SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

21 kwietnia 2016

Mój makijaż do pracy z ARTISTRY

Malując się do pracy stawiam zawsze na wyraźny, rozświetlający makijaż, który wraz z silnie nawilżającym serum czy kremem skutecznie niweluje zmęczenie i daje perfekcyjny wygląd na cały dzień. Pracuję w klimatyzowanym pomieszczeniu, prowadzę spotkania zapachowe, rano jeżdżę do klientek zrobić im dzienny makijaż, wobec czego zawsze muszę nienagannie wyglądać. Jesienią i wiosną nęka mnie atopowe zapalenie skóry, wówczas muszę zachować ostrożność w doborze kosmetyków do pielęgnacji i makijażu.

Jeśli chodzi o kolorówkę, nigdy nie zawiodłam się na firmie Amway, która wprowadziła ostatnio nowe produkty do makijażu z linii ARTISTRY, odświeżając przy okazję serię cieni do powiek i róży do policzków, oferując je w eleganckich opakowaniach. Nie mogłam się doczekać kiedy będę je Wam polecać.

W makijażu nie mogłabym pominąć ust, nie muszę mieć tuszu do rzęs czy korektora, dobrze dobrana pomadka to mój must have w kosmetyczce.

Zobaczcie jak wygląda mój makijaż do pracy - fotka z cyklu "przed" i "po". Zdjęcia mojej twarzy (oprócz wymyślonej reklamy podkładu -> szczegóły nieco niżej) w obu przypadkach nie są retuszowane.



Na oczyszczoną odświeżającym żelem twarz nałożyłam tonik ARTISTRY HYDRA-V, następnie krem nawilżający w słoiczku z tej samej serii, by po chwili zastosować lekką bazę Exact Fit przedłużającą trwałość makijażu, wyrównującą koloryt, rozświetlającą. Kolejnym etapem jest nałożenie długotrwałego podkładu ARTISTRY Exact Fit, kryjącego niedoskonałości, podkreślającego naturalny blask skóry dzięki cząsteczkom pryzmatycznym i mieszance pereł z Tahiti. Kolor, który mam na sobie to L2W1 (więcej o podkładzie w kolejnym wpisie wkrótce).




Kocham marzyć; marzenia relaksują mnie po ciężkim dniu w pracy, pomagają spojrzeć inaczej na wiele spraw, ale przede wszystkim sprawiają, że jestem w nich kimś kim chciałabym być choć przez chwilę, dlatego stworzyłam własną wizję reklamy fluidu Exact Fit, wizję reklamy, w której chciałabym naprawdę wystąpić, przenieść ją do realnego świata. Jak się Wam podoba?


Jeśli chodzi o cienie do powiek, to zastosowałam paletę zatytułowaną Pink Chocolate, w której znajduje się odświeżający spojrzenie cień bazowy w kolorze nude-róż  (na środek powieki), dodatkowo zastosowałam pod oczy, zamiast korektora i na czoło zamiast rozświetlacza! Każdy korektor, który miałam do tej pory wchodzi w załamania, tworząc nieestetyczne białe paski.

Drugim cieniem z niniejszej paletki jest średni brąz wpadający w miedziano - różową tonację, kolejny jasno - różowy i ostatni, ciemny brąz wpadający w róż i fiolet (okala powiekę), zawierający subtelną dozę złotych drobinek.



Pink Chocolate doskonale podkreśla m.in. oczy brązowe i zielone (cienie optycznie przybierają fioletowe barwy), nadaje głębi spojrzeniu, odświeża je, maskuje zmęczenie. Formuła poszczególnych kolorów jest dobrze napigmentowana, drobno zmielona dzięki czemu dobrze przylegają do skóry, nie osypują się, nie zbierają się w załamaniach powiek, są bardzo trwałe, odporne na ścieranie i blaknięcie. Dają efekt mokrej skóry, lekko perłowy, całkowicie rozświetlający, metaliczny. W dotyku delikatne, kremowo - pudrowe; bezzapachowe.


Z pomocą tych kolorów wyczarujecie elegancki makijaż dzienny i wieczorowy, pasujący do każdego stroju. Choć producent sugeruje nam, że paleta służy do rozświetlania, konturowania, akcentowania, podkreślania oka, dla ciekawych efektów nie obawiam się używać tych cieni w innej kombinacji niż propozycja znajdująca się na opakowaniu. Jest to moja pierwsza paleta, w której podobają mi się wszystkie kolory.

Cienie znajdują się w wytwornym złoto - czarnym kompakcie z lusterkiem i aplikatorem. Górna część utrzymana w złotawej tonacji została ozdobiona stylową literą "A" kojarzącą się z marką ARTISTRY.



Ciemnofioletową matową kredkę do oczu Signature Color PLUMBERRY użyłam do zaznaczenia dolnej linii wodnej, gdyż tam najlepiej sprawdzić trwałość kosmetyku, ponadto świetnie uwydatniła spojrzenie. Za drugim pociągnięciem stało się intensywne i przenikliwe; linia nie ścierała się.

Kredka jest miękka, daje głęboki śliwkowy kolor, łatwo się temperuje i nie kruszy. Z pewnością przypadnie do gustu osobom zaczynającym przygodę z makijażem, gdyż jedna warstwa jest subtelna, trudno ją nakładać na cień. Dołączono aplikator - gąbeczkę, umożliwiający rozcieranie konturu dla efektu smokey eye.



