SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024

10 listopada 2019

Lancome La Nuit Tresor Musc Diamant (recenzja damskich perfum)


Na początku listopada na instastory zamieściłam ankietę, w której wybieraliście damski zapach, o którym chcieliście przeczytać na blogu. Wybór był pomiędzy Dior Joy Intense a Lancome La Nuit Tresor Musc Diamant. Ponad 80% procent głosów zdobyły perfumy Lancome, dlatego dziś przychodzę do Was z recenzją. W tym miejscu chcę jeszcze podziękować za głosy, za odwiedziny, wszystkie polubienia, komentarze i wiadomości prywatne.

perfumy 2019 lancome


Wodę perfumowaną Lancome La Nuit Tresor Musc Diamant całkiem niespodziewanie zdobyłam w 2019 roku. Tego zapachu nie było na mojej liście must have perfum do kupienia, nie testowałam go wcześniej, moja przygoda z linią La Nuit Tresor zaczęła się od wody toaletowej. 

Flakonik Musc Diamant kształtem przypomina diament, z daleka półprzezroczysty, z bliska, dzięki załamaniu światła mieni się fioletowo - różową barwą, ślicznie lśni w pełnym słońcu. Szyjkę ozdobiono białą satynową różą czyli symbolem marki Lancome. Masywny i niezbyt wygodny w trzymaniu podczas aplikacji, dosyć ciężki nawet jak jest pusty. Na reklamach i zdjęciach prezentuje się luksusowo, niezwykle fotogeniczny, bajkowy, ws tylu fantasy, w realu niknie wśród innych propozycji Lancome, jeśli chodzi o kolory buteleczek z tej czy innej serii. Niknie również w całej kolekcji moich perfum.


la nuit tresor musc diamant perfumella blog


Zawartość odpowiada barwie opakowania, jest delikatna, nie narzucająca się, dosyć świeża, wibrująca. Ogólnie mówiąc całość jest mocno piżmowa, kremowa, subtelna, słodka, owocowa, waniliowa, pudrowa i poniekąd "ozonowa" z uwagi na wspomnianą świeżość na samym początku kompozycji. 

Musc Diamant odkrywa przed nami aksamitne, gładkie, trochę pikantne, jednakże ciche, ciepłe wnętrze, zatem co mamy w składzie? Musująca, soczysta malina, frezja i róża damasceńska oraz białe piżmo, natomiast na samym końcu trwania zapachu z całą pewnością bardzo dobrze wyczujecie akordy wanilii i paczuli. 

Adresatką perfum Musc Diamant według zamysłu producenta ma być kobieta rozpoczynająca nowy rozdział w miłosnej historii, nowoczesna, pewna siebie, pragnąca prawdziwego, niekończącego się uczucia, bliskości, namiętności, zmysłowości. Lancome w swoim zapachu przypomina, że miłość nie jest odczuciem, jest zasadą a utrzymanie jej wymaga poświęcenia, czasu, inicjatywy, zatem jeśli jej pragniemy musimy chcieć dawać ją z siebie. Jest najważniejsza i cudowna. Jest diamentem. Stąd otulający, sensualny, kremowy, pudrowy aromat piżma i róży w sercu Musc Diamant.


lancome perfumy



Jeśli chodzi o trwałość zapachu to na mnie utrzymuje się niestety do maksymalnie dwóch godzin, jestem trochę rozczarowana, za to naprawdę bardzo długo na wełnianym ubraniu (najlepiej uperfumować szalik). Polecam stosować na dzień, jest bliskoskórny, lubi się z chłodnymi temperaturami bo działa "rozgrzewająco". 

Pomimo, że w składzie jest róża i wanilia, nie jest duszący i ciężki. Łatwy w odbiorze, czasami pachnie jak owocowy deser a kolejnego dnia niczym waniliowe herbatniki. Czuć w nim DNA pierwszego La Nuit Tresor, ale w mniej oczywistym wymiarze, przez to Musc Diamant nie jest już nowatorski, staje się tłem, aczkolwiek może ciekawie brzmieć w połączeniu z innym zapachem Lancome. 

