SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

Madame Perfumella Blog o perfumach i kosmetykach 2024

12 czerwca 2017

Poddałam się autohipnozie Czy poczułam jakiś zapach?

Przyszedł taki moment w moim życiu, że nikt nie znał odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań związanych z karierą, byciem lubianą i byciem gwiazdą. Nawet nie próbowano mi pomóc, twierdzono, że to nie jest istotą życia.


Oczywiście to prawda, najbardziej liczy się zdrowie, ale drążyłam temat tygodniami, nie dawało mi to spokoju, w końcu dotyczyło mnie. Nawet karty Tarota nie ujawniły chociażby najmniejszej wskazówki, a po nie człowiek ponoć sięga w desperacji. Zawsze jednak podkreślałam wolność, niezależność w karierze, lecz myślałam, że aby to osiągnąć trzeba zostać gwiazdą i być lubianą. Tylko jak temu wszystkiemu podołać?

Autohipnoza nie boli


Pewnego dnia przypomniał mi się artykuł o autohipnozie i pisaniu automatycznym. Chcę teraz żebyście najpierw przeczytali definicję autohipnozy i pisma automatycznego, o przeciwwskazaniach do wykonania, ewentualnym niebezpieczeństwie, to będziecie mieli już wiedzę o co w tym chodzi, bo w tym wpisie opowiem o uczuciach i wnioskach. Ludzie generalnie w to nie wierzą, nie interesuje ich to, nie widzą powodów do praktykowania tego. Może po lekturze strony o nagraniach hipnotycznych niektórzy z Was zmienią zdanie. Zresztą wszystko robimy na własną odpowiedzialność.



Źródło foto: strefatajemnic.onet.pl

Po krótkim namyśle postanowiłam spróbować, nie miałam nic do stracenia, nic mnie to nie kosztowało, marzyłam o głębokim relaksie, dosłownym oderwaniu się od rzeczywistości. Przeszukałam internet w celu znalezienia hipnotyzujacych nagrań z głosem i dyrektywami co robić. Kiedy znalazłam odpowiednie nagranie, założyłam słuchawki (aby nie słyszeć ewentualnych głosów mogących coś namieszać), wzięłam do ręki zeszyt w sztywnej oprawie i ołówek, zamknęłam oczy i zaczęłam słuchać nagrania (byłam sama w domu).

Najważniejsze jest CHCIEĆ


Najważniejsze żeby naprawdę tego chcieć, otoczyć się spokojem, wyłączyć gonitwę myśli - wyłączyć siebie, skupić się na wydawanych poleceniach, podążać za podświadomością. Na samym końcu hipnozy, po odliczaniu, kiedy zadawałam jedno, klarowne, konkretne pytanie w myślach, moja dłoń sama zaczęła pisać, nie miałam na to wpływu, drżała i była ciężka w momencie odpowiedzi, jakby ktoś mną sterował, natomiast w głowie słyszałam swój głos - pytanie w myślach a zaraz po nim, nieco głębszy, nieco cichszy - pochodzący od podświadomości, będący odpowiedzią. Moment pisania właściwego wyrazu za każdym razem był krótki, odpowiedzi też, zawierające jedno słowo.


Źródło foto: strefatajemnic.onet.pl

Jedno pytanie - jedna odpowiedź


Psychologiem nie jestem, ale odpowiedzi uzyskane tą drogą uspokoiły mnie i nakierowały jak działać. Zrobiłam to 3 razy, na każdą sesję jedno pytanie. Do pytania "jak stać się gwiazdą?" otrzymałam odpowiedź "nie wiem", do pytania "co zrobić, żeby ludzie mnie lubili?" podświadomość powiedziała "kochać", zaś na pytanie "jaka powinna być moja kariera?" odrzekła "wolność". Czyli wszystko jasne, wolność = niezależność i dlatego, np. prowadzę zbiórkę na perfumerię marzeń, wierzę w swój cel i osiągnięcie go uzbrajając się w cierpliwość.

Co w tym jest pięknego?


Najpiękniejsze w tych seansach było totalne zrelaksowanie się, przyjemność podobna do orgazmu a bym to nazwała orgazmem dla mózgu, szybkość i trafność udzielonej odpowiedzi. To nie było potwierdzenie moich racji a ujawnienie prawdy, którą rzeczywistość maskowała, zaprogramowałam się na jeszcze większe działanie ku wartościom. Pojękiwałam, wzdychałam, tak było mi dobrze, jakby "wszystko jedno", lecz nie mogłam wypowiedzieć słowa - odpowiedzi, jakbym miała zszyte usta. Mając zamknięte oczy (byłam jakby w stanie STAND BY) nie widziałam ciemności a szarość i delikatne błyskanie, jakby ktoś z oddali w szybkim tempie robił zdjęcia. 