Kolor różu do policzków z ARTISTRY, którego użyłam w tym makijażu to GOLDEN LIGHT. Zastąpił mi również bronzer (nałożyłam nad brwiami, na skroniach, zaznaczyłam kształt twarzy) a następnym razem zastosuję go jako cień do powiek. Znajduje się również w złotym kompakcie z lusterkiem, dołączono pędzelek z miękkiego, naturalnego włosia.

Róż posiada formułę pudrową, zawiera mikrogranulki, ułatwiające precyzyjną aplikację, zaś mikroskopijne pigmenty nadają skórze zdrowy, naturalny wygląd, w połączeniu z sypkim pudrem nie rzadko 3D. Trzyma się cały dzień, lubi towarzystwo pudru sypkiego, którym omiotłam twarz na zakończenie.



Jeśli chodzi o makijaż ust, po raz drugi zaopatrzyłam się w szminkę ARTISTRY Signature Color w odcieniu Wild Orchid 15; optycznie powiększyła usta, wygładziła i odświeżyła dzięki swojej luksusowej, pielęgnującej formule.



Z najnowszej kolekcji makijażowej marki ARTISTRY najbardziej przypadły mi do gustu cienie do powiek. Polubiłam je za trwałość, piękne kolory, łatwość aplikacji i cudowne opakowanie. Genialnie wyglądają pojedynczo i połączone razem, tworząc subtelny lub odważny look, w zależności od mojego nastroju czy okazji. Paleta jest jeszcze lepsza jakościowo i kolorystycznie niż jej poprzednia wersja.

Jestem zadowolona również z najnowszego różu do policzków. Jego uniwersalny brązowy kolor sprawia, że doskonale sprawdzi się także jako bronzer i cień do powiek. Serdecznie polecam, firma Amway oferuje nam znakomitej jakości kosmetyki. Sprawdźcie przy najbliższej okazji.



Więcej informacji znajdziecie na stronie firmy Amway https://www.amway.pl/uroda/makijaz

17 kwietnia 2016

Jak osiągnąć sukces? Jak być bogatym?

Często w mailach pytacie skąd od tylu lat czerpię "siłę" do pisania bloga, czym dla mnie jest sukces (i bogactwo) i jak go osiągnąć, jak stać się bogatym? Na te ostatnie pytanie najtrudniej jest mi odpowiedzieć, gdyż nie mam własnej firmy, nie pochodzę z bogatej rodziny, nikt nigdy nie dał mi pieniędzy. Odpowiem po prostu w jaki sposób wyobrażam sobie bogatą osobę sukcesu. 

Ile ludzi, tyle definicji sukcesu. Czuję, że istnieje jednak wspólny mianownik - CEL i pozostałe (nazwijmy to) czynności mu towarzyszące. Nie osiągniemy satysfakcji i sukcesu, np. zawodowego męcząc się w znienawidzonej pracy, "dzięki której" spłacimy jedynie podstawowe rachunki i szkoda nam będzie chociażby 100zł na ubranie, nie mówiąc o lepszym jedzeniu.

Należę do osób, które uparcie brną do obranego celu, nawet najmniejszego, wiele razy stawiałam wszystko na jedną kartę, gdyż żywię przekonanie, że kto nie spróbuje ten się nie dowie. Wasze komentarze, wiadomości, spotkania, możliwość poznawania ciekawych ludzi, również testowanie nowych pięknych perfum czy markowych kosmetyków, porównywanie ich z innymi, czytanie o nich, dzielenie się opinią, okazywanie wdzięczności - to wszystko motywuje mnie do pisania bloga, lubię to robić.

Moim zdaniem osoby bogate, ludzie sukcesu robią tylko to, co lubią, ich godzina kosztuje dużo, szanują swój czas i znają jego wartość, nie zajmują się wszystkim naraz, ale robią coś ważnego na już, aby popchnąć życie do przodu. Dla nich każdy dzień musi być najlepszy, wyjątkowy, przepełniony wzniosłą myślą (inspirują innych i szukają inspiracji). Codziennie wyobrażają sobie i zapisują cel lub kilka celów do wykonania w ciągu tygodnia, miesiąca czy roku, myślą pozytywnie o pieniądzach, planują i konsekwentnie realizują skreślając na koniec dnia poszczególne punkty.

Mówi się, że ludzie sukcesu wstają wcześniej od innych, nawet do 5 godzin przed pracą, czytają książki motywacyjne lub poradniki minimum godzinę dziennie i artykułują jak bardzo uwielbiają to robić. Charakteryzuje ich niezachwiana wiara, optymizm, pozytywne nastawienie, są zawsze uśmiechnięci, bo to przyciąga dla nich dobre sytuacje, wpływowych ludzi, kolejne szanse i możliwości. Z pewnością nie boją się podążać za marzeniami, nie oczekują co dadzą im inni tylko co oni mogą dać od siebie, nie narzekają, nie kalkulują, nie zastanawiają się co by było gdyby; kiedy czują impuls - po prostu działają.

Stosują zdrową dietę, wykonują ćwiczenia fizyczne, spacerują, dbają o zdrowie czyli nie jedzą na zapas i przed spaniem, unikają wysokokalorycznych produktów, mają życiowy balans, zawsze znajdują złoty środek i panaceum na całe zło.

Uwierzycie lub nie, ale bogaci ludzie sukcesu okazują światu wdzięczność, dziękują za fenomen zwany życiem, są najlepszą wersją siebie każdego dnia (doszkalają się, pozbywają się złych myśli, przekonań czy złych nawyków) i nigdy nie mają oporów przed zapytaniem o pomoc kogoś bardziej doświadczonego. Ich znajomi mają taką samą pasję, motywują, wspierają; cechuje ich charyzma, dynamizm.