Dlaczego go polubiłam? Bo mówi o miłości, wolności, swobodzie, lekkości życia, to są ważne dla mnie elementy mojej egzystencji. Nosi się go przyjemnie, używam dużej ilości zapachów, problemu nie stanowi dla mnie doperfumowanie się w ciągu dnia i odkrywania go jakby na nowo. No i pisze w mojej wyobraźni cudowną historię o miłości, co nie zawsze się dzieje... 

To propozycja dla pań nie lubiących intensywnych, drażniących, "gryzących", ostrych zapachów. Czy będzie to bajka z happyendem to zależy od nas samych. Widziałam, że perfumy Musc Diamant dostępne są m.in. w perfumerii Douglas oraz internetowych.



musc diamant perfumy lancome recenzja


05 listopada 2019

9 lat bloga Perfumella!

Kochani, dziś obchodzę 9-tą rocznicę powstania bloga Perfumellablog.pl!!

Dokładnie 5 listopada 2010 roku napisałam swój pierwszy post o perfumach Elizabeth Arden Sunflowers i rozpoczęłam blogową przygodę. Minęło sporo czasu, moja kolekcja zapachów powiększyła się, dzięki czemu mogłam i mogę nadal zamieszczać dla Was nowe wpisy. Dziękuję, że jesteście ze mną już tyle lat, witam nowych Czytelników. 

Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia w kolejnym blogowym wpisie!!

Kasia


perfumy sunflowers

04 listopada 2019

Giorgio Armani Si Passione (recenzja damskich perfum)


Kolor czerwony kojarzymy z miłością, namiętnością, radością, pasją, śmiałością, odwagą - z pozytywnymi emocjami, ponadto z elegancją, klasyką, wolnością. Można wymieniać w nieskończoność, jedno jest pewne - to kolor piękna i zmysłowości. Od Si Passione Armaniego oczekiwałam wybuchu tych wszystkich uczuć, płomiennej zawartości i wielkiej mocy. Czy dostałam to, czego oczekiwałam?

armani si passione perfumy

Flakon stworzono na wzór pierwszego Si edp, z tym, że na pierwszy rzut oka nie widać, ile perfum zostało zużyte póki nim nie poruszymy lub nie spojrzymy pod światło. Posiadam wersję 100ml, buteleczka jest masywna i dosyć ciężka nawet jak robi się pusta. Czarny korek kształtem przypomina płomień świecy. 

Cóż więcej pisać, flakonik klasyczny, bardzo ładny, pięknie się prezentuje a czerwona jego barwa sugerowała mi, że prawdopodobnie mam do czynienia z zapachem totalnie ciężkim, mocnym, niebywale słodkim, otulającym, w dodatku jeszcze orientalnym, przydymionym, o świetnej trwałości i ciekawej projekcji czyli po prostu niejednostajnym a zmieniającym się w czasie. Ale jak się okazuje są to pozory, bo obok Si Fiori - Si Passioni to delikatna, dzienna, ciepła, urocza propozycja na jesienno - zimową porę roku. Kwiatowa i z lekkim podszeptem gładkiej wanilii utrwalającej całą kompozycję. 

Co kryje się w Si Passione? Początek nie jest cytrusowy i świeży, jest słodki, dosłownie "smaczny" i soczysty, znajdziemy w nim nektar z czarnej porzeczki i gruszki - dwóch najbardziej popularnych składników w perfumach dedykowanych na jesień 2019. 

W dalszej fazie zapachu mamy różę i absolut jaśminu i tutaj nadmieniam, że nie czujemy tu pudru (róża niektórym osobom może kojarzyć się z pudrowymi perfumami) a czujemy taką gładką, kremową, słodką, upojną woń kwitnących nocą kwiatów. 

