowo limitowany zakup, wykorzystam go do wykonania makijażu oczu. Gdyby kolor niniejszego rozświetlacza był chłodniejszy, zdecydowanie kojarzyłby mi się ze sportem i świeżością.

30 grudnia 2018

Najlepsze perfumy 2018 roku

Pomijając na chwilę perfumowy minimalizm jaki zaplanowałam sobie na 2019 rok, szybciutko przedstawię Wam moich ulubieńców 2018. Wybór najlepszego zapachu 2018 roku był dla mnie trudny, dlatego zdecydowałam się przedstawić Top 5 perfum, które w mijającym roku miały dla mnie wielkie znaczenie. Co za tym idzie otoczyły mnie miłymi wspomnieniami, potrafię na każde zawołanie przywołać w pamięci ich zapach, sprawdziły się w każdej sytuacji po prostu ładnie pachną, jestem zadowolona z tego, jak się układają na skórze, jakie wywołują wrażenie na innych. 




Perfume of the Year 2018


Na pierwszym miejscu i to po raz kolejny jest już klasyk, perfumy japońskiego projektanta Masaki Matsushima. Zdecydowanie mój Signature Scent ostatnich miesięcy. Kiedyś niedostępne dla mnie z uwagi na zbyt wysoką cenę, dziś mam je na wyciągnięcie ręki. Recenzja znajduje się u mnie na blogu, przeczytajcie z jaką kobietą Masaki / Masaki mi się kojarzy. Dodam, że uwielbiam te perfumy zakładać na oficjalne wyjścia i do pracy, gdyż zawsze czuję się w nich elegancko i poprawiają mi nastrój. Kupicie w Sehorze. 

http://www.perfumellablog.pl/2016/05/masaki-paris-masaki-masaki-gdzie-kupic.html




Na drugim miejscu moja tegoroczna nowość czyli Anticipate Intense od firmy Amway.pl. Przy okazji pisania postu na temat Ja wygląda mój typowy dzień, opisałam ten zapach. To jeden z nielicznych zapachów jakie znam, który nie zawiera cytrusów w nucie głowy. 

http://www.perfumellablog.pl/2018/11/witamina-d-nutrlite-amway.html


Trzecie miejsce - ponownie Masaki tym razem w świeższym i delikatniejszym wydaniu. Recenzja Matsu Sakura również pojawiła się na moim blogu. 




http://www.perfumellablog.pl/2017/11/matsu-sakura-masaki-paris-recenzja.html

Czwarte miejsce przypada grudniowej nowości w mojej kolekcji. Perfumy Guido Maria Kretchmer. Musujące, słodkie nuty sprawiły, że polubiłam ten zapach od pierwszego powąchania. 




Piąta pozycja to Beyonce Heat Rush, kolejna nowość w mojej kolekcji, dostałam w prezencie Mikołajkowym. Według mnie ten słodki zapach pachnie niczym szampańskie pomarańczowe delicje. 




Jestem ciekawa Waszych ulubionych perfum roku 2018. Dajcie znać!

26 grudnia 2018

Perfumowe postanowienia na 2019 rok

UWAGA UWAGA: PODSUMOWANIE STYCZNIA 2018!!
http://www.perfumellablog.pl/2019/02/minimalizm-kosmetyczny-styczen-2019.html

Jakie macie noworoczne postanowienia związane z urodą, kosmetykami i perfumami? 

Jeśli kupować mniej, nie robić zapasów, zużywać wszystko co macie w łazience, zostawić tylko same perfumowe i kosmetyczne hity to chcę zrobić tak samo. 

Sprzedać lub wymienić zapachy, które lubię mniej lub nie podobają mi się, oddać lub sprzedać puste flakoniki po perfumach, które, np, mam podwójne lub z jakiegoś względu nie chcę ich już mieć. Tak samo z kosmetykami do makijażu. 

Zajmie mi to zapewne sporo czasu (zużycie, sprzedaż, wymiana, porządki), wszystko po to, aby dążyć do minimalizmu, a właściwie powrócić do niego po dosyć długiej przerwie. 



Minimalizm jest fajny. Nie traci się czasu na szukanie, człowiek czuje się "lekko", po prostu lepiej i nie ma kłótni i nieporozumień w domu "bo znowu bałagan". 

Potrzeba oszczędzania pieniędzy spowodowała, że postanawiam od nowego 2019 roku wrócić do minimalizmu. Kto tak samo zrobi? Na blogu, na fb, na instagramie będę jak dawniej pokazywała produkty, których aktualnie używam, głównie oczywiście zapachy, oraz te rzeczy, które mam nadzieję uda mi się sprzedać bądź wymienić. 