Mają swój styl, dobre nawyki; nie robią zakupów pod wpływem impulsu lub dla poprawy humoru, wolnego czasu nie spędzają na przeglądaniu serwisów społecznościowych, nie zostają w łóżku "jeszcze dwie minutki", nie spóźniają się na umówione spotkanie, nie chwalą się, myślą zawsze dobrze o sobie a ewentualne porażki przyjmują ze spokojem i wytrwale brną do mety.

Pamiętajmy, że życie jest procesem a nie celem, przeżywajmy je, jakiś cel stawiajmy sobie każdego dnia i bądźmy świadomi jaka jest nasza rola w dążeniu do niego, bowiem wyzwania są możliwościami, porażki wzmacniają a zmiany to świadoma strategia działania. Podkreślę jeszcze raz, że nie będziecie szczęśliwi i bogaci gnijąc w znienawidzonej robocie, która niczym cichy zabójca psychicznie wykończy Was do reszty. Dbajmy o siebie, bo nikt inny za nas tego nie zrobi.

12 kwietnia 2016

Allverne krem do twarzy - cera sucha (recenzja)


Filozofia Allverne

"Inspiruje nas natura, z której czerpiemy roślinne ekstrakty i naturalne składniki o potwierdzonej skuteczności. Tworzymy kosmetyki w oparciu o najnowsze osiągnięcia z zakresu kosmetologii i dermatologii. Ważny jest dla nas komfort trzech zmysłów: wzorku, węchu i dotyku".

O filozofii Allverne wspominałam przy recenzowaniu kilku poprzednich produktów, zestawiając ze swoimi przekonaniami, wspominałam o niej również przy opisywaniu mojego ulubionego kosmetyku do  pielęgnacji ciała czyli aksamitnego żelu pod prysznic Lotos / Jaśmin, który pachnie niemal tak samo jak nie istniejące już dziś perfumy Miss Dior Cherie.


Nauka & Natura

Tematem recenzji jest intensywnie łagodzący krem do twarzy Allverne z serii Science & Nature przeznaczony do stosowania na dzień i na noc, o fizjologicznym pH. Niniejszy produkt odpowiada na najważniejsze potrzeby cery suchej i bardzo suchej, delikatnej, wrażliwej, ze skłonnością do alergii. Odpowiedni również dla osób, które chcą zapobiec powstawaniu zmarszczek.


Opakowanie

Krem znajduje się w 50ml plastikowej buteleczce z dozownikiem, co ułatwia aplikację, ale nie widzimy, ile jeszcze pozostało produktu.

Konsystencja jest biała, aksamitna, odświeżająca, szybko się wchłania, ale ma tendencję do "zastygania" dając "w dotyku" delikatne pudrowe wykończenie. Dobrze nawilża, natłuszcza, tworzy / uszczelnia naturalną barierę ochronną, nie pozostawiając uczucia lepkości przez co nadaje się również pod podkład.

Zapach jest subtelny, świeży, po aplikacji zanika. Kartonikowe opakowanie zawiera wiele przydatnych informacji dotyczących składników, działania i stosowania kremu; również w języku angielskim, zaś wnętrze kryje w sobie podziękowania Allverne za wybór kosmetyku do codziennej pielęgnacji.


Składniki aktywne

Krem zawiera kompleks lipidowy odpowiadający za działanie przeciwzapalne bowiem jest bogaty w kwas linolowy i fitosterole. Kojącym składnikiem nowej generacji jest tetrapeptyd, straszny w swojej nazwie, ale zmniejszający wrażliwość i zwiększający próg tolerancji skóry. Pozostałe istotne ingredienty to ceramidy, allantoina, pantenol, nawilżająca witamina E, oleje roślinne regenerujące: migdałowy, awokado, morelowy, arganowy, bawełniany oraz masło karite.


Działanie

Rozpoczynając stosowanie "niebieskiego" kremu Allverne chciałam przede wszystkim, aby zlikwidował oznaki zmęczenia i stresu, które przez intensywną pracę i bezsenność w ciągu dwóch miesięcy stały się moim największym kosmetycznym "problemem". Opuchnięta twarz, pozbawiona energii, szary koloryt skóry, która w niektórych miejscach była szorstka, z widocznym atopowym zapaleniem skóry.

Nie przypuszczałam, że skoro jest dedykowany skórze delikatnej i wrażliwej czyli ma przede wszystkim łagodzić, przyczyni się do optycznej poprawy mojego wyglądu, wierzyłam jednak, że znakomicie nawilży i zregeneruje skórę. Opakowanie starczyło mi na dwa miesiące, używałam zgodnie z podpowiedzią producenta - rano i wieczorem, natomiast pierwsze efekty uzyskałam po około trzech tygodniach.

Muszę przyznać, że krem od Allverne wyciszył moją skórę; opuchnięcia i szorstkość zostały zniwelowane; odkrył przede mną cerę pełną blasku, świeżą, wypoczętą, wygładzoną (myślę, że zawartość najprostszych składników, tzn. łagodzącego pantenolu, alantoiny i witaminy E grała pierwsze skrzypce). Na tym polega według mnie jego doskonałość, wyjątkowość, uniwersalność, prostota, skuteczność. Zapewne ważny okaże się dla Was również fakt, że nie zapchał porów skóry, nie miałam potrzeby ponownego smarowania się, bo skutecznie zapobiegał ucieczce wody z naskórka.


Jestem skłonna już teraz zaliczyć go do ulubionych wiosennych kremów również za to, że nie wałkował się, dobrze korespondował z pudrem lub podkładem, skóra po kilku godzinach nie łuszczyła się, zaczerpnęła z niego wszystko co najlepsze a efekt wizualny nie był jednorazowy. Pobudził komórki skóry do intensywnej odnowy, przywrócił sprężystość, zrewitalizował i przeciwdziałał podrażnieniom. Jest naprawdę fajny i wygodny w użytkowaniu.