Na zakończenie tej kwiatowo - owocowej pieśni Giorgio Armani serwuje nam wanilię i drzewo cedrowe. Kochani, mamy tu krótki skład, sugerując się opakowaniem, raptem 6 składników, po 2 na każdą nutę i chociaż zawarto nektar z owoców i absolut kwiatów - co może się kojarzyć z intensywnymi perfumami, wyobraźcie sobie, ale na mnie nie pachnie intensywnie, mało tego, ten styl kompozycji już kiedyś gdzieś czułam, około 15 lat temu, próbuję sobie przypomnieć co to mogło być. Tak! Były w perfumach Enjoy by Jean Patou choć był to niewątpliwie zapach świetlisty i iskrzący. Wybaczcie, że ta recenzja jest bardzo chaotyczna i nie punkt po punkcie, tak wiele chcę Wam powiedzieć. 

si passione

Jako, że jest to sequel bazowego Si, okazuje się być najbardziej świeżym z całej linii. Nie jest przytłaczający, duszący, ciężki i nieprzewidywalny. W tym wydaniu wszystkie nuty nachodzą na siebie, przynajmniej tak prezentują się na mojej skórze i trudno mi dostrzec moment, kiedy wchodzi róża lub jaśmin. Najbardziej jednak wyczuwam dojrzałą, słodką czarną porzeczkę oraz cieplutką wanilię, na której najbardziej wymagający składnik będzie pięknie rozkwitał. 

Ogólnie Si Passione podoba mi się, nawet bardzo, przyjemnie się go nosi o każdej porze dnia, zwłaszcza wieczorem, kiedy organizm się wycisza i przygotowuje do snu, co więcej, nie jest drażniący czy mdły a uspokajający, aczkolwiek nie pisze się w mojej wyobraźni żadna historia z nim związana, to nie jest jeszcze ten czas coś mi się tak wydaje. 

Myślę, że to propozycja "bezpieczna" na prezent - jak wspominałam - w Si Passione nie ma nieprzewidywalnych i dziwnych składników, spodoba się fankom pierwszego Si, gdyż zawiera pewien wspólny mianownik łączący całą serię - swoiste ciepło i sensualność, która mnie urzekła. 

Gdzie kupić perfumy Si Passione? Moje pochodzą ze stacjonarnej perfumerii Douglas.

armani si passione czerwone


29 października 2019

Wygładzająca maseczka ARTISTRY Signature Select (recenzja)

Przyzwyczajona do maseczek na tkaninie, szukałam jednak innego, bardziej ekonomicznego rozwiązania. Z pomocą przyszła do mnie marka ARTISTRY wypuszczając na rynek spersonalizowane maseczki Signature Select w małym, wygodnym, wręcz nawet podróżnym opakowaniu. 

maseczka wygładzająca artistry


Co to znaczy "Spersonalizowane maseczki"? - na pewno zapytacie. To maseczki do stosowane do indywidualnych potrzeb każdego klienta, to wyjątkowe dopasowanie wybranego produktu do bieżących wymagań skóry, niesamowite kolory, formuły i zapachy. 

W ofercie firmy Amway znajduje się aż 5 wyjątkowych maseczek o różnych właściwościach i zaletach, ja wybrałam na początek fioletowe opakowanie, w którym znajduje się maseczka o działaniu wygładzającym. 

maseczka artistry signature select wygładzająca


Chciałam, aby moja skóra odzyskała świeży wygląd, była gładka a jej struktura została wyrównana. Oczekiwałam natychmiastowego efektu oraz wydajności. 


maseczka artistry wygładzająca


Jakie zalety posiada wygładzająca maseczka ARTISTRY Signature Select Polishing Mask? 



Opakowanie zawiera 100g kosmetyku, niezwykle wydajne, ekonomiczne, starcza na bardzo długo nawet przy stosowaniu 3 razy w tygodniu (polecam stosować maksymalnie 2 razy w tygodniu). 