Zapachy w autohipnozie


Nie czułam żadnego zapachu panującego w pokoju, np. niedawno zaparzonej zielonej herbaty, ani użytych wyrazistych perfum, ani zapachu pochodzącego z wyobrażania sobie jak może pachnieć sława, sukces, wolność, sympatia.

Byłam zdziwiona, że nie czułam chociażby zapachu skóry dłoni, kiedy opuszkami palców dotykałam twarzy. Inaczej było, kiedy nocą wchodziłam w stany OOBE, tam wszystko było na odwrót czyli to co pachniało pięknie było zgniłe, zaś to, co stare i śmierdzące pachniało ładnie.


Źródło foto: strefatajemnic.onet.pl

Legalny darmowy narkotyk


Autohipnoza i pismo automatyczne działają jak narkotyk, ode mnie zależy, czy poddam się temu ponownie czy dam sobie spokój na jakiś czas. Jeśli w przyszłości pojawi się powód, aby podświadomości zapytać, zrobię to bez wahania, bo czuję, że tam otrzymam natychmiastową, prawdziwą, właściwą odpowiedź i podpowiedź do podejmowania dalszego działania, nikt nie będzie śmiać się i negować moich pomysłów.

Przy następnej okazji postaram się zwrócić uwagę na zapach. Tyle mówi się o motywacji: "wszystko zaczyna się w głowie", "pomyśl a będzie ci dane" - niestety / stety, ale to prawda.


Jakie są Wasze sposoby na relaksowanie się? Jakie macie sprawdzone metody na rozwiązywanie błahych i poważnych problemów? Czy stosowaliście na sobie autohipnozę i pismo automatyczne?



11 czerwca 2017

Pielęgnacja dłoni kosmetykami G & H Amway Krem do rąk

Stanisław J. Lec mawiał "Wszystko jest w rękach człowieka, dlatego należy je często myć".

Dłonie powinniśmy myć nie tylko ze względu na ich estetykę, nawet pozornie czyste mogą być siedliskiem bakterii, powodujących rozprzestrzenianie się groźnych infekcji. Zadbane i pachnące ręce to podstawa w pielęgnacji ciała, ale nie każdy o tym pamięta.


Firma Amway promuje higieniczny i  zdrowy tryb życia, oferując nam dwa warianty do mycia rąk z linii G&H PROTECT+, tj. mydło w kostce (także idealne do ciała) i skoncentrowane mydło w płynie, zaś na zakończenie pielęgnacji proponuje odżywczo - regenerujący krem G&H NOURISH+. Jednym z pierwszych kosmetyków z Amway jaki w ogóle użyłam było mydło w kostce i żel do mycia rąk (lata 90te), dlatego z wielką chęcią przetestowałam odświeżone wersje obu produktów.




Mydło w kostce z linii G&H PROTECT+ wzbogacono unikalnym kompleksem składników naturalnych i roślinnych (wyciąg z białej herbaty, naturalne minerały, wyciąg z czarnej borówki), których podstawowym celem jest dokładne oczyszczanie i ochrona delikatnej skóry dłoni. Charakteryzuje się znakomitą wydajnością (150g), dobrze się pieni, łatwo spłukuje, przyjemnie odświeża, nie powoduje u mnie uczulenia, jest łagodne, chroni naturalną barierę wilgoci skóry i przeciwdziała powstawaniu przykrego zapachu ciała. W kartoniku znajduje się 6 kostek myjących.



Składniki aktywne i zapach

Formuła nie zawiera triklosanu dzięki czemu możliwe jest dokładniejsze usuwanie zanieczyszczeń i substancji tłuszczowych z powierzchni naskórka. Porównując wersję sprzed kilku / kilkunastu lat, moim zdaniem obecna wykazuje najlepsze działanie, szczególnie jeśli chodzi o naprawę mikrouszkodzeń skóry powstałych na skutek działania negatywnych czynników zewnętrznych. Myślę, że to za sprawą sporej zawartości witaminy C znajdującej się we wspomnianym wyciągu z borówki oraz oleju palmowego (posiadającego certyfikat Rainforest Alliance). Z pozostałych składników należy wymienić: glicerynę, sól morską i miód. Zapach jest taki sam jak dezodorantu z tej samej serii, świeży, chłodny; uniwersalny.


CO TO JEST SOAP-SAVER?

Wygląd kostki przywodzi na myśl ręcznie wykonany produkt, gdyż nie jest idealnie gładki (zobaczcie fotki); odrobina startego na tarce przyda się do relaksacyjnej kąpieli stóp. Pod spodem mydło posiada tzw. inteligentną opcję SOAP-SAVER, polegającą na tym, że kończącą się kostkę przytwierdzamy do nowej i tym samym oszczędzamy, wykorzystujemy kosmetyk do końca.


Rozpisałam się o tym mydle, ale jest to mój faworyt wśród prezentowanych w tym wpisie produktów Amway, jestem przekonana, że lepiej usuwa zanieczyszczenia i bakterie niż płynne.