Myślę, że osobom chcącym "zdjąć napięcie" z twarzy, zregenerować ją, nawilżyć oraz zapobiec powstawaniu zmarszczek w przyszłości, opisywany krem bardziej przypadnie do gustu aniżeli chcącym niwelować już powstałe zmarszczki, choć o poprawę jędrności skutecznie on zadba.

Polecam zajrzeć na oficjalną stronę www.allverne.pl oraz przeczytać inne recenzje na moim blogu dotyczące kosmetyków Allverne.

Skład INCI

Podsumowanie:

- doskonałość jego polega na umiejętności nawilżenia, wyciszenia i zregenerowania skóry z uwzględnieniem zapobiegawczego działania przeciwzmarszczkowego

- bogactwo składników naturalnego pochodzenia

- wygodne opakowanie z higieniczną pompką

- delikatna konsystencja

- szybko się wchłania i jest idealny po podkład

- więcej informacji na www.allverne.pl www.sklep.allverne.pl


03 kwietnia 2016

SZAMPON W KREMIE zalety i wady

Mycie włosów bardzo szybko staje się czynnością rutynową, jak mycie zębów. Producenci prześcigają się w oferowaniu nam różnych szamponów - tradycyjnych i suchych (zwanych Minipoo). Pieniący się i mocno pachnący ma dużo zalet - to niezaprzeczalny fakt. Z drugiej strony.. chcemy być EKO a przede wszystkim chcemy stosować jak najzdrowsze kosmetyki więc poszukujemy innych rozwiązań. Ostatnio stały się modne szampony w kremie. Jak działają? Czy warto ich używać? Jakie mają zalety i wady?

Zapytałam kilka osób w różnym wieku o wrażenia po zastosowaniu szamponu w kremie, sama użyłam kilku z różnych marek, efekt w przypadku moich włosów zawsze był taki sam.


NOWATORSKI WYNALAZEK HITEM W USA

Nowatorski sposób mycia włosów wywodzi się z USA. Określenie NO poo (stosowane zamiennie z LOW poo) pochodzi od No Shampoo (czyli bez szamponu; szamponowi mówimy nie) i polecany jest do każdego rodzaju włosów, jednak z uwagi na dużą zawartość składników pochodzenia naturalnego poleca się go głównie osobom o suchej lub wrażliwej skórze głowy. Pierwsze wrażenie podczas zakupu zawsze jest pozytywne, taki kosmetyk pięknie pachnie i obiecuje zdrową pielęgnację.

Andżelika (16) - Pokochałam szampon w kremie od pierwszej chwili. Mogę pochwalić się koleżankom, że mam coś innego na łazienkowej półce. Mam zdrowe włosy, używam różnych szamponów i ten w kremie zastępuje mi wówczas maskę lub odżywkę. Chcę być EKO dla siebie.


TRADYCYJNY SPOSÓB UŻYCIA

Szampon w kremie ma niepieniącą się, gęstą formułę, przez co przypomina odżywkę lub mleczko do ciała i od pierwszej chwili po aplikacji może potęgować wrażenie niewystarczająco umytych lub mocno przetłuszczonych włosów. To czasem mylne wrażenie powoduje, że jakby nieświadomie nakładamy go coraz więcej i więcej przez co nie jest wydajny. Tak naprawdę wystarczy nałożyć go odrobinę na wilgotne włosy (uprzednio rozrobić z ciepłą wodą) od nasady aż po same końce i masować skórę / włosy przynajmniej dwie minuty.

STOP SLS-om!

Dlaczego się nie pieni? Nie zawiera SLSów czyli tanich, pieniących się detergentów, które mogą pozbawić skórę naturalnej, ochronnej bariery lipidowej, tym samym podnosząc ryzyko wystąpienia podrażnień. Należy podkreślić, że szampon w kremie nie zawiera również silikonów, barwników; działa łagodnie na skórę głowy i dobrze oczyszcza włosy, dzięki czemu śmiało można polecać go do codziennego stosowania.

Marian (38) - Absolutnie nie wyobrażam sobie, żeby szampon do włosów nie pienił się. Musiałem dwa razy umyć tym w kremie, bo miałem wrażenie tłustych, brudnych włosów. Może jest to nowatorstwo, ale ja nie mam czasu na takie bajery.


Przykładowe składniki, które używane są do produkcji szamponu w kremie to: roślinna gliceryna, pantenol, emolienty, łagodne niejonowe detergenty, olej sojowy, masło shea, ochronny wyciąg z głogu, lanolina, olej rycynowy, melisa, mocznik, rozmaryn, palczatka wełniasta.

ZAPACH

Zapach szamponu w kremie niczym sie nie różni od tradycyjnych. W zależności od użytych substancji może pachnieć zarówno świeżo jak i słodko, aczkolwiek krótko utrzymuje się na włosach.

Katarzyna (30) - Używam od kilku miesięcy szamponów w kremie różnych marek. Zapach każdego z nich nie utrzymuje się na moich włosach nawet godziny, w połączeniu z zapachem mojej skóry przybiera aromat dziecięcej zasypki. Mimo wszystko lubię go używać, poza tym mam atopowe zapalenie skóry i dodatkowo nie wywołuje podrażnień.

MATOWY EFEKT?