Konsystencja przypomina gęsty owocowy mus albo sorbetowe lody, zaś w dotyku przywodzi na myśl drobnoziarnisty piling i w rzeczywistości jest to naturalny piling cukrowy, delikatnie usuwający zewnętrzną warstwę martwych komórek. 

Zapach Moi Drodzy jest obłędny, maseczka pachnie czarną porzeczką i cytrusami, jest smakowity, aż chciałoby się ją zjeść, co ciekawe kompozycja aromatyczna posiada specjalnie dobrany, bogaty, zrównoważony bukiet zapachowy, inaczej mówić, piramidę zapachową, tak jak w perfumach. 

Nuta głowy: czarna porzeczka, czerwone owoce, cytrusy 

Nuta serca: akordy zielone 

Nuta bazy: nuty drzewne 

artistry maseczka


Składniki aktywne - przede wszystkim pozyskiwany przez NUTRILITE™ wyciąg z czarnej porzeczki, olej jojoba, wyciąg z owoców mango, naturalny cukier trzcinowy. 


Sposób użycia i działanie - Maseczkę stosuję dwa razy w tygodniu, zawsze wieczorem, po godzinie 18, wtedy moja skóra jest najbardziej zrelaksowana i gotowa na przyjęcie dobroczynnych składników oraz zapachową ucztę dla zmysłów. 


Metoda aplikacji jest niezwykle prosta, wystarczy kolistymi ruchami nałożyć maseczkę na oczyszczoną i lekko wilgotną skórę - na całą twarz (zaczynając od czoła, strefy te a kończąc na policzkach i brodzie, omijając jednak okolice oczu i ust) lub na wybrany obszar twarzy i pozostawić na 7 minut. W błyskawiczny sposób moja skóra zyskuje idealną gładkość, staje się miękka, jasna, wygładzona, odświeżona, matowa. 

Produkt testowany dermatologicznie, odpowiedni dla wszystkich typów skóry, ponadto kluczowe właściwości mają są odwzorowane już po pierwszym zastosowaniu. 

Drobinki pilingujące nie podrażniają skóry, podczas rozprowadzania maseczki wytwarza się natłuszczający olejek, chroniący przed przesuszeniem. 
Po upływie 7 minut kosmetyk należy spłukać wodą a ja dodatkowo stosuję żel lub piankę do mycia twarzy a potem ulubione serum i krem. 

amway maseczka fioletowa


skład maseczka artistry wygładzająca


Podsumowanie: 


  • Maseczka działa bez wysiłku..
  • Natychmiastowo zapewnia skórze uczucie gładkości i świeżości
  • Przywraca równowagę, nawilża, wyrównuje strukturę skóry
  • Zauważyłam, że dodatkowo (dzięki drobinkom pilingującym) oczyszcza z
  • Optycznie wygładza, lekko rozjaśnia cerę, nadaje promienny wygląd
  • Stosowana systematycznie odsłania nieskazitelnie piękną skórę
  • Ma cudowny kolor, piękny zapach, przyjemną w aplikacji formułę
  • Można stosować na całą twarz lub na wybrane partie twarzy, tworząc wraz z pozostałymi maseczkami (nawilżającą, oczyszczającą, ujędrniającą, rozświetlającą) zabiegi pielęgnacyjne dostosowane do aktualnych potrzeb

Polecam zastosować, sprawdzić, zaufać marce i przekonać się (dosłownie) na własnej skórze jak w szybki i prosty sposób możemy dać wiele korzyści naszej cerze. Cenię ten produkt za bardzo dobre działanie, przepiękny zapach i wydajność. W międzyczasie nie stosuję klasycznego pilingu do twarzy. Powoli odchodzę od maseczek w płacie (ale to nie znaczy, że całkowicie z nich rezygnuję), bo zajmują dużo miejsca, opakowanie recenzowanego produktu jest małe, więc z dużym powodzeniem mogę ją zabrać również w podróż. 