CZY MYDŁO W PŁYNIE DO RĄK JEST LEPSZE OD KOSTKI MYJĄCEJ?

Wysoce skoncentrowane mydło w płynie do rąk G&H PROTECT+ proponuję wybrać, jeśli zależy nam na czasie i wygodzie, w domu korzysta z łazienki więcej niż 1 osoba, wówczas można zaoszczędzić pieniądze, bo opakowanie jest rodzinne (butelka o pojemności 250ml starcza na niemal 450 myć - jedna doza na jedno mycie), ponadto stosowanie jest bardziej higieniczne.


Pod względem składu, płyn zawiera ten sam kompleks nawilżająco - ochronny; zauważyłam, że dodatkowo zmiękcza i wygładza skórę, zmniejszając widoczność porów. Formuła nie zawiera także triklosanu, jest biodegradowalna czyli pozbawiona soli kwasu siarkowego. Przy częstym myciu rąk czułam potrzebę użycia kremu.



Odżywianie skóry dłoni najlepiej zacząć od..?

Wybrałam krem do rąk z linii G&H NOURISH+ z kompleksem odżywczym i nawilżającym do 24 godzin. Ręce myję kilkanaście razy w ciągu dnia, zużywam przynajmniej dwa opakowania miesięcznie, zależy mi na nawilżeniu, przywróceniu komfortu, niwelowaniu efektu ściągniętej, suchej skóry a ostatnimi czasy nie za bardzo lubię kiedy szybko wsiąka, chcę czuć ochronną, tłustszą powłokę. Niniejszy krem dzięki regularnemu stosowaniu rzeczywiście wspomaga proces odbudowy naturalnej bariery wilgoci skóry, bo dłonie są miękkie w dotyku, odzyskują świeży, zdrowy, pełen blasku wygląd. Został poddany testom pod kątem dermatologicznym i alergologicznym, pomimo dosyć intensywnego miodowo-słodkawego zapachu nie przyczynił się do wystąpienia uczulenia czy podrażnienia więc stosuję go bez obaw.





 

We wpisie gościnnie wystąpiła (dłonie) Czytelniczka mojej strony - Irmina z Legionowa.


FORMUŁA I ZAPACH

Konsystencja kremu jest delikatna, szybko się rozprowadza i szybko wchłania, nie pozostawiając uczucia lepkości. Aby czuć ten specyficzny "film", tzw. okluzję, ponawiam aplikację i nie martwię się już o kondycję skóry dłoni. Składniki aktywne stojące za wymienionymi zaletami to nawilżająco - odżywczo - wygładzający miód z kwiatów pomarańczy, bogate w witaminy A, E, F masło shea, chroniący przez negatywnym wpływem czynników zewnętrznych olejek z pestek dyni. W opakowaniu znajdują się 3 kremy po 30ml każdy. Jeden mam w torebce, drugi w pracy a trzeci na łazienkowej półce. Zapach ma bardzo przyjemny, miodowo - maślany.


WYBÓR NAJLEPSZEGO PRODUKTU

Zapewniony komfort, ukojenie, regeneracja i nawilżanie ważne jest o każdej porze roku. Ze wszystkich trzech opisanych produktów z serii G&H jak zauważyliście najbardziej przypadło mi do gustu tym samym spełniając moje oczekiwania - mydło w kostce G&H PROTECT+. Wyrazistego efektu i przeświadczenia o czystej, odświeżonej, zdezynfekowanej skórze dłoni nigdy nie da mi mydło w płynie. Myślę, że działanie tego kosmetyku spodoba się również panom. Dbając o siebie i swoich domowników sięgam po skuteczne preparaty a przy tym oparte na składnikach pochodzenia roślinnego.


GDZIE KUPIĆ produkty G&H?

Wszystkie zawarte w tym wpisie kosmetyki kupicie w oficjalnym sklepie internetowym firmy Amway. Tam też znajdziecie o nich jeszcze więcej informacji. Aby zaoszczędzić Wam czas na szukanie, dla ułatwienia podam Wam od razu linki bezpośrednie:




04 czerwca 2017

Perfumy ALLVERNUM Lilly Of The Valley Jasmine ALLVERNE recenzja

MOJE SACRUM ALLVERNUM

Nie wierzę w to, co właśnie trzymam w ręku; byłam jedną z kilku osób, które wiedziały, że polska firma Allverne ma w planach produkcję debiutanckich perfum. Z utęsknieniem czekałam na premierę i nie przypuszczałam, że zostanie wylansowanych aż 4 jednocześnie: Coffe & Amber, Iris & Pachouli, Cherry Blossom & Musk i recenzowany w tym poście Lilly Of The Valley & Jasmine.



Natchnieniem do powstania kolekcji była światowa stolica perfum - francuskie miasto Grasse (stamtąd pochodzą wszystkie esencje zapachowe użyte w linii Allvernum).