Jest ciekawą alternatywą dla dziecięcych szamponów, które mocno plączą włosy. Dzięki natłuszczającej konsystencji włosy łatwo się rozczesują, stają się miękkie, łatwe do ułożenia, są odporne na szkodliwe działanie czynników zewnętrznych, fryzura o dwa dni dłużej zachowuje świeżość. Faktycznie są odżywione, optycznie zdrowsze, bywają obciążone (wrażenie skorupy na włosach a przy włosach wypadających wrażenie wzmożonego wypadania). Trzeba przyznać, iż doskonale wygładza fryzurę, lekko prostuje, niweluje efekt "siana" na głowie.

Uwaga! Choć szampon w kremie skutecznie radzi sobie z usuwaniem wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń (lakiery utrwalające, pasty i żele modelujące) ma tendencję do szybkiego zmywania farby koloryzującej, matowienia włosów (przypruszania subtelnym białym nalotem, podobnie jak suche szampony), wobec czego nie dodaje blasku ani nie podkreśla koloru.

Marta (25) - Czasem nie mam pomysłu na zmianę fryzury. Sięgam wtedy po sprawdzony szampon w kremie, który wyprostuje mi włosy, zmatuje (bo to jest szalenie na topie) i nie muszę sie martwić, że jutro będę miała siano zamiast włosów.


NIE EKONOMICZNY

Najlepiej sprawdza się na włosach krótkich i do ramion, jest bowiem trudny i czasochłonny do spłukania zwłaszcza po nałożeniu sporej porcji. Zazwyczaj pojemność opakowania wynosi 200ml i kosztuje nawet ponad 20zł więc przy codziennym stosowaniu przy bardzo długich włosach nie jest to zbyt opłacalny zakup, poza tym zużyjemy więcej wody.

Jak widzicie, szampon w kremie posiada tyle zalet co i wad. Jeśli zależy Wam na intensywnym nawilżeniu, łatwym rozczesywaniu, wygładzeniu i... zmatowieniu włosów, no i podobnie jak  Andżelika, chcecie "być EKO dla siebie" i uciec od chemikaliów - sięgnijcie po tę innowacyjną propozycję, zaś jeśli nie macie przekonania co do właściwości oczyszczających - pozostaje zaufać własnym przyzwyczajeniom. Używacie szamponu w kremie? Jakie jest Wasze zdanie?

02 kwietnia 2016

Maseczka w płacie Artistry Hydra-V by Amway (recenzja)


POTRZEBA Szczerze powiedziawszy stać by mnie było na pójście do kosmetyczki chociażby raz w miesiącu, ale zwyczajnie nie mam na to czasu, bo jeszcze więcej pracuję niż w poprzedniej firmie. A praca to przecież nasz drugi dom, zabiera mnóstwo czasu, łącznie z dojazdami, wobec czego po powrocie marzę o wypoczynku w domowym zaciszu.

Z pomocą ponownie przychodzi do mnie amerykańska marka ARTISTRY i serwuje relaks z dbaniem o urodę w jednym -  nawilżającą maseczkę do twarzy z serii HYDRA-V. Na blogu recenzowałam już dla Was tonik z tej linii, zajrzyjcie do archiwum. Uwielbiam kosmetyki firmy Amway, zaczęłam używać ich w latach 90tych, z wielką radością wyczekuję kolejnych nowości.


OPAKOWANIE Niebieskie kartonikowe opakowanie kryje w sobie 5 jednorazowych, gabarytowo dosyć dużych maseczek do twarzy wykonanych z mikrofibry, solidnie nasączonych przyjemnie pachnącym (rześko) serum nawilżającym. Taki rodzaj maseczek jest dla mnie nowością, na forach internetowych coraz więcej osób deklaruje chęć użycia takowej lub już używa, co staje się modne. Łatwość stosowania połączona ze specjalną formułą (składniki wymieniam niżej) to nowy trend w dziedzinie nawilżania skóry. W opakowaniu znajduje się ulotka w języku polskim.


Każda maseczka zapakowana jest oddzielnie; stosujemy w zależności od potrzeby. Wycięto w niej otwory na oczy, nos i usta. Trzeba ją delikatnie a zarazem szybko wyjmować, aby się nie skleiła a serum nie spłynęło, od razu nakładać na uprzednio oczyszczoną skórę. Warto poprosić bliską osobę, aby pomogła w aplikacji. Spokojnie leżąc (a przy tym oczywiście relaksując się) będziemy mieli pewność, że tkanina nie zsunie się z twarzy a płyn nie dostanie się do oczu.





SKŁADNIKI AKTYWNE W jednym płacie maseczki HYDRA-V zawarto 30g silnie skoncentrowanej esencji nawilżającej, w której znajduje się kwas hialuronowy (zwany "magnesem wilgoci") i liposomy ARTISTRY HYDRA-V na bazie wody z fiordów norweskich.

Inne istotne składniki, niektóre mniej znane w Polsce to odbudowująca arginina, gliceryna, ekstrakt z konwalnika japońskiego, soliród stymulujący produkcję mocznika w skórze, mocznik, algi, zmiękczający olejek rycynowy.


SPOSÓB UŻYCIA Moim zdaniem dobrze dobrana maseczka to obowiązek w codziennej pielęgnacji twarzy. Przy stosowaniu omawianego typu nie musimy martwić się, że zastygnie na skórze, przybierając postać trudnej do usunięcia skorupy.

Sposób użycia jest bardzo prosty. Po otwarciu saszetki i wyjęciu produktu, usuń małą siateczkę znajdującą się po wewnętrznej stronie maseczki, następnie nałóż na skórę stroną bez siateczki i dopasuj maseczkę w sposób, który zapewni jej najlepsze ułożenie. Kolejnym krokiem jest usunięcie grubszej siateczki. Po 20 minutach poleca się zastosowanie ulubionego programu pielęgnacyjnego.

Uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby potrzymać ją co najmniej 10 minut dłużej, skóra nie przyzwyczaja się do składników, czerpie z nich to, co najlepsze. Na koniec wyciskałam z płata pozostały jeszcze płyn i wklepywałam delikatnie w drobne linie.


DZIAŁANIE I EFEKT Maseczka ARTISTRY HYDRA-V działa błyskawicznie, zapewniając mojej skórze odpowiedni poziom nawilżenia (efekt utrzymuje się nawet do 8 godzin), zdrowy wygląd i komfort. Skóra pod wpływem aktywnych składników stała się elastyczna, miękka, delikatna, promienna, jaśniejsza, taka dotleniona i dosłownie odstresowana;  niewielkie zaczerwienienia zostały wyciszone, obrzęk zmniejszony.

Podczas wspomnianych 20 minut maseczka była chłodna, co potęgowało efekt odświeżenia, z każdą kolejną minutą czułam jak skóra się napina. Płat maseczki nie miał tendencji do dziurawienia się, ale przy powolnej aplikacji czasem się sklejał, trzeba było nakładać ją energicznie. Ale nie uważam tego za wadę. Ważne, że wszystkie składniki tkanina równo rozprowadzała na skórze. Zniwelowała uczucie ściągnięcia i wypełniła na zewnątrz drobne zmarszczki spowodowane wysuszeniem skóry, chroniąc ją przed ponowną utratą wody.


Maseczkę HYDRA-V zapisuję na liście produktów luksusowych i korzystnie wpływających na moją skórę. Uważam, że po ciężkiej pracy lub nieprzespanej nocy skóra zasługuje na takie ekspresowe "doładowanie". Maseczka jest niesamowicie wygodna w życiu, przydatna również w podróży a co najważniejsze daje szybki i długotrwały rezultat, tak pożądany w aktywnym i niekoniecznie zdrowym trybie życia jaki prowadzimy. Czułam się jakbym korzystała z profesjonalnego zabiegu w SPA, daje relaks i odprężenie z dbałością o urodę.

Bardzo ją polubiłam, polecam Wam poznać jej dobroczynne właściwości i przekonać się na własnej skórze jak szybko potrafi dostarczyć cennych składników, zrelaksować i poprawić nastrój. Warto podarować takie maseczki na prezent, opakowanie przyciąga uwagę; będą świetną alternatywą dla tradycyjnych kremów czy nietrafionych perfum. Nie ważne, że będziecie wyglądać w niej zabawnie - będziecie dbać o siebie.

Zachęcam do zapoznania się z całą ofertą produktową z serii HYDRA-V, zaopatrzyć się w pełny program pielęgnacyjny dopasowany do danego rodzaju cery i cieszyć się pięknym rezultatem.

PODSUMOWANIE:

- maseczka ARTISTRY HYDRA-V natychmiastowo nawilża, wygładza, zmiękcza skórę

- silnie działająca formuła o właściwościach zatrzymujących wilgoć sprawia, że skóra zyskuje zdrowy wygląd

- chłodzi, odświeża, napina, promuje niezrównanie jedwabiście gładką cerę na długo

- odbudowuje, wzmacnia naturalne funkcje obronne skóry, eliminuje oznaki stresu

- każda maseczka zapakowana jest oddzielnie i solidnie nasączona esencją nawilżającą

- pozostawia przyjemny chłód i dodaje energii

- polecana do każdego rodzaju cery, przywracając równowagę i zadbany wygląd

- wszelkie informacje nt. serii HYDRA-V marki ARTISTRY znajdziecie na oficjalnej stronie www.amway.pl

15 marca 2016

Perfumy Yves Rocher Naturelle Osmanthus (recenzja)



MOJA HISTORIA ZWIĄZANA Z YVES ROCHER

W roku 2010 używałam wody toaletowej Pur Desir de Lilas - cudownego zapachu wiosennego bzu, emanującego urokliwą słodyczą i ciepłem. Zapach ukryto w zgrabnym, fioletowym, matowym flakonie, przypominającym kwiat. Wtedy starałam się o etat w atelier Yves Rocher w Warszawie, ale na próżno. Dopiero za piątym podejściem, po sześciu latach zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną i przyjęta do pracy na okres próbny. Poznałam nowości zapachowe i szybko znalazłam swoich ulubieńców, jednym z nich jest woda toaletowa Naturelle Osmanthus. Także kochani, trochę historii jest. Niniejszą recenzję dedykuję mojej koleżance z pracy - Nince, która również uwielbia te perfumy. Zachęcam do odwiedzin w warszawskiej Arkadii.



O historii francuskiej firmy Yves Rocher przeczytacie na stronie oficjalnej www.yves-rocher.pl. Podpowiem tylko, że pierwszy butik kosmetyczny w Polsce powstał w 1991 roku przy ul. Chmielnej w Warszawie i stanowił prawdziwy powiew luksusu dla Polek.



CIEKAWY FLAKON

Szklany, dosyć masywny aczkolwiek wygodny w użytkowaniu flakon Naturelle Osmanthus przyciągnął mój wzrok od pierwszych chwil, ma gładką fakturę z drobnymi wtłoczeniami załamującymi światło i kształt przypominający liść, ale to ciekawa kolorystyka ombre (przenikanie się kolorów zielonego, żółtego i pomarańczowego) najbardziej zachęca do przetestowania zapachu, by przekonać się na ile kolory buteleczki zgrane są z charakterem pachnidła. Myślę, że te barwy odpowiadają nutom zapachowym, choć ja bym porównała je z porami roku (wiosną, latem i jesienią). Cień, jaki daje buteleczka na zrobionych przeze mnie zdjęciach kojarzę z morską roślinnością.