Muszę przy kolejnym zastosowaniu schłodzić maseczkę w lodówce, aby cera była jeszcze bardziej świeższa i obudzona, aby następne etapy pielęgnacji działały lepiej. 

Jeśli ktoś z Was już zastosował ten trik niech da znać i opowie o rezultatach. Przypomnę, że na blogu nie ma negatywnych recenzji, opisuję produkty spełniające moje oczekiwania, po które sięgnę ponownie lub kupię na prezent. 

Myślę, że wygładzająca maseczka od ARTISTRY spodoba się każdej osobie kochającej urodowe nowinki. Cieszę się, że ta linia pielęgnacyjna pojawiła się wreszcie w Polsce. 


Fioletowa maseczka ARTISTRY Signature Select oraz 5 pozostałych, o których mowa w tym wpisie do kupienia w oficjalnym sklepie firmy - na Amway.pl lub u prywatnych dystrybutorów. 


Skład: CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, SUCROSE, PEG-60 ALMOND GLYCERIDES, SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) SEED OIL, MANGIFERA INDICA (MANGO) SEED BUTTER, TRIHYDROXYSTEARIN, BUTYLENE GLYCOL, STEARALKONIUM HECTORITE, ALOE BARBADENSIS LEAF EXTRACT, COCOS NUCIFERA (COCONUT) OIL, PROPYLENE CARBONATE, GLYCERIN, FRAGRANCE/PARFUM, METHYLPARABEN, BHT, PROPYLPARABEN, PEG-60 HYDROGENATED CASTOR OIL, CARAMEL, RIBES NIGRUM (BLACK CURRANT) FRUIT EXTRACT, MALTODEXTRIN, VIOLET 2 (CI 60725), RED 33 (CI 17200), LIMONENE, LINALOOL, HEXYL CINNAMAL, CITRONELLOL, GERANIOL, BENZYL SALICYLATE 

14 października 2019

Żel do twarzy i ciała Artistry Studio Bangkok Edition Recenzja

Kosmetyczna kolekcja Artistry Studio Bangkok Edition inspirowana jest uśmiechem, błyszczącym złotem, energią stolicy Tajlandii, radością, wyrazistymi kolorami. Znalazłam kilka ulubionych produktów, chcę po kolei opisać Wam te najlepsze. Pierwszym postem z nowego cyklu będzie rekomendacja Rozświetlającego żelu do twarzy i ciała Paradise Shimmer

artistry studio bangkok edition żel


Zastosowanie i działanie.


Niniejszy żel jest mocno skoncentrowany przez co długo utrzymuje się na skórze, nadaje wyrazisty, niepowtarzalny, oryginalny blask, bowiem inspirowany jest nocnym życiem Bangkoku. Łatwy w stosowaniu, wystarczy odrobinę produktu wycisnąć z tubki i rozprowadzić w miejscach, którym chcemy nadać połysk, np. na policzkach, łuku kupidyna, na obojczykach, przedniej stronie ud, ramionach. Prostym sposobem podkreślamy rysy twarzy, opaleniznę, wydobywamy piękno skóry, natychmiastowo zyskując atrakcyjny wygląd. Te zalety przekonały mnie do tego, iż tego typu kosmetyk nie jest fanaberią a sprytnym narzędziem do poprawy wyglądu a co za tym idzie nastroju. 

Niewielka ilość zapewnia znakomite efekty, odważne osoby mogą spróbować nałożyć żel jako bazę pod podkład, by zintensyfikować działanie. Osobiście nie boję się drobinek brokatu i cząsteczek pryzmatycznych odbijających światło zawartych w tym żelu, dlatego uwielbiam go mieszać z fluidem i stosować na specjalne okazje, mając pewność, że wyglądam świeżo i promiennie. Nie jest to baza pod makijaż, nie ma działania wzmacniającego trwałość podkładu, jeśli chodzi o bazę to polecam Artistry Exact Fit - zalety przeczytacie w osobnym wpisie na blogu. 