Kartonikowe opakowania serii Allvernum zostały wykonane z gładkiego, matowego, zamszowo - gumowego papieru; prezentują się elegancko i estetycznie, dodatkowo ozdobione wizerunkiem kwiatów zawartych w poszczególnych kompozycjach. Na każdym kartoniku zawarto dokładny spis nut zapachowych, co jest niespotykane, firma nie ma przed nami tajemnic.

Kształt flakoników spodoba się minimalistom; nie zabierają wiele miejsca, swobodnie leżą w dłoni, jedno psiknięcie rozpyla dużą dawkę zapachu.


SKŁAD PERFUM ALLVERNUM

Pierwsza chwila z Lilly Of The Valley & Jasmine (z ang. Konwalia i Jaśmin) wita mnie świeżym energetycznym, chłodnym powiewem zielonych traw i ziół w połączeniu z wodnym lotosem i kruchą, kremową peonią.

Wyczuwam trawę cytrynową, aromat gałązek pomidora, słodycz arbuza, woń estragonu (przypominającego zapach natki pietruszki) - te wszystkie skojarzenia podsuwa mi wyobraźnia i nigdy by się tak nie stało, gdybym nie była zrelaksowana i gotowana na nowe doznania. Tej dynamiki nie przerywa a jedynie nieco łagodzi akcent wspomnianego lotosu i peoni, przygotowując mnie na nadejście królowej konwalii, jaśminu i róży.

Konwalia często pojawia się w propozycjach lekkich, zwiewnych, rekomendowanych na dzień, ale niedoceniana jest wieczorem, wówczas z jaśminem tworzą wspaniałą, upojną, słodką, zmysłową mieszankę. Róża oraz piżmo i drzewo cedrowe są tu barwnym tłem, bazą, aby konwalia i jaśmin miały szerokie pole do popisu - uwodzenia mnie. Odczuwam to tak, jakby te dwa kwiaty otaczały mnie upojną aurą, podążały za mną, zaś nuty ziołowo - cytrusowe przyczepione były do mojej skóry na stałe, "ułatwiały oddychanie", koiły nerwy. Bywają wieczory, kiedy jestem w stanie uchwycić aromat drewna, balsamicznego, suchego, spalonego, słonawego, sosnowego.


PRZEBUDZENIE AURY

Perfumy Allvernum Lilly Of The Valley mają działanie antydepresyjne, odzwierciedlają niewinność, są niezwykle rześkie, symbolizują młodość, czystość i skromność; rozjaśniają myśli, wzmagają koncentrację, balansują energię, rozniecają duchowość. Dlatego najczęściej używam ich do relaksacji podczas "oczyszczania" czakr. Pozwalają mi odczuwać radość, zadowolenie z każdego dnia.


Moim zdaniem firma Allverne wnikliwie, "sercem" wsłuchała się w zapachowe potrzeby Polek i stworzyła kompozycję na miarę kobiety sukcesu, która potrafi znaleźć w ciągu dnia więcej niż 5 minut dla siebie. Mogę przysiąc, że oczaruje Was wyrazistość, witalność, zwiewność i bardzo dobra trwałość tego pachnidła, będziecie czuć się błogo, lecz wciąż przygotowane do działania, podejmowania istotnych decyzji.

Nie ma tu miejsca dla ciężkich, przytłaczających składników, powodujących niepewność, irytację a czasem nawet złość, jest za to miejsce dla inspirujących, pozytywnie nastrajających, bosko pachnących kwiatów, których nie sposób nie zauważyć.



Allverne w niniejszej wodzie perfumowanej daje nam namiastkę wielkiego świata, ukazuje piękno natury podkreślając znaczenie miłości i wolności, przygotowuje na nadejście gorących dni (pomagając przetrwać upały) dając nam urokliwą Lilly Of The Valley & Jasmine.

Według mnie są to cudowne perfumy, upajam się ich energią, daję się ponieść delikatnym podmuchom szczęścia; sugeruję Wam tego zakosztować.







GDZIE KUPIĆ PERFUMY ALLVERNE?

Perfumeryjną linię Allvernum kupicie w atrakcyjnej cenie w oficjalnym sklepie internetowym sklep.allverne.pl a stacjonarnie tylko w sieci drogerii hebe na terenie całej Polski.


02 czerwca 2017

Minimalistyczny makijaż oczu cieniami i eyelinerem Dr Irena ErisProvoke (dużo zdjęć)


Bez rozświetlających cieni do powiek makijaż oczu byłby moim zdaniem niepełny, kolor tęczówki pozostałby nieuwydatniony, wyglądałabym na zmęczoną. Kilka lat stosuję ten kosmetyk również zamiast korektora, pod warunkiem, że jest perłowy, wówczas przywraca świeżość spojrzeniu, dobrze ukrywa zasinienia, nie podkreśla załamań i trzyma się cały dzień, nie wyglądając przy tym sztucznie (kilka razy miałam Dr Irena Eris Provoke 103 Only Sand Shimmer).


