Woda perfumowana Chloe Nomade była na mojej liście must have zapachów do zdobycia w 2019 roku.
Dostałam ją na urodziny, jestem grudniowa,
czekałam prawie cały rok, ale opłacało się. Na początku stycznia zrobiłam na
instastory ankietę z pytaniem, o których perfumach chcielibyście przeczytać na
blogu (zdjęcie na samym dole wpisu). Nomade edp konkurowało z najnowszą propozycją od Paco Rabbanne czyli
Lady Million Empire. Marka Chloe wygrała tylko trzema głosami, walka była
zacięta. Dziękuję za głosy i przystępuję do napisania kilku słów o tej
kompozycji. Dodam, iż woda toaletowa edt jest z kolei na mojej liście must haveperfum do zdobycia w 2020 roku. Czuję, że będzie to generalnie wspaniały
perfumowy rok dla mnie.
Nomade edp testowałam przez wiele miesięcy, oczekując na
pełny flakon do kolekcji, zawsze z tą samą ekscytacją. Po prostu musiałam mieć
swój a nie pożyczać od znajomych. Tak bardzo przypominały mi i nadal
przypominają lata mojego dzieciństwa a dokładnie pierwszego "spotkania"
z makijażem, perfumami, generalnie ze światem beauty a to za sprawą mojej
ciotki - elegantki jakich mało.
W tamtych czasach, czyli w latach 80tych nie
było przecież takich pięknych pachnideł i kosmetyków co teraz, ciotka
przywoziła je z zagranicy, zawsze dobrze pachniała i wyglądała.
Zapamiętałam
moment kiedy szczotkowałam włosy przyglądając się sobie w starym skrzypiącym
lustrze z toaletką, wiecie, takim z czasów przedwojennych jeszcze. Czułam się
wówczas bardzo dorośle i cudownie, marzyłam o świecie piękna a notabene dziś w
nim pracuję.
Tamte czasy przywołują mi na myśl dwa zapachy mianowicie Van Cleef
& Arpels Moonlight Pachouli oraz tytułowy Chloe Nomade eau de parfum.
Chloe Nomade edp wydano w 2018 roku, twórcą jest Quentin Bisch znany z takich perfum jak Boucheron Quatre En Rose czy najnowszego J. P. Gaultier La Belle. Flakonik na zdjęciu jest o pojemności 75ml, ozdobiono go zamszowym troczkiem. 75ml to największa pojemność jaka występuje w sprzedaży.
Nomade edp rozpoczyna się śliwkową świeżością a nie mocną,
przesadzoną, ciężką słodyczą jakby mogło się wydawać. Nie czuję żadnych
cytrusów, chociaż w składzie są, ale zapach nie jest oczywisty i przewidywalny.
Następnie do głosu dochodzi cudowna frezja a tuż za nią mech dębowy.
Trzy
dobitne składniki tworzące kwiatowo - owocowy szypr. Nomade edp to perfumy
pełne blasku, świetlistości, radości, nie są duszące, słodycz mirabelki wyważona,
nie nachalna, razem z frezją miękko spoczywa na mineralnej, zimnej bazie
dębowego mchu. Kiedy gaśnie, ziemistość, chłód, przykurzona troszeczkę świeżość
wysuwa się na pierwszy plan.
Bardzo przyjemny, nie intensywny zapach, zero pudru, zero ciężkich składników.
Idealny na każdą okazję, szczególnie na dzień,
harmonijny, nie tworzy dystansu, jest w nim zaszyfrowana jakaś nutka, która
przypomina mi o czasach, kiedy byłam całkowicie wolna, nie bałam się niczego. Nie odkryłam jeszcze co to za składnik, prawdopodobnie to zasług mchu dębowego,
niegdyś dodawanego jedynie do męskich perfum, dziś podkreślającego siłę
współczesnej kobiety.
Linia perfum Nomade dedykowana jest podróżniczkom
pragnącym wolności i niesamowitych wrażeń, nowoczesnym nomadkom - wędrowniczkom
na tropie nowych horyzontów, choć nie koniecznie podążającym za aktualnymi
trendami. Ja mając na sobie te perfumy odbywam w marzeniach podróż w czasie...
Nomade edp są inspirujące, cudowne, prawdziwie kobiece, zachwycające, oryginalne,
po prostu "inne", dalekie od topowych waniliowo - jaśminowych
słodziaków, nie ma w nich tej klasycznej, sztywnej elegancji jaką serwuje nam,
np. marka Chanel a jest tu elegancja swobodna, lekka i dynamiczna zarazem,
intrygująca.