SKŁADNIKI ZAPACHOWE

Twórcą Naturelle Osmanthus jest światowej sławy perfumiarz Michel Girard. Chciał stworzyć kompilację świeżych składników, wobec czego zawarł w niej olejek eteryczny z cytryny, absolut jaśminu sambac, absolut osmanthusa oraz olejek eteryczny z cedru. Na opakowaniu zawarto myśl perfumiarza, który ukazuje przed nami kompozycję totalnie świeżą dopełnioną subtelną zmysłowością, w tle wyczuwalną spokojną kwiatowo - owocową słodyczą.


CHARAKTER ZAPACHU

Niebywałą zaletą opisywanej wody jest jej lekkość, dynamizm i świeżość, przez co staje się propozycją uniwersalną, na każdą okazję, na każdą porę roku. Orzeźwiająca i dodająca ostrości nuta cytryny pięknie rozwija się w cieplejszych warunkach, stanowi żywiołowy duet z tytułowym osmantusem, którego aromat przywołuje zapach dojrzałych, soczystych brzoskwiń i moreli. Kwiaty Osmantusa stosunkowo rzadko stosowane są w przemyśle perfumiarskim ze względu na swoją rzadkość i kruchość. Absolut upajającego jaśminu sambac dodaje gładkości i spokoju dla Naturelle Osmanthus, zaś drzewo cedrowe owija całość balsamiczną, kojącą wonią.


REKOMENDACJA

Jeśli lubicie zwiewne, lekkie, ujmujące cytrusowo - kwiatowym charakterem kompozycje i potraficie wprowadzać się w szczęśliwy stan fantazjowania to sięgnijcie po Naturelle Osmanthus z Yves Rocher bez zastanowienia. Jest niczym wonne marzenie, w którym nie ma miejsca na gorzkie zmartwienia. W owym zapachu świeżość stapia się z ciepłem, słodycz z goryczką, zaś delikatność staje się intrygującym zakończeniem.

14 marca 2016

Kryształki do kąpieli Kneipp (recenzja)

Kryształki do kąpieli Kneipp

Od niemal roku stosuję relaksujące kryształki do kąpieli od Kneipp. Dedykowane są do pielęgnacji całego ciała, w nowym mieszkaniu nie mam wanny, zatem stosuję je do stóp lub przed wykonaniem manicure. Dotychczas najczęściej wybierałam zapach melisy Totalny relaks (w niebieskim opakowaniu), tym razem, kierując się intuicją  sięgnęłam po kolejne trzy propozycje, tj. Radosna chwila relaksu, Źródło młodości, Prowansalskie sny lawendowe. Poznajcie mojego faworyta.

Potrzeba relaksu

Żyję w biegu, ciągle pracuję, od świtu do nocy, każdy dzień wygląda niemal tak samo, tj. dom - praca, praca - dom. Wydawałoby się, że nie mam czasu dla siebie, jednakże postanowiłam wygospodarować dziennie te 15 minut tylko dla siebie i moich przyzwyczajeń, zachcianek i ważnych potrzeb czyli relaksu i kontemplacji, bycia sam na sam ze sobą.



Opakowanie

Każda saszetka zawiera 60g produktu, starcza mi na maksimum 6 razy (do stóp), zaś do wanny (jak sugeruje producent) wsypujemy całość. Chciałabym, aby w przyszłości firma Kneipp zmieniła opakowanie na niezbyt duże, ale szklane, wtedy widać byłoby jakiego koloru jest zawartość. Czas pokaże, póki co saszetki mi wystarczają, zapach nie wietrzeje a kryształki nie blakną. Woda zostaje zabarwiona, ale nie barwi skóry. Zdecydowanie wolę niniejszy kosmetyk aniżeli sztuczne musujące pastylki pełne chemikaliów.

Pochodzenie

Bazę kryształów od Kneipp stanowi naturalnie czysta, unikalna sól termalna z Saliny Luisenhall, jedynej pozostałej (w Europie) warzelni panwiowej (zakład przemysłowy produkujący sól warzoną). Solanka wydobywana jest na powierzchnię z głębokości ponad 460 metrów, zaś sól pozyskiwana jest w ramach kilkusetletniego tradycyjnego procesu polegającego na odparowaniu wody morskiej umieszczonej w panwiach. Jest wolna od negatywnych wpływów środowiska i nie zawiera chemicznych dodatków. Kneipp podkreśla, że kryształki solanki termalnej mają karbowaną strukturę, co daje wyjątkowo skuteczne wchłanianie naturalnych olejków eterycznych, bez dodatków chemicznych. Warto dodać, że sól termalna jest bogata w minerały i mikroelementy korzystnie wpływające na kondycję skóry.



Zalety i działanie

Muszę Wam się do czegoś przyznać. Uwielbiam po ciężkim dniu w pracy (pracuję na stojąco) zanurzyć obolałe i spuchnięte stópki w ciepłej wodzie wzbogaconej o tę wartościową sól, której każdorazowo towarzyszy zdecydowany i intensywny zapach dzięki dodatkom olejków eterycznych, które mają zbawienny wpływ na ciało, psychikę, nastrój, działają odprężająco, kojąco, regenerują siły, przywracając witalność. Tak niewiele potrzeba, aby właśnie wtedy docenić to, że żyjemy, jesteśmy na tym świecie, oddychamy, potrafimy się wyciszyć i podziękować z wdzięcznością za tę chwilę.