W aktualnej pracy mogę sobie pozwolić na makijażowe wariacje, aczkolwiek chętnie wracam do klasycznego, minimalistycznego makijażu, oszczędzającego czas. Na poniższych zdjęciach prezentuję podstawowy makeup z użyciem podwójnych, spiekanych cieni Dr Irena Eris Provoke Twin Eyeshadow nr 202 Desirable Choco w czekoladowym brązie i jasnym kremowym odcieniu, aplikowanych na sucho, dla subtelniejszego efektu (dziennego). Oba kolory zawierają subtelną perłę (rozcierając na dłoni) a na powiekach nałożone puszystym pędzelkiem wyglądają na matowe, można stosować je na mokro, dla pełnego lśnienia; łatwo się aplikują i blendują.


Formuła cieni testowana dermatologicznie i oftalmologicznie; zawiera w sobie witaminę E i olej z nasion słonecznika; muszę przyznać, iż jest niezwykle miękka, jedwabista, drobno zmielona dzięki czemu kosmetyk dobrze przylega do powiek (w towarzystwie bazy kolor się pogłębia i wzrasta trwałość.











Jasny wykorzystuję także jako wspomniany "korektor" pod oczy i rozświetlacz na wybrane partie twarzy, w tym łuk kupidyna nad górną wargą. Polecam zajrzeć do sklepu internetowego, żeby poznać więcej dostępnych wariantów.


Bardzo często robię sobie kreskę na górnej powiece, aczkolwiek nigdy nie wychodzę poza kontur, nie robię tzw. "kociego oka", bo to nie w moim stylu. Dotychczas używałam tańszych eyelinerów w pisaku, są bowiem wygodne, mają twardy aplikator, co przydaje się szczególnie początkującym.





Ostatnio dałam się namówić na luksusowy, wodoodporny, płynny tusz w kałamarzu również od Dr Ireny Eris, z cienkim, miękkim pędzelkiem, umożliwiającym wykonanie kreski o różnej grubości. Zrobiłam porównanie, okazuje się, że ten drugi posiada lepszą trwałość, jest wydajniejszy, szybciej zastyga na powiekach, kolor wraz z upływem kolejnych godzin nie blaknie i nie ściera się, nie rozmazuje. Zawsze wstrząsam przed użyciem, w środku są kuleczki ułatwiające rozmieszanie formuły.

Eyeliner w pędzelku polecam osobom wprawionym w makijażu, aplikacja może zajmować trochę czasu, miałam trudności z narysowaniem prostej kreski, to było dla mnie wyzwaniem. Więcej informacji znajdziecie w opisie produktu, w oficjalnym sklepie.







Opisany zestaw oceniam na ogromny plus: za trwałość, uniwersalność i modną, ponadczasową kolorystykę; pasuje praktycznie do każdego koloru pomadki, od jaśniejszych po ciemne. Przyjemność w stosowaniu zwiększają eleganckie opakowania, śliczne na prezent. Bardziej spodobały mi się cienie, gdyż w porównaniu z eyelinerem, ich nakładanie było intuicyjne, szybkie, wygodne.


01 czerwca 2017

Jak perfumują się mężczyźni?

Dla wielu mężczyzn zapach dobrych perfum wyznacza ich fizyczny wizerunek, podkreśla styl, charakter, osobowość - jest najlepszą wizytówką. Czy wobec tego pozostanie przy swoim naturalnym zapachu ciała jest dziś nudne?


Zapytałam kilku Czytelników i znajomych w jaki sposób się perfumują i czy robią to dla kogoś czy siebie? Poznajcie ich tajniki i kilka podstawowych perfumowych zasad.

DZIEŃ PERFUM

Kiedy słońce zajrzało promiennym spojrzeniem w okna sypialni a powiew wiosennego, świeżego, leśnego, chłodnawego powietrza dotarł do moich nozdrzy, obudziłam się w pozytywnym nastroju, gotowa krok po kroku realizować swój plan. Zostałam przez kilka chwil w łóżku, aby zintensyfikować olfaktoryczne (zapachowe) doznania, przypomnieć sobie sen, w głębi serca podziękować za kolejny dzień życia i pozwolić, by prowadziła mnie miłość, niezachwiane poczucie celu, ufność, nadzieja. Temu wszystkiemu towarzyszył zmysłowy, szyprowy aromat wody perfumowanej, której użyłam poprzedniego wieczora obficie spryskując ciało. Czułam jakby taka specyficzna aura trwała wokół mnie, chroniąc przed negatywnym wpływem myśli. Czasem zapach perfum powoduje silniejszą reakcję emocjonalną niż dźwięk czy obraz.