Cel na 2019 - mieć i używać samych perfumowych i kosmetycznych hitów a nie byle czego, bo taką mam fanaberię, nie eksperymentować z nieznanym, sprawdzać próbki kremów a nie kupować całych słoiczków, testować perfumy, np. od koleżanek, więcej chodzić na spotkania urodowe, pokazy itp. 

Na Gwiazdkę dostałam kilka kart podarunkowych do popularnych drogerii. Super, że ważne są pół roku lub cały rok. Takie karty pozwolą mi na zaplanowane zakupy, czekam do wielkiej promocji 50%. Do tego czasu zdążę już pewne rzeczy zużyć. Co myślicie o moim pomyśle? Popieracie czy zwariowałam?




W Nowym 2019 Roku życzę Wam spełnienia marzeń, jak najszybszej realizacji planów i celów związanych z pracą czy... no właśnie - minimalizmem, dużo radości i szczerej miłości, samych pozytywnych chwil i wszechobecnego szczęścia. 




22 grudnia 2018

Perfumy na urodziny. Jakie sobie kupiłam?

Urodziny mam dzień przed Wigilią i odkąd pamiętam, w dzieciństwie zawsze dostawałam jeden prezent. Tak jest do dziś. Kiepsko jest mieć urodziny przed Świętami. Postanowiłam (po dłuższych przemyśleniach i po przeczytaniu jeszcze raz moich poprzednich perfumowych postów) kupić sobie w tym roku aż trzy flakoniki perfum na urodziny, tym sposobem zakończyć na 100% tegoroczne kupowanie i zacząć "detoks zakupowy" w 2019. Czuję, że i tak perfumy same do mnie przyjdą jak to przeważnie było czyli jakieś wygrane w konkursach, imieniny, urodziny, niespodzianki niespodziewajki, Święta i niespodziewane miłe okazje. 

Oto trzy perfumy na urodziny jakie sobie kupiłam przez internet. Zaznaczę, że ryzykowałam, kupiłam te zapachy w ciemno, ale z duszą na ramieniu, po nieudanym GAP Near.. Dajcie znać w komentarzach lub na priv perfumella@interia.pl jeśli chcecie przeczytać recenzję któregoś z nich.



Perfumy Kim Kardashian. Z tego co wiem nie są dostępne w polskich stacjonarnych perfumeriach i drogeriach. Flakonik, który wizualnie przypadł mi najbardziej do gustu to Kim Kardashian Fleur Fatale. 100ml. To moje pierwsze perfumy z tej marki. Powiem tylko, że jestem zaskoczona ich charakterem, bo spodziewałam się, że będą pudrowe, ciężkie i słodkie. Nie mają nic wspólnego ze stylem lansowanym przez celebrytkę. Mieć swoje własne perfumy i wiedzieć o tym, że używa je tyyyyllllleeeee osób na świecie to musi być fajne uczucie! 



Drugie pachnidło to świeża propozycja z 2017 roku. 
Elizabeth Arden White Tea. Również 100ml. Tak jak w świecie mody i ja chyba przygotowuję się już na sezon wiosenno - letni, wybierając powoli zapach na najbliższy sezon. Jeśli pamiętacie i lubicie klasyczne Green Tea, to White Tea jest jeszcze bardziej świeża, lodowa, zimna. Flakonik trochę stylizowany na linię 5th Avenue. Nie widziałam w żadnym sklepie stacjonarnym. Jestem zadowolona z zakupu.



Trzeci i ostatni zapach a zarazem najmocniejszy, szalenie trwały, wyrazisty i z pazurem to... 
Ted Lapidus White Soul. 100ml. Podobnie jak Fleur Fatale i White Tea - tych perfum nie widziałam nigdzie stacjonarnie i też kupiłam je "w ciemno". Wybór okazał się znakomity. Otrzymuję komplement za komplementem. Najbardziej pasuje do sezonu zimowego. Nazwa i flakonik są przewrotne. Nazwa White Soul kojarzy się z lekkością i zwiewnością a na pewno ten zapach taki nie jest.


16 grudnia 2018

Dezodoranty Extase

Ponieważ spodobały się Wam moje poprzednie posty odnośnie kosmetyków makijażowych z dawnych lat, postanowiłam zamieścić jeszcze jeden, tym razem o dezodorantach... z drugiej połowy lat 90tych. 