Inne przeznaczenie produktu?

Czasem zdarza mi się rozgnieść w palcach trochę kryształków (na palcach pozostaje subtelnie nawilżający film, mocniejsze rozgniatanie brudzi skórę) i lekko natrzeć miejsca, w których zazwyczaj się perfumuję (kark, miejsca za uszami). Pod wpływem ciepła skóry czuję przyjemny zapach. Co ciekawe, odrobinę kryształków wsypuję do małych szklanych naczyń i rozstawiam w różnych miejscach, piękny zapach momentalnie odświeża nawet duże mieszkanie, również maskuje dym z papierosów.


Totalny relaks - Melisa

Pamiętacie jak recenzowałam olejek kąpielowy Totalny relaks? Aby wzmocnić działanie wsypuję odrobinę kryształków i cieszę się zapachem dłużej, zawierają bowiem olejek eteryczny z melisy indyjskiej i ekstrakt z melisy cytrynowej. Intensywny gorzkawo - pudrowy aromat doskonale odgania zmęczenie, dodaje energii, pobudza do działania. Woda nabiera przyjemnego dla oka, morskiego koloru.


Radosna chwila relaksu - Czerwony mak i konopie

Jak wyobrażacie sobie wesoły zapach? Świeży, nastrojowy, kremowy i pudrowy na zmianę, trochę orientalny i tajemniczy, hipnotyzujący - taki jest właśnie aromat kryształków Radosna chwila relaksu zawierających naturalne olejki z czerwonego maku i konopi. Odprężają duszę po całym dniu stresów. Woda nabiera bordowo - fioletowego koloru.


Prowansalskie sny lawendowe - Lawenda

Ta propozycja Kneipp zawierająca kompozycję soli solankowej z naturalnym olejkiem eterycznym lawendowym pozwala w wyobraźni oddalić się od trosk codziennego dnia, obowiązków, które nie zawsze przynoszą zadowolenie. Daje nam możliwość odetchnięcia śródziemnomorskim klimatem i chociaż na chwilę można bezkarnie oddać się marzeniom, przenosząc się w magiczną podróż do urokliwych krajobrazów Prowansji. Aromat lawendy zna niemal każdy. Lawenda od Kneipp kojarzy się z czystością, jest chłodna, nieco miętowa, relaksująca i kojąca zmysły. Woda nabiera fioletowego koloru.



Źródło młodości - Granat i olejek amarantowy

Mój absolutny faworyt pod względem zapachu i skuteczności. Kryształki Kneipp Źródło młodości zawierają wysokowartościowy ekstrakt granatu i naturalne olejki eteryczne. Zapach jest konkretny, bo pikantny, świeży, pobudzający (czujemy akord niedojrzałego granatu połączonego z amarantusem), a w dalszej fazie, kiedy temperatura wody słabnie - słodki (dojrzały granat) i wyciszający, rozpieszczający zmysły. Pielęgnujący olejek amarantowy zapewnia gładkie, nawilżone i miękkie odczucie skóry, nie czuję natychmiastowej potrzeby nakładania kremu do stóp, choć z przyzwyczajenia zawsze to robię. Żaden z wyżej omówionych wariantów kryształków Kneipp nie przynosi mojej skórze stóp tak mocnego ukojenia, cudownego zapachu, porządnego odświeżenia niż Źródło młodości - Granat i olejek amarantowy. Woda nabiera różowo - czerwonego koloru.

Przykładowy skład produktu

Sodium Chloride, Polysorbate 20, Linalool, Parfum (Fragrance), Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Lavandula Hybrida Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Extract, Lavandula Latifolia (Lavender) Oil, Lavandula Hybrida Extract, Camphor, Limonene, Sodium Carbonate, Sodium Methyl Oleoyl Taurate, Aqua (Water), Tocopherol, CI 28440.

Rekomendacja

Jestem tutaj po to, aby powiedzieć Wam w twarz, znajdźcie codziennie chwilę tylko dla siebie i rozkoszujcie się wspaniałymi zapachami naturalnych kryształków do kąpieli od Kneipp, bo nikt Wam nie zwróci tych pozytywnych momentów, jeżeli ich odpowiednio nie wykorzystacie. Aktywizujcie swoje ciało i duszę dla nowych sił witalnych.

Polecam serdecznie niniejsze produkty Kneipp, gdyż przekonałam się na własnej skórze o mocy jaką mi dają. Może brzmi to kolokwialnie, ale ja potrafię się rozkoszować chwilą i jestem zwolenniczką filozofii "tu i teraz". Więcej informacji o kosmetykach Kneipp znajdziecie na stronie oficjalnej www.kneipp.pl

Podsumowanie

- na polskim rynku dostępne są cztery warianty zapachowe kryształków do kąpieli Kneipp, tj. Totalny relaks (Melisa), Radosna chwila relaksu (Czerwony mak i konopie), Prowansalskie sny lawendowe (Lawenda), Źródło młodości (Granat i olejek amarantowy)

- niniejszy kosmetyk zawiera tylko naturalne składniki

- intensywne, sugestywne zapachy o właściwościach odprężających lub pobudzających (w zależności od wariantu zapachowego)

- saszetka wystarcza na jedną kąpiel w wannie, na 6 razy do kąpieli stóp

- prosty sposób użytkowania: wsypać kryształki do wanny / miski z ciepłą wodą o temperaturze około 36 - 38 stopni Celsjusza i rozpuścić je całkowicie. Optymalny czas kąpieli to 15 - 20 minut

- więcej informacji na www.kneipp.pl

Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024