Niespiesznie wstałam, otworzyłam szerzej okno, spoglądając na spokojne jezioro w oddali i otaczające mój dom rozłożyste drzewa, po czym sięgnęłam po czysto białą kartkę papieru i napisałam własną definicję perfum.

MOJA AUTORSKA DEFINICJA PERFUM

Perfumy to mistyczna podróż do najdalszych zakamarków duszy człowieka, odkrycie słabości, uwydatnienie znamiennych cech charakteru, manifestacja uczuć; to kreator dobrego nastroju, element podkreślający osobowość, wyrażenie siebie, niewerbalny znak; to poezja i sztuka życia pisana w trzech aktach (nutach zapachowych).

Niewiarygodne, że odpowiednio przygotowana mieszanina lotnych związków zapachowych (olejków eterycznych), mało lotnych (i pozbawionych swojego zapachu lub posiadających nieprzyjemny) środków wzmacniających pochodzenia zwierzęcego, roślinnego lub syntetyczne, homogenizujących (np. olejek jojoba) i rozpuszczalnika, nadaje skórze przyjemną woń, która mimochodem, znacząco wpływa na nasze zachowanie, postrzeganie nas. W świecie instant, gdzie szybko podejmujemy decyzje i zadowalamy się przeciętnością, czasem nie ma miejsca na konwenanse.

Jak używać męskich perfum? Panowie powinni pamiętać, aby używać wód toaletowych czy perfumowanych w miejscach gdzie czują bicie serca, np. przeguby dłoni. Ostatnio modne stało się perfumowanie pulsujących, tajemniczych "czakrowych" okolic ciała, np. szyja, środek klatki piersiowej, 2-3 cm nad pępkiem. Warto więcej dowiedzieć się o magicznych czakrach tkwiących w naszych ciałach.

Czytelnik i miłośnik nowinek perfumowych - Włodek z Gdańska przyznaje, że uwielbia różne style w pachnidłach. "Perfumuję się dla siebie i żony. Dla siebie - gdyż lubię ładnie pachnieć, czuję się bardziej zadbany i pociągający. Dla żony - bo wiem, że przyjemnie jej jest, gdy idzie w towarzystwie pachnącego męża", natomiast projektant, stylista fryzur Łukasz Krzewski twierdzi "Perfumuję się zdecydowanie dla siebie. Lubię zapachy mocne, powiedziałbym nawet "kościelne". Mirra, szałwia i paczula. Dzięki zapachom lepiej mi się pracuje i współpracuje z ludźmi".

Podobnego zdania jest Arkadiusz z Bydgoszczy "Używam perfum dla siebie, lubię rockowe klimaty, ale mojej ukochanej też na pewno sprawia przyjemność jak ładnie pachnę. Perfumy stosuję tradycyjnie - na nadgarstki i szyję, zwłaszcza po bokach, tuż pod uszami".

Jaki ojciec taki mąż? Chodzą pogłoski, że jeśli żona bardzo kocha swojego ojca, jest z nim silnie emocjonalnie związana to mąż nie powinien cofać się przed wyborem zapachu jakiego używa teść. To z pewnością pomoże jej poczuć się bezpieczniej, kobiety bowiem faworyzują zapachy odpowiednio do tego, na ile powiązane są z ideałem.

Ciekawie o perfumowaniu się mówi adwokat Bartosz - "Nie używam perfum takich jak teść, mam na imię Bartosz a nie Bogdan. Używam perfum codziennie, nie chcę czuć się jak łatwy do złamania szyfr lub otwarta księga, z której każdy dowie się o moich tajemnicach, ponadto nie chcę tworzyć idealnego obrazu swojej osoby, bo oszukiwałbym siebie i innych. Nie przeczę, że luksusowe perfumy nie poprawiają nastroju. Najbardziej lubię energetyczne i dynamiczne, rzekłbym też "władcze"".


Fotografię swoich perfum nadesłał Paweł z Legionowa.



Zdjęcie nadesłał Dariusz ze strony Półki z Książkami.

"Zapach to dotyk, który czujemy z daleka" / Jean - Claude Ellena

Mężczyźni są "gruboskórni"; z moich obserwacji wynika, iż rzadko mają suchą skórę, zapach perfum utrzymuje się na nich długo, "panuje" nad nimi, co my kobiety kochamy i w duchu zazdrościmy trwałości. Specjaliści od wizerunku polecają oszczędność w aplikacji, zapach musi być dyskretny; kilka kropel wystarczy na cały dzień. Oczywiście lepiej nie mieszać wszystkich pachnących kosmetyków naraz - zakłóciłyby woń perfum a powstała mieszanka byłaby nie do zniesienia czyt. nieelegancka, "dusząca", niemodna.