Wracając do tematu żelu z Artistry Studio Bangkok Edition, jest to z pewnością niezastąpiony kosmetyk dla fanek brokatu, rozświetlających kosmetyków, lekkich formuł subtelnie pachnących i pozbawionych parabenów.


bangkok edition żel do twarzy i ciała opinie

Składniki aktywne.


Produkt został przetestowany dermatologicznie i alergologicznie, nie wywołał uczulenia na mojej skórze mimo wysokiej trwałości. Zawarto w nim nawilżający kwas hialuronowy i olejek z nasion jojoba, odświeżający wyciąg z ogórka i łagodzący ekstrakt z rumianku. Łatwy do usunięcia - wystarczy tylko zmyć mydłem i ciepłą wodą lub ulubionym płynem do demakijażu. Nie komedogenny, odpowiedni do wszystkich typów skóry czyli suchej, tłustej, mieszanej, normalnej, wrażliwej. 

Konsystencja produktu jest szybko zastyga, odcień uniwersalny, złoto - różowy, dopasowująca się do każdego rodzaju karnacji (dosłownie mówiąc uzupełnia odcienie skóry), aczkolwiek z tego co zauważyłam najpiękniej wygląda na opalonej skórze, wydobywając z siebie złoty odcień i migoczące drobinki a na jasnej różowy, jakby bardziej perłowy, metaliczny.

Jestem zadowolona ze stosowania opisywanego żelu, bo tak naprawdę ma wielofunkcyjne działanie, od nawilżania po upiększanie, mogę intensyfikować rozświetlenie skóry w zależności od potrzeby. Tubka zawiera w sobie 50ml żelu, opakowanie zaprojektowało studio Pangnual. 

Na opakowaniu widnieje wizerunek kobiety pewnej siebie, szczęśliwej, żyjącej w zgodzie ze swoim wnętrzem. Bardzo polecam, żel od Artistry Studio Bangkok Edition przyda się na co dzień, dla odwrócenia uwagi od zmęczonej cery  i na wielkie wyjście, aby zwracać na siebie uwagę. Idealne uzupełnienie i wykończenie makijażu, np. brązowych cieni na powiekach, brzoskwiniowego różu na policzkach i naturalnego różu na ustach. 

Umiejętne zastosowanie wymienionych kosmetyków podkreśli naturalność i nada tropikalnego blasku, będącego ucieleśnieniem nieskrępowanego piękna Bangoku.

Więcej informacji znajdziecie w oficjalnym sklepie internetowym producenta Amway.pl


artistry studio bangkok edition premiera polska



Czekam na Artistry Astudio Tokyo Edition.


13 października 2019

Lancome Poeme Recenzja damskich perfum


Kiedy w drugiej połowie lat 90tych rozpoczynałam swoją pierwszą pracę w prywatnej małej drogerii / perfumerii, woda perfumowana Lancome Poeme była poza moim zasięgiem finansowym, korzystałam z małego testera, ucząc się tego zapachu na pamięć. 


lancome poeme recenzja

Jak byłam nastolatką zapach Poeme kompletnie do mnie nie pasował, zawsze kojarzył mi się z grudniowymi świętami. Nic chyba w tym dziwnego, te perfumy są po prostu cieplutkie, słodkie i zmysłowe, powstały w czasach kiedy pachnidła posiadały swoistą "głębię", a może był to po prostu specyficzny ich styl...? Niemniej jednak, przeglądając dawne magazyny typu Twój Styl, wówczas przedstawiano perfumowane strony reklamujące Poeme i były wysoko w rankingu najlepiej sprzedających się perfum świata, wraca wspomnienie, że nie było mnie stać na ten zapach, były czymś nieosiągalnym. 