Lata 90te inspirują mnie do dzisiaj. Kończyłam wtedy 8 klasę szkoły podstawowej, zaczęłam szkołę średnią a następnie podjęłam swoją pierwszą pracę w drogerii. Kiedy chodziłam do podstawówki, perfumowane dezodoranty w sprayu były bardzo modne, pachniały nimi moje koleżanki, nauczycielki i ja

Tak jak wszystkie dziewczyny, nosiłam po kilka kolorowych pachnidełek w plecaku, na przerwach każda prezentowała swoje zdobycze. To generalnie było moje pierwsze spotkanie z zapachem. Na specjalne okazje, np. szkolne dyskoteki, używałam zapachu waniliowego lub cytrynowego Riar (w googlach nie ma żadnego info o tym deo) i tańczyłam do piosenki Rhythm is a dancer oraz All that she wants. Puste opakowanie służyło jako mikrofon i można było poczuć się jak gwiazda estrady. 



Jeśli dobrze pamiętam, druga połowa świetnych lat 90tych to pojawienie się na polskim rynku dezodorantów Extase. Zdaje mi się, że to jedyna marka z tamtych lat, która utrzymała się na rynku do dziś a szata graficzna nie uległa drastycznym zmianom, zmodyfikowano nieco sam zapach dezodorantów, zachowując jednak ich charakterystyczną świeżą, kwiatową nutę, którą zapamiętałam. 

Dezodoranty Extase kupuję w drogerii Jawa w Legionowie. Przypominają mi wczesną młodość... wspomnień czar... 

Jak stosowałam kiedyś dezodorant perfumowany? Wyobraźcie sobie, ale nie perfumowałam ciała a ubranie i dodatki. Deo Extase nie zawierał talku więc nie zostawiał białych śladów. Używałam dosłownie zbyt dużo, ale taka była moda, deo perfumowane w sprayu to był luksus. Jak stosuję go teraz? W tej kwestii nic się nie zmieniło. Deo w sprayu stosuję najczęściej po wieczornej kąpieli, dla dodatkowego odświeżenia lub po prostu dla poprawy nastroju w ciągu dnia. 



Niebieski korek Extase Bouquet to kompozycja świeżych, świeżo ściętych białych kwiatów z ciepłym budyniowym tłem, które ujawnia się dopiero na samym końcu trwania zapachu. Mamy tu do czynienia ze zmieniającym się stylem, ze świeżego na zdecydowany - kwiatowy. 

Zielony korek Extase Flowers - kompozycja kwiatowa z domieszką cytrusów i owoców. Czuję cytryny, maliny.. Najładniejsza kiedyś i obecnie. Daje super odświeżenie a przy tym jest delikatny. Czuję wiosnę, rześki poranek, czas nie biegnie szybko. Przez cały czas zapach Extase Flowers jest taki sam. Naprawdę bardzo ładny zapach. 

Różowy korek Extase Misty Roses - słuchajcie Kochani, ten zapach to esencja lat 90tych, najbardziej trwały i najbardziej wyrazisty, typowe Retro. Mamy tutaj akcenty orientalne, szyprowe, różane, pudrowe. Jest przy tym bardzo kobiecy i cieplutki. Jestem pewna, że bardzo młode osoby stwierdzą, że jest to dezodorant niebanalny, inny niż wszystkie. Rzeczywiście nazwa Misty Roses jest bardzo trafna. Bez obaw, róże są w tym zapachu jak za mgłą... 

Fioletowy korek Extase Violet czyli fiołek. Pamiętam, że ten kolor był najtrudniej dostępny w osiedlowej drogerii. W tamtych czasach królowały jednak bardziej róże niż fiołki. Ale to brzmi... "w tamtych czasach!". Dziś dezodorant Extase Violet zyskał na mocniejszej świeżości i czuję, że dodano do niego kwiat bzu. Barwy jakie widzę oczami wyobraźni po zastosowaniu tego deo to trawiaste zielenie, biel, fiolet, czerń. Wyobraźcie sobie jak pachną takie kolory. Zielony jak łodyga kwiatu, z której wycieka sok, biel to powstające pąki, zamieniają się w fioletowe kwiaty, natomiast czerń to zapach mokrej ziemi, w której rośnie boski kwiat. Niewątpliwie Extase Violet jest najciekawszym z całej opisanej serii. 



Serdecznie polecam Wam zapoznać się z tymi dezodorantami - jeśli ich nie znacie, jeśli znacie - warto przypomnieć sobie dobre chwile. Bo co może je najlepiej przywołać? Nie zdjęcie a zapach pięknych kwiatów.