Dla niektórych panów perfumowanie się, zapach to filozofia życia, innych używamy w młodości, innych w późniejszych latach. Fotograf Darek K. z Warszawy przyznaje, że perfumuje się przede wszystkim dla siebie. "Czuję się wtedy komfortowo. To poprawia mi humor i samopoczucie, a otoczenie (widzę po reakcji) też lepiej się czuje. Dobry zapach perfum wpływa na lepszy kontakt z ludźmi. Jeżeli wiem z kim będę miał do czynienia i znam dobrze tę osobę, to używam wtedy odpowiednich perfum. Bo wiem jakie ta osoba lubi. Ale w tej materii jest to kwestia bardziej złożona niż niektórym się wydaje. Perfumy, zapach, bo o to chodzi, to potężna broń. Kobiety wiedzą to najlepiej".




Źródło foto: istock

Jak przedłużyć trwałość perfum? Zapach, zapachem, trzeba utrzymać jego trwałość. Zawartość ulubionego pachnidła nie lubi światła, panowie powinni pamiętać, aby flakoników nie trzymać na parapecie a w szafce lub w pudełku. Bzdurą jest, że perfumy muszą leżakować jak wino lub stać do góry nogami. W ten sposób zapach i tak z czasem się ulotni.

Generalnie perfumy wystawione na działanie światła zaczynają się psuć poprzez stopniowe pogarszanie się trwałości, redukują się pewne nuty a ujawnia nieprzyjemna zjełczała woń.

Kolejnym zjawiskiem pogorszenia jakości jest zmętnienie i zmiana barwy wody – blaknięcie lub zażółcenie. Lepiej opracować własną skuteczną metodę aplikacji perfum ograniczając wprowadzanie zanieczyszczeń. Szczególnie narażone są na zanieczyszczenia perfumy bez atomizera, nakładane palcem, lub kulkowe. Wirusy, bakterie, grzyby – to wszystko „wisi” w powietrzu, trzeba mieć na uwadze szczelne zamykanie flakonika.

Panowie lubią komplementy, ale tak naprawdę któż ich nie lubi? Kiedy znaleźliśmy już trwałe, wydajne, drogie, przyjemne pachnące perfumy, nic innego nie podbuduje męskiego ego jak łechcące pochwały. Najbardziej komplementowane perfumy męskie? Nie wszyscy interesują się pachnidłami i zdarza się, że miły komplement otrzymuje się mając na sobie zapach – odpowiednik za 20zł niż niszowy za 1000zł. Drogie, niszowe perfumy zazwyczaj są trudniejsze w odbiorze, potrzeba czasu i odwagi by je zrozumieć. Stereotypem jest, że osoba, która je nosi wydaje się niedostępna.

Mateusz z Poznania, kierownik marketingu stwierdza "Skrycie powiem, że perfumuję się dla siebie, lecz czuję, że to ma wpływ na innych. Niszowe pachnidła są wyjątkowe, niepowtarzalne, dopasowują się do mnie lepiej niż komercyjne, oczywiste, o znanych nutach, dzięki czemu mam większe poczucie wyjątkowości, motywacji, pewności siebie, jestem rozpoznawalny, mam więcej energii a to zdecydowanie pomaga mi podczas pracy z ludźmi wyższego szczebla - dyrektorów, prezesów firm obu płci".

Nie istotne czy mężczyzna używa niszowych czy komercyjnych perfum w ciągu dnia, popołudniem zapach wody może być i tak słabiej wyczuwalny, dlatego wskazane jest ponowne spryskanie się perfumami, co sprawi, że za właścicielem na nowo powędruje piękna woń, dodająca extra zastrzyk energii.



Źródło foto: facet.onet.pl

Analizując powyższe wypowiedzi panów, widzimy podobieństwa - wszyscy perfumują się dla siebie, aby pozostać w dobrym nastroju i odpowiedzieć wymaganiom dnia.

Jak Wy rozumiecie perfumy? Czy Waszym zdaniem wypowiedzi rozmówców są stereotypowe czy jednak myślicie, czujecie, robicie podobnie?

30 maja 2017

WATT pink perfumy Cofinluxe Gdzie kupić?

Kochani, a jeśli Was zapytam, czy znacie firmę Cofinluxe? Nie? Rozpoznajecie markę Salvador Dali i charakterystyczne flakony - usta lub Andy Warhol z wizerunkiem Marilyn Monroe? Tak? Cofinluxe od 1976 roku tworzy (również na licencji) niezapomniane kompozycje i kreuje unikalne buteleczki, czasem przypominające rzeczy użytkowe. Wybaczcie, że ten post będzie obszerny, ale mam swoje powody, by takim go Wam przedstawić.


Moje pierwsze w życiu perfumy z tej firmy - WATT (różowe) poznałam w październiku 1996 roku (w 1993 wprowadzono na rynek francuski) i była to miłość od pierwszego powąchania. Pracowałam wtedy w prywatnej perfumerii / drogerii (obecnie już nie istnieje, nie wytrzymała presji sieciówek), szefowa jeździła po nie do Paryża, jeszcze 20 lat temu kosztowały ponad 100zł i bez wątpienia był to produkt luksusowy.


Podczas swojej pierwszej pracy z perfumami miałam okazję poznać takie tytuły jak So..?, Exclamation czarno - białe i niebiesko - białe z tzw. wykrzyknikiem, Vanilla Fields czy Baroque niezapomnianej marki Yardley. Z zapachem Watt wiążą się wspaniałe wspomnienia, byłam wtedy spontaniczną i wesołą nastolatką a zdecydowałam się używać poważnego jak mi się wtedy wydawało pachnidła.


Na przełomie tylu lat, posiłkując się wydarzeniami z przeszłości, powracając co pewien czas to Watt, muszę stwierdzić, że zapach stracił nieco na autentyczności, jest bardziej rozcieńczony, ta jaśminowo - brzoskwiniowa nuta charakterystyczna dla tamtego czasu została przytłumiona, już nie jest tak wyrazista.

Flakon wody toaletowej Watt przypomina żarówkę - symbol światła, zaś jego zawartość jest pełna blasku, rozjaśnia ciemność, rozmywa przeciętność, poprawia nastrój, przywraca radość.

Pomimo "rozcieńczenia" składników odbieram go tak samo jak dawniej (tak tak jakby przez różowe okulary), kojarzy mi się z bogatą kobietą, mieszkającą w piętrowym domu o białych ścianach, na których widzą arcydzieła malarstwa w złotych ramach. Owa kobieta jest elegancka, ale woli przebywać w ogrodzie (chociażby do późnego wieczora) aniżeli wpatrywać się w dzieła sztuki. Dlatego perfumy Watt są nieco oldschoolowe, bo mydlane i kremowe, z nutą nowoczesności a mowa tu o kwiatowej świeżości połączonej z dojrzałością owoców.


Na samym początku czuję intensywny aromat dojrzałej, pulchnej moreli, kwiatu i owocu brzoskwini, narkotycznego jaśminu - to pierwsza faza zapachu - jest najładniejsza i najbardziej zapada w pamięci, co więcej zgodna z aktualnie panującymi trendami, później do głosu dochodzi rumianek i tu zaczyna się "zabawa". Na szczęście nie zawarto go w duecie z jakimś mocnym składnikiem, bo inaczej byłby jeszcze bardziej mydlany i ziołowy na zmianę, choć i tak momentami przypomina mi Coty L`aimant. Niemniej jednak opisywana kompozycja jest godna uwagi, flakon ładnie prezentuje się na półce sam, niknie wśród innych, bo dziś wygląda jak odpowiednik jakiegoś znanego, niestety.


W latach 90tych, kiedy zapachy mydlano - kremowe triumfowały i gdyby różowy Watt byłby w Polsce na ogół dostępny (tak jak pamiętny Indian Summer czy Wild Wind), zrobiłby furorę. Teraz warto po niego sięgnąć, jeśli marzy nam się typowo kwiatowa kompozycja, chcemy mieć w kolekcji coś z klasyki, zbieramy niebanalne flakoniki, albo po prostu potrzebujemy czegoś eleganckiego, subtelniejszego na cieplejsze pory roku.


Nie ma w nim znienawidzonej przez niektóre osoby słodyczy, ciężkiego orientu; zapach podobnie jak buteleczka, jest synonimem światła, nowego dnia, delikatności, urokliwych chwil. W dzień czuję mocniej brzoskwinię i morelę z rumiankiem, natomiast wieczorem, kiedy siedzę na działkowym tarasie, do moich nozdrzy dochodzą falami akordy jaśminu. Znajomi twierdzą, że Watt ciągnie się za mną niczym ogon i jestem zakryta woalką zapachu, osobiście czuję go tylko na ubraniu.

Watt pink jest zapachem łatwym do rozszyfrowania, nie będę owijać w bawełnę, nie kryje w sobie unikalnych nut; polecam i używam go zwłaszcza podczas upalnego dnia, dziękując za zmysłowość jaką obdarza moją skórę. Wciąż jest cudowny, stara miłość nie rdzewieje.


Chcę namówić Was do fajnego eksperymentu. Odlejcie odrobinę perfum Watt do fiolki i wstawcie na godzinę do lodówki a następnie użyjcie wieczorem (musi być upał) i porównajcie z normalnym zastosowaniem. Jak myślicie, czy schłodzony zapach ciekawiej zabrzmi na skórze czy ten prosto z buteleczki? Orzeźwienie gwarantowane. Czekam na Wasze opinie.

Obecnie różowa woda Watt by Cofinluxe jest łatwiej dostępna niż w latach 90tych. Kupiłam ją w perfumerii internetowej iperfumy.pl - trafiłam akurat na promocję, także można się zmieścić w granicach 50zł. Raczej nie znajdziecie jej w prywatnych drogeriach czy supermarketach.