Poeme to klimaty pierwszej Gabrieli Sabatini w granatowym kartoniku z 1989 roku, nieco lżejsze, bardzo zbliżone choć stworzone przez innych perfumiarzy. Ich wspólne nuty to kwiat pomarańczy, heliotrop, jaśmin, róża, bursztyn, bergamotka, mandarynka, piżmo, wanilia  a różnica polega na dosłownie kilku składnikach, które nie maskują tego podobieństwa. W Gabrieli dodatkowo jest jeszcze mech dębowy a w Poeme cedr i mimoza. Przekopałam zagraniczny internet w poszukiwaniu tych wszystkich składników, jednakże najlepszym dowodem są osobiste testy. Sprawdźcie, oceńcie podobieństwa i różnice, jeśli posiadacie oba zapachy w swoich kolekcjach. 

poeme

Wracając do Poeme, bo to jest bohater dzisiejszego blogowego postu, dopiero w 2019 udało mi się zdobyć flakon, więc minęło ponad 20 lat. To trochę dużo jak na tak przyziemne marzenie. Na przełomie dwóch dekad naczytałam się nasłuchałam o nim tyle dobrego, musiałam do niego dorosnąć, przyszedł do mnie całkowicie niespodziewanie, choć był na liście perfum do kupienia w przyszłości. Czy to jakiś znak, że przestaną go produkować czy co...? W sumie w perfumerii stoi na najniższej półce i nikt nie zwraca na niego uwagi, gdyż na topie znajdują się najnowsze propozycje od Lancome czyli nowoczesny, z flakonu przypominający telefon komórkowy, świeży i delikatny Idole oraz różana wersja La vie est belle En Rose.

poeme lancome 2019

Poeme pachnie na mnie pomarańczami, szampańskimi pomarańczowo - czekoladowymi delicjami Wedla (to już kolejne perfumy pachnące jak delicje), słodką, ciepłą wanilią, złożony jest jakby z trzech części - wyczuwam kwiatową świeżość pochodzącą z rozwiniętych pąków, słodkie bardzo dojrzałe owoce, osobliwe kremowe akordy, prawdopodobnie płynące z jaśminu i róży. Bardzo trwały, z "ogonem", idealny na chłodne dni. 

Z pewnością nie jest to zapach jednostajny, zmienia się w czasie, raz jest bardziej słodki a w innej godzinie mocno pomarańczowy, bursztynowy, miodowy, momentami nawet ziemisty i ciężki. Niezwykle sensualny, kojarzę go z kobietą o spokojnym charakterze, elegancką, wytwornie ubraną. Pisząc ten post i mając na sobie sportową koszulkę, Poeme w ogóle nie pasuje do takiego outfitu, nie ta liga Moi Drodzy. Myślę, że po tylu latach miano absolutny klasyk jest jak najbardziej na miejscu. Nawet buteleczka odwzorowuje doskonale klimat dawnych czasów (o matko jak to brzmi!). 

Dla niektórych osób Poeme jest niemodny, bo wywodzi się z lat, kiedy dominowały intensywne pachnidła, nad którymi refleksja było po prostu obowiązkowa, nie żyliśmy w świecie instant, czas jakby wolniej płynął. Przyznać muszę rację, kiedyś nie było takiego wyboru jaki jest teraz i zapachy są spersonalizowane. Nie chcę się wymądrzać, ale wciąż mam w pamięci ten czas, kiedy nie żyłam w pośpiechu, kiedy wyczekiwałam z podekscytowaniem Świąt Bożego Narodzenia...

Polecam przetestować, najpierw spokojnie, kropelka po kropelce, jest charakterystyczny. Nie pamiętam jak kiedyś reagowało na ten zapach moje otoczenie, teraz będę miała okazję sprawdzić czy faktycznie jest "mój". Niegdyś synonim luksusu, definicja kobiety pewnej siebie a dziś....? Dziś perfumy nie są już luksusem.

poeme lancome


12 października 2019

Kim Kardashian Fleur Fatale Recenzja perfum


Na chwilę obecną nie jestem pewna czy jestem fanką różanych perfum, zapach Fleur Fatale marki Kim Kardashian kupiłam sobie na urodziny, w nadziei, że kiedyś przekonam się do tych jakże pięknych kwiatów. Na szczęście kompozycja, do której należy dzisiejszy post nie jest ciężka i "babcina", ale wszystko po kolei.

perfumy kim kardashian

Fleur Fatale to mój jedyny flakon perfum znanej amerykańskiej celebrytki i póki co ostatni. Kupiłam go przez internet, nie widziałam nigdy w perfumeriach stacjonarnych, zakup był całkowicie w ciemno, bez czytania składu, sugerowałam się ciekawym wyglądem buteleczki, której design oscyluje między barokowym stylem i latami 80tymi ub. wieku. Tak, wiem, strasznie to brzmi. Niemniej jednak, z pewnością zwraca uwagę, jest masywny, nie widać zawartości, przez to, że jest ciężki trudno oszacować, ile pachnidła jeszcze zostało. Dosyć szybko się niszczy, biel ściera się (co widać na zdjęciach) i po miesiącach użytkowania z bliska wygląda jakby był powleczony okleiną jak kiedyś oklejało się parapety. Aby zachować jego piękny "image" po prostu musi stać nieużywany a u mnie to akurat niemożliwe.

recenzja perfum fleur fatale

Fleur Fatale nie zmienia się, tak samo pachnie na początku i na końcu, jest świeży, prawdziwie kwiatowy, delikatny, czuję wielki pąk róż w całości czyli płatki, liście i nawodniony trzon. To bardzo subtelny zapach, aby był trwały wymaga dużej dawki na ciało i ubranie, istnieje jednak ryzyko, że możemy przedobrzyć i wówczas poczujemy dosłownie zgniłe, zwiędnięte, zawilgocone róże. Musiałam wypracować pewien umiar w stosowaniu, gdyż nie powala trwałością. Jednostajność Fleur Fatale jest "niebezpieczna" dla pań ceniących dynamiczne, zmieniające się perfumy, nie znajdziecie w nim nic odkrywczego tylko spokój, to bardzo grzeczny zapach, codzienny, do pracy, w pewnym sensie przerywa zasłyszany gdzieś konwenans, że wszystkie róże są "duszące". 

Fascynujący jest fakt, że każdy z nas odbiera woń perfum zupełnie inaczej, jestem ciekawa czy go znacie i jak go rozumiecie. W moim bowiem przekonaniu nie jest pudrowy i ciężki, nie słodki, wyważony, ale jak pisałam wcześniej, jest cały czas taki sam, bezpieczny, całoroczny, niewinny, kompletnie odbiega od zadziornego wizerunku Kim Kardashian.


Składniki użyte do stworzenia wody perfumowanej Fleur Fatale to przede wszystkim czarna porzeczka, której kompletnie nie czuję, bo powinna być albo słodka albo cierpka, następnie fiołek i bergamotka. Mówiąc o świeżej bergamotce to oczywiste, większość perfum tak się zaczyna. W sercu kompozycji zawarto różę herbacianą, która opanowała cały zapach a irys, piwonia, ambra i piżmo to tylko zbędne dodatki. 

Niniejsze pachnidło jest w 100% różane i cały czas tak samo zachowuje się na skórze i ubraniu. Nie znałam do tej pory żadnych perfum, poza Les Parfum De Rosine Zephir De Rose, w których tak mocno wyeksponowano walory olfaktoryczne królowej kwiatów.

edp fleur fatale

Kochani zdecydujcie czy warto poświęcić choć odrobinę uwagi tejże różanej kompozycji czy jednak odpuścić i poszukać czegoś, co zmienia się w czasie i jest wyrafinowane. 

Buteleczka - niczym retrospekcja z dawnych lat - ładniejsza od zawartości, jeśli miałabym dokonać ostatecznego porównania.

Ciekawe czy za kilka lat powiem to samo o Fleur Fatale, chciałabym kiedyś powiedzieć WOW mając na sobie ten zapach. 

edp perfumy fleur fatale kim